Clarke ciężko dyszał. Był zmęczony. Nie, był wykończony. Gdyby nie końska dawka środków przeciwbólowych to czułby każde ścięgno w ciele, każdy najmniejszy mięsień i kość. To wszystko bolałoby go niemiłosiernie. Nie wspominając już o poparzonej nodze. Na szczęście moment zderzenia z prawdą został odwleczony w czasie.
Virrago przepadł, a Clarke nie miał zamiaru ryzykować życiem. Misja ratunkowa nie miała najmniejszego sensu, w takich warunkach byłoby to samobójstwo, z góry skazane na porażkę. Isaac już miał nadać komunikat do swojej załogi i Chi'rek, gdy zobaczył tą ostatnią. Była ranna, to było widać gołym okiem po sposobie w jaki się poruszała. Gdy upadła i nie podniosła się Isaac wiedział, że znaczy to tylko jedno, ale nie mógł jej tam zostawić. -Chi'rek, odbiór? Co jest? - nadał do niej, aby sprawdzić czy jest przytomna, a równocześnie ruszył w jej kierunku. Ostatni wysiłek. Jeśli Felinikta żyła, to Clarke miał zamiar jej pomóc wstać i wrócić na jej statek i spierdalać z tej przeklętej kupy słonego błota. -Mam tu Chi'rek. Jest ranna, idę jej pomóc. Co z wami? Wszyscy cali? Van Belzen, West, Chan? Odbiór? Jeśli wszystko w porządku to ruszajcie do statku, dogonię was, odbiór?- nadał do swojej załogi, zupełnie nieświadomy zbliżającego się w jego kierunku Polarianina.
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |