-Macie tu dostęp do wody? Najlepiej na szlaucha. To ich polejemy aż się uspokoją..."
- Tam jest Szlauch - Darius podał wąż Stefanowi
- A porem prądem potworę i zbuja - rzekła Sao.
- Nie mogę rozwiązywać wszystkiego prądem! - warknął Stefan biorąc węża. Potem zawołał do tyłu: - Odkręcony? To lejemy!!!
Strumień wody zalał zarówno Shazara, jak i Ilenę, którzy razem upadli na ziemię, Shazar wstał na klęczki, a łowczyni usiadła ściskając się za głowę. Nosiła tylko jeden but należący do Samuela z obciętą końcówką. - Co tu się stało - zawołała zszokowana May, która pojawła się w wejściu razem z równie zdumionym Alfonsem - Rozwiążcie mnie... muszą mym braciom i siostrą przekazać wieść o Al. Ghouli!
- Ghoul? Co to znaczy? Al? Znacie się z nim -Stefan wskazał kciukiem na Elrica
Asasyn spojrzał s tamto miejsce i zamarł. Potem parsknął - Znamy ich. Nie stwierdzono w ich żyłach królewskiej krwi. Ona jest Al. Ghouli. Potworem zjadającym ludzkie mięso!
- W sensie... Alphonse widzieliście tego tutaj Shazama wcześniej? I co z tego, ze nie ma królewskiej krwi... W niektorych środowiskach to teraz niebezpieczne pochodzić od szliachciurstwa
- Oj tak - rzekła Sao.
- Jaa go nie znam! Nie mówcie, że to jeden z tych psychofanów, co ciągle dzwonią do Eda... Dobrze, że nas nie poznają na ulicy... - odparł Alfonse przerażony.
- Ghoule. Ludojady z baśni. Ponoć Xerxes, mój wielki przodek spętał tysiąc i jednego!
- E nie ta jest z tych co na te ludojady przybierające postać ludzi poluje. A że wybiła ostatnie to poszła na bezrobocie. A mój tatko wybił 12 niedźwiedzi. I jako bliższe osiągnięcia to pewnie prawdziwe skwitował Nowicki
- No w sumie nasz ojciec - chciał coś powiedzieć , ale Mistrzyni danchemi kopnęła go w Nogę. - To ja poszukam pana Yokiego. Gdzie jest - zapytała rozglądając się. Yoki znikł. - Pewnie jest w swojej przyczepie. - powiedział Heinkel - Rozwiążecie mnie - zapytał morderca.
- A pójdziesz na nasz układ? -odparł Nowicki
- Czyli?
- Wiesz teraz co się kroi po okolicy i jakie stwory. Wierzysz nam?
- Częściowo... mamy teraz zadanie - rzekł Shazar
- Jakie?
- Już nie twoja rzecz... Posprzątać po królu bogu.
- Znaczy się, że wracasz na te swoją Górę?
- To też nie twoja rzecz - odparł morderca
- Moja i twoja... Bo tu chodzi o to, czy zagrażasz Mojej rodzinie
- Twojej rodzinie ? - zapytała Sao. - Do ciebie nic nie mam. Miałem zabić tą w okularach, ale wyrok odroczono - Rzekł chłopak
- A reszta z nas?
- Nie wiem...
- Pewnie chodzi mu omnie - zapytała dumnie Sao. May wbiegła i zaczęła machać zwitkiem papieru. - Pan Yoki uciekł i zostawił testament!
- Tu nie chodzi o królewską krew, , idiotko! Mistrzyni May, jest tam o pensji pracowników?! -skwitował Stefan - A Górę zainteresuje, że powstały niepokojące siły, co Shazan?
- Sam jesteś głupi kurduplu! Te mordercę polują na mnie i Shieskę, moją przyjaciółkę, a co gorsza mogą przez przypadek skrzywdzić Stasia i Sama. Ale tobie tak raz czy dwa w łeb ktoś powinien przywalić, żebyś manier się nauczył! - warknęła oburzona A zaczynałam cię szanować
- Zaprawdę, te wieści ich zainteresują. Zostaliśmy oszukani. May powoli czytała testament - "Wszystkie swoje udziały przekazuję... Mojej przyjaciółce May Chang i jej towarzyszowi.... May przeczytała na głos i zastygła.
- Leli mnie po tym łbie, ale wiedza zbyteczna nie wchodzi i tak -wycedził Stefan. Potem próbował ogarnąć sytuacje - Niech ktoś szuka Yokiego! Oby nie okazało się, że wziął sznur, a z nim bilet w jedną stronę! I oby te udziały nie wniosły długu. Shazan, jak was oszukano?
- [i] Nie wiem, czy przed moimi braćmi i siostrami nie zatajono pewnych informacji [i] - mruknął - Rozwiązujecie mnie
- Zaraz... przecież Yoki chyba nie wiedział, że Alfonse Sama jest... moim towarzyszem - zapytała May po namyśle
- I na pewno nie zostawiłby mi niczego prócz... miny przeciwpiechotnej
- W razie czego mogę przygarnąć te minę. Części mi się przydadzą. Jeśli jest tak jak mówiła Sao... Shazan, czyli że nasłał was Xingijczyk... Czy jest sens się bić o konflikt w rodzaju zemsty sąsiedzkiej, która tak naprawdę polega na tym "ja wam podłożyłem świństwo, wy mi podłożyliście za to świństwo, więc teraz ja wam podłoże świństwo...". A w międzyczasie szło o to, że ta tutaj... - Nowicki wskazał na Sao - ...nie chciała wyjść za czyjegoś walniętego krewnego. A że o mało by nie wyjść za mąż to poszła w mniszkę i celibat to też się piekli. To już honor rozumiany jak przez babcię Pawlakową "Sąd sądem, ale sprawiedliwość ma być po naszej stronie". I mówiła to podając synowi przed rozprawą granat ręczny. Jest się o co bić? Jest w tym honor?
- Nie wiem kto nam to zlecił. Motywy zleceniodawców żadko nas obchodzą. Zdarzało się, że syn naszej ofiary wynajmował nas do zabicia zleceniodawcy. Zapłacono nam za każdą sercę ze złota i wyrok zapadł - mruknął szazam. - To chyba tak trochę zaszczyt... tyle nie zarobię w ciągu całego życia - mruknęła Shieska
- Ale na razie dajesz spokój tej w okularach ich siwej? - spytał Nowicki
- Tak, póki nie otrzymam innych rozkazów - rzekł uroczyście asasyn
- Znaczy się... jestem dyrektor cyrku - zapytała May bliska paniki.
- Znajdziemy Yokiego - Alfonse ją przytulił.
- Cisza do cholery!! Nie wszystko naraz! Po kolei ludzie! Wszystko wam ogarnę! Wliczając miny. Jeszcze w Piastii wydłubywałem je z okolicy ze stryjem... Mój ojciec wychował może 2 idiotów, ale ja sie do nich nie zaliczam!! - Stefan próbował ogarnąć sytuację. - Kto głosuje za puszczeniem Shazama?
- Nie... miny nie ma tu... choć nie przeszukiwałem biurka
- Ja jestem za wypuszczeniem - rzekła Shieska - Nie chcę, by ktoś ginął przede mną – Moja głowa... chyba nie wypuścicie Yomy! - rzeła Ilena
- Milcz Al. Ghouli - warknął Shazam dumnie wypinając pierś nastolatka
- Nie lubię potwory, ale on rzucił skorpionami we wrednego - zadeklarowała Sao Stasiowi byłoby przykro
- A jak go nie wypuścicie to - zapytała May
- A jak myślisz? - zapytała Sao Nagle may i Shieska pobiegły i zasłoniły zdziwionego i nieco zrozpaczonego Shazana
- Pani Ireno to nie jest Yoma. I niech ktoś da jej wiadro wody na wytrzeźwienie... No to Smutas... - Stefan spojrzał na mieszańca, a potem zaczął grzebać w swoich glanach. Wyciągnął nóż sprężynowy: - Nie mamy wyjścia... Shazanie, walczyłeś dzielnie. Szkoda, że trafiliśmy po różnych stronach... mówił w miarę jak podchodził w stronę niedoszłego asasyna
- Nie... ja się wolę poświęcić - zawołała Shieska May nie czekała. Rzuciła sztletyi stworzyła przed Stefanem kamienny filar, szeroki. Potem chwyciły płaczącego Shazama i zaczęły z nim uciekać. Al. złożył dłonie gotowy do walki
- Co wy odpierdalacie? - Odezwał się w końcu Midgardczyk - Zlecenie było na nią więc jak chce okazać łaskę to nikomu nic do tego. - Po czym stanął obok Shieski.
- Co ja takiego powiedziałem?! - zawołał Stefan nie rozumiejąc co się wyrabia - A jak miałem przeciąć te więzy?! Siłą woli?!
- Ratuuunkuuu - ryknął Shazan
- [i] Proszę obiecać, że nic pan mu nic nie zrobi - [i] zawałała Shieska poprawiając nogi Asasyna
- Nic mu nie zrobię. Ale jakoś więzy trzeba przeciąć
- Co tu się kur... stało... - mamrotał Stanisław budząc się.
- A w ogóle to gdzie liczenie się z moimi Uczuciami, co?! Co ja mam taką mordę, że od razu co złego to JA?! Nie moja wina, że starszemu się dostały wszystkie talony na przystojność! A dla mnie figa została... Ale, że się mnie traktuje jakbym tylko co najgorszego miał wymyślać?! - poskarżył się Stefan.
Potem zabrał się do przecinania więzów więźnia.
Ostatnio edytowane przez Guren : 04-06-2015 o 17:19.
|