Byli już prawie na finiszu, musieli dotrzeć tylko do transportu i stąd prysnąć. Prawie go nie obchodziło co się stanie z Clarkiem, zapewne z powodu zmęczenia i stymulantów w swojej krwi, oraz bólu. Tego ostatniego na tej planecie było pod dostatkiem.
Starał się iść mimo przeciwnych im wszystkim żywiołów. Krok za krokiem, uparcie. Nie miał zamiaru dać się tutaj zabić. Nie obchodziło go że wszystko próbowało właśnie to zrobić. Zaciskał zęby i po maską hełmu wyszczerzał je w uśmiechu maniaka. Był tylko on i następny krok. Co chwila kolejny. Byle bliżej celu. Nie miał nawet planów co zrobi kiedy dotrze do trasportu.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |