|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-06-2015, 21:32 | #31 |
Reputacja: 1 | -Eh, panie ten tu grzebał w nosie to i pewnie śpikiem umazał, albo co. -Wskazał gestem na strażnika, ze smykałkom do górnictwa. -Wczas tam żadnego tatuażu nie było. -Próbował wyłgać się krasnolud. -Panie, wyście są od pilnowania porządku, i myśmy tego porządku pilnują. Daj pan przejechać i niech porządek panuję. -Przekonywał, patrząc mytnikowi prosto w oczy. -My dla porządku dowieziemy ich gdzie trza, ale dopłacać do tego interesu nam nie w smak. Dla zaprezentowania niestosowności tak dokładnej kontroli, Skali ponownie spuścił z jelit.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |
10-06-2015, 16:33 | #32 |
Reputacja: 1 | Dłubiący w nosie strażnik gwałtownie wyrwał palec i poczerwieniał na twarzy jak dorodny burak z jarmarcznego straganu. Skoczył ku krasnoludowi, ale jego kompan w porę schwycił go, przytrzymując go z grubsza w miejscu. Na to, schwycony zakrzyknął: |
11-06-2015, 09:22 | #33 |
Administrator Reputacja: 1 | - Jacy oszuści? - oburzył się Jekil, raz jeszcze swoje papiery, co o jego profesji mówiły, pokazując. - A to - wziął do ręki list gończy - plama się zrobiła i tyle. Przetarł palcem i pokazał. |
11-06-2015, 09:43 | #34 |
Reputacja: 1 | Bydłokrad nie udzielał się podczas wstępnej wymiany zdań i uprzejmości między kompanami, a ludźmi mytnika. I wyglądał jakby do jakiegokolwiek udzielania się w którymkolwiek z powyższych w najmniejszym stopniu się nie nadawał. Tępym wzrokiem wpatrywał się w wychodek stojący na dziedzińcu mytniczego domu opłat i gibał lekko na nogach. Zupełnie jakby serwowane w thalowym kuflu piwo zaszkodziło mu wbrew swojej sikaczowej naturze. Albo jakby iście to co w tym kuflu było miało więcej niż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać wspólnego z zalegającą pod karczmą fosą obronną. Odezwał się dopiero na widok halabard, których ostrza nabrały zdecydowanie nieprzyjaznych kierunków. - Panie Hoffert… - powiedział słabowitym i proszącym głosem. Widać było, że chciał coś więcej powiedzieć, ale nim zdążył to uczynić, zgiął się w pół i rozkasłał boleśnie wydając z gardła nieprzyjemnie suchotnicze dźwięki, oraz bryzę śliny i czegoś bliżej niezidentyfikowanego. Czegoś co tylko niedawni patroni thalowego kufla mieli szansę rozpoznać jako przeżuty seler z jajecznicy. Nieomieszkał przy tym przytrzymać się jednej z wymierzonych w swój tors halabard i bliżej zapoznać jej właściciela z wodnistą treścią kaszlu - … dobry panie Hoffert. Wróćmy do Grenzstadt… Oni nas nie puszczą. Każą tu siedzieć póki się nie wyjaśni… A mnie ten mór wykończy...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
11-06-2015, 13:38 | #35 |
Reputacja: 1 | Elgast podniósł dłonie w geście poddania się, gdy tylko zobaczył skierowane w swoją skromną osobę halabardy. Coś słabo im szło to całe udawanie. Trzeba było się ratować i to szybko. - Proszę mnie nie obrażać, oczywiście, że to jestem ja – wskazał palcem na list gończy, który wyciągnął Jekil. – To stary rysunek, od tej pory udało mi się zapuścić włosy tak, żeby nikt mnie nie poznał. Sam się sobie dziwię i jest mi bardzo wstyd, że dałem się złapać, ale co zrobić, takie życie. Teraz tylko szubienica i będzie po mnie. Nagle Lenz zaczął wymiotować. Elgast wykrzywił się mocno i odsunął od swojego towarzysza. - Widzę, że nie zdążę umrzeć na szubienicy… - zwrócił się do mytnika. – Myśleliśmy, że to cholerstwo już mu przeszło, ale jednak widać, że tak się nie stało. Jeden starzec powiedział, że jeżeli nie przejdzie to po miesiącu, a nie przeszło, to wtedy zacznie zarażać wszystkich naokoło. Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby nas tu tak trzymać przez dłuższy czas. My już pewnie jesteśmy zarażeni, ale wy jeszcze możecie się ratować. |
13-06-2015, 23:13 | #36 |
Reputacja: 1 | - Słuchajcie, panie Hoffert, ta plama... Dalsza podróż trwała we względnym spokoju, niezmąconym obecnością innych podróżnych.Szare chmury przysłoniły nieco niebo, nadal jednak było parno i duszno, a pot kleił ubrania. Trakt był tutaj nieledwie ubity, poznaczony dziurami i Durak musiał się nieźle natrudzić, by jego kuc jechał bez przykrych niespodzianek. Ściemniało się, a pośpieszne posilenie się nie zaspokoiło wilczych apetytów awanturników. Zaczęło im burczeć w brzuchu. Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 16-06-2015 o 21:02. |
17-06-2015, 16:33 | #37 |
Reputacja: 1 | Oddalając się od bramy Skali robił się coraz bardziej czerwony, już na drugim brzegu nie wytrzymał. Wybuchł gromkim śmiechem zginając się w pół i klepijąc rękoma po udach. -Nie... Nie mo... Nie mogę! Łyknęli... To. -Starał się mówić i nie przewrócić ze śmiechu w tym samym czasie, popierdując w tym czasie co rusz. -Dawno nie widziałem takiej scenki, a jeszcze dłużej nie brałem udziału. -Kontynuował lekko już uspokojony krasnolud, i już zabierał się żeby opowiadać stare dzieje. Od tego pomysłu odwiodła go jedynie słabowita pamięć tych czasów, co było rzadkie i wymagało by czasy te były sowicie zakropione. -To co panowie czym prędzej do miasta, lepiej się czujesz Lenz? -Spytał powróciwszy myślami do czasów współczesnych. Błogie rozbawienie niestety nie trwało długo, rychło Skaliemu zaczęło burczeć w brzuchu. A dalej nie było lepiej, w świetle gasnącego słońca wisiał znajomy im goniec. Młody i miły chłopak, który dzielił się z nimi opowieściami i piwem w karczmie. Rzadko zdarzało się by polubił on kogoś po tak krótkiej rozmowie, ale młodzieniec przypomniał staremu woźnicy młode lata na gościńcu. Krasnolud poczuł jak by dostał obuchem w łeb, gdy przypomniał sobie jak młodzieniec opowiadał o rodzinie. Złość zaczęła w nim narastać. -Trzeba dorwać kurwisynów! -Warknął rozwścieczony, po czym zaczął przebierać w śród rzeczy gońca. Miał nadzieje znaleźć ślad tego czego szukać mogli zabójcy, na pewno nie zaatakowali chłopaka dla zabawy. Musiał on w nieświadomości wieźć coś cennego. Pusta koperta bądź poszarpana paczka mogła by ich naprowadzić na adresata. -Panowie, jako że trop ciepły proponuje się rozdzielić. Jedna grupa podąży tropem w las, druga do miasta zebrać informacje i zapasy. -Skali robiąc krótką pauzę spojrzał po kamratach, pomyślał że może nie każdy z nich tak polubił chłopaka. -Jeśli nie przemawia do was zwykła zemsta, to może przemówi do was zarobek. A pewnikiem Milo wiózł coś cennego na czym zależało skurwielom.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |
17-06-2015, 20:47 | #38 |
Administrator Reputacja: 1 | Dowcip był przedni. Świetny. Wspaniały wprost. Jekil był pewien, że nie wykręcą się od konieczności uiszczenia opłaty, a tu proszę - udało się. I to, nie da się ukryć, w sposób, którego Jekil by nie wymyślił, choćby siedział na drodze i myślał przez kilka godzin. - Numer zasługuje na duże piwo - powiedział, gdy już znaleźli się z dala od posterunku mytników. - Widzieliście te przerażone miny. I jak nas grzecznie prosili, żebyśmy przeszli. *** Dobry humor Jekila minął, gdy ujrzał niespodziewany i nietypowy owoc, jakiego zwykle się nie spotyka przy drodze. - Trzeba by go odciąć - powiedział. - No i iść za nimi. Ślady są wyraźne. Całkiem jakby nas zapraszali, żebyśmy szli za nimi. - To znaczy niekoniecznie nas akurat. Spojrzał raz jeszcze na tropy i na trupa żeby sprawdzić, jak dawno temu Milo zginął. A nuż tamci nie odeszli zbyt daleko... |
17-06-2015, 21:26 | #39 |
Reputacja: 1 | Hoffert zbliżył się do martwego gońca, zwisającego z nadwyrężonej gałęzi. Twarz zdążyła mu napuchnąć i zesztywnieć. Łowca nagród obejrzał dokładnie ubiór chłopaka. Koszulę miał rozchełstaną, a z jego piersi zniknął prosty wisiorek legitymujący go jako gońca cesarskiego. Za pasem wisiała reszta rzemyka, równo ucięta nożem. Bandyci ukradli chłopakowi buty i spęczniałe palce chłopaka, przywodzące na myśl nazbyt dojrzałe owoce, sztywno i obscenicznie celowały w trakt. Chłopak zginął od strzały. Jekil przyjrzał się najpierw pierwszej ranie, potem zaś drugiej. Nie był w stanie określić, czy zginął przy pierwszym, czy drugim strzale. Za to strzały zabrano, co znaczyło, że bandyci nie mają wolnego dostępu do amunicji. Zapewne zwykli rabusie bez zaplecza. |
18-06-2015, 01:03 | #40 |
Reputacja: 1 | - Ano jak widać. Chyba się musiała za mną Shalya panienka do Morra wstawić, bo już za rzeką mi się jakoś polepszyło - odparł wesoło Lenz po czym podskakując z nogi na nogę wykonał taneczny piruet i splunął za lewe ramię. Jak to mawiają, Sigmarowi świeczkę, Ranaldowi ogarek… - Ale to piwo, Jekill, złym pomysłem nie jest. Przy tym upale to choćby i w następnej wsi. Mam tylko cichą nadzieję, że nazwa Huhnerkot nie wywodzi się od smaku pijanego tam piwa. Kiś urzędnik mapy sporządzający, musiał mieć nielada fantazję… Albo pecha do ptactwa, co mu mapę spaskudziło... Po czym eleganckim, wieczorowym gestem, otarł z brody i kołnierza resztki wymiocin i dziarsko ruszył przed siebie. Wolny w końcu od znienawidzonego smaku selera, który jak widać ostatecznie na coś się przydał. *** Trup. Iście jak to Skali zauważył, szkoda była tego młodzika. Ale że aż taka? Krasnolud wyglądał na tak wzburzonego jakby mu kto w brodę nasikał. Nawet go gazy odpuściły z tego afektu. Lenz oczywiście nijak się miał do hasania po wzgórzach gdzie zbójcy grasują i podróżnych wieszają. Rzecz to była należąca do zbrojnych takich jak dobry pan Stepan i jego ludzie. A nie do Morrowi ducha winnych obywateli Imperium. Toteż wielce skrzywił się na pierwsze słowa Skaliego. Gdy jednak krasnolud zaczął coś tam o zapłacie gadać, to coś jakby ukłuło Lenza. - Ajbyś dał spokój z takim gadaniem Skali. Widać przeca, żeś się na tą zemstę napalił jak szczerbaty na suchary. A skoro dla ciebie ona taka ważna to i dla nas też, nie? Pieniądzem nam świecić nie musisz. Co rzekłszy stanął obok oglądającego trupa i ślady wokół niego, Jekilla. - Myślisz, że nagroda jakaś za tych zbirów być może? - zapytał łowcę nagród cicho przez zęby, co by Skali nie słyszał. Zmarszczył brwi nagle i jakby spochmurniał. - Dobra. Wejdę na to drzewo i go odetnę, a wy w tym czasie… pozacierajcie ślady po tych zbirach. Na zdziwione spojrzenia wskazał to co na początku pokazał im Hoffert. Ślady butów jakie zostawili bandyci. - Patrol tędy wcześniej czy później przejedzie - powiedział - I zobaczą to co my. Ze piątka zbójców spośród których dwóch może być krasnoludami, napadło i obwiesiło gońca. Roześlą wieść. A wtedy do Sigmaringen możemy dotrzeć w kajdanach. Do licha. Mamy pecha!
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |