Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2015, 13:55   #79
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
-Macie tu dostęp do wody? Najlepiej na szlaucha. To ich polejemy aż się uspokoją..."
- Tam jest Szlauch
- Darius podał wąż Stefanowi
- A porem prądem potworę i zbuja - rzekła Sao.
- Nie mogę rozwiązywać wszystkiego prądem! - warknął Stefan biorąc węża. Potem zawołał do tyłu: - Odkręcony? To lejemy!!!
Strumień wody zalał zarówno Shazara, jak i Ilenę, którzy razem upadli na ziemię, Shazar wstał na klęczki, a łowczyni usiadła ściskając się za głowę. Nosiła tylko jeden but należący do Samuela z obciętą końcówką. - Co tu się stało - zawołała zszokowana May, która pojawła się w wejściu razem z równie zdumionym Alfonsem - Rozwiążcie mnie... muszą mym braciom i siostrą przekazać wieść o Al. Ghouli!



- Ghoul? Co to znaczy? Al? Znacie się z nim -Stefan wskazał kciukiem na Elrica

Asasyn spojrzał s tamto miejsce i zamarł. Potem parsknął - Znamy ich. Nie stwierdzono w ich żyłach królewskiej krwi. Ona jest Al. Ghouli. Potworem zjadającym ludzkie mięso!

- W sensie... Alphonse widzieliście tego tutaj Shazama wcześniej? I co z tego, ze nie ma królewskiej krwi... W niektorych środowiskach to teraz niebezpieczne pochodzić od szliachciurstwa
- Oj tak - rzekła Sao.
- Jaa go nie znam! Nie mówcie, że to jeden z tych psychofanów, co ciągle dzwonią do Eda... Dobrze, że nas nie poznają na ulicy... - odparł Alfonse przerażony.
- Ghoule. Ludojady z baśni. Ponoć Xerxes, mój wielki przodek spętał tysiąc i jednego!
- E nie ta jest z tych co na te ludojady przybierające postać ludzi poluje. A że wybiła ostatnie to poszła na bezrobocie. A mój tatko wybił 12 niedźwiedzi. I jako bliższe osiągnięcia to pewnie prawdziwe skwitował Nowicki
- No w sumie nasz ojciec - chciał coś powiedzieć , ale Mistrzyni danchemi kopnęła go w Nogę. - To ja poszukam pana Yokiego. Gdzie jest - zapytała rozglądając się. Yoki znikł. - Pewnie jest w swojej przyczepie. - powiedział Heinkel - Rozwiążecie mnie - zapytał morderca.

- A pójdziesz na nasz układ? -odparł Nowicki
- Czyli?
- Wiesz teraz co się kroi po okolicy i jakie stwory. Wierzysz nam?
- Częściowo... mamy teraz zadanie - rzekł Shazar
- Jakie?
- Już nie twoja rzecz... Posprzątać po królu bogu.
- Znaczy się, że wracasz na te swoją Górę?
- To też nie twoja rzecz - odparł morderca
- Moja i twoja... Bo tu chodzi o to, czy zagrażasz Mojej rodzinie
- Twojej rodzinie ? - zapytała Sao. - Do ciebie nic nie mam. Miałem zabić tą w okularach, ale wyrok odroczono - Rzekł chłopak
- A reszta z nas?
- Nie wiem...
- Pewnie chodzi mu omnie - zapytała dumnie Sao. May wbiegła i zaczęła machać zwitkiem papieru. - Pan Yoki uciekł i zostawił testament!
- Tu nie chodzi o królewską krew, , idiotko! Mistrzyni May, jest tam o pensji pracowników?! -skwitował Stefan - A Górę zainteresuje, że powstały niepokojące siły, co Shazan?


- Sam jesteś głupi kurduplu! Te mordercę polują na mnie i Shieskę, moją przyjaciółkę, a co gorsza mogą przez przypadek skrzywdzić Stasia i Sama. Ale tobie tak raz czy dwa w łeb ktoś powinien przywalić, żebyś manier się nauczył! - warknęła oburzona A zaczynałam cię szanować
- Zaprawdę, te wieści ich zainteresują. Zostaliśmy oszukani. May powoli czytała testament - "Wszystkie swoje udziały przekazuję... Mojej przyjaciółce May Chang i jej towarzyszowi.... May przeczytała na głos i zastygła.
- Leli mnie po tym łbie, ale wiedza zbyteczna nie wchodzi i tak -wycedził Stefan. Potem próbował ogarnąć sytuacje - Niech ktoś szuka Yokiego! Oby nie okazało się, że wziął sznur, a z nim bilet w jedną stronę! I oby te udziały nie wniosły długu. Shazan, jak was oszukano?
- [i] Nie wiem, czy przed moimi braćmi i siostrami nie zatajono pewnych informacji [i] - mruknął - Rozwiązujecie mnie
- Zaraz... przecież Yoki chyba nie wiedział, że Alfonse Sama jest... moim towarzyszem - zapytała May po namyśle
- I na pewno nie zostawiłby mi niczego prócz... miny przeciwpiechotnej
- W razie czego mogę przygarnąć te minę. Części mi się przydadzą. Jeśli jest tak jak mówiła Sao... Shazan, czyli że nasłał was Xingijczyk... Czy jest sens się bić o konflikt w rodzaju zemsty sąsiedzkiej, która tak naprawdę polega na tym "ja wam podłożyłem świństwo, wy mi podłożyliście za to świństwo, więc teraz ja wam podłoże świństwo...". A w międzyczasie szło o to, że ta tutaj... - Nowicki wskazał na Sao - ...nie chciała wyjść za czyjegoś walniętego krewnego. A że o mało by nie wyjść za mąż to poszła w mniszkę i celibat to też się piekli. To już honor rozumiany jak przez babcię Pawlakową "Sąd sądem, ale sprawiedliwość ma być po naszej stronie". I mówiła to podając synowi przed rozprawą granat ręczny. Jest się o co bić? Jest w tym honor?

- Nie wiem kto nam to zlecił. Motywy zleceniodawców żadko nas obchodzą. Zdarzało się, że syn naszej ofiary wynajmował nas do zabicia zleceniodawcy. Zapłacono nam za każdą sercę ze złota i wyrok zapadł - mruknął szazam. - To chyba tak trochę zaszczyt... tyle nie zarobię w ciągu całego życia - mruknęła Shieska
- Ale na razie dajesz spokój tej w okularach ich siwej? - spytał Nowicki
- Tak, póki nie otrzymam innych rozkazów - rzekł uroczyście asasyn
- Znaczy się... jestem dyrektor cyrku - zapytała May bliska paniki.
- Znajdziemy Yokiego - Alfonse ją przytulił.
- Cisza do cholery!! Nie wszystko naraz! Po kolei ludzie! Wszystko wam ogarnę! Wliczając miny. Jeszcze w Piastii wydłubywałem je z okolicy ze stryjem... Mój ojciec wychował może 2 idiotów, ale ja sie do nich nie zaliczam!! - Stefan próbował ogarnąć sytuację. - Kto głosuje za puszczeniem Shazama?
- Nie... miny nie ma tu... choć nie przeszukiwałem biurka
- Ja jestem za wypuszczeniem - rzekła Shieska - Nie chcę, by ktoś ginął przede mną
Moja głowa... chyba nie wypuścicie Yomy! - rzeła Ilena
- Milcz Al. Ghouli - warknął Shazam dumnie wypinając pierś nastolatka
- Nie lubię potwory, ale on rzucił skorpionami we wrednego - zadeklarowała Sao Stasiowi byłoby przykro
- A jak go nie wypuścicie to - zapytała May
- A jak myślisz? - zapytała Sao Nagle may i Shieska pobiegły i zasłoniły zdziwionego i nieco zrozpaczonego Shazana

- Pani Ireno to nie jest Yoma. I niech ktoś da jej wiadro wody na wytrzeźwienie... No to Smutas... - Stefan spojrzał na mieszańca, a potem zaczął grzebać w swoich glanach. Wyciągnął nóż sprężynowy: - Nie mamy wyjścia... Shazanie, walczyłeś dzielnie. Szkoda, że trafiliśmy po różnych stronach... mówił w miarę jak podchodził w stronę niedoszłego asasyna

- Nie... ja się wolę poświęcić - zawołała Shieska May nie czekała. Rzuciła sztletyi stworzyła przed Stefanem kamienny filar, szeroki. Potem chwyciły płaczącego Shazama i zaczęły z nim uciekać. Al. złożył dłonie gotowy do walki
- Co wy odpierdalacie? - Odezwał się w końcu Midgardczyk - Zlecenie było na nią więc jak chce okazać łaskę to nikomu nic do tego. - Po czym stanął obok Shieski.
- Co ja takiego powiedziałem?! - zawołał Stefan nie rozumiejąc co się wyrabia - A jak miałem przeciąć te więzy?! Siłą woli?!
- Ratuuunkuuu - ryknął Shazan
- [i] Proszę obiecać, że nic pan mu nic nie zrobi - [i] zawałała Shieska poprawiając nogi Asasyna
- Nic mu nie zrobię. Ale jakoś więzy trzeba przeciąć
- Co tu się kur... stało... - mamrotał Stanisław budząc się.

- A w ogóle to gdzie liczenie się z moimi Uczuciami, co?! Co ja mam taką mordę, że od razu co złego to JA?! Nie moja wina, że starszemu się dostały wszystkie talony na przystojność! A dla mnie figa została... Ale, że się mnie traktuje jakbym tylko co najgorszego miał wymyślać?! - poskarżył się Stefan.
Potem zabrał się do przecinania więzów więźnia.
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 04-06-2015 o 17:19.
Guren jest offline