Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2015, 12:14   #204
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Clarke

Dotarcie do Chi’rek okazało się niezbyt łatwym zadaniem. Clarke musiał poruszać się na krawędzi krateru, uważać na osypujące się kawałki gruntu spływające w dół, gęste strumienie solanki. Ranna noga nie ułatwiała zadania i kilka razy o mało nie przypłacił swojego marszu upadkiem. W końcu jednak dotarł leżącej Felenitki. Kiedy był kilka kroków od niej kobieta zaczęła dawać oznaki życia. Podnosiła się z wolna, wyraźnie jednak słaba i poraniona.

Jej pancerz, podobnie jak pancerz Izaaka pokrywały gęste struktury solnych kryształów. Jakimś cudem Chi’rek wstała o własnych silach, w sam raz jednak, by Clark’e pomógł jej utrzymać pion. Podpierając kobietę i sam przy okazji stabilizując się na niej ruszył do przodu. Powoli, mozolnie, dysząc ciężko, pokonując naturalne ciążenie planety.

Polarianin pojawił się obok nich, jak spod ziemi. Jego sygnał detektory pokazywały kilkanaście metrów na północ od ich pozycji, a tymczasem lśniący, krabopodobny pancerz wspomagany, uniósł się z wymierzoną w nich bronią, dosłownie trzy metry wyłaniając zza solnej skały na korekcyjnych silnikach pulsacyjnych.

Było oczywiste, że nie zdążą otworzyć ognia. Chi’rek gdzieś zgubiła swoją broń, a Izaak był zbyt wolny.

Zalśnił czerwony promień. Jego światło, niczym snop projekcyjny, przeszył zarówno człowieka, jak i felinitkę.

* * *

Izaak podniósł się wolno, nie wiedząc ile minęło czasu. Z jego pancerza spłynęła gęsta solanka o dziwacznej, różowo – żółtej barwie. W głowie inżyniera huczało, jak w ulu. Miał wrażenie, jakby pod czaszką zaległy mu się jakieś brzęczące insekty. Tłukące się w mózgu, jak spłoszony rój szerszeni. Z trudem usiadł w otaczającej go zewsząd breji. Przed oczami wirowały mu dziwaczne znaki. Figury geometryczne. Kształty. Obrazy. Wizje. Ich pochodzenie było dla Clarke’a zupełnie niejasne.

Chi’rek leżała dwa kroki od niego. Też podnosiła się powoli, z wyraźnym trudem.

- Musimy iść. Musimy … uciekać z tej … planety. Już … po … wszystkim.

Usłyszał Izaak słaby glos Felinitki w interkomie.

Zgodził się z nią, jak cholera. Nie miał zamiaru ryzykować powrotu Polarianina i sprawdzać, czy ten przecież agresywny obcy, znów daruje im życie.

POZOSTALI

Szli na koordynaty podane im przez Chi’rek. Przez szalejącą burzę. Przez tłukącą w nich sól. Przez te cholerne, niesprzyjające warunki atmosferyczne.

W końcu, gdy zbliżali się do podanego przez Felinitkę ko ordynatów, West nadał komunikat na przekazanym paśmie używając odpowiednio skonfigurowanych deszyfratorów.

- Chi’rek – usłyszeli nagle męski, przerywany szumem i trzaskami głos. – Czy to ty? Nie mam potwierdzenia twojego znacznika. Masz przesyłkę?

Byli kilkaset metrów od domniemanej pozycji Hawka-T700. Przełączyli się na filtr UV i faktycznie ujrzeli pośród kaszy solnej ulewy charakterystyczny, smukły kształt interceptora.

- Chi’rek? – głos mężczyzny stał się bardziej podejrzliwy.

Ich kombinezony wysłały sygnał ostrzegawczy. Zostali namierzeni.

- Mam was na celowniku. Zatrzymajcie się celem identyfikacji.

Nim zdążyli odpowiedzieć usłyszeli, mimo huku huraganu, inny dźwięk.

Potężny, dudniący odgłos silników przecinających chmury gdzieś nad ich głowami. Niedaleko, być może na miejscu zniszczonej SALT-01 zamierzał chyba wylądować jakiś statek. Zważywszy na to, co wisiało na orbicie Perły, mógł należeć tylko do jednej rasy.
 
Armiel jest offline