Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2015, 15:50   #110
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację

Gdy męska część grupy została w salonie sama Witalij zajął miejsce w fotelu, gestem prosząc pozostałych o przysunięcie się, aby mogli mówić cicho. Nie były to idealne warunki, ale lepszych nie mieli.

- Słyszeliście wszystko - powiedział głośnym szeptem. - Sądzę, że ta Gnedenko faktycznie mało wie, ale coś jeszcze ukrywa. Sądząc po reakcji zależy jej na mężu. Oczywiście nie można jej wypuścić. Jak sama rzekła jest dobrą kartą przetargową. Co nieco jednak już wiemy. Przynajmniej część wojskowych z Norylska dogadała się z jakimiś obcokrajowcami, chuj wie, może z islamistami również. Musimy działać i po pierwsze dotrzeć do pozostałych agentów. Nadzieja Sorokin idzie na pierwszy ogień. Pójdę z jej siostrą ja i niech będzie, że jeden ochotnik. Druga drużyna z Royem, który po mnie chyba najlepiej gada po rusku sprawdzi chatę agenta Udinova. Minimum jedna osoba musi tu zostać i pilnować Ninny i Zoe. Ok?

Raver wysłuchał dowódcy, po czym wstał i przesunął znajdujący się w pokoju stolik, tak by znajdował się po środku, otoczony fotelami i krzesłami. Pomieszczenie przez chwilę wypełnił charakterystyczny pisk towarzyszący ocieraniu się drewnianych nóg stolika o podłogę. Najemnik ewidentnie się tym nie przejmował, nawet nie starając się unosić tego mebla.

- To zaraz - odpowiedział na pytanie Vadera. - Najpierw trzeba coś wyjaśnić, by nie gadać po kątach i za plecami. To męczy - stwierdził krótko, po czym nalał wódki do jednego z kieliszków znajdujących się na stoliku, wypełniając go aż po brzegi. Felix jednym ruchem przysunął tę porcję gorzały do Bojko, przez co nieco tego płynu znalazło się na samym stoliku.
- Pij, towarzyszu. Zauważyłeś pewnie, że nasza koordynacja pozostawia wiele do życzenia i miast zgranego zespołu momentami jakby brodzimy w bagienku. Bez pierdolenia, powiem tak: dowodzisz, ale nie dyrygujesz. Co tu tłumaczyć, nie każdy tu potrafi tak pracować, ani nie każdy chce. My nie wojsko, przecież wiesz. To po pierwsze. Po drugie, kwestia komunikacji. Musi być jasna, a cywile wprowadzają zamęt. Zastanawialiśmy się, czy któraś z kobiet zna angielski, mimo iż tego nie ujawnia. Według mnie to bez różnicy, bo co między nami, to między nami, więc możemy gadać sami, w odosobnieniu, albo tylko przez komunikatory, cichaczem, gdy tak się nie da. Ale wspólnie, jak to grupa, by nie było niedomówień. Tu nie może zgrzytać jak w ruskim wozie, hm? - Fox przerwał, dając szansę na odpowiedź.

Kane krótko skinął głową na przemowę Foxa. W Mogadishu działało to dobrze.
- Bez wyjeżdżania z rozkazem jak do bezmózgich trepów. Teamplay - Irlandczyk uśmiechnął się półgębkiem. - Nie jesteśmy twoim starym oddziałem, ale jak bawimy się w to razem, to bawmy się razem. Trybiki się dopasują. Kobiety możemy sprawdzić. Dwóch z nas udaje, że podejmuje ważną kwestię po angielsku, trzeci przygląda się kobietom. Jest szansa, że któraś się zdradzi. Tu jednak też się zgadzam, że nie warto uznawać, że nie wiedzą o czym gadamy.

- Nie mam nic przeciwko rozkazom - Zoltan przyłączył się do rozmowy - pracowałem w różnych grupach, nawet z trepami, co już pieluchy mieli w moro i urodzili się w postawie zasadniczej. Dopóki znają się na robocie mogą rozkazywać. Vader się zna. - Węgier wzruszył ramionami. Nie uznał za stosowne wspomnieć, że sam nigdy wojskowym nie był, jako najemnik był po prostu uzdolnionym samoukiem. Przez pierwszy etap swojej kariery nauczył się, że warto słuchać bardziej doświadczonych i tak już mu zostało, więc nie miał typowej dla amatorów pogardy dla wojskowego drylu.
- Jeżeli mamy się rozdzielić, ja zostanę z kobietami. Bez głupich uśmiechów! - dodał - Gator ma wystarczającą siłę ognia by w razie kłopotów wyrąbać sobie drogę, jakby przyjechała tu ekipa z kałaszami... lub przez ścianę, jak będzie potrzeba. Musiałbym tylko mieć jakąś czujkę, by zawczasu zdążyć w niego wskoczyć. Może Puszkin?

- Zostawię ci go – zgodził się Witalij, unosząc kieliszek z wódką. – Na zdarowie!
Dziarsko opróżnił szkło, po czym odstawiając je na stolik zmierzył wzrokiem obu wyspiarzy.
- A z was straszne jęczydupy – powiedział. – Haraszo, słuchajta cywilbando. Niektóre wasze pomysły są dobre, niektóre tak chuja warte, że nie ma z czego wykuwać kompromisów, zresztą zwykle nie ma czasu. Tu możemy gawarit do woli, na zewnątrz debatując nad każdą decyzją w waszym stylu, zamarzlibyśmy na śmierć. Żyjemy i dotarliśmy gdzie trzeba, co nieco już wiemy, mamy jedną z agentek i siostrę drugiej. Mogło być gorzej, co nie? Niestety to misja szpiegowska i na obecność cywilów jesteśmy skazani. Też zachwycony nie jestem, wolę wysadzać rzeczy w powietrze.
- Po to też tu jesteśmy, cierpliwości - Zoltan rozlał kolejkę.
- Da, ale tylko dodatkowo i ewentualnie - Ukrainiec chwycił napełniony kieliszek i stuknął nim kolejno w sąsiednie. - Po czterdzieści patoli dostajemy za zdobycie informacji, reszta to bonus.
- Ciekawe tylko dlaczego wysłali ekipę strzelców zamiast kilku kagiebiarzy na emeryturze - Węgier był sceptyczny - mi się coś wydaje, że i tak wiedzieli, że tu cicho i szpiegowsko się nie da. Trzeba będzie z grubej rury i to często.
- Będzie trzeba i tak i tak - rzekł Bojko. - Ale cywile by tu nie dotarli, więc wysłali nas. Sato nie wiedział jak wygląda sytuacja w Norylsku, równie dobrze całe miasto mogło być polem bitwy. Sam nie wiem co bym wolał. W każdym razie jeśli ktoś uważa, że lepiej to ogarnie, to ja mogę oddać pałeczkę, ekstra dziengów z tego tytułu nie mam. Podporządkuję się po żołniersku, tak jak dowodzę. Nu? - powiódł spojrzeniem po najemnikach, unosząc do ust kieliszek.

- Bez jaj, Vader - skwitował pomysł Ukraińca Fox. - Zmiana dowódcy w trakcie misji to zły pomysł, no chyba, że Ci jakiś Arab w łeb strzeli, ale do tego nikomu przecież nie spieszno - najemnik wykrzywił usta w uśmiechu. - To tylko takie uwagi odnośnie owocnej przyszłej współpracy. Nie chcemy zaliczyć z takich powodów wtopy, co nie? W ogóle nie chcemy zaliczyć wtopy. Umoczmy więc pyski i miejmy nadzieję, że temat nie powróci - snajper kiwnął głową, a następnie jak zapowiedział, tak uczynił.

- Podział na dwie grupy jest według mnie dobry. Nie ma co się obijać i kokosić w kryjówce. Zakładasz, że lokalni się dogadali z obcokrajowcami, czy nasza kobitka powiedziała to wprost? Gadaliście po rusku, w dodatku dobrze słyszałem tylko Twoje kwestie. Komunikatory nie są aż tak dobre - wzruszył ramionami.

- Obcokrajowcy są tu za wiedzą i zgodą władz - odparł Vader. - Może wymuszoną i nieoficjalną, nie wiadomo. Ponoć dobrze płacą lokalsom. Gnedenko musi wiedzieć więcej, ale nie powiedziała. Raporty dla Miracle wysyłała konwojami, teraz nie jeżdżą, więc przestała nadawać. W Norylsku ogłoszono pełną mobilizację, na obrzeżach trwają jakieś walki, ale nie intensywne i nasza agentka nie wie z kim. Mąż jej nic nie mówi, ostatnio widziała go w sobotę. Za to ojciec Ninny jest chemikiem, więc pewnie pracuje w tutejszym przemyśle. Warto oddać mu córeczkę, z którą jest masa kłopotu i z nim pogadać. Ale proponuję zmianę planu a raczej kolejności działań. Od momentu gdy wypuścimy którąś z kobiet będzie istniało ryzyko, że wyda naszą kryjówkę. Trzeba najpierw zdobyć cywilny pojazd i wywozić je stąd klucząc i z zawiązanymi oczami. Z okien gówno widać, podwórko jak sto innych, więc nie powinny później odnaleźć miejsca. Zanim je uwolnimy, korzystając z tego, że mamy bezpieczną melinę, sprawdźmy domy pozostałych dwóch agentów. Najlepiej chyba będzie ruszyć koło 5 rano, po cywilnemu. Ja pójdę z kimś do Dymitra Udinova, Roy z kimś do Aleksieja Ivanienki. Co wy na to, druzja? Radźcie, głosujcie i takie tam. Teraz można.

- Rozkazy są dobre - zgodził się Kane, również przypijając - ale nam chodzi o to, byś nie spinał dupy, gdy wytykamy ci, że pleciesz bzdury - wyszczerzył się, unosząc pokojowo dłonie do góry. - I nie próbował ciągle na swoje stawiać, niezależnie od wszystkiego. Nie wiem o co poszło wam z Valerie, ale wykopany topór nie jest nikomu potrzebny, aye?
Wypił razem z resztą następną kolejkę.
- Skoro Zoltan chce zostać ja chętnie rozprostuję nogi. Z tymi jednakowymi blokami bym uważał, zdjęcia satelitarne pokazują, że każde blokowisko pokolorowane jest inaczej. Jak która będzie chciała i miała pomoc to nas tu znajdą bez trudu.

- To ojciec Ninny też jest naukowcem, jak w przypadku Sorokin? - zdziwił się Fox. - Cholera, zabrali się ostrzej za naukowców najwyraźniej, a nie wojskowych - najemnik pokręcił głową.

- Tfu! - Witalij trzepnął się dłonią w czoło. - Sorry, już mi się pierdoli. Chodziło mi o ojca Sorokin. Ninna ma męża wojskowego, jak Zoe. Mniejsza z tym, chyba biorą się zarówno za naukowców i wojskowych. Nauka i technologia są tu ściśle powiązane z wojskiem, więc to jeden chuj.
Tym razem to Ukrainiec rozlał wódkę, kończąc tym samym półlitrową butelkę.

Zoltan podniósł kieliszek, pokazując że podobnie jak Ukrainiec, on też za kołnierz nie wylewa. Co prawda na misji unikał alkoholu, ale co innego na czarnym lądzie, a co innego na mroźnej Syberii.
Golnął, zagryzł i powiedział towarzyszom broni:
- Widywalem coś podobnego w Afryce. Korpo dogadywali się z ajatollachami, którzy odwalali za nich brudną robotę. Posmarowali też miejscowym urzędasom aby było pozornie legalnie i już. Jak coś nie wypali, wina spadnie na fundamentalistów, korporacyjne rączki będą czyste.
A wojskowi, niezależnie jak im smarować, obcych na swojej ziemi nie lubią, a ruskie zwłaszcza. Dlatego co ważniejszych oficerów wzięli szantażem lub uwięzili, a reszta wojska bawi się w partyzantkę. Na taką sytuację mi to pasuje. Dlatego walk na ulicach nie widać, partyzantka siedzi w lasach. Choć kto wie, pewnie i w mieście są, tylko ciszej, ostrożniej. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby ktoś się z nami nie skontaktował.

