Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2015, 22:36   #92
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf stęknął stając przy drzwiach do swojego pokoju. Był solidnie poobijany, a elfka ciążyła mu na ramieniu. Była obudzona, bo zdążyła się przespać pod stołem podczas całej rozróby. Jednak wspierała się na człowieku, gdyż alkohol wciąż szumiał jej w głowie.
Sięgnął do kieszeni i z ociąganiem wydobył z niej klucz, który następnie włożył do zamka. Obrócił go wsłuchując się w szczęk zapadek. Każdy ruch był powolny. Wyciągnął klucz i popchnął drzwi. Ustąpiły ze zgrzytem, pozwalając wejść dwójce awanturników do środka. Rycerz jęknął gdy stuknął posiniaczonym barkiem we framugę. Zaraz potem z jego ust wydarło się pojedyncze przekleństwo.
Światło z korytarza oraz wpadający przez okno księżycowy blask pozwalały odróżnić kontury mebli. Podszedł wraz z elfką do łóżka i puścił ją by mogła usiąść. Jakaś bezimienna dziewka służebna, a może i córka karczmarza, która pojawiła się w pokoju zaraz za nimi wtoczyła na środek balię i zaraz umknęła po wiadra chłodnej wody. Wolf nie chciał zaspać na statek, a większość drużyny była pijana lub obita, że z chęcią by uległa ciepłu porannego łóżka. Poza tym był brudny, ona była brudna, a mycie się w słonej wodzie nie było interesującym pomysłem.
- Rozbieraj się - mruknął do Youviel.
Sam zaczął ściągać z siebie ciuchy niewiele sobie robiąc z obecności dziewki donoszącej wiadra. Dźwięk przelewanej do balii wody już działał pobudzająco, gdyż stanowił obietnicę kąpieli.

Youviel patrzyła nijakim wzrokiem na rozbierającego się mężczyznę. Z westchnięciem zaczęła się powoli rozbierać. Było jej wszystko jedno. Powoli i niezdarnie kolejne części dodzierzy znajdowały swoją drogę na podłogę. Szpecąca twarz blizna od smoczych płomieni ukazywała się teraz w swej pełnej okazałości. Zwykle niknąca za kołnierzem teraz była widoczna na całych plecach, pośladkach, udach i łydkach a nawet stopach. Ręce i dłonie też ozdobione były stopioną i pomarszczoną skórą. Tylko przód ciała, gdzie znajdowały się niewielkie piersi kobiety został nietknięty. Pomijając tylko kolejną szpetną bliznę w okolicach łona, gdzie opętany Ekhart wbił swój zaczarowany nóż pozostawiając kobietę kaleką do końca swych dni. Wspomnienie o nienarodzonym dziecięciu.

Służka tylko głośniej westchnęła widząc ten obraz cierpienia. Wolf patrzył na Youviel przez dłuższą chwilę. Dotknął jej dłoni i zaczął wodzić palcami po spalonym ramieniu w górę. Dotarł do barku, szyi i w końcu do policzka kobiety. Spojrzał jej w oczy.
- Do balii - powiedział cicho.

- Mff - wyrwało się z ust elfki. Przypominało to nieco mruknięcie niezadowolonego kota. Spróbowała jednak wstać. Przeszła na czworaka do balii aby wspierając się o jej krawędź niezdarnie wejść do środka.

Wolf również wszedł do balii. Była wystarczająco duża by pomieścić ich oboje. Woda zaś była chłodna i z początku nieprzyjemna. Przywracała jednak trzeźwość i energię w obolałe członki mężczyzny. Rozsiadł się wygodniej i machnął dłonią na służkę, dając znak że może odejść. Zamknęła za sobą drzwi, ale wpierw raz jeszcze obejrzała się na poparzoną elfkę.
- Jesteś przytomna? - zapytał gdy już byli sami.

Elfka źle przeżyła wejście do chłodnej wody. Skuliła się grzejąc chwilę swoim ciałem. Na pytanie Wolfa podniosła na niego wzrok. Niechętnie zagarnęła wodę w dłonie i obmyła nimi twarz. Pomogło.
- Powiedzmy - rzekła po piątym razie. Zimno wyostrzyło nieco rzeczywistość ale nie usunęło skutków ciągłego picia.

- Musisz przestać - Wolf warknął czując jak emocje się w nim wzbierają. - Jak jesteś pijana przestajesz być sobą. Nie podoba mi się to.

Elfka ściągnęła brwi patrząc spode łba na mężczyznę. Wzruszyła ramionami.

- Nie rób tego do diaska! - chlapnął w taflę wody ochlapując oboje kropelkami. - Nie zachowuj się jakby ci nie zależało.

Kobieta skrzywiła się.
- Zależy mi aby wymazać doszczętnie egzystencję Braghthorna - nie była w stanie się złościć mocniej. Zaczynała ją boleć głowa.

- Świetnie. Ale chcę mieć do tego kobietę, na której mi zależy. Nie pijany wrak. - Przez moment Wolf pochylił się do przodu, ale przy ostatnich słowach opadł opierając się plecami o ścianę balii. Chłód odbierał wściekłość.

Youviel wbiła wzrok w człowieka.
- Niewiele zostało Wolf. Nie masz co liczyć na powrót do poprzedniego stanu. Stało się co się stało i nic tego nie zmieni. Nastąpiła nieodwracalna zmiana i musisz się z tym pogodzić. Nie jestem tym samym elfem, z którym po pijaku się chędorzyłeś w karczmie u Ragena. Nigdy już nie będę. Pogódź się z tym wreszcie i daj mi spokój. Zemszczę się nawet jeśli trzeba będzie przebić się przez chordy niemartwych ciał. Nie dam się zatrzymać ani uwięzić. Kurnous mi świadkiem, że dopadnę swoją ofiarę. Wytropię, w ten lub inny sposób i zniszczę.

- Wiesz dobrze, że się z tym nie pogodzę i nie dam ci spokoju - odburknął mężczyzna. - Może to zrozumiesz... po wszystkim.
Sięgnął po mydło i przełamał na pół rzucając część elfce. Zaczął się myć doprowadzając skórę do czystości. Przemył tak samo włosy dokładnie je szorując. Po wszystkim wstał i ociekając wodą wyszedł z balii. Szorstkim ręcznikiem osuszył ciało i czekał aż elfka również zakończy oblucję.

- Ty też jesteś inny. Sam sięgasz po mydło - Youviel powiedziała bez cienia rozbawienia. - Przemawiasz do innych. W końcu to ciebie się słuchają najbardziej. Dobijasz interesów z kapitanami, masz tytuł i ziemię jakby nie patrzeć na baronię. Masz cel i nie błąkasz się od karczmy do karczmy szukając zarobku - elfka zaczęła wymieniać dostrzegając coraz to kolejne zmiany jakie zaszły w człowieku.
- Też zostałeś okaleczony, ale wciąż możesz pociągnąć swoje dziedzictwo dalej. Ja już nie mogę. Nigdy nie będę mogła. W swoim krótkim życiu doznałam uszczerbku najwyższego stopnia. Mam niecałe dziewięćdziesiąt lat a już nigdy nie będę mogła pomyśleć o posiadaniu dziecka. Jeśli mnie ta wyprawa nie zabiję i nic innego mnie nie zabije… to następne tysiące lat będę żyć ze świadomością, że nie podołam wspomóc swojej rasie. Straciłam tę możliwość.

Wolf pokręcił głową.
- Wiem o tym. Ale ze wszystkich rodzajów zemsty wybrałaś tą, która wyniszcza też ciebie. Wiedz że zrobię wszystko żebyś się w końcu otrząsnęła z tego żalu i rozgoryczenia, w jakim toniesz. Koniec końców pomożesz swojej rasie. Może nie wydając na świat potomka, ale… nie wiem… trenując innych, walcząc z chaosem. Topiąc smutki w alkoholu na pewno niewiele z tych rzeczy zdołasz zrobić. A już na pewno nie przysporzysz swojej rasie dobrego wizerunku. I może… za te twoje tysiąc lat, jak robaki dawno już zdechną z głodu na moich kościach… wspomnisz moje słowa.

- Nie przysparzam go od kiedy zhańbiłam się ucieczką Wolf. Zostawiłam tych wszystkich, który jeszcze walczyli lub dogorywali i uciekłam przed zwierzoluźmi. Wiesz o tym. W zasadzie od tamtego czasu nie zrobiłam nic co mogło by mnie w jakikolwiek sposób usprawiedliwić - elfka zanurzyła się bardziej w zimnej wodzie mocząc w niej głowę. Pod palcami czuła nierówności we swoich włosach. Dłuższe i krótsze prawdopodobnie zajmie jej jakieś pięćdziesiąt lat aby odzyskać długość taka jaką miała kiedy spotkała Wolfa po raz pierwszy.
- Nie ma dla mnie powrotu. Jak twoje kości zbieleją nie będzie też powodu aby ciągnąć dalej tę moją marną egzystencje.

- Pieprzysz głupoty Youviel - warknął w odpowiedzi. - Gadasz jak jest, a nawet nie chcesz spróbować tego zmienić. Twierdzisz że zhańbiłaś to zacznij szukać odkupienia i naprawiać swoje winy. Najłatwiej jest pogrążyć się w żalu. Świetnie tłumi zmysły i nie zmusza do myślenia o zbyt wielu rzeczach… bo aby coś naprawić trzeba się napracować. Wykazać siłą woli. Chyba że tak bardzo zaimponowały ci krasnoludy? Bo zachowujesz się co najmniej jak Wolfgrimm.
Skończył szorować się ręcznikiem i zaczął zakładać lnianą koszulę i spodnie do snu.

Elfka zdała się głucha na oskarżenie i oszczerstwa Wolfa. Skończyła się myć i wyszła w balii. Bez słowa zaczęła się ubierać. Nie przywdziewała jednak stroju nocnego a swoją skórznię.

Wolf nie był zdziwiony zachowaniem elfki. Wystarczająco często rezygnowała ze snu, na rzecz nocnych spacerów. Stanął przed Youviel kładąc dłoń na jej ramieniu. Drugą wsunął jej za kark i pociągnął ku sobie by ją pocałować.

Elfka dała się pocałować, choć było to bez wyrazu z jej strony.
- Śpij. Wrócę niedługo - z tymi słowami wyszła z pokoju. Nieco treźwiejsza, choć wciąż nabuzowana wybyła. Już chwilę po tym jak znalazła się na ulicy zaczęła szeptać do siebie. Słowa płynęły formując się w zdania, a zdania w całe wypowiedzi. Nie było odbiorcy tego monologu. Kobieta paplała sama do siebie wyrzucając trzymane w ryzach potrzeby. Wiedziała, że sprawia problemy. Nie lubiła tego ale nie potrafiła już tego powstrzymać. Musiała się ruszać, musiała działać, musiała mówić. Kosztem snu, który niewątpliwie był jej potrzebny, błądziła po uliczkach odstraszając zarówno wyglądem jak i szepczącym potokiem słów. A może po prostu nikogo nie interesowała samotna patyczakowata postać na tyle aby obić jej mordę. Szepczących ludzi się w końcu zostawia samych sobie. Szaleńcy potrafili być bardzo nieprzewidywalni. Szczególnie ci z płomienną blizną na twarzach.
 
Jaracz jest offline