Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-06-2015, 13:40   #21
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Wiedziała, że teraz jedyne co im pozostało, to zostać gdzieś na noc. W kawiarni na pewno było cieplej niż na zewnątrz. Może nie był to garaż, najlepsze schronienie jakie do tej pory znalazła, ale mimo wszystko było dla nich dobrą alternatywą.
Twarz piekła ją od mrozu, który na zewnątrz strasznie ją pokłuł. Była wręcz pewna, że teraz nadszedł czas odpoczynku i nie zamierzała zmieniać miejscówki. Zresztą, wyboru wielkiego nie było, więc kawiarnia wydawała się być naprawdę dobrą decyzją.
Zwiedzając pokoje trochę się zawiodła. Możliwe, że spodziewała się czegoś lepszego, niż śniegu, który zniszczył szyby przedzierając się do głównego pomieszczenia Starbuck'a. Mimo to, patrzyła na wszystko milcząc, pełniła rolę obserwatora i myśliciela, skupiając się bardziej na szczegółach, niż ogóle sytuacji. Kolejne pomieszczenie nie nadawało się do zbadania, gdyż same drzwi już nie miały zamiaru ustąpić najsilniejszym z grupy. Trzaski sugerowały, że wszystko wewnątrz jest zasypane, więc nie warto było się nawet starać.
Trzecie pomieszczenie było chyba najlepsze, zdawało się być najcieplejsze. Widok zamarzniętych ludzi jednak nie wywarł na Alex dużego wrażenia. Takich ludzi widziała na pęczki, w szpitalnym korytarzy, który przemierzała chcąc szukać dla siebie lepszej przyszłości, która wtedy stanęła jej pod znakiem zapytania.
- Zabrzmi to okrutnie... - zaczęła najłagodniej jak się dało -... ale będziemy musieli ich stąd usunąć, jeśli mamy zamiar spędzić tutaj noc. Ewentualnie możemy wszyscy przespać się w głównej hali, poprzesuwać stoły, krzesła. Zrobić prowizoryczną osłonę dookoła, ścianki z blatów stołów. Sądzę, że nie znajdziemy lepszej alternatywy - zerknęła na Chrisa i przełknęła ślinę, dosyć głośno. Musieli podjąć pewną decyzję, co i gdzie. Najlepiej będzie jeśli położą się w grupie, a nie osobno. Ona nie chciała podejmować decyzji, nigdy nie była typem przywódcy. Każde ostateczne postanowienie zdecydowała zostawić mężczyznom, ona czuła się tutaj bardziej jako pomoc.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-06-2015 o 21:39.
Nami jest offline  
Stary 05-06-2015, 13:45   #22
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lokal był bardzo przestronny. Niestety, znaczą część owej przestronności zagarnął śnieg, a wyproszenie tego nieproszonego gościa było niemożliwe. Prawie równie niemożliwe jak wspólna z tym śniegiem koegzystencja. Próba ogrzania takiego pomieszczenia skończyłaby się fiaskiem.
Było co prawda nieco mniejsze pomieszczenie, obok, bez lodu ale to z kolei zostało zamienione na sarkofag. Rodzinny sarkofag.
Kit miał bolesną świadomość, że i jego mógł spotkać taki los. Wystarczyłoby mieć trochę mniej szczęścia i skończyłby jako lodowy pomnik, czekający w lodowym pastwie Królowej Zimy przez całą być może wieczność na powrót cieplejszych dni.
No a tu...
Zwykle uważał, że spokój zmarłych nie powinien być naruszany, ale w tym przypadku... Żywi byli ważniejsi niż martwi, których można było przenieść obok, by stale spoczywali w ciszy i spokoju.
Pytanie tylko, czy inni będą chcieli spędzić noc w miejscu, gdzie przed chwilą spoczywali nieboszczycy.
I czy wypadało coś takiego zaproponować...
Na szczęście Alex zdecydowała się przedstawić tę propozycję.

- Masz rację - powiedział. - Musimy ich przenieść.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-06-2015, 21:09   #23
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Przeszukiwanie głównej sali trwało dość krótko, bo nie wiele tam było do plądrowania. Jedyne co mógł tu zrobić były strażak, to nałupać przy pomocy siekierki trochę lodu i śniegu, aby potem go przygotować na ogniu. Ciekawe jak bardzo czysty był ten śnieg, ale jakby nie patrząc nie miało co i kto go zanieczyszczać. Kilka odłupanych kawałków wpakował do kubeczka, a co za tym idzie mógł też porąbać kilka krzeseł i stolików na ognisko. Zainteresował się też gablotkami, ale poza jednorazowymi kubkami i kilkoma saszetkami różnych herbat, znalazł też prawdziwy skarb. Całą puszkę kawy, nie szkodziło że nie mielonej, miał zamiar zmiażdżyć kilka ziarenek na jakimś kamieniu i zagotować ją dla siebie i pozostałych. Ale to zostawił na później. Wrócił do sali w której toczyła się jakaś rozmowa.

Jamesa jakoś widok zamarzniętych nie przejął, spodziewał się że prędzej czy później jakiś spotkają. A pytaniem było ilu jest takich w warstwie lodu po której chodzili, uwięzionych w samochodach sopelków…
- Taki mamy klimat… – mruknął tylko Glover sprawdzając szafki i w tym pomieszczeniu.
Kilka kolejnych saszetek z herbatą, nic nadnaturalnego czy niezwykłego. A może zajął się plądrowaniem by nie myśleć o zamarzniętych ludziach wokół których się kręcił? Możliwe że i tak było, na kłopoty dla niego najlepszym wyjściem zająć czymś ręce i głowę. Plądrowanie było właśnie takim zajęciem.
- Mam puszkę kawy i trochę herbaty. – pochwalił się reszcie kładąc znaleziska na kredensie. – Mogę też narąbać trochę krzeseł i stolików, ktoś może rozpalić ogień tylko potrzebujemy cugu żeby się dymem nie udusić… – zaproponował.
Nie wspominał słowem o zamarzniętych, tak jakby ich tam nie było.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 07-06-2015, 19:58   #24
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Tak to już jest, ktoś musi odwalić czarną robotę. Na statku było jasno określone kto bierze się za naprawę gdy rura od kibla nawali i zaleje kilka pomieszczeń. Tutaj nie było przydziału i nikt nie chciał się zabrać do tej niezbyt przyjemnej roboty. Antonio był człowiekiem czynu i bez zbędnego gadania owinął ciała w koc i wyciągnął je na zewnątrz, do głównej hali. Później przysypał je czym się dało i co nie miało większego użytku. Na samym końcu zrobił prowizoryczny krzyż i ustawił go tak, by trzymał pozycję pionową. Następnie zamknął drzwi i postanowił ich już nie otwierać.
Później pijąc kawę przypomniał sobie swojego przyjaciela, Niemca Dietera. Stary dziadek, miał już na karku prawie 70 lat, ale uparciuch nie chciał iść na emeryturę i wciąż pływał. Mimo że umysł wciąż miał światły, to jednak ręce już były nie te. Wypadek w siłowni spowodował dotkliwe obrażenia, a oficer odpowiedzialny za pierwszą pomoc miał właśnie urodziny i swoje już wypił. Cała załoga bezskutecznie próbowała pomóc starcowi, ale nikt się na tym nie znał i biedak umarł. Po powrocie Antonio regularnie uczęszczał na kursy pierwszej pomocy, by taka sytuacja nie zdarzyła się nigdy więcej. Do następnego portu był prawie tydzień drogi, więc zamknęli biedaka w chłodni. Tym który tam zaniósł był właśnie Antonio. Rodzina w kocu zbyt przypominała mu zmarłego przyjaciela zamkniętego w chłodni między skrzynkami po warzywach, nie był w stanie wysiedzieć z nimi w jednym pomieszczeniu.
 
Halfdan jest offline  
Stary 08-06-2015, 09:23   #25
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Antonio jako pierwszy przeszedł do podjęcia jakichś działań. Zabrał koc, odsunął go na bok i przyjrzał się zamarzniętej rodzinie. Najbliżej znajdowała się kobieta, obejmująca dzieci, które znajdowały się pomiędzy nią, a jej najprawdopodobniej mężem. Chwycił ją za zamarznięte ramiona i pociągnął, jednak nie spodziewał się takiego oporu. Ciała tworzyły solidną bryłę lodu i potrzeba było zdecydowanie więcej siły, aby je usunąć. Tu z pomocą przyszedł James. Włożył swój topór pomiędzy ciała i zastosował dźwignię. Było to dość brutalne, ale nie zrobiło wrażenia na byłym strażaku, który podczas apokalipsy przeżył znacznie gorsze rzeczy. Jednak przyniosło oczekiwany skutek, zamarznięte ciało kobiety oderwało się, jednak duża część skóry i mięśni została dalej przymarznięta do kolejnych zwłok. Można powiedzieć, że James wraz z Antoniem rozerwali kobietę na kawałki. Działali systematycznie i niemal mechanicznie, aby nie myśleć o tym, co robią faktycznie, po jakimś czasie udało się przenieść zwłoki porozrywane na mniejsze bryły lodu do sali głównej, gdzie były marynarz wykonał dla nich prowizoryczny grób.

W tym samym czasie Kit wyciągnął z plecaka radziecki piecyk gazowy, wlał do niego kilka litrów paliwa, które mieli ze sobą w kanistrach i podpalił. Na całe szczęście technologia byłego ZSRR była niezawodna i urządzenie „zaskoczyło” od razu, rozpalając się z głośnym hukiem. Po chwili jego powierzchnia rozgrzała się na tyle, że hałas ustał, a płyta ceramiczna rozgrzała się do czerwoności, emanując przyjemnym ciepłem. Kit ustawił piecyk na środku kuchni, tak aby każdy miał do niego równy dostęp. Po jakimś czasie temperatura w pomieszczeniu podniosła się na tyle, że szron znajdujący się na meblach kuchennych się rozpuścił, koc, którym była przykryta rodzina znów stał się sprężysty i można było wykorzystać go jako izolację pomiędzy kuchnią a salą główną.
Jednak nie była to komfortowa temperatura, oscylowała w okolicach 1 stopnia Celsjusza, jednak przy płomieniu było zdecydowanie cieplej. Każdy z uczestników wyprawy przygotowywał się do snu, rozwijał śpiwory, posłania, koce, kto czym dysponował. Gdy James przygotował swoje miejsce wziął puszkę kawy i przesypał kilka ziarenek na blat kuchenny, a następnie rozgniótł je za pomocą swojego, wielofunkcyjnego jak się okazuje, topora strażackiego. Ziarna były ledwie pokruszone i nie można było by ich nazwać zmielonymi, jednak to wystarczyło. Do puszki po jakiejś konserwie były strażak napchał śniegu, a następnie postawił na ogniu. Śnieg szybko stopniał, a gdy woda zaczęła przyjemnie bulgotać dorzucił zmiażdżone ziarenka kawy. Zapach tego uzależniającego napoju szybko rozszedł się po pomieszczeniu, gdy James przelewał napar do innych puszek, kubków stalowych i co tam każdy miał pod ręką. Taka mała przyjemność, a jak potrafiła podnieść na duchu.

Po jakimś czasie, zmęczenie forsownym marszem przez zaspy śniegu dało o siebie znać i obolałe kończyny, do których dotarło, że są obolałe, gdy dostały trochę ciepła, aż krzyczały o odpoczynek. Członkowie ekspedycji ułożeni w swoich śpiworach, pozapinani i szczelnie otuleni wkrótce oddali się w objęcia Morfeusza.

* * *

Po upływie pewnego, bliżej nie określonego, czasu w pomieszczeniu dało się słyszeć pewne niepokojące odgłosy. Odgłosy obudziły najpierw Alex, która spała najlżej, która następnie obudziła Kita. Dźwięki, które przerwały im odpoczynek dobiegały z góry i po chwili nasłuchiwania byli pewni, co do ich źródła. Tak samo jak oni wcześniej, tak teraz ktoś innych chodził po stropie kawiarni, a jego kroki rozchodziły się echem w pustkach płyt kanałowych. Wydawało się, że źródeł dźwięku jest kilka, dwie lub trzy osoby, powoli poruszały się po dachu. Po chwili jednak wszystkie dźwięki ucichły...
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 08-06-2015, 20:20   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Upał panujący w ich prowizorycznej noclegowni sięgał raptem ciut powyżej zera. To jednak ze spokojem wystarczało, by człowiek nie musiał się obawiać, że zamarznie mu to i owo...
Jednak - chociaż dzięki staraniom Jamesa - i kawy można było się napić, to i tak Kit doszedł do wniosku, że paskudne to czasy, gdy miast niewiasty człowiek do siebie nocą karabin przygarnąć musi, choć ta pierwsza o centymetry leży.
I najwyraźniej w nocy towarzyszyła mu myśl o Alex, bowiem gdy ta obudziła go nagle, Kit o jednym tylko pomyślał i przygarnął ją do siebie.
Dopiero po sekundach zrozumiał, że dziewczynie o co innego chodziło.

- Ciiii - szepnął, nasłuchując. - Nie budź nikogo. Niech się wyśpią.

Gdy jednak Alex nie posłuchała Kit usiadł, jedną dłoń trzymając na kolbie sztucera.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-06-2015 o 21:47.
Kerm jest offline  
Stary 08-06-2015, 21:09   #27
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Alex jeszcze długo przed ułożeniem się do snu rozglądała się po kawiarni. Otulała samą siebie rękami, jakby sądziła, że ma tylko siebie. Trochę spacerowała stawiając stopy najostrożniej jak mogła, dłonie grzała o gorący kubek, który w nich ściskała. Chuchając bawiła się parą wydobywającą się ze swych własnych, różowych ust, próbując stworzyć z niego jakiś kształt, taki jak niegdyś robił jej dziadek dymem z fajki. Mimo, iż na marne były te starania, wciąż próbowała.
Przystanęła nawet na chwilę w głównym holu, w którym znaleźli się tuż po zejściu prosto z dachu. Głowę zadarła ku górze obserwując wyłaz. Jej oczy były szeroko otwarte, myśli zajęte wieloma obrazami.
Zastanawiała się, co dzieje się na górze. Co będzie się działo za kilka godzin, rano. Czy da się jakoś naprawić tę kapryśną pogodę? Czy można przerwać to zamarzające piekło? Czy będzie dla nich jeszcze nadzieja, szansa na "normalne" życie, na odnalezienie starych znajomych? Czy ktoś, kogo znają, ocalał jeszcze?
Myśli te przerwał jej dotyk męskiej dłoni na ramieniu. Odwróciła głowę zerkając przez ramię, by zielonymi oczami zetknąć się ze spojrzeniem swojego brata. Mimowolnie uśmiechnęła się, choć jego twarz nie wyrażała najmniejszej ulgi czy też radości. Był przygnębiony, pewnie niezadowolony.
- Zły jesteś na mnie? - szepnęła momentalnie smutniejąc i odwróciła do niego całe swoje ciało. Patrzyła na niego z perspektywy własnego wzrostu, przez co sięgała mu czubkiem głowy może do brody lub skrzydełek nosa. Patrzył na nią surowo, choć miała nadzieję, że to nie te emocje nim targają, że może po prostu się martwi.
Szybko potwierdził swe zamiary, kiedy to szorstkie, męskie wargi przywarły do jej czoła składając na nim braterski pocałunek. Ręką pogładził siostrę po rudych włosach, a na jego twarzy pojawiło się coś przypominające uśmiech, choć dla Alex daleko było temu wyrazowi do tegoż określenia.
- Chodź już spać. - powiedział powściągliwie i pomału zaczął się od niej odsuwać. Dziewczyna jedynie kiwnęła głową. Dopiła napój, którego temperatura spadła do "pokojowej" i udała się do rozścielonego już śpiwora. Zdjęła tylko kurtkę i spodnie, by zoptymalizować temperaturę i nie przegrać się. Nakryła się kurtką na wierzch, przy okazji zakrywając głowę. Z obydwu stron ktoś ją otaczał, więc mogli wszyscy grzać się razem.

* * *

Młoda, nastoletnia, rudowłosa dziewczynka ubrana dziś była w kwiecistą, pudrowo-różową sukienkę do kolan. Spod abażuru spódnicy wystawała beżowa, śliczna koronka, która ozdabiała również kołnierzyk przepięknego ubioru. Widać, że ktoś pragnął, by rude dziewczę wyglądało bardzo dziewczęco i uroczo. Jej perlisty uśmiech witał przemiło przechodzących za płotem sąsiadów, którzy automatycznie odpowiadali podobnym, choć nie tak samo urodziwym uśmiechem.
Mglisty obraz zielonego ogrodu, otoczonego krzewami krwistoczerwonych oraz herbacianych róż. Przy drewnianej, odmalowanej barierce altanki pachnące kwiaty były barwy śnieżnobiałej, rozświetlając bajeczny wręcz domek jednorodzinny.
Słodka, mała Alexandra. Alexia. Alex. Każdy w okolicy się nią zachwycał, jej kulturą, wyglądem, w szczególności uśmiechem i optymizmem. Nawet jeśli przewróciła się na rowerze rozdzierając skórę na kolanie, aż do krwi - uśmiechała się.
Kiedy niegrzeczni chłopcy z sąsiedztwa oblali ją wiadrem z lodowatą wodą, śmiała się najgłośniej z nich wszystkich. Potrafiła wszystko obrócić w żart, była od małego "tą lepszą".
Obrazy wokół niej były kolorów pastelowych, miały w sobie dziewczęcą słodycz. Nawet gdy znalazła się w norze pod rodzinnym dębem rosnącym od pokoleń na własnej, soczystej trawie, zdawało się jakoby była w siódmym niebie. Kora drzewa od wewnątrz promieniała ciepłem dębowego brązu, ziemia zdawała się być przyjemna, miękka i chłodna. Idealne miejsce by uchronić delikatne, blade ciało od szkodliwych dla niego promieni słonecznych, jakie pieściły co mniej wrażliwszą skórę kobiet, lubujących się w opaleniźnie.
Dziewczyna zaczesała swoje długie, kasztanowo-rude włosy na ramię, opuszczając je swobodnie na swą klatkę piersiową. Końcówki kosmyków spoczęły na jej kolanach, kiedy to osuwając się w dół usiadła na wilgotnej ziemi, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo może zniszczyć swoją uroczą sukieneczkę. Im dłużej siedziała, tym chłodniej się robiło. Jednak nie mogła się ruszyć, poczęła zasypiać. Powieki ociężale niczym stal zaczęły opadać zasłaniając wyraźny do tej pory obraz, wszystko zaszło mgłą, szarością, a potem zaciemniało. Mimo to nie czuła, że zasnęła. Usłyszała jednak nieznośne łomotanie nad własną głową, a potem w samym jej epicentrum. Rozchodziło się nieproszone od samej przysadki mózgowej, aż po nerwy słuchowe, paraliżowało rdzeń kręgowy i mrówkami dreptało wzdłuż kręgosłupa, gniotąc krążki międzykręgowe, aż te poczęły na siebie nachodzić. A dźwięk rósł w jej głowie i rósł co raz bardziej doprowadzając wręcz do granic możliwości.

* * *

Kobieta podniosła się gwałtownie, a po jej śliskim śpiworze zsunęła się kurtka, którą była nakryta. Jej ciężki, niespokojny oddech, unosił jej piersi w przyspieszonym tempie, na tyle silnie, że sweter dziewczyny napinał się pod ich naporem.
Alexandra gwałtownie uniosła głowę ku górze, patrząc w sufit. Do jej uszy dotarł dźwięk czyjegoś stąpania. Zaniepokojona nachyliła się nad Kitem, który leżał obok niej i szturchnęła go delikatnie. Widać jej szept sprawił, że zapomniał o sytuacji, w jakiej się znaleźli, gdyż jego ramiona odruchowo przyciągnęły kobietę do siebie, nie będąc jeszcze do końca przebudzone i działające automatycznie. Zapewne nawet nie pytały właściciela, czy o to mu chodzi, po prostu to zrobiły.
- Co Ty... - nie dokończyła kiedy jej głowa znalazła się tuż przy jego szyi. Zezłościł ją.
- Nie wydurniaj się! - syknęła najciszej jak umiała i pacnęła mężczyznę w ramię, odrywając się od niego gdy tylko mięśnie jego rąk zwolniły uścisk. Wyprostowała plecy siedząc wciąż w swym śpiworze. Przyłożyła smukły palec do jego ust, by nie zdążył wdać się z nią w, zbędną w tym momencie, dyskusję..
- Ciii... Słyszysz? - spytała natężając słuch i starając się nie poruszać. Na dachu ponownie coś zaszurało.
Alexandra szturchnęła leżącego obok brata, a potem James'a, który również był jedną z bliżej leżących osób. Kiedy tylko ich powieki uniosły się lekko, nie czekała, aż zaczną kontaktować.
Uniosła przedramię, które z ramieniem tworzyło kąt prosty i wskazując palcem na dach, palec drugiej swej dłoni przyłożyła do własnych ust. Nie musiała nic mówić, obcy chód wciąż był słyszalny i proste gesty Alexandry wyraźnie sugerowały, o co się tak naprawdę rozchodzi.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 08-06-2015, 21:30   #28
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Co noc Jamesa odwiedzał, a raczej napadał ten sam sen. Wracał brutalnie za nic sobie mając to że Glover najchętniej by go nie chciał w swojej głowie. Były to przeplecione obrazy tego jak niecnych i wypaczonych czynów się dopuścił nim świat do reszty nie zatonął w śniegu, były to też widoki ledwie idącej w śniegu Jess, które potem zmarła. Odwiedzała go i wypominała mu jego grzechy, a potem mimo jego próśb, lamentów i błagań zastawiała samego. Wtedy najczęściej się budził, przybity i przygnębiony, mający ochotę tylko na skończenie ze sobą, ale wiedział że Jess by tego nie pochwaliła. Nawet zza grobu miała na niego olbrzymi wpływ. Kiedy Alex go budziła mogła zobaczyć w jego oczach chwilowe przerażenie i łzę w kąciku oka. Coś co szybko znikło wytarte brudną rękawicą.

Sam James chwilę dochodził do siebie, ogarniając sytuację. Pierwszą rzeczą jaką zrobił to wygrzebał się najciszej jak mógł ze śpiwora, a potem z karabinem w ręku, wycelowanym w drzwi zastygł w bezruchu. Kiedy dźwięki zaczęły cichnąć rzucił szeptem.
- Ja już się wyspałem, zostanę na warcie. Ktoś musiał iść za naszymi śladami, pewnie będzie czatował w okolicy.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 09-06-2015, 21:34   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
No i po co ich budziłaś, pomyślał Kit, gdy kroki nad nimi ucichły, a dzielny szeryf James podjął się dbania o ich spokojny sen.
Tyle tylko, że ów spokojny sen jakoś nie chciał nadejść. Być może dlatego, że radość Kita z powodu odkrycia śladów życia (a raczej z tego, że owo życie zaczęło się kręcić wokół nich) była mniej więcej taka, jak radość Robinsona, gdy ten odkrył na swej wyspie ślady bosych stóp.
Kit nie zapomniał, w jakiej sytuacji spotkał Alex, i jak się to mogło dla niej skończyć. I nie zdołałby w ciągu kilku godzin zapomnieć o krwawych śladach na śniegu.
Wnioski nie były zbyt wesołe - ludzie, a przynajmniej ich część, zapomnieli o szczytnych ideałach, o humanitaryzmie i temu podobnych rzeczach, które ludzi odróżniały od zwierząt. Prócz posiadania szarych komórek.

Problem polegał na tym, że nie można było w tym momencie określić, czy nocni goście należeli do "dobrych", czy do "złych". Bo to, że tamci trafili na ślady wspaniałej siódemki to było jasne. Nikt przecież nie chodzi po dachach dla rozrywki. No a trzeba by być ślepcem, by przegapić rozwaloną kopułkę.
No i pozostawało pytanie bez odpowiedzi - zaczaili się w pobliżu, czy nie? A jeśli tak - co było bardzo prawdopodobne - to gdzie. W jakim miejscu.

Zawsze można było zastosować stary podstęp - udać, że się wystawiało głowę. Nawet, nie da się ukryć, mieli jedną czy dwie. Cudze. Chociaż Kit nie chciałby być tym, co wysunie taki pomysł.
Gdyby jednak nie można było wyjść górą, to zawsze mogli się przekopać przez śnieg.

Peryskop by się przydał, pomyślał ironicznie. Ale Alex z pewnością ma lusterko.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-06-2015, 22:36   #30
 
NightShot's Avatar
 
Reputacja: 1 NightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodze
Pierwsze promienie porannego słońca zbudziły go ze snu. Obok niego siedział jego syn, wpatrujący się we własny cień.
- Boję się - szepnął młodzieniec.
- Czego się obawiasz synku ? - zapytał Logan.
- Końca. Boję się czarnej pustki z zaświatów. To nadejdzie dziś
Mężczyzna spojrzał na dziecko ze zdziwieniem.
- O czym ty mówisz ?
- To nadchodzi. Żegnaj ojcze. - to mówiąc dziecko postąpiło kilka kroków do przodu. Huk wystrzału był ostatnim dźwiękiem, który usłyszał. Z jego piersi trysnęła krew. Logan odwrócił się. Kobieta o długich kręconych włosach przyłożyła mu lufę do czoła.
- Mary ?


Zerwał się z ziemi na równe nogi. Po chwili uspokoił się. Kolejny koszmar. Logan spojrzał na pozostałych członków wyprawy. Krótka wymiana zdań pozwoliła mu na ocenę sytuacji.
- Jesteś pewna, że kogoś słyszałaś ? - zwrócił się do Alex. Było to bardziej stwierdzenie faktu niż pytanie - Proponuję zjeść coś, odpocząć jeszcze pół godziny. Może ci, którzy są na górze znudzą się i pójdą. Jeśli nie, to mamy broń. Nie będziemy ryzykować zwabienia się w pułapkę. Możemy spróbować blefu, jeśli wiecie o co mi chodzi... Jest też inny sposób. Z tego co pamiętam miałeś przy sobie kamerę ? - to mówiąc odwrócił się w kierunku Nathaniela.
 
__________________
Nie uciekaj przed snajperem - zginiesz zmęczony.
NightShot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172