Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2015, 20:17   #99
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Podróż trwała w najlepsze, van spisywał się na wyśmienicie. Mechanicy wygnańców spisywali się na medal, tak samo jak Ci którzy budowali broń. A ta niebawem mogła być użyta. Zapadał zmrok, a wiatr i czarne jak smoła chmury nadciągały znad przeciwka.
- Najlepiej będzie jak wiedziemy do Oazy – zaproponował Isp, spoglądając na burzowe chmury. – Pachnie mi to wszystko burzą piaskową okraszoną radioaktywnym gradem. Lepiej to przeczekać. No i prześpimy noc na łóżkach.
- Dobry pomysł. – mruknął Jeff.
Wydawało się że decyzja została podjęta. Nawet Lisa się nie sprzeciwiła, widać było na jej twarzy zmęczenie.
- Uzupełnimy paliwo i kupimy jakieś pamiątki. Wy pod-powierzchniowcy, wy trzymajcie się razem i pilnujcie metalowego. – pouczył Isp – Oaza to miejsce gdzie można kupić broń energetyczną, niewolnika, będąc stalkerem odsapnąć w cieniu w drodze do jakiegoś miasta, można zatankować, spotkać mutanta, można kogoś powiesić. Naprawdę wesołe miejsce, spodoba wam się. Pukawki miejcie w gotowości.
I faktycznie, Oaza jak nazywali się tutejsi ludzie którzy zdecydowali się żyć na powierzchni przynajmniej w czasie lata, była miejscem naprawdę szalonym. Przecinały się tu czarne interesy jak i te nieco bardziej szare. Miejsce pełne przemocy, brutalności i wyzysku. Bez żadnego Pana czy przywódcy.

Dzik jak pieszczotliwie był nazywany wasz środek lokomocji, powoli wtoczył się między dwa nasypy chroniące przed wiatrem, swoją budową przypominał szeroki okop. Im dłużej nim jechaliście, tym bardziej się poszerzał i zakręcał w kierunku skał wystających z piasków. Na dzień dobry przywitał was taki obrazek.


- Oaza nigdy się nie zmieni. – mruknęła Lisa. – Jedź pod szałasy, prześpimy się u Jacoba. Wy możecie iść na bazar, może uzupełnicie swoje wyposażenie za jakaś rozsądną sumkę. Karabiny i broń którą macie jest dość droga, może uda się wam ją wymienić na coś co byście bardziej od niej potrzebowali.
- Nie każ im sprzedawać naszej broni. – rzucił Jeff, ale szybko został ugaszony.
- Rada im je dała, to ich własność i mogą sobie z nimi robić co chcą.
Jeff nie odzywając się już słowem zaparkował pod szałasem który był nim prawdopodobnie tylko z nazwy, bowiem tylko 1/6 to był szałas, a reszta lokalu ciągnęła się w wydrążonych w skałach tunelach.

* * *

Na bazarze, wśród blaszanych straganów lub zbudowanych z gruzu, lub usypanych z piasku, lub tych rzadszych z drewna, rzuciła się wam w oczy scena na której aktualnie jakiś starszy facet w turbanie, zachwal niewolnika. Policyjne kajdanki miał założone na ręce i nogi, dodatkowo przykute do stalowej rury na środku wywyższenia.
- Młody, zdrowy, prosto z podziemi, prosto z legendarnego Hadesu. Najemnik, wykwalifikowany strzelec, naprawdę ciężko było go złapać. Idealnie nadaje się do walki w klatce lub jako przynęta na mutanty. Cena wywoławcza, tysiąc karatów!
Widząc wcześniejsze stoiska, wasza broń była warta karatów 10 000. Jak bardzo ludzie stali się tanim towarem, skoro byle karabin jest od nich droższy. Mimo „promocji” licytujących było mało. Jedynie jakiś ganger w czarnej skórze krzyknął swoje.
- Tysiąc dwieście!
Znikąd pojawiła się za wami Lisa.
- O, ironio. Mógłby nam pomóc dostać się do miasta, a skończy jaka worek treningowy albo zabawka do gwałcenia w norze jakiś wygnanych z dołu pojebów, którzy nawet z naszej społeczności by zostali wyrzuceni.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline