Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2015, 18:00   #107
Ravage
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
Stała zdyszana, wolno okręcając ostrze wibroostrza i patrząc, jak po ciemnej stali skapuje ciemnoczerwona, gęstniejąca krew. Cała drżała. Drżały jej ręce, uda i ogon i nie mogła się uspokoić.
Który to jeszcze trup? Ile ich jeszcze pozostawi za sobą? Czy to już ostatni...?
rmmm...Rwwwmm...ciche, basowe pomruki wyrywały się co jakiś czas z jej zaciśniętego gardła.
Była upojona chwilą i nawet to, że nie widziała na jedno oko zdawało się być w tej chwili ledwie draśnięciem.
Nawet cicha, wydawałoby się z korytarza rozmowa, przerwana donośnym i brutalnym wystrzałem z blastera niewiele ją ruszyła.
Przylgnęła do ściany. Była przyjemnie zimna, w kontraście do jej coraz szybciej puchnącej mordy. Nie tyle ją bolało, co piekło. Jęzorem pogmerała w paszczy. Dwa zęby się ruszały. Na szczęście, tylko ruszały, może zostaną na swoim miejscu, jeśli nie będzie przez jakiś czas przy nich majstrować i jeść drugą stroną szczęki.
W końcu odetchnęła.
Czy to już koniec? Czy może przestać zabijać?

To zawsze było najśmieszniejsze. Bawiło ją, że zawsze miała rozterki. Bo miała je. Jak każda, czująca istota. Tylko bardzo głęboko ukryte. Mimo, że pierwsze, co by odpowiedziała, gdyby ktoś ją zapytał, to tak- że lubi. Bo w istocie lubiła.
To był ten dziwny dreszczyk emocji. Tylko że zawsze podszyty dylematami. Czy powinna, czy to dobrze i czy warto się babrać w tym gównie.
Ale odpowiedź zawsze była ta sama- że i tak trzeba i że tak, warto.
W tym brudnym, surowym świecie trzeba było być drapieżnikiem, stać na samym końcu łańcucha pokarmowego i zabijać, zabijać i jeszcze raz zabijać żeby przeżyć.
Nachyliła się nad trupem i wyczyściła ostrze o poplamioną odzież umarłego.
Trzeba będzie posprzątać. Ale na to był szybki sposób. Wszystkie śmieci ułożyć przy śluzie, i w przestrzeni ją otworzyć, coby wywiało niepotrzebny balast.
Powie to Jonowi. To on tu rządzi.
Była szczęśliwa. Statek był jej. Będzie mogła spokojnie odlecieć tam gdzie chce. Znajdzie sobie jakieś przytulne, nieosiedlone miejsce, może jakąś dżunglę, byleby nie zanurzoną w błocie i mgle.
I odpocznie...
Odkleiła się od ściany i wolnym, zmęczonym krokiem poszła w stronę kokpitu.
Plecy dały o sobie znać, jeszcze się nie zagoiły i wszystko na raz zaczęło boleć. Poczuła się okropnie źle. Najchętniej walnęłaby się na jakąś pryczę i przycięła komara.
Weszła do pomieszczenia, w którym stała pozostała trójka. Sapnęła i spróbowała się uśmiechnąć. Wyszło lekko przerażająco, jakby nie patrzeć piękna nie była a opuchlizna swoje też zrobiła.
Tu jusz wizę pospszątane.Syknęła z ulgą. Chyba nie dałaby rady jeszcze jednej istocie przetrzepać skóry, gdyby trzeba było.Ale tszeba srobić wioszenne poszątki. Popatrzyła na wszystkich znacząco.Wszystkie trupy out.Zamilkła na moment, przenosząc wzrok na Jona. Był mocno poturbowany, ale była spokojna. Jedi tak łatwo się nie zabija.
 
Ravage jest offline