Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2015, 20:51   #15
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
post wspólny

“Cholera” mruknął Jeremy patrząc na zbliżającego się gliniarza. Nic nie zrobili, nikomu jeszcze nie nabruździli więc byli czyści. Jeśli Zog nie ma czegoś za uszami to powinno wszystko się udać. Poczekał aż policjant grzecznie zapuka w szybkę po czym ją opuścił. Na szczęście elektryka działała i szyba gładko zjechała w dół. Uśmiech numer pięć, spojrzenie profesjonalisty i wygrzebanie w pamięci powodu, dla jakiego mieliby tu być.
- Ja pogadam Zog - rzucił do orka. - Tylko przytakuj w razie co.
- Witam panie oficerze - powiedział już w drugą stronę wprost w stronę policjanta. Widział odblask swojej twarzy na jego polerowanej zbroi i nawet dobrze wyglądał jak na pół nocy przesiedzianej w aucie. - Czy coś się stało?
-Funkcjonariusz Harry Calahan Knights Errant numer odznaki 1138. Rutynowa kontrola proszę SIN i chip rejestracyjny wozu- zaczął przepisowo glina. Jego głos wzmocniony przez voxcuster wbudowany w hełm brzmiał pusto i metalicznie.

Jeremy przekazał zarówno SIN jak i dowód na wóz. Wiedział, że za kilka sekund skanowanie nie wykaże nic dziwnego. Bo nie ma prawa - wszystko jest legalne i jak najbardziej zarejestrowane. A przynajmniej takie było do tej pory. Jednak nie zdarzyło się nic takiego, co by mogło zmienić ten stan rzeczy. I oby to trwało jak najdłużej. Jego umysł już wpadał w stan kumulacji informacji, którą musiał mieć w ciągu kilku sekund. Byli w Downtown, dobra dzielnica, gość trzyma z Knightami i ci sami Knighci (no, może nie ci sami ale firma ta sama) właśnie sprawdzają jego dane. Jak coś wycieknie to po sprawie. Spieprzą zanim jeszcze zaczęli. Przecież nie powie im, że przyjechali do Opery i zgubili drogę. Jak tylko spojrzą na Zoga to wszystko się wyda. Zog, właśnie… Dobra, mam plan. Zobaczymy czy się uda i na ile chłopaki przejmują się swoją robotą.

Jeremy spokojnie czeka na wynik skanowania jego personaliów.
-McLane… - mruknął gliniarz - czy my się nie znamy? - pochylił się patrząc na twarz detektywa i oddając mu dokumenty - nazwisko jakieś takie znajome…
Drugi krawężnik delikatnie się rozluźnił. Wciąż co prawda celował w drzwi za którymi siedział Zog, ale jakoś już tak niżej - w sam raz by rozwalić orkowi wątrobę przez cienką skorodowaną blachę samochodziku. Rozglądał się zresztą po okolicy niedbale szukając już czegoś ciekawszego do roboty.
- Może, może. Często współpracuję w robocie z policją. Nawet mój dobry kumpel, Juan Ramirez, pracuje u was. Wyjdziemy czasami na jednego więc jest swój chłop.

Zog cierpliwie czekał na rozwój wypadków. Nie lubił być po drugiej stronie lufy, nawet a może zwłaszcza tej policyjnej. Atmosfera była napięta jak sztuczne mięśnie w pancerzu wspomaganym. Jeden zły ruch Glin, jedna zła uwaga lub głupi komentarz a Ork ze spokojnego brzydkiego typa zmieni się w furiata z paskudną gębą. Na szczęście to duży miał asa w rękawie i to dosłownie. Zapodał sobie na oczy dokładną odległość mundurowych od wozu i zastanawiał się jak bardzo miękkie są te cholerne drzwi....
-
Czy mogę zapalić?- odparł ork- Taki nałóg- Uśmiechnął się w strone policjanta.
- A, Ramirez. Znam znam- ewidentnie rozluźnił się policjant - to co tu robicie detektywie? - Harry nachylił się by przez szybę spojrzeć na orka - razem z tym … nałogowym palaczem hę?
- Niewielkie zlecenie ochrony. Nienawidzę tego, ale cóż zrobić, kasa jest kasa. Wieczorkiem skończyła się impreza z urzędnikami miejskimi przy okazji budowy kliniki czy czegoś takiego. Do rana mam się upewnić, że doradcy burmistrza nic się nie stało. Jak dla mnie to dmuchanie na zimne bo ochronę to on ma wystarczającą, ale wiadomo… - mrugnął okiem w stronę policjanta i pokazał palcami międzynarodowy i odwieczny symbol pieniędzy. - A ten tu obok do raczej gdyby mi się coś stało niż komukolwiek innemu, bo tym rzęchem nikogo nie dogonimy ani nie staranujemy.
Jeremy poklepał deskę rozdzielczą, która wydała kilka nieprzyjemnych zgrzytów ale wytrzymała w całości. Detektyw miał nadzieję, że Zog niczego nie zacznie, co pogrzebie ich szanse na wyjście cało z tego spotkania.
Gliniarz odsunął się trochę, wyprostował i spojrzał gdzieś ponad samochodem detektywa. W stronę domu Underwooda.
-Jeszcze mu mało...? - funkcjonariusz Calahan mruknął zza zasłoną hełmu tak że Pulaski ledwo go usłyszał. - a tak się rzucał że żaden patrol nie jeździ co 15 min po okolicy a teraz jeszcze Was wynajmuje. - Detektyw był pewny że gdyby mógł - Harry splunął by na chodnik. - Jak sra kasą jego sprawa....dobra i tak musimy się zgłosić na posterunek - machnął do młodszego kolegi i zasalutował detektywowi. - spokojnej nocy detektywie. - Glinarze szurnęli buciorami i wrócili do wozu. Zdawało się, że młodszy z policjantów jakoś się ociąga i jeszcze przez ramie przypatruje orkowi ćmiącemu cygaro.

Ork wypuścił gęsty dym z płuc, uśmiechnął się w kierunku gliniarza, następnie uchylił szerzej okno by nie udusić detektywa smrodem cygar. - Trzeba będzie się stąd zwinąć i zmontować inny punkt obserwacyjny. - chrząknął - Nie podobał mnie się ten drugi, albo jakiś wielorasowy pedryl albo jeszcze nam nabrudzi. W każdym bądź razie teraz będziemy pewnie na uwadze. - na chwile zrobił pauzę jak by nad czymś myślał, co nie zdarza się często - Może by powiedzieć Siwemu by podpiął się do ich systemu komunikacji i dawał nam cynk jak się mają zbliżać? Robił tak kilka razy i było to przydatne… a może mógłby się wysztywnić i zobaczyć na kamerki. Można by zdalnie togo typa obczajać? - Zog znów zrobił pauzę - Ale to myślenie kombinacyjne to nie na moją głowę detektywie, już mnie zaczęła boleć.. - Urwał i znów zaciągnął się petem.
- Dobra, to przynajmniej patrol z głowy. Ale przynajmniej widać, że trzyma tu za sznurki skoro poza ochroną osobistą jeszcze oficjalkę policyjną ma tu w okolicy. Częste patrole skoro narzekał, że co 15 minut nic nie jeździ. Trzeba będzie to uwzględnić w planie. A Siwy faktycznie, jeśli potrafi takie rzeczy, to musi się podpiąć. Pieprzyć to, zwijamy się.
Poczekali aż policyjny samochód odjedzie za najbliższy róg, potem jeszcze 10 minut i na koniec sami się zwinęli. Czas wrócić i przegadać z Siwym oraz Iris co dalej. Jeremy jechał z otwartymi oknami i chłonął, może nie lepsze ale na pewno świeższe, powietrze zza okna.

***

Chwilowo klitka Irissy na 31 Alei stała się ich punktem zbornym, bo jak powiedział Elf: “z barku laku i chuj z tym”. Po dość przedwcześnie przerwanej obserwacji powrót i sprawdzenie co wygrzebał “siwy” wydawało się najrozsądniejszą opcją tak samo jak nakręcenie deckera na Knightsów. Jeremy miał też nadzieję spotkać tam prędzej niż później samą właścicielkę i obgadać z nią sprawę. Oczywiście nie omieszkał wysłać jej wiadomości - o takiej porze wolał nie dzwonić do fixerki.

Aeriena znaleźli w jego tymczasowym barłogu, ale o dziwo na realu. Białowłosy siedział w samych majtach na przywleczonym skądś materacu i zażerał się zimną pizzą.
- O miło że wpadliście, mam jeszcze czteropak browczyków i najnowszy odcinek “mody na sukces w corpo” chcecie.
- Jebnij się w ta gupio dynie - burknął niezadowolony z obrotu spraw Zog
- Nie pajacuj, dogrzebałeś się do czegoś - burknął Jeremy.
Elf nadął policzki i skrzyżował ręce na piersi.
-Oczywiście, nie jestem jakąś tam lalunia z drutami w dyni co używa VR ino do napitalania modowego bloga. Swoją drogą nasza przeurocza współpracowniczka spotka sie jeszcze z nami czy jej praca dla Wu ograniczy się do upchania nas w tej klitce, pierdolnięcia paru frazesów i pokazania nam swojej seksownej dupci?
Nie mieli tego siły słuchać, co elf o dziwo zauważył
-Okeeey. Walnijcie po bronksie i pozwólcie że wujaszek Zero opowie Wam bajeczkę.
Otóż przegrzebałem listę płac ludzików burmistrza. Tylko trójka z nich korzystała z usług kontraktowego rządowego Talizmaka . Jedna z tych osób to dupeczka, więc po delikatnej wiwisekcji jej IP odrzuciłem ta opcje, chociaż znalazłem kilka pikantnych fociuń jakie wysyłała swojemu chłopakowi. Przyznam, że apetyczna z niej piczka.
Pozostałą dwójka była bliżej koryta więc musiałem ostrzej powalczyć i przyznam raz prawie mi uszy przysmażyło. Siak czy tak mam naszego gościa. Oficjalnie jest zatrudniony i zaSINowany jako Conrado Ernesto Cavalera - specjalista od ochrony spirytualnej zastępców Blackhavena. Naprawdę nazywa Ricardo Anel Wilguens i jest drugim pokoleniem mieszkającym w Stanach. Jego dziadki przybyli z Haiti. Co ciekawe studiował na Massachusetts Institute of Technology and Thaumaturgy. skąd wyjebali go 6 lat temu ponieważ - uważajcie - w trakcie eksperymentalnego rytuału spirytualnego podał koleżance z roku - Suzanne Arcet - Bieluń i chciał ją “osiodłać dla Loa”. Jakby to dwuznacznie nie brzmiało frajej nie przeleciał dziuni, laska ponoć uwolniła się spod jego uroki i dała nogę. Sęk w tym że od tamtego czasu figuruje na liście zaginionych i nikt jej nie widział od tamtego wieczoru gdy poszła z Rickym “eksperymentować”. Jeśli Ci to nic nie mówi mój zielony przyjacieclu to dodam tylko ze jego babunia była Mambo - Haitańską szamanką voodoo, a nasz mały Ricky tiki specjalizował się w kontaktach z duchami i pisał pracę o voodoo jako przejaw stłumionej magi przed Przebudzeniem. żeby było tego mało jego ziomki zeznawały na policji po nieszczęsnym “siodłaniu” Suzie, że nasz przyjemniaczek rozprowadzał po MIT&T proszek zombie i inne cuda wianki. Coś jeszcze byście chcieli?
 

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 08-06-2015 o 21:31.
Nightcrawler jest offline