Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2015, 10:57   #112
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Gdy tylko najemnicy wyszli, Zoltan podłączył się światłowodowym przewodem do pancerza i uruchomił zasilanie elektroniki. Synchronizacja urządzenia sterującego Puszkinem z systemem kontrolnym Gatora wymagała małego update'u elektroniki tego drugiego. Sprawdził, czy awaryjny backup jest dobry, po czym połączył oba urządzenia i zgrał aplikację sterującą robotem z holofonu. Wyświetlił HUD i skonfigurował wyświetlanie - wyskakujące okno w rogu pokazywało namiary, sterowanie powinno być proste - tyle że nie będzie w stanie jednocześnie sterować i strzelać. Sprawdził czy nowe oprogramowanie nie wywołuje konfliktów i zadowolony zrobił cybergryzoniem kilka rund po pokoju, ciesząc się że dziewczyny spały - co z pewnością oszczędziło mu pisków i krzyków. Cicho wyszedł, wszedł na ostatnie piętro, podniósł klapę prowadzącą na dach i wrzucił tam Puszkina. Gdy wrócił, podłączył się do Mecha i pobiegł szczurem na pozycję, skąd widział z góry całe podwórze, nastawiając też audio. Zostało tylko obkręcić mechaniczny ogon wokół zardzewiałego piorunochronu by jakaś śnieżna sowa nie potraktowała szczurka jako obiadu. Wrzucił obraz na holo i spokojnie zajął się tym co trzeba - odpoczynkiem.

Zdezelowany fotel pamiętający czasy sowieckiej rosji był na tyle wygodny, że Zoltan zapadł się w nim niczym w puchu... przynajmniej takie miał odczucie. Po godzinach spędzonych na mrozie, w mechu, po zastrzyku adrenaliny spowodowanym walką z pancerniakami i pościgu, w końcu poczuł się odprężony. I senny.
Kawa pomagała, jak zwykle. Zwłaszcza, że była ze sztucznych, genetycznie modyfikowanych ziaren, zawierających syntkofeinę i pewnie dużą liczbę niezidentyfikowanej chemii. Dawała kopa, ale w smaku daleko jej było do prawdziwej, takiej którą pijał w Gabonie. Ale na prawdziwą kawę mało kogo stać.

Miał cały czas przed oczami obraz przekazywany przez szczurka, ale mimo to z bólem wstawał czasem, wyglądając przez małe okienko. Robił też szczurem rundkę wokół dachu. Pozwalało to zabić nudę i upewniało go, że nikt nie zakrada się tam, gdzie nie trzeba. Uratowane kobiety potrzebowały teraz snu, więc im go nie przerywał. W końcu jednak wstały.
Jedna z nich, Helena o ile dobrze pamiętał, ubrana w spodnie o kilkakrotnie podwiniętych nogawkach i sweter zagadała.
- Przepraszam za humory z wczoraj - zagadnęła, nie mając pełnej świadomości, że mężczyzna nie mówi w jej języku i musi korzystać z tłumacza. Podwinęła nogi pod brodę, przez jakiś czas patrząc się przed siebie. Wreszcie uśmiechnęła się słabo i spojrzała na mężczyznę. - Wąs jest już niemodny, nawet tutaj na końcu świata - powiedziała tonem, w którym słychać było odrobinę wesołości.
- Nic się nie stało - Zoltan starał się konstruować proste zdania, zresztą wyspecjalizowany mnemoczip, wojskowy model używany przez oddziały specjalne do operacji w tym regionie świata dawał mu wiedzę o języku, właśnie takich prostych zdaniach. Ale za to w lokalnym dialekcie, bo wiarygodne zdanie lub dwa mogło żołnierzom uratować skórę. Helena wyglądała na nieco zaskoczoną, a węgra niespecjalnie to dziwiło - instrukcja obsługi czipa radziła właśnie używać krótkich, zdawkowych odpowiedzi, by mowa wyglądała naturalnie - A to - tu Zoltan dotknął wąsa - Żona lubiła. Zmarła rok temu.
Smutek wypełnił oczy najemnika, jak zwykle gdy wspominał Suli. Zwykle nie myślał o tym na misjach, to tylko zmiejszało szanse przeżycia i wywoływało niepotrzebne komplikacje. Maskował tęsknotę żartami i fachowością - ale czasami nie było siły, by się powstrzymać. Coś ukłuło w sercu.

Pukanie do drzwi postawiło go na nogi. Złapał za minigatlinga i wycelował w drzwi, kucając i kryjąc się za fotelem.
- Panie Arsenko? Panie Arsenko! Widziałam światło! - zabrzmiało jak miejscowa kobieta.
Cholera, zaklął w myślach Hradetzki, ale po chwili odetchnął. Mogło być gorzej.
Odwrócił się do kobiet, położył palec na ustach i gestem dał znać, by znikły z pola widzenia. Upewnił się że mech jest w skrzyni po czym odłożył peema tak, by nie było go widać po otwarciu drzwi.
Wziął kilka głębokich oddechów, zaczekał na następne pukanie i w jego połowie gwałtownie uchylił drzwi.
- Służba bezpieczeństwa - powiedział krótko i ponuro machając dokumentami tak szybko, że ta nie miała szansy zobaczyć, co przedstawiały, po czym poczekał, aż do intruza dojdzie groza instytucji, która trwożyła każdego rosjanina, poparte widokiem kabury na broń i marsowym spojrzeniem.
- Dokumenty! Znacie lokatora!? - bezosobowy ton typowy dla bezpieczniaków i proste zdania, z którymi czip sobie poradzi. Maskiriowkę czas zacząć.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 13-06-2015 o 11:00.
TomaszJ jest offline