10-06-2015, 16:33
|
#32 |
| Dłubiący w nosie strażnik gwałtownie wyrwał palec i poczerwieniał na twarzy jak dorodny burak z jarmarcznego straganu. Skoczył ku krasnoludowi, ale jego kompan w porę schwycił go, przytrzymując go z grubsza w miejscu. Na to, schwycony zakrzyknął:
- Puśćże mnie, chędożeńcu! - splunął na sypki piasek dziedzińca. - Zabiję zaprzańca! Oszusta! Do ciebie, karle, mówię, słyszysz? Łeb ci o ścianę stanicy rozwalę, przybłędo!
- Spokójcie się, Rutger! - mytnik ściągnął gwałtownie brwi. Doczłapał w kierunku wędrowców, flankowany przez dwóch halabardników. Kaszlnął w kułak. - Widzi mi się, panie Hoffert, żeście oszuści... albo głupiście i złapaliście nie tego zbója, co trzeba.
Zebrani w półokręgu żołdacy skierowali groty halabard, celując w zaskoczonych bohaterów. Mytnik uniósł zaciekawiony krzaczastą brew, wyczekując trafnej odpowiedzi. |
| |