Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2015, 23:13   #112
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Następny atak pająka okazał się jeszcze bardziej skuteczny, niż wcześniejsze. Trafiony potężnymi szczękami potwora Kane zwalił się na ziemię. Całe szczęście, że kolczuga ochroniła wojownika przed jeszcze poważniejszymi obrażeniami.
Pająk odwrócił się ku Maeve i posłał w jej stronę kolejny kłąb splątanej sieci. Na szczęście dziewczyna nie musiała się nawet ruszyć, by uniknąć ataku. Sieć poleciała o wiele za wysoko, nie stanowiąc żadnego zagrożenia. Maeve powtórzyła poprzednią taktykę i pająkowi zostało już tylko sześć nóg. Gdy bestia zachwiała się i upadła na jeden bok półelfka sprawnie wbiła miecze w potworne oczy maszkary i ta nareszcie wyzionęła ducha.
- Siła złego na jednego - mruknął rozbawiony Ethan, po czym podszedł do Kane’a i zaczął go uwalniać z pajęczych oplotów.
Kiedy wydawało się, że nic im już nie zagraża, Maeve również podeszła do oblepionego siecią Kane’a. Wyciągnęła jeden z noży do rzucania. Ostrze było mniejsze i węższe; zdecydowanie łatwiej było nim operować przy zachowaniu wysokiej precyzji.
- Już po wszystkim. Pomożemy ci - na wszelki wypadek poinformowała go o sytuacji. Dziewczyna zaczęła metodycznie rozcinać kolejne pasma sieci, poczynając od uwolnienia Kane’owi rąk. Na szczęście tym razem nie gonił ich czas.
Kapłan nie zamierzał czekać z założonymi rękoma. Podszedł do Kane’a, ponieważ, jego zdaniem, był on najbardziej ranny. Otwartą dłonią wskazał na unieruchomionego towarzysza i zaczął wymawiać słowa odpowiedniej modlitwy.
- Ashtu guérir les blessures - każde słowo modlitwy leczącej wypowiedział powoli i dokładnie, aby się nie pomylić.
Kiedy skończył, ruszył do następnych, mniej rannych.
Gdy tylko kapłan uleczył rany Ethana ten zabrał swój łuk i ruszył po schodach w górę. Miał nadzieję, że pająki to wszystkie niemiłe niespodzianki, która na nich tutaj czekały. Prócz pułapek, ale miały się znajdować gdzie indziej.
- No weź zaczekaj - zawołała za nim Maeve, doganiając go po kilku stopniach. - Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę - powiedziała wesoło.
Ethan uśmiechnął się, słysząc znany całemu światu cytat.
- Przeciwnicy nie żyją, pora skończyć questa i zgarnąć nagrodę - zażartował.
- Widzieliście mój kindżał? - zapytał Galwen, rozglądając się.
- I po klimacie - uśmiechnęła się Amy. Coś łatwo im poszło. Jak zawsze…? Mimo wszystko dziwne wydawało się Amelii, że szaman sam sobie nie poradził. Choć przecież miała być Lorelai, więc nie powinna narzekać - nawet w myślach.

Nadzieja nadzieją, ale na wszelki wypadek Ethan zwalniał w miarę zbliżania się do ołtarza. I rozglądał się na wszystkie strony, wypatrując kolejnych przeciwników.

Po dość wyczerpującej wędrówce na górę, bohaterowie przeszli przez pomost i ujrzeli na ołtarzu złoty posążek siedzącej po turecku, nagiej kobiety o pełnych kształtach. Ewidentnie miała zmartwiony wyraz twarzy. Trzeba przyznać, że artysta postarał się tworząc swe dzieło - mimo niewielkich rozmiarów, posążek był dość szczegółowy.

Mogłem wbiec i wlać miksturę, pomyślał Ethan. Obyłoby się bez walki.
- Tak oto dotarliśmy na szczyt! - odwrócił się w stronę stojącej tuż obok Maeve i uśmiechnął. - Chcesz pełnić honory? - Wyciągnął fiolkę z miksturą.
Dziewczyna przyglądała się buteleczce przez chwilę.
- A w sumie. Czemu nie? - odebrała fiolkę od Kerovana odkorkowała i wylała przed posążek, tak jak to polecił szaman.
Kane jeszcze lekko otumaniony po zranieniu jednak z każdą chwilą po uleczeniu czuł się co raz lepiej i co raz silniejszy. Jednak dobrze to zajefajnie mieć w drużynie kapłana.
Wbiegł schodami do górnego pomieszczenia w momencie gdy Maeve rozpoczęła rytuał jak i przykazano.
- Ale jesteście tego pewni… - zdążył jeszcze tylko zapytać z lekkim niepokojem w głosie rozglądając się dookoła. Czy nie wydało wam się to wszystko za proste jak tylko kilka pająków dodał już tylko w myślach.
- Jeśli kapłan chce dzięki temu sprowadzić apokalipsę na Amazonki i zagarnąć wszystko dla siebie to i tak się tego nie dowiemy póki nie spróbujemy - odparła Amelia. Według niej był wystarczająco nawiedzony by to zrobić. - Wiesz, że tutejsi NPCe mają ograniczony zasób informacji, którymi się dzielą - dodała, próbując wpasować się we wcześniejszą konwencję rozmowy. Od czasu gdy do grupy dołączyli nowi towarzysze czuła się jeszcze bardziej z boku.
Zadowolony ze znalezienia upuszczonej broni półelf dołączył do reszty zebranych.
- Żaden NPC nigdy nie udzielił wszystkich informacji, ale tutejsi przesadzają. Nic na to nie poradzimy, więc róbmy co kazali. W najgorszym razie będzie jeszcze więcej zabawy. - Przy ostatnich słowach kapłan wymownie wskazał głową w kierunku schodów, które przed chwilą przebyli.

Wbrew obawom niektórych członków drużyny złożenie ofiary nie sprowadziło żadnej katastrofy. W zasadzie niewiele się stało. Dokoła same z siebie zapłonęły pochodnie, rozjaśniając ponure wnętrze świątyni i oślepiając nafaszerowanych miksturą członków drużyny, którzy zaczęli nagle mrużyć i osłaniać oczy.
No a smutna do tej pory kobieta uśmiechnęła się promiennie.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline