Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2015, 10:58   #86
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Nieopodal wejścia do jamy koboldów, Wilczy Las
15 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny
Południe


- Potrzebuję twojej pomocy... - Kapłanka zaczęła cicho pod nosem ściskając w dłoniach symbol Lathandera. - Zrób coś... Cokolwiek... Oni tego nie rozumieją... Jeśli nie potrafią rozumieć, nie muszą... Ale trzeba pomóc tym ludziom... Póki jeszcze można... Proszę... Wystarczy, że tchniesz w nich wątpliwość... To wystarczy...

Franka nie uniżała się, nie padała z pokorą na kolana przed jego obliczem. W każdej chwili mogła prosić go o pomoc, w każdej chwili mogła z nim pomówić. Rozmawiali siedząc przy jednym stole. Pan Poranka dla kapłanki był najlepszym przyjacielem. Sama nawet nie wiedziała, czy relacja kapłanki z bogiem powinna tak wyglądać. Niemniej było to dla niej najbardziej naturalnym sposobem.
Modliła się aż w końcu przyniosło to efekty. Dzięki temu mogła się nieco uspokoić... Evan w końcu podjął słuszną decyzję.


Obóz wojenny koboldów, nieznana lokacja
15 Tarsakh, Rok Orczej Wiosny
Południe


Naciągnięty na głowę przesiąknięty kaptur przyklejał się razem ze plecionymi włosami do mokrej twarzy. Wieczne ich poprawianie wcale nie pomagało w sytuacji kapłanki. Poruszała się jak dziecko we mgle, w przenośni, jak i dosłownie. Wielkie oczy razem ze strachem przed nieznanym starczyły, by nie postawić żadnego kroku. Jej jedna połowa, pełna wątpliwości, pragnęła siedzieć w miejscu za bezpiecznym drzewem. Druga połowa była sukcesywnie popychana do przodu przez tę samą osobę, której amulet zaciskała w dłoni. "Dasz radę", "Uratujesz ich" powtarzała siła z każdym pchnięciem. W końcu trafiła tam, gdzie potrzebowała.
- Nie bójcie się, przyszliśmy was ocalić - szepnęła w kierunku siedzącej pod drzewem pary. Z przejęcia nie wiedziała nawet, czy były to jej słowa, czy osoby z którą przybyła, bo mogła przysiąc, że słowa te nie miały na myśli najemników.

Następne obrazy przez niesamowite przejęcie i zdenerwowanie przeleciały prawie omijając świadomość. Franka ocknęła się gdy ujrzała lico Zoji. Jej pomoc przypomniała kapłance o stanie kostki uratowanej.

- Zaczekaj! - odezwała się przelewając skrawek leczniczej energii przez ciepłe dłonie na opuchniętą stopę. - Franka jestem, to jest Zoja - zaczęła w kierunku uratowanych przypominając sobie również o tym, że powinna się do nich odezwać.

Był to Olaf, młodzieniec z Luty, oraz Roberta pochodząca z Zamieci. Z jej parosłownej relacji i chaotycznych pytań lathandrytki wychodziło na to, że była w obozie koboldów od około trzech dni. Natomiast to, co zabolało kapłankę najdotkliwiej, to wiadomość o jeszcze jednej dziewczynie, którą w nocy zabrano w nieznane miejsce. Najgorszy możliwy scenariusz zatruł głowę Franki i tchnął jeszcze większe zdenerwowanie.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 10-06-2015 o 21:06.
Proxy jest offline