Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2015, 17:41   #73
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Maeglin podszedł do stolika Radovira i usiadł naprzeciw niego.

- Widzę, że dobrze się bawisz.-podsumował “stan” Radovira półelf.
- To nie są co prawda te drętwie elfie imprezki jakie urządzają wyższe sfeery, ale…. bawię się przednio. A ty? Dobrze się bawisz?- odparł z szerokim uśmiechem niziołek.
- Średnio ostatnia robota była dla mnie inwestycją w przyszłość. Doskwiera mi brak gotówki w teraźniejszości.-odpowiedział bez entuzjazmu elf.
- Nie wyglądasz na biedującego…- uśmiech Radovira był przesadnie szeroki, co świadczyło że widzi obecnie rzeczywistość w mocno różowych barwach.
- Głód nie zagląda mi w oczy jeśli oto chodzi. Daleko mi jednak do posiadania pełnego portfela. Wpadłem zapytać czy nie znasz kogoś, kto może mieć jakąś sensowną robotę? Wszystko jedno jaką, choć nie bawię się w najciemniejsze sprawy. Ochrona, dostarczanie dziwnych przesyłek, taka robota jak ostatnio…Sam też pewnie będziesz czegoś szukał mógłbym się rozpytać dla nas obu.
- Ochrona?- niziołek spojrzał krytycznym spojrzeniem na Maeglina, po czym uśmiechnął się… a następnie wybuchł śmiechem.- Ochrona? Ty serio? Przecież ty się nie nadajesz… Co to za ochroniarz, który nie wygląda jak szafa dwudrzwiowa? Ochroniarz musi budzić respekt… ty raczej na politowanie.-podrapał się za uchem.
- Wiesz… jak ci proponowałem tu spotkanie, to nie w interesach właśnie. Nie mam jakichś planów… Nie przygotowałem… chyba,ooo… pamiętam, że… wspominałeś coś o robieniu eliksirów?
- Zdaję sobie sprawę, że nie taki był twój cel. Warto jednak zawsze popytać prawda- uśmiechnął się Maeglin. - Z ochroną możesz mieć rację ma działać odstraszająco, jednak w razie kłopotów ktoś z moim talentem jest bezcenny. Choć nie ma co o nim mówić na prawo i lewo. Sprawa eliksirów, cóż musielibyśmy mieć gotówkę na składniki a ja jestem spłukany -popatrzył na niziołka z pewną nadzieją w oczach- i klientów oraz ciche miejsce żeby to wszystko upichcić.
- Otóż… jest sprzedawany na ulicy taki narkotyk. Zwany rubinowym pocałunkiem, czerwonym kwiatem, szkarłatnym złotem… Nazwa w sumie zależy od tego, komu jest wciskany. Cholerstwo mocne jak diabli i drogie jak… bardzo drogie. Od pięciuset do siedmiuset dolarów za fiolkę.- zaczął tłumaczyć niziołek wyciągając fiolkę z czerwonym płynem intensywnej barwy.
- Jakiś czas temu Triady napadły na transport tego narkotyku ze starego kontynentu. I odcięły przemytnikom drogę dostaw. Więc ceny poszybowały w górę. Teraz ta fiolka kosztuje koło tysiąca dolarów. Gdyby jednak udało ci się odtworzyć recepturę i tworzyć własny rubinowy całus to…- nie dokończył, czekając aż Maeglin sam wyciągnie wnioski.
- To dość skomplikowane. Na początek musiałbym rozpoznać wszystkie składniki, musiałbyś poświęcić część fiolki. Czekałaby nas analiza również z użyciem laboratorium, musiałbym mieć też miejsce gdzie będę miał święty spokój. W moim obecnym lokum nie mile widziany byłby podobny proceder.
- No to może.. innym razem…- nadzieja na twarzy Radovira znikła tak szybko jak się przedtem pojawiła. Fiolka znikła równie szybko. Karadic podrapał się po policzku.
- A co roboty, zawsze możesz… u kuzyna Vinnie’go poszukać.
Wskazał palcem na niziołka grającego w karty z dwójką innych członków jego rasy.


Kurpulentny podstarzały niziołek pykał z fajeczki wyraźnie zadowolony z przebiegu rozgrywki… w przeciwieństwie do pozostałych graczy.

- Vinnie jest właścicielem kasyna i opłaca się Cycione. Ale dzięki tej protekcji może w swej jaskini hazardu sprzedawać pokątnie niezarejestrowaną broń i magię.- rzekł w odpowiedzi Radovir nachylając się.- I wiem co sobie myślisz… nie szuka nowych alchemików… Cycione mają u niego monopol na dostawy. Natomiast sam Vinnie zaczyna się uważać za poważnego mafiosa, odkąd zaczęło mu się powodzić. Załatwił sobie ochronę z trójki byłych Wdowców i zaczął robić interesy…- Radovir nachylał się coraz niżej i mówił coraz ciszej.
-... W końcu komuś naciśnie na odcisk, albo Cycione, albo...O’Maleyom. Ale póki co… może mógłby dać ci jakieś zlecenie.
Maeglin zaczął obserwować Vinniego, nie chciał mu przeszkadzać przy grze. Podejdzie do niego dopiero po zakończeniu rozgrywki.
- Buarto wyglądał na dość zaradnego gnoma. Długo się znacie?- zadał pytanie podtrzymujące rozmowę ze “zrobionym” już towarzyszem, cały czas patrząc na Vinniego dyskretnie, który nie robił nic poza graniem.
- Znacie… to za dużo powiedziane. On wie gdzie mnie szukać, gdy ma robotę do zaproponowania. Ale poza tym, wiem tylko że zajmował się rabunkiem morskim, zanim straż przybrzeżna oczyściła pobliskie wody z pirackich kutrów.- stwierdził niziołek.
- Naszą “uroczą” sanitariuszkę znałeś może wcześniej? Wyglądała na osobę której życie nieźle dopiekło i gardzi obecnie wszystkim i każdym.
- Tylko słyszałem o jej mistrzu… kawał skurwysyna z niego był. Jeden z takich, któremu lepiej nie wchodzić w paradę. Ale zadarł z Cycione o jeden raz za dużo…- wzruszył ramionami Radovir.
- A ona uszła z życiem i teraz ma złość do całego świata. Klasyczny przypadek. -lekko się uśmiechnął - Radovirze powiedz mi co wiesz o Old Hell?
- Nigdy nie zszedłem poniżej poziomu kanałów… A tam..ciemno, zimno, ciasno… mnogo goblinów, koboldów i szczurów… dwunożnych i czterenożnych. Jak w każdych podziemiach, zapewne. Nie jest to miejsce, które się odwiedza z przyjemności.- stwierdził niziołek zażywając tabakę. A przynajmniej Maeglin miał nadzieję, że ów proszek jest tabaką.
- Wiesz… powiadają że niższe kręgi kryją skarby, ale to kłamstwo. Bez mapy z zaznaczoną drogą nie znajdziesz żadnych skarbów. Tylko śmierć.
- Znasz kogoś kto zna tamte tereny choć trochę. Zapuszcza się tam na jakieś wyprawy okazjonalnie?- podpytywał półelf.
- Żarty sobie stroisz? - westchnął Radovir zdziwiony słowami Maeglina.
- To nie jest jakaś dzicz. To tysiące tuneli, jaskiń, korytarzy ciągnących w nieskończoność. Nikt nie zna całego Old Hell. Są osoby… które schodzą do drugiego kręgu, a nawet trzeciego. Ale…- wzruszył ramionami niziołek.- Mówimy tu krasnoludach. Byłych górnikach, którzy za ciężkie pieniądze prowadzą różnych paniczków i archeologów tak do trzeciego kręgu. Ale sami nie schodzą nigdy.
- Znasz jakiegoś z tych krasnoludów? Godnego zaufania najlepiej. Jakiś czas temu zaginął tam ktoś kogo los chciałbym poznać. Sprawa jest delikatna bo to ścigany użytkownik magii, uciekł tam z pościgiem na plecach w towarzystwie kilku ludzi. Chciałbym wiedzieć co się z nimi stało.- powiedział Maeglin kolejny raz zerkając czy gra Vinniego ma się ku końcowi.
- No to masz spore wymagania.- ocenił sprawę niziołek. I wzruszając ramionami.- Ja znam takich krasnoludów, pytanie czy ty znasz kogoś z wozem złota do oddania za darmo. Taki górnik nie jest tani.
- Po to właśnie mi te roboty. Z czasem na niego zarobię, daj mi tylko namiary z czasem zrobię z tego użytek.
- Ponoć elfy żyją wiecznie…a krasnoludy też żyją długo.- zaśmiał się Radovir i podrapał po brodzie.- Nazywa się Brugnar i mieszka dwie ulice stąd. Zajmuje się… rzemiosłem. W sumie jest kowalem, ale wykuwa tylko narzędzia. Więc łatwo znajdziesz jego sklepik.

Tymczasem Vinnie wstał i ruszył do wyjścia dźwigając ciężką kieskę.

- Przepraszam na chwilę, porozmawiam z twoim kuzynem- Maeglin wstał od Radovira i ruszył w stonę drugiego niziołka.
- Przepraszam panie Vinnie, mógłbym zająć chwilę?- elf stanął w rozsądnej odległości okazując szacunek
- Radovir wspomniał o panu i chciałbym momencik porozmawiać. Wiem, że jest pan zajęty zapewne. Gwarantuje, że będę się streszczał.
- Nie znam żadnego Radovira…- burknął niziołek zatrzymując się, dodając nieco przyjaźniej.- Ale masz mówić, to mów.
- Mam pewne talenty i szukam pracodawcy- rozejrzał się za wolnym stolikiem- Moglibyśmy spocząć?-wskazał na jeden z wolnych. Zasadniczo ciężko rozmawiało się na środku karczmy.

- Talenty to ma dwie trzecie tego miasta. Jakoś wyjątkowy to ty nie jesteś… większość ma co prawda talenty do obijania się, zwłaszcza w tej karczmie.- po czym ruszył do wyjścia.- Ty masz pewne talenty, ja ma brak czasu. Miałeś się streszczać do się streszczaj.
- To nie jest na publiczną rozmowę- powiedział lekko zakłopotany Maeglin - Rozumiem brak czasu zapraszam na dwie minuty do stolika. Wszystko wyjaśnię.
- Jeśli to nie jest temat na publiczną rozmowę, to z góry nie jestem zainteresowany. Prowadzę legalny interes.- powiedział dość głośno Vinnie wychodząc z karczmy razem ze swymi ludźmi. Acz czynił to powoli, tak że półelf spokojnie mógł za nim nadążyć.

Maeglin wyszedł za nim rozumiejąc, choć w sposób spóźniony aluzję. Stanął dyskretnie w bocznej alejce i rzucił drobny czar wiadomości wprost do rozmówcy.
- Posiadam talenta magiczne i otwarty umysł. Być może miałby pan dla mnie jakieś zlecenie.- słowa uniosły się cicho na wietrze i zostały wyszeptane do ucha niziołka.
- Mam w nosie twój otwarty umysł. A i też nie zajmuję się magią i czaromiotami bez względu na naturę.- odpowiedział Vinnie wzruszając ramionami i odwracając się do półelfa
- Nie najmuję czaromiotów, więc dla nich nie mam roboty.
- Może zna pan kogoś kto ma?- ponoć to rzadki talent pomyślał Maeglin, tylko jakoś kurwa wszyscy nim gardzą. Jak tak dalej pójdzie ojca odnajdzie za długie lata. Młody pół-elf był poirytowany. Nie tak zapewne wyobrażał sobie samodzielność
- Niby skąd miałbym wiedzieć? Zajmuję się branżą hazardową, nie magiczną? Skąd w ogóle pomysł, że będę potrzebował maga?- odparł Vinnie z irytacją i ruszył w kierunku Maeglina.
- Słuchaj chłopcze. Jest dość wielu bielmookich potrafiących to samo co ty. Jest technologia, jest wiele rzeczy, które nie czynią cię wyjątkowym. Tylko one nie łażą jak pawie… zresztą co jeszcze potrafisz poza machaniem łapami i recytowaniem formułek?
- Znam się trochę na wycenianiu i handlu. Jestem dość dobrym w alchemii, z wesołych formułek potrafię uczynić kogoś niewidzialnym lub posłać błyskawice dla przykładu. Wiem, że jest pan człowiekiem biznesu, ja natomiast jak mówiłem mam otwarty umysł i szybko się uczę.
- Niech stracę… przyjdź jutro rano pod tylne drzwi kasyna, być może dostaniesz jakieś zlecenie.- westchnął Vinnie wzruszając ramionami.
- Jeśli się wykażesz, pomyślę nad kolejnymi. Jeśli spartolisz… szukaj sobie innego pracodawcy.
- Rozumiem i dziękuje, na pewno będę. Miłego wieczoru życzę.- odpowiedział pół-elf skinął głową na pożegnanie i skierował się z powrotem do karczmy. Był nieporadny, zawsze sterowany przez ojca teraz musiał radzić sobie sam. Był trochę jak duże dziecko, z pewnymi talentami i dużymi brakami gdzie indziej. Skierował się z powrotem do Radovira i zamówił sobie piwo dla osłody wieczoru. Spędził w towarzystwie łotrzyka około dwóch godzin... po czym jego towarzysz padł osuwając się na stół. Maegil próbował go cucić jednak Radovir miewał tylko przebłyski świadomości. Które i tak nie docierały do nóg, bowiem nie miał zamiaru i siły się podnieść. Maeglin zaniósł nowego towarzysza do domu na własnych rękach. Dobrze, że to niziołek nie pół-ork pomyślał gdy kładł go do łóżka... bowiem ledwo go doniósł...

Następnego dnia rano Maeglin czekał na tyłach kasyna już od rana. I tak nie mógł spać więc był sporo przed czasem. Cierpliwie czekał aż ktoś go zawoła. Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem, a masywny w półork w czarnym stroju przyjrzał się stojącemu po drugiej stronie progu półelfowi.

Półork był masywny, a obcisły strój jedynie podkręślał jego muskulaturę, podobnie jak ulizana fryzura tylko wyostrzała drapieżne rysy wojownika, jakim niewątpliwie był.
- Za mną.- powiedział krótko do Maeglina i ruszył pierwszy. Półelfowi pozostało więc podążyć za nim. Ruszyli wąskim długim korytarzem, słabo oświetlonym… co jednak nie przeszkadzało istotom widzącym dobrze w półmroku.
- Jeśli chcesz mojej rady, to sobie odpuść…- kobiecy głos był tym co pierwsze usłyszeli obaj. - Najpierw ten kontrakt u goblinów, teraz te łowy. Nie przesadzasz z mściwością?
- To nie mściwość moja droga. To stanowczość. W ten sposób nikt nie będzie miał wątpliwości, że z Vinnie’m się nie zadziera. Jeśli ludzie pomyślą, że mięknę to… - głos niziołka był stanowczy i pełen przekonania.-... uznają, że można w moim kasynie kantować bez ryzyka.
- Ja uważam, że jednak przesadzasz z tą stanowczością. Ale co ja tam wiem… ja tylko robię swoje. - odparła kobieta.
- Szefie… ten półelf z wczoraj.- stwierdził półork.
- Wpuść go.- odparł Vinnie i Maeglin wszedł do najbardziej zagraconego biura jakie widział w swoim życiu. Wszędzie walały się skrzynki, broń sieczna w zdobionych pochwach i wszelkiego rodzaju bibeloty i rzeźny. Oprócz niziołka, była też ruda elfka o tatuowanym ciele i włosach zaplecionych w warkoczyki. Opierała się o sporą skrzynię, na której leżały różne egzemplarze broni.

- Więc… znajdziesz go?- zapytał Vinnie. Elfka wzruszyła ramionami.
- Znaleźć go, znajdę… ale ty go nie dosięgniesz Vinnie. No i zapłata, będzie bardziej wygórowana niż zwykle.
- O zapłatę się nie martw.- niziołek oparł ręce o biurko i splótł dłonie razem. - Pan półelf… o otwartym umyśle, tak?
- Zgasza się- powiedział z uśmiechem na twarzy skinąwszy głową. Dłuższą chwilę zawieszając wzrok na elfce. Sam często przyciągał wzrok wielu kobiet, jednak rzadko się zdarzało by któraś przykuła jego uwagę.
- Stawiam się zgodnie z ustaleniami.
- Więęęc… masz jakieś imię panie półelfie?- zapytał niziołek.
- Maeglin Black -podał swoją pełną godność.
- Dobrze więc Maeglinie Blacku…- potarł podstawę nosa Vinnie.
- Zakładam że nie szukasz pracy z 3 dolary od godziny. A więc…- wskazał palcem na opakowaną szarym papierem paczuszkę. Zaniesiesz ją pod wskazany przez Ylseren adres, oddasz do rąk półorka o imieniu Jared Valcrist, przywódcy bandy rzezimieszków i bandziorów i… jeśli wrócisz żywy dostaniesz pięćdziesiąt dolarów, a ja rozważę czy do czegoś się nadajesz.
- Wykonam zadanie. Skoro mówimy o przeżyciu jakich trudności mogę się spodziewać? Czy spodziewa się tej paczki i jej oczekuje? Czy mam przekazać wręczając ją jakąś wiadomość?- zadał trzy najbardziej oczywisty pytania Maeglin.
- Trudności takiej, że Jared obije ci mordę przy okazji.- wtrąciła w odpowiedzi elfka. A Vinnie stwierdził wzruszając.
- Na tym w sumie polega sprawa. Ten niedorozwinięty syn rynsztoka nie spodziewa się przesyłki, a ty masz ją mu doręczyć i dopilnować by ją otworzył. Acz lepiej żebyś nie był wtedy blisko. Jak już ją otworzy...Jared będzie bardzo wkurzony. Poza tym… jest delikatna w transporcie i pod żadnym pozorem jej nie otwieraj. No i jest podpisana przeze mnie, żeby ten gnój wiedział z kim zadarł.
- Sprawa jest załatwiona -wzruszył ramionami Maeglin jakby to była bułka z masłem. Choć nie wiedział jak się za to zabrać, chciał wypaść jak najlepiej.- To łepetyna jakiegoś jego sługusa?- delikatnie ważył pudełko w rękach. Miał to być żart choć półelf wcale do końca pewny nie by czy aby nie trafił w sedno.
- Eeee… nie… skąd ten pomysł?- spytał z odrazą niziołek.- Niemniej nie otwieraj, tak będzie lepiej.
- Dobrze- skinął głową i czekał na znak zakończenia rozmowy. Potrzebował jeszcze od Ylseren adresu, choć po cichu liczył… że elfa pokaże mu adres lub choćby kawałek się z nim przejdzie.
- Ok… więc ruszajmy.- rzekła kobieta wstając i idąc w kierunku drzwi.
- Do zobaczenia- skinął nioziołkowi i być może swojemu nowemu szefowi Maeglin. Gdy wyszli z budynku zapytał Ylserenę.
- Wiesz co jest w środku? Pytam z ciekawości dostarczę tak czy inaczej.
- Półorki.. dużo półorków z wielkimi pałkami, nożami, kastetami… klasa robotnicza jak o sobie mówią. Tępa bandyterka jak mówią o nich inni.- wyjaśniła elfka stanowczym tonem głosu wychodząc na ulicę i prowadząc Maeglina w kierunku stojącej w pobliżu rikszy.- Ot, typowi obwiesie.



Przy rikszy dyżurował jej właściciel. Masywny człowiek o podkręconych pomadą wąsiskach i gęstych bokobrodach. Gdy usiedli elfka wydała polecenie.- Doki przy Wielkim Targu Owoców.
Mężczyzna tylko skinął głową i zaczął pedałować.
Maeglin zajął miejsce obok elfki w rikszy. Usiadł bliżej niż musiał, choć miejsca i tak nie było wiele.

- Robota z paczką nie zajmie wiele czasu. Jak wchodziłem słyszałem mimowolnie fragment rozmowy. Brzmiała dość poważnie, może przyda ci ktoś do strzeżenia pleców?
Elfka spojrzała zdumiona i zaśmiała się głośno.
- Och.. mój drogi. Skoro myślisz, że ta robota zajmie ci niewiele czasu, to… zdecydowanie mi się nie przydasz. Zresztą… jeśli ktoś ma pilnować moich pleców, to nie pierwszy lepszy typek z ulicy. Ja cenię swoje plecy.
Maeglin odchylił się w rikszy do tyłu obserwując przez moment plecy elfki.
- Słusznie bo to bardzo ładne plecy- odpowiedział z uśmiechem. Odsłaniając idealnie białe i równe zęby.
- Umówmy się, że jeśli pójdzie mi sprawnie z paczką, ponownie rozważysz moją kandydaturę?- spojrzał na nią z ukosa delikatnie mrużąc w żartach oczy.
- Nie. Nie jesteś mi do niczego potrzebny. Właściwie byłbyś kulą u nogi.- wzruszyła ramionami elfka.- Jestem… zbieram informacje. Mam swoje źródła i większość z nich reaguje nerwowo na widok obcych. Więc nie bardzo wiem, do czego miałbyś się niby przydać.
- Czasami rozmowa może przybrać niekorzystny i drastyczny obrót. Więc warto mieć kogoś może nie obok siebie co w pobliżu.-zasugerował
- Ponadto zdarzają się osobnicy którzy nie są twoimi stałymi informatorami, wiedzą coś ważnego, ale nie powiedzą za żadne skarby. Takich mógłbym zauroczyć, by powiedzieli co wiedzą. To czasami lepsze wyjście niż przemoc czy groźby. Nigdy nie wiesz czy delikwent powiedział prawdę. Zauroczony zawsze ją powie.
- Nie masz zielonego pojęcia jak załatwiam swoje sprawy Maeglinie.- elfka westchnęła głośno i posępnie dodała.- Rzucanie urokami na prawo i lewo, to nie jest metoda która się opłaca na dłuższy okres. Ludzie i nieludzie pamiętają potem o tym, że trzepnąłeś ich urokiem i raczej nie bywają z tego powodu zadowoleni.
Machnęła ręką.- Zresztą nieważne… skup się nad tym co przed tobą. Jeśli Jared nie otworzy paczki to twoja misja jest spartaczona.
- Jeśli ktoś jest jednorazowym źródłem informacji to nie za bardzo widzę w czym problem.- wzruszył ramionami - Jared ma zobaczyć jej zawartość czy osobiście otworzyć? Bo podejrzaną paczkę może kazać otworzyć komuś innemu w swojej obecności. To będzie problemem?- podpytał półelf.
- Skończ ten temat. Twoja nachalność jest wkurzająca.- powiedziała ostro elfka i wzruszyła ramionami dodając.- W paczce jest bomba… śmierdząca bomba. A Jared ma nie tylko nią oberwać… ma też wiedzieć od kogo ją otrzymał. Taka nauczka na przyszłość, żeby wiedział z kim nie zadzierać. Tak to widzi kuzyn Vinnie.
- Mówisz, że to prymitywne bandziory. Mogą nie zrozumieć przesłania albo zareagować na nie po swojemu. Skoro takie ma jednak życzenie.-ponownie wzruszył ramionami.
- To akurat nie mój problem. Ani nie twój. Twoim problemem będzie ujść z tego z całym żebrami i całym uzębieniem.- wyjaśniła elfka, gdy ryksza zaczynała zwalniać.- Od targu kieruj się na Szary Kwartał, tam są pewnie w którejś z knajp lub starym magazynie, gdzie urzęduje lokalny komitet związków zawodowych. Jared jest chłopcem na posyłki O’Maley’ów, ale nie dość ważnym by się przejęli jego wypadkiem.
- Wolałbym się o niego głośno nie rozpytywać. Jak wygląda jakieś cechy charakterystyczne poza zanikiem mózgu i nadmiernym przyrostem mięśni?
- Nie znam go osobiście. Nie wiem jak wygląda.- stwierdziła elfka wzruszając ramionami, a ryksza się zatrzymała.- Jakieś jeszcze pytania?
- Nie pani dziękuje za towarzystwo i wyjaśnienia.- miał ochotę zaprosić ją na kolację. Miał wrażenie, że lepiej na początek wykonać zlecenie czy dwa.. Pokazać się z dobrej strony. Powoli ruszył w stronę pierwszej karczmy. Przyjrzał się też dobrze paczce która, była pakunkiem z szarego papieru obwiązanym sznurkiem i z doczepioną karteczką: “Pozdrowienia od Vinnie’go”.
- Trzymaj się.- rzekła na pożegnanie elfka i riksza ruszyła dalej, pozostawiając półelfa sam na sam z misją.
- Do zobaczenia - odpowiedział elf i lekko skinął głową. Black tym czasem ruszył w stronę pierwszej z wymienionych karczm. Bo dowiedzieć się czy jest tam Jared ewentualnie gdzie mógłby go zastać. Pytać zamierzał karczmarza po zamówieniu czegoś do picia. Tacy ludzie zawsze są najlepiej poinformowani i nie nastawieni negatywnie do takich pytań, bo ciągle ktoś czegoś chce się u nich wywiedzieć. To jakby cześć pracy… Zadać pytanie zatem mógł ale czy otrzyma dobrą odpowiedź?

Przybytków na placu było kilka, wszystkie biedne i zadymione i brudne. Pierwszy z brzegu “Żona Rybaka” pełen był drobnych kramarzy posilających się i obgadujących interesy, tragarzy siedzących w grupkach oraz robotników. Gruba spodnie z wytrzymałego materiału, muskuły i brud na obliczach. Sól społeczeństwa.
“Żona rybaka” była więc obskurna, a dobrze znający się bywalcy tego przybytku łypali podejrzliwie spojrzeniami na wchodzącego do niego półelfa. Właściciel… łysy osiłek o muskułach godnych orka, zajęty był właśnie wycieraniem szklanic i gawędzenie z równie łysym krasnoludem o kaprawym lewym oku.

Maeglin usiadł przy barze i zamówił sobie jedno piwo. Po pierwsze, żeby się rozgościć po drugie żeby nabrać trochę odwagi. Co innego było udawać chojraka przed ładną elfką co innego rzeczywiście dostarczyć przesyłkę wielkiemu orkowi z bandą rzezimieszków na każde skinienie. Przy okazji próbował podsłuchać o czym rozmawiał krasnolud z barmanem. Choć dyskretnie na razie zbierał się w sobie…

Na widok podsłuchującego półelfa, zaczęli mówić ciszej zerkając na Maeglina podejrzliwie i zdecydowanie nieufnie. Widać jego strategia podsłuchiwania nie była najmądrzejszym pomysłem, zważywszy że zarówno pod względem rasy jak i schludnego wyglądu wyróżniał się w tłumie.
- Czego chcesz kochasiu?- słowa wypowiadane z mocnym chrapliwym akcentem wyrwały Maeglina z nieudanej próby podsłuchiwania.
Spojrzał w dół na krasnoludkę o jasnych włosach, dużych...




… oczach i muskułach. Na jej prawym ramieniu lśnił złotem i srebrem runiczny tautaż i prawdopodbnie magiczną bransoletę na kostce. A puste kufle świadczyły o tym że zbierała szkło z pustych stolików. Była od niego niższa o połowę, więc nic dziwnego, że jej nie zauważył.

- Nooo… gadajże, nie będę tu sterczała cały dzionek. Mam klientów do obsłużenia.- mruknęła niecierpliwie.
- Poprosiłbym piwo i może drobną radę.- wyjąkała zaskoczony- Wiesz pani gdzie znajdę niejakiego Jareda? Ponoć to ork, rozpoznawalny w tych okolicach - powiedział cicho, by potem zmienić ton do niemal konspiracyjnego szeptu- złej sławy rzekłbym, a muszę go znaleźć, najlepiej dyskretnie. -zakończył po czym przyglądał się z zaciekawieniem bransoletce. Zastanawiając się czy widział coś takiego kiedyś lub do czego może służyć.
- Tjaaa… skoro tak o nim mówisz to w takim razie, radzę ci go nie szukać.- odparła krasnoludka sceptycznym tonemi bynajmniej nie bawiąc się w szeptanie.- Będzie trzy centy za kufelek.-
Po czym nie czekając na odpowiedź ruszyła do barmana. Ten skończył rozmowę i krasnolud o kaprawym oku ruszył powoli w kierunku wyjścia budynku. A barman zabrał się za czyszczenie kufli.
Maeglin poczekał na krasnoludkę i swoje piwo miał naszykowane cztery razy tyle, co zwyczajowa cena piwo. Przybrał też swój wesoły uśmiech.
- Taka robota, bądź tak miłą i powiedz mi gdzie go znaleźć lub powiedz, kto będzie to wiedzieć i nie wybije mi zębów za samo pytanie?- rozmawianie z krasnoludzicą było o niebo bezpieczniejsze niż z tym wielkim barmanem. Mógł odpowiedzieć na pytanie Blacka pewnie że mógł… Pewnie był lepiej poinformowany od krasnoludki. Jednak czy pytanie go nie urazi?… Być może jej wiedza w zupełności wystarczy o ile będzie skora do rozmowy. Maeglin czuł się cholernie niepewnie w miejscu takim jak to.
- Pięć dolarów.- odpowiedzieła krasnoludka z miłym uśmiechem, jak u rekina. Postawiła kufel przed Maeglinem.-... i trzy centy za piwo. Ot, standardowe stawki dla nowych szpicli.
- Nie jestem szpiclem, mam mu coś dostarczyć.-wskazał na przesyłkę, trzymał ją tak by nie było widać od kogo jest - Nastraszono mnie jednak jego opinią, że zęby mogę stracić nim się do niego zbliżę. Bo jakiś jego drab będzie miał zły dzień- westchnął. - Nie płacą mi kroci - powiedział próbując zbić cenę. Jednocześnie sięgnął do kieszeni.

- Skarbie… naprawdę nie obchodzi, czy jesteś szpiclem, listonoszem, zabójcą czy męskim tyłeczkiem do dupczenia. Twoje życie to nie mój problem. I tak… Jared może ci skuć gębę, on trzęsie okolicą wraz z swymi chłopaczkami. I wiadomo, dba o to by go szanowano. Najczęściej po przez porzucanie w rynsztoku obitych gości, którzy go nie szanują lub obrazili.- stwierdziła w odpowiedzi kelnerka wyciągając dłoń i niecierpliwie poruszając palcami.
- Gdzie go znajdę i jak wygląda? -powiedział Maeglin wręczając kelnerce pieniądze.
- W magazynie na końcu ulicy, lub w okolicznych karczmach… tak w okolicy kolacji się stołuje w którejś z nich.- wyjaśniła pokrótce krasnoludka kiwając z politowaniem głową.
- Magazyn na końcu ulicy ma niewielką przybudówkę. Tam mieści się biuro związku zawodowego, którego Jared jest lokalnym przewodniczącym. To półork wielki jak góra o zielonkawej karnacji czarnych resztkach włosów na głowie, i z srebrnym kółkiem w nosie.
- Dziękuje- odpowiedział Maeglin wręczając krasnoludce pięć obiecanych dolców. Dopił spokojnie piwo a potem ruszył na dobry początek w okolicę magazynu. Rozejrzeć się czy Jared gdzieś się tam nie kręci.
 
Icarius jest offline