- To się okaże - skomentował wypowiedź Hradetzkiego Fox. - Ja ciągle mam wrażenie, że my gówno wiemy o tym, co tu się dzieje. Na lewo chujnia, na prawo chujnia, a pośrodku pizdziec - westchnął, po czym zmienił temat. - Dobra, panowie, to wygląda na to, że z rana dzielimy się na dwie grupy i przy okazji rozglądamy się za pojazdem, najlepiej zwykłym samochodem osobowym, by baby poodwozić. Nie wiemy tylko, w jakich godzinach pracują agenci, a mieszkania mają dość daleko od roboty.

- Ruszymy po czwartej rano - postanowił Bojko. - Do obu mamy 2-3 kilometry, dojdziemy przed piątą. Jeśli agenci nie robią na nocną zmianę to powinni być w domach. Wiecie, obejrzałem sobie dziś ładny kawał Norylska z szoferki wracając z buta. Miasto jest w miarę odśnieżone, patroli nie widać. A te kolory bloków się powtarzają - zwrócił się do Kane’a, który wcześniej wspomniał tą kwestię. - Tu jest ze dwieście niemal identycznych podwórek i dwa razy tyle bloków, nie starczyłoby im barw tęczy. Większość bloków jest zresztą podobnie odrapana i szarobura. Dobra, to kto idzie ze mną a kto z Royem?
- Ja z Tobą - rzucił Fox. - Val niech idzie z Royem, ona też nieźle mówi po rusku. Kane? - najemnik spojrzał na Irlandczyka.
Irlandczyk zważył w ręku kieliszek, wyglądając za okno.
- Ja znam swoje miasto. Większość pęknięć na budynkach. Na szczęście to nie zmartwienie na teraz. Pójdę do Udinova, wygląda na to, że mieszka w bardziej niebezpiecznym rejonie. Poradzicie sobie we dwóch u Sorokin? - uśmiechnął się do Witalija kącikiem ust.
- Planowanie przy gorzale jest złe - stwierdził Witalij, po czym chrząknął. - Kane, ja z Foxem idziemy do Udinova - oświecił Irlandczyka. - Roy i Shade do Ivanienki. Nadzieję Sorokin zostawiamy na później, jak skołujemy auto to pojedziemy do niej z Heleną.
Raver spojrzał na siedzącego obok O’Harę, po czym powoli dwoma złączonymi palcami odsunął kieliszek od Irlandczyka.
- Ty już nie pijesz - orzekł, ledwo powstrzymując śmiech. Morda mówiła jednak wszystko.
- Kurwa, rzeczywiście - Kane zatoczył koło ręką, wgapiajac się w kieliszek. - Ruska wódka. Pewnie sam metanol - spojrzał na Foxa i na widok tej miny u młodszego najemnika sam się roześmiał. - W takim razie sam zdecyduj - powiedział do Bojko.
- No, to to rozumiem - wyszczerzył się Ukrainiec. - Szeregowy O’Hara melduje się i czeka na rozkazy, da? - nachylił się nad stołem i śmiejąc poklepał Irlandczyka po ramieniu. - Idź z Royem i Shade, my sobie poradzimy. W części miasta gdzie mieszka Ivanienko większa grupka będzie wzbudzać mniej podejrzeń niż na zadupiu.
Wychylił ostatni kieliszek.
- Na dziś starczy - stwierdził. - Więcej może zaoowocować kacem. Wezmę pierwszą wartę, muszę przetrawić. Rozkaz: wyspać się.
- Ciii, bo Val usłyszy, że rozkazujesz - przestrzegł lojalnie Fox. - Udawaj potulnego, gdy wyjdziesz - najemnik mrugnął do drużynowego półruska, wstając od stołu. Następnie zgarnął kieliszki i zaniósł do kuchni. Przez chwilę zastanawiał się, czy je umyć, ale ostatecznie machnął na to ręką.
- Ja wezmę wartę po Shade - rzucił jeszcze na odchodne do towarzyszy, zanim przeszedł do drugiego pokoju, zwanego sypialnym... Po chwili jednak wrócił.
- Kurwa, jeszcze kibel przecież - mruknął pod nosem, podchodząc do drzwi od łazienki. Pociągnął za klamkę, ale było zamknięte. Najemnik przypomniał sobie, że przecież jakiś czas temu weszła tam Ninna i do tej pory nie wyszła.
- Huh. Ile ona tam siedzi? - Anglik zapukał do drzwi.

Z sypialni wyszła Shade w obcisłych getrach i podkoszulce:
- Łózko w sypialni wystarczy z trudem dla naszych gości - Stwierdziła ruszając w kierunku rozkładanego fotela. - Chyba zaanektuje dla siebie to cudo rozkładanej techniki. - Stwierdziła przyglądając się meblowi by wybadać jak funkcjonuje.
- Jak coś, to wolne - obwieścił niegłośno Roy, przez drzwi prowadzące na korytarz wracając do świata żywych z wymiętą gazetą pod pachą. Uniósł brwi na widok pustej butelki, ale darował sobie komentarz przynajmniej do czasu, aż okaże się, czy pod jego nieobecność ze wszystkimi ziemniakami też zdążyli się rozprawić.
Najpierw jednak podszedł do Shade, żeby zobaczyć, jak jej idzie z opornym, zdezelowanym mechanizmem, a potem zaoferować nienachalnie pomoc.
- Może - przyklęknął obok z kamienną twarzą - poradzimy sobie bez sapera…
Obrzuciła go wyraźnie taksującym spojrzeniem:
- Zdecydowanie wyglądasz na takiego, który potrafi sobie radzić. - Stwierdziła tonem z którego trudno było się zorientować czy żartuje czy mówi poważnie, a potem skinęła królewskim gestem wskazując na fotel:
- Czyń honory.

Witalij tylko uśmiechnął się, gardząc mieszczańskimi wynalazkami i rozkładając na dywanie w salonie swój samopompujący się śpiworomaterac. Zrobił to teraz, by później nie hałasować śpiącym. Chociaż i tak składane łóżko Shade będzie trzeszczeć za każdym razem, gdy zwiadowczyni się przekręci. Jedyna panna w drużynie miała zagwarantowane, że wszyscy będą wokół niej skakać.

Ukrainiec zgasił światło w salonie i udał się do kuchni, z której zostawił uchylone drzwi na przedpokój, by mieć drzwi mieszkania na oku. Swoją broń i miał pod ręką. Następnie wypuścił Puszkina okienkiem wychodzącym na podwórko i powędrował nim w kąt pod okno pokoju, w którym spały Rosjanki. Było za małe, by nawet drobnej kobiecie udało się przez nie przecisnąć, ale Bojko liczył, że może coś ciekawego podsłucha.
Popalając e-papierosa studiował plan miasta i informacje o agentach. Po godzinie obudził Roya na kolejną wartę i mającego oko na podwórko szczura.

Wtedy dopiero zamknął się w łazience, rozebrał, napuścił gorącej wody do wanny i zanurzył w niej. Prędko osiągnął taki graniczący z nirwaną błogostan, że przysnął i zbudził się, gdy woda już wystygła. Wyszedł, ubrał się i po cichu wślizgnał do swojego śpiwora, zasypiając natychmiast. Była dwudziesta druga trzydzieści. Budzik ustawił na trzecią czterdzieści pięć.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 09-06-2015 o 15:58.
Bounty jest offline