Otwin wolał nie iść w strony Randulfa, lecz mógł mu pomóc w inny sposób, a mianowicie odwracając uwagę, także dalej kontynuował rozmowęz grabażem. - Jo, myślo że jo. Jak żem już tu zajechali to i pomóc można, co nie Oswaldzie? Roboty innej na wieczór ni ma, a i dowiedzieć się co je dalej z naszymi sprawunkami można. Przyjemne to i z pożytecznym.
Otwin bacznie przyjglądał się swoim mniejszym kompanom, zwierzęta, nawet te nieszkolone zawsze wcześniej aniżeli ludzie wykrywaja zagrożenie. Eduardo sam z siebie na nikogo się nie rzuci, trzeba było tylko pilnować Ernesta aby nie zrobił czegoś głupiego w obronie swojego Pana.
No chyba że to dziadki żarty sobie stroją, podglądają walecznych wojowników przy pracy. W końcu dla młokosów to atrakcja jak kto nowy i tak uposażony przyjeżdza. |