Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2015, 23:13   #36
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Słuchajcie, panie Hoffert, ta plama...

Cokolwiek mytnik chciał powiedzieć, potok słów wypływający z jego ust został brutalnie przerwany. Wymiociny Lenza skropiły ziemię gwałtownie, a w ciszy, jaka zapadła, zdawały się być głośniejsze niźli uderzenie gromu. Kropelki plugastwa z trzewi bydłokrada zmieszały się z piaskiem wydając dźwięk, który przystoi raczej ołowianym kulom upadającym na granitowe płyty. Stepan cofnął się gwałtownie w tył, a za nim reszta.

- Na Taala! - zawołał poborca, zapomniawszy, że jako leitdorfski urzędnik winien w przestrachu zawezwać imię Sigmara. Albo może nie chciał o tym pamiętać?

- Mór! Zaraza!

- Skurwysyny, parchate dziady!

- Olaboga! - skontrapunktował okrzyki towarzyszy obrzygany strażnik, który zamarł w przestrachu. Dłubinos cofnął się tak szybko, że wygrzmocił rzycią o piach, wycofywać zaczął się na przedramionach.

- Chędożone świnie wy! - wydarł się łamliwym głosem mytnik Stepan. - Zarażajcie chamów w Hühnerkot, w Knöpperdorfie. Won, wynocha! Otwórzcie furtę, mówię! Lećże Rutger.

Dwóch strażników dopadło dębowej furty, rozwierając ją na oścież. Wypchnięci, ze śladami obcasa na rzyci, podróżni wypadli za bramę, wprost na most, dopadając drugiego brzegu w zawrotnym tempie. Za nimi trzasnęła brama, odcinając ich od mytnika i jego żołnierzy.



Dalsza podróż trwała we względnym spokoju, niezmąconym obecnością innych podróżnych.Szare chmury przysłoniły nieco niebo, nadal jednak było parno i duszno, a pot kleił ubrania. Trakt był tutaj nieledwie ubity, poznaczony dziurami i Durak musiał się nieźle natrudzić, by jego kuc jechał bez przykrych niespodzianek. Ściemniało się, a pośpieszne posilenie się nie zaspokoiło wilczych apetytów awanturników. Zaczęło im burczeć w brzuchu.

Ale spokój i monotonia zostały zmącone, tak jak zmącona jest tafla cichego stawu, gdy upadnie w nią rzucony kamień.

Pierwszą oznaką zmiany była karta, niesiona leniwymi podmuchami wiatru po trakcie. A potem druga i trzecia.

Goniec Milo wisiał na największym z przydrożnych drzew, na gałęzi nachylającej się na zacieniony już trakt. Miał bezbarwny, martwy wzrok, a jego dolna warga delikatnie opadała ukazując jego małe, nieco krzywe zęby. Teraz, gdy wisiał tam martwy, widać było jak był młody. Za młody na śmierć.

Wkoło leżały rzeczy gońca, torba, rozrzucone listy, papiery, weksle. Ten, kto zabił chłopaka, zabrał też konia. Ślady zaś prowadziły w bok, znacząc swym widmowym ciężarem połamane gałęzie, krzaki, źdźbła trawy. Zagłębiały się one w rzadki las na wzgórzach, a Jekil stwierdził bezbarwnym głosem, że napastników było pięciu. Dwóch stawiało nogi blisko, byli niewysocy, niżsi niż niscy ludzie. Lekki, wieczorny wietrzyk zawiewał na plecy awanturników.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 16-06-2015 o 21:02.
Fyrskar jest offline