Storytelling.
Jednak nie znaczy to, że kostki są fuj! Jedno z drugim się absolutnie nie kłóci. Kiedy pod łóżkiem leży kufer, a gracz mówi "przeszukuję pokój" rzucam na przeszukiwanie. Kiedy, natomiast, powie "zaglądm pod łóżko" - nie turlam. Ale nie zawsze sytuacja jest tak oczywista. Czasem gracz mówi "idę ostrożnie i bacznie nasłuchuję" - wtedy rzucam kostką, ale daję mu jakiś modyfikator ułatwiający test nasłuchiwania... Modyfikatory zależą od przedstawienia sytuacji przez gracza...
Kostki są nieocenione, w sytuacjach gdy gracz oraz czy MG nie znają się zbytnio na przedmiocie testu. I żaden storytelling tu nie pomoże... Bo wszystko jest możliwe kiedy nie wiesz o czym mówisz...
Albo odwrotnie - koleżka
A gra magiem (atak +0) a koluś
B wojem (atak +10).
A opisuje jak walczy (bo np. się na tym zna) więc zawsze trafia, a woj
B nie może zatłuc gupiego karalucha...
Paradoks!
Z drugiej strony kostki nie oddają nastroju i atmosfery, co wypływa ze storytelling'u.
Z trzeciej strony rzuty zapewniają odrobinę "obiektywizmu" przy testach, przez co są one mniej zależne od życzeń (zwłaszcza tych nie do końca świadomych) MG co do wyniku testu, a co więcej czasem stwarzają ciekawe sytuacje, których interpretacja może dostarczyć nieziemskiej zabawy...
Z czwartej strony YOU PLAY TO TELL A STORY...
Ostatecznie, na moich sesjach turla się dużo, ale nie trzymam się nigdy niewolniczo reguł. Wszak instytucje
TAJEMNYCH MODYFIKATORÓW MG czy
oldschool'owych RZUTÓW DLA POSTRACHU wciąż funkcjonują...
I spisują się świetlnie...