Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2015, 09:23   #25
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Antonio jako pierwszy przeszedł do podjęcia jakichś działań. Zabrał koc, odsunął go na bok i przyjrzał się zamarzniętej rodzinie. Najbliżej znajdowała się kobieta, obejmująca dzieci, które znajdowały się pomiędzy nią, a jej najprawdopodobniej mężem. Chwycił ją za zamarznięte ramiona i pociągnął, jednak nie spodziewał się takiego oporu. Ciała tworzyły solidną bryłę lodu i potrzeba było zdecydowanie więcej siły, aby je usunąć. Tu z pomocą przyszedł James. Włożył swój topór pomiędzy ciała i zastosował dźwignię. Było to dość brutalne, ale nie zrobiło wrażenia na byłym strażaku, który podczas apokalipsy przeżył znacznie gorsze rzeczy. Jednak przyniosło oczekiwany skutek, zamarznięte ciało kobiety oderwało się, jednak duża część skóry i mięśni została dalej przymarznięta do kolejnych zwłok. Można powiedzieć, że James wraz z Antoniem rozerwali kobietę na kawałki. Działali systematycznie i niemal mechanicznie, aby nie myśleć o tym, co robią faktycznie, po jakimś czasie udało się przenieść zwłoki porozrywane na mniejsze bryły lodu do sali głównej, gdzie były marynarz wykonał dla nich prowizoryczny grób.

W tym samym czasie Kit wyciągnął z plecaka radziecki piecyk gazowy, wlał do niego kilka litrów paliwa, które mieli ze sobą w kanistrach i podpalił. Na całe szczęście technologia byłego ZSRR była niezawodna i urządzenie „zaskoczyło” od razu, rozpalając się z głośnym hukiem. Po chwili jego powierzchnia rozgrzała się na tyle, że hałas ustał, a płyta ceramiczna rozgrzała się do czerwoności, emanując przyjemnym ciepłem. Kit ustawił piecyk na środku kuchni, tak aby każdy miał do niego równy dostęp. Po jakimś czasie temperatura w pomieszczeniu podniosła się na tyle, że szron znajdujący się na meblach kuchennych się rozpuścił, koc, którym była przykryta rodzina znów stał się sprężysty i można było wykorzystać go jako izolację pomiędzy kuchnią a salą główną.
Jednak nie była to komfortowa temperatura, oscylowała w okolicach 1 stopnia Celsjusza, jednak przy płomieniu było zdecydowanie cieplej. Każdy z uczestników wyprawy przygotowywał się do snu, rozwijał śpiwory, posłania, koce, kto czym dysponował. Gdy James przygotował swoje miejsce wziął puszkę kawy i przesypał kilka ziarenek na blat kuchenny, a następnie rozgniótł je za pomocą swojego, wielofunkcyjnego jak się okazuje, topora strażackiego. Ziarna były ledwie pokruszone i nie można było by ich nazwać zmielonymi, jednak to wystarczyło. Do puszki po jakiejś konserwie były strażak napchał śniegu, a następnie postawił na ogniu. Śnieg szybko stopniał, a gdy woda zaczęła przyjemnie bulgotać dorzucił zmiażdżone ziarenka kawy. Zapach tego uzależniającego napoju szybko rozszedł się po pomieszczeniu, gdy James przelewał napar do innych puszek, kubków stalowych i co tam każdy miał pod ręką. Taka mała przyjemność, a jak potrafiła podnieść na duchu.

Po jakimś czasie, zmęczenie forsownym marszem przez zaspy śniegu dało o siebie znać i obolałe kończyny, do których dotarło, że są obolałe, gdy dostały trochę ciepła, aż krzyczały o odpoczynek. Członkowie ekspedycji ułożeni w swoich śpiworach, pozapinani i szczelnie otuleni wkrótce oddali się w objęcia Morfeusza.

* * *

Po upływie pewnego, bliżej nie określonego, czasu w pomieszczeniu dało się słyszeć pewne niepokojące odgłosy. Odgłosy obudziły najpierw Alex, która spała najlżej, która następnie obudziła Kita. Dźwięki, które przerwały im odpoczynek dobiegały z góry i po chwili nasłuchiwania byli pewni, co do ich źródła. Tak samo jak oni wcześniej, tak teraz ktoś innych chodził po stropie kawiarni, a jego kroki rozchodziły się echem w pustkach płyt kanałowych. Wydawało się, że źródeł dźwięku jest kilka, dwie lub trzy osoby, powoli poruszały się po dachu. Po chwili jednak wszystkie dźwięki ucichły...
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline