Najemnik podziękował padawanowi i szybkim krokiem ruszył do warsztatu. Proteza zaczynała na nim dobrze leżeć, choć nie miał okazji jeszcze w pełni jej przetestować. Ciężko znaleźć powód by po Akademi poruszać się niezauważenie, ale tym też się później zajmie. Po kilku minutach dotarł do Emily.
Warsztat, w którym ją znalazł był zawalony dziesiątkami różnych części. Panował tu taki bałagan, że mężczyzna musiał bardzo uważnie patrzeć pod nogi, żeby przypadkiem czegoś nie zdetonować. Naprawdę miał takie obawy.
W centralnej części pomieszczenia siedziała w kucki młoda Hayes, a na stole przed nią leżał srebrny korpus droida. - Cześć, szukałaś mnie?
- Hej! Taak, siostry prawieże już nie mam, a potrzebuję czegoś... - Jasne, co mam dla Ciebie zdobyć? - spytał ostrożnie opierając się o stołek na którym leżały tajemniczo wyglądające narzędzia.
- Hmhmhm, jakby to powiedzieć. Potrzebuję broni, tylko takiej specjalnej, takiej z celownikiem i taką, co można sobie samemy modyfikować, taki karabin, ale nie automatyczny, cholibka, jak to tam było... A zresztą poczekaj - przełączyła coś nagle i oczy droida zajaśniały czerwienią.
- Zapytanie: Czy załatwiłaś sprzęt Pani? - odezwał się syntetyczny wokabulator. - Ziritowane stwierdzenie: Nadal nie mam w pełni sprawnych optyków!
Zhar-kan przyjrzał się droidowi z ciekawością. Zdawał się być całkiem zaawansowany technologicznie. - Przypuszczam że broń ma być dla niego? Potrzebujesz snajperki? - opis Emily wiele mu nie mówił, praktycznie każda dostępna broń dystansowa posiadała celownik i niemal wszystkie można było modyfikować.
- Stwierdzenie: Przyprowadziłaś kogoś kompetentnego Pani. Dobrze.
- No tak jak prosiłeś. Nad optykami już pracuję. Udało mi się za to poskładać nogi, za chwilę będę je przyczepiać!
- Oczywiste stwierdzenie: Najwyższa pora Pani. Stwierdzenie. Tak, potrzebuję snajperki, oraz modyfikowalnego karabinu blasterskiego, bothańskiego rozpruwacza, sześć ton materiałów wybuchowych, zapalniki, wyrzutnię rakiet i rakiety do tejże, oraz srebrną tacę.
Arkanianin zachichotał. Uwielbiał droidy z zaprogramowanym poczuciem humoru. - Już biegnę do najbliższego składu broni, może wolisz żebym przyniósł nie sześć, tylko dziesięć ton materiałów wybuchowych? I czy taca musi być koniecznie srebrna? Mogę zorganizować złotą. - najemnik zrezygnował ze stołka i ukląkł przy droidzie. - Co do snajperki i karabinu, preferujesz jakiś model? Ostrzegam że mam ograniczone fundusze, a brak nogi, czego oczywiście jeszcze nie widzisz utrudni zdobycie ich siłą. W szczególności w tym rejonie galaktyki, jesteśmy na Coruscant droidzie... Jak się właściwie nazywasz?
- Dumne stwierdzenie: HK-50, droid zabójca z funkcjami protokolarnymi. - A ja nazywam się Zhar-kan Sol, jednostki rozpoznania w czasie wojen Mandaloriańskich. Myślę że uda nam się znaleźć wspólny język. - prawdziwy droid zabójca. Takie cacka nie były tanie, Arkanianin zastanawiał się jak Jedi weszli w jego posiadanie. Droid chyba miał zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale nagle się dezaktywował. Emily źle podłączyła nogi i wydobył się z niej dźwięk pełen frustracji. Najemnik podniósł się z klęczek i wyszedł z warsztatu. Nie chciał przeszkadzać młodej w pracy. - Emily zawołaj mnie jak tylko uruchomisz tego droida. |