Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2015, 12:30   #171
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Głos zaszubrował w głowach Bimbromanty i Złomoklety. Złom0kleta wymacał w kieszeni przerobionego gwizdka (zwanego z hamerykańska piórojazdą, bo jak inaczej tłumaczyć pendrive? Piórojazda, co za debile) z kablem gotowym do połączenia do jakiegokolwiek telefonu komórkowego lam mógłby się dorwać. Wyczekiwał na moment, aż któryś skurwiel pojawi się.

Bimbromanta miał natomiast inne plany dotyczące załatwienia sprawy z lamami. Plan był prosty: siekiera na ryj.

W trakcie krótkiej podróży Złomokleta próbował zaproponować spółkę Złomkowi, ale ten tylko nieskładnie bełkotał i ciężko było rozpoznać czy zgadza się czy nie zgadza się. Złomokleta i Bimbromanta próbowali, ale nie udała się ta iście epicka akcja. Kobieta całkiem trzeźwym głosem odparła, że Złomek nieźle się najebał i w myślach mu teraz tylko podróż rowerowa.

Dzieciak w pewnym momencie wskazał na opuszczony magazyn z rampą wjazdową dostawioną do miejsca, w którym niegdyś podjeżdżały ciężarówki. Nie musiał mówić, że w środku rozpoczynie się wyścig od zjechania rampą i podróżą na wprost - rzeczywiście dziura w płocie sprawiała, że po kilkunastu metrach od rampy wjeżdżało się na skrzyżowanie T jakby to było skrzyżowanie X i była stosunkowo długa prosta. Zaczynało się ściemniać.

Nagle za plecami Bimbromanty i Złomoklety rozległ się głos. Trochę inny niż ten "przyśniony", ale tej samej treści. To ta kobieta, która szła z nimi, która nawet nie przedstawiła się:
- To przez was zginął Lama-7! Nie możecie nas zniszczyć! Jest nas wiele. Jesteśmy na całym świecie! Narkotyki uzależniają, ale można się z nich wyleczyć. Z pornografii pedofilskiej nigdy! Nasi klienci i dostawcy to jedno! Zwyciężymy! - Bimbromanta na te słowa błyskawicznie odwrócił się i starał się wyprowadzić cios siekierą. Kobieta trzymała pistolet z lufą wycelowaną w potylicę Złomoklety. Padł strzał. Siekiera zamiast w twarz (Bimbromanta robił to z obrotem, więc celował na oślep) wbila się w wątły biceps kobiety przy okazji rozrywając kość. Pistolet upadł na ziemię, a kobieta rzuciła się za nim nie zważając na ból, ale Bimbromanta był szybszy i wykończył ją jednym ciosem, który dosłownie jej łeb upierdolił.

Typowo w obronie własnej. A do tego zabojczyni, pedofilka i złodziejka.

Dzieciak uciekł.

Złomek leżał w kałuży krwi, a nogi mu drgały w przedśmiertnych podrygach (a może jednak to przeżyje? W końcu Bimbromanta i Złomokleta nie byli medykami).

Złomokleta bez ucha i kawałka skalpu wyglądał jak upośledzona wersja Vincenta van Gogha. Ale żył. Po chwili nawet był na nogach, gdyby kilka chwil wcześniej nie wypił łyka zajzajeru to nie zdążyłby lekko kiwnąć głową współgrając z uderzeniem siekierą - te dwie czynności wystarczyły, żeby uratować mu życie, ale kiedyś, w przyszłości, na sekcji jego zwłok biegły już nie napisze "uszy na swoim miejscu". Szumiało Złomoklecie w głowie, ale zajzajer zatamował psychiczne efekty - w ogóle nie było w nim szoku.

Dzięki stanowi policyjnemu niemal natychmiast po strzałach rozległy się syreny zbliżającej się policji i karetki, więc nawet nie trzeba było dzwonić. Dobrze, że miejsce strzelaniny było trochę oddalone od magazynu i tego skrzyżowania T... nadal w zasięgu wzroku, ale przynajmniej parkujący radiowóz nie zablokuje drogi wyścigu.

Bimbromanta i Złomokleta nie widząc za bardzo innego wyjścia udali się do rzeczonego magazynu.

W całkiem sporym, ale pustym magazynie zebrała się ekipa nieliczna, ale komiczna. Rozpoznać można tu było Wacka Szmalcownika, Żydka Gestapowca, Czarnego Rumuna i przede wszystkim Pana Grzesia. Pan Grzesiu wyraźnie był nie w humorze, a jego kurtka była w połowie spalona. Dłuższą chwilę zawiesił wzrok na wchodzących Bimbromancie i Złomoklecie. Złomoklecie ciekła krew z okolic ucha, ale nie zważał na to. Zajzajer działał. Obaj byli gotowi na jazdę rowerowaną. We wzroku Pana Grzesia widać było dezaprobatę, bo wiedział, po prostu wiedział, że strzały były związane z Bimbromantą i Złomokletą (no dobra, nie trzeba było być geniuszem widząc ranę na pół głowy). Uznał równocześnie, że teraz tak bardzo zaroi się od policji w okolicy, że nie ma co dalej przeciągać.

Pan Grzesiu właśnie zaczynał przemowę:
- Dobra, co do chuja nędzy się zdarzyło? Mieliśmy zrobić jebany wyścig, a tu kurwa obława, kurwa, większa niż kurwa w zeszłym roku, gdy ten pierdolony pedofil grasował na mieście. Ja pierdolę. Doszły mnie słuchy, że kilkoro zawodników dostało ostro po ryju zanim jeszcze gliny do nich dotarli. Ja pierdolę! - charchnął obficie na ziemię po czym zatrzymał się i skierował dłoń w stronę jednego z zawodników, nigdy wcześniej go nie widzieliście - A ty to kurwa kto? - tamten trochę się jakby przestraszył po czym z wyraźnym niemieckim akcentem odparł
- Ja być polnisze folk - odparł. Nosił na sobie czarną gestapowską kurtkę, która miała podarty jeden z rękawów - spod końcówki wystawało coś co wyglądało jak opaska nazistowska, ryj miał jak hitler. Pan Grzesiu pokręcił głową po czym wskazał na kolejnego z pytaniem:
- Ki chuj? - a tamten nie wydawał się przestraszony, a odpowiedział
- No na wyścig rowerowy. Jakiś czas nie startowałem. - mówił z wyraźnym obcym akcentem, ale dało się go zrozumieć. Nosił na sobie obcisłą złotą koszulkę.
- Jestem Lance.
- Jesteś to trzeźwy głupi chuju. To wyścig tylko dla nietrzeźwych.
- Brałem dopalacze.
- To wypierdalaj.
- na te słowa Pana Grzesia Lance spuścił głowę i wypierdolił stąd. Po krótkiej chwili Pan Grzesiu kontynuował:
- Także policja zrobiła obławę dlatego zmieniliśmy miejsce startowe. Jest też nowa możliwość zwycięstwa: jakby nikt nie dotarł do mety to wygrywa ten kto najdłużej utrzyma się bez zwinięcia przez psy. Wyścig zacznie się, gdy otworzą się wrota. Ma ktoś jeszcze jakieś uwagi? Jakby nie to, że zwijam się z dzielnicy to bym upierdolił głowę temu który sprowokował całą tą obławę. Musiałem spalić swoje mieszkanie kurwa.

Potem kiwnął głową, żeby ludzie zajęli miejsca na rowerach i ustawili się na wprost tej wiaty co to wszyscy widzieli ją, gdy tu wchodzili. Pan Grzesiu jeszcze dodał coś od siebie:
- Akurat jest was siedmiu, a ja i tak mam jedną taśmę z muzyką. Przez burdel, który zrobił się na dzielnicy ona kurewsko nie pasuje do atmosfery, ale wiecie co? Jebie mnie to. - wcisnął odtwarzanie i pojawiły się pierwsze dźwięki muzyki westernowej bez Clinta Eastwooda:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=8XDB7GMnbUQ[/media]

Bimbromanta (no Złomokleta mniej, bo w tym czasie próbował jakąś szmatę okręcić sobie wokół głowy) popatrzył kto tam brał w Wyścigu. Siedem minus dwóch to pięciu, bo Bimbromanta i Złomokleta byli dobrze znani Bimbromancie i Złomoklecie. Siekiera znów znajdował się pod kurtką, choć była brudna od krwi i trzeba było ją jakoś niedługo umyć. No i była dowodem zbrodni, bo niebiescy raczej nie uwierzą w wersję z obroną konieczną (choć typowo tak było!). Złomokleta wciąż miał przywiązany do dłoni gwizdek z kablem gotowym do użycia (niestety przez te rany i strzelaniny nie zdążył i nie pamiętał, żeby zabrać komórkę tamtej dziwki).

Zawodnik numer 1
Wacek Szmalcownik
- nigdyś był u sterów władzy, ale teraz pozostaje w niełasce. Ostro gardłował, że nie jest i nie był żadnym Szmalcownikiem i to są tylko pomówienia. Nawet na dowód tego zgolił swoje wąsy, z których słynął. Jego koneksje rodzinne mówią jednak co innego. Uważa się za przedstawiciela Szlachty, ale ci odżegnują się od niego.
Rower Wacka to zwyczajny chamski składak, choć można w nim rozpoznać tajemnicze elementy elektroniczne wystające z ramy i kół. Nigdzie jednak nie widać silnika.

Zawodnik numer 2
Żydek Gestapowiec
- wnuk Abrahama Gancwajcha twierdzący, że nienawidzi niemców i żydów tak samo. Nikt mu nie wierzy, zwłaszcza, że jest prominentnym działaczem dzielnicowych sępów. Pewnie coś kombinował ze swoimi, ale pewnie mu nie wyszło, bo nie ma tęgiej miny. Ciężko liczyć na pomoc kumpli, gdy ci siedzą w pierdlu.
Żydek Gestapowiec użytkuje przedwojenny poniemiecki rower, który nie jest wart więcej niż Kot Który z Łodzi Pochodzi. Rower jest jednak zadbany i jest wyposażony w sznurek na kota i pompkę wyglądającą na skrzyżowanie samopału i pałki. Żydek dysponuje również bidonem, z którego nie zawaha się popić.

Zawodnik numer 3
Czarny Rumun
- pod koniec lat 80 przyjechał do Polski studiować, ale później były duże zmiany na świecie, przerwał studia i zatrudnił się w jednej z polskich hut. Niestety jak przyszły złodziejskie rządy to "sprywatyzowano" zakład (faktycznie "rozkradziono") i wypadł z roboty. Próbował zająć się gangsterką, ale jako czarnuch był na tyle charakterystyczny, że był łapany niemal po każdej akcji. Kilkukrotnie skazywany na niskie kary pozbawienia wolności (przy okazaniu policja nie dawała rady odnajdywać czarnych, więc zwijali cyganów, no i wtedy świadek mówił "to był czarny" no i już było wiadomo. Na ulicy potem zresztą dostał przezwisko Czarny Rumun, bo przez te wszystkie okazania poznał całkiem dużo cyganów. Aktualnie pije wódkę i od czasu do czasu zaraża hivem dziwki, które idą z nim do łóżka (prowadzi też ich rejestr i rozsyła wiadomości do zaprzyjaźnionych ludzi, żeby te kurwy omijali szerokim łukiem).
Rower Czarnego Rumuna jest składakiem pozwalającym utrzymać jego masę. Wydaje się, że złożono go z metalowych części rowerka stacjonarnego i dodano stalowe koła, do których przyklejono sporą warstę prezerwatyw.

Zawodnik numer 4
"Polnisze folk"
- wygląda jak Hitler i mówi z akcentem niemieckim, jego celem było namierzenie Profesora i jego zlikwidowanie, ale teraz skoro już tu jest i nie może wypełnić swojej misji to po prostu weźmie udział w Wyścigu.
"Polnisze folk" porusza się na super drogim niemieckim rowerze zakupionym prosto z fabryki.

Zawodnik numer 5
Luidżi Mario
- hydraulik z zawodu, pijany kierowca z zamiłowania. Są plotki, że to on nauczył jeździć Kubicę na gokartach i że kiedyś ograł Micheala Schumachera w piłkarzykach. Ogólnie jedyne co o nim wiadomo to to, że pomagał swojemu bratu Mariowi z problemami z kupą i jakoś księżniczkę. Jakkolwiek już dawno porzucił pomocnictwo w stręczycielstwie i stał się tłem dzielnicowych zagrywek o władzę. Podobno nawet ma obywatelstwo polskie (z pochodzenia jest włochem, dlatego tak dziwnie nazywa się), mówi dobrze po polsku, a i umie spuścić wpierdol. Niegdyś na jakichś zawodach gokartowych miał startować z trzema innymi zawodnikami, ale dwóch wylądowało w szpitalu przed zawodami, a jeden oddał walkowerem po przejechaniu dwóch metrów (podobno Luigi na niego spojrzał i tamten zahamował i wycofał się).
Jego rower jest tak urządzony, że wygląda jak gokart. Wygląda na to, że Luidżi nałożył budę gokarta na niski rower. Wymontowano koła gokartowe i dodano jedynie niewielkie kółeczka pomagające zachować równowagę (aczkolwiek da się jechać jako jednośladem). Nie ma tam silnika, ale jest dziwna dyszla nałożona za siedzeniem kierowcy.

Wyścig za chwilę się zacznie. Jakieś pierwsze plany?
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 14-06-2015 o 13:49.
Anonim jest offline