Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2015, 21:36   #94
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gomez i jego wieczorny spacer

Podczas, gdy większość brała udział w karczemnej burdzie, Gomez wyruszył na poszukiwania ojca. Ciemne, mroczne zaułki miasta nie stanowiły dla nożownika problemu, bowiem swoją młodość spędzał w podobnych temu miejscach. Kupcy, podróżnicy nie wiele wiedzieli, więc “Estalijczyk” musiał udać się w mroczniejsze rejony miasta. Obskurne tawerny, pełne podejrzanych mord morderców gotowych poderżnąć gardło własnej matce, zarżnąć za kilka srebrników, czy handlarzy podejrzanym towarem. To od nich postanowił uzyskać odpowiedź, lecz i tym razem nie było mu dane dostać nawet skrawka informacji. Nie licząc na więcej, Gomez postanowił ruszyć ku swojej noclegowni, gdy nagle usłyszał chrząknięcie. Momentalnie się odwrócił, mając noże w pogotowiu, by zobaczyć starego mężczyznę w otoczeniu kilku dryblasów. Każdy z nich przy pasie miał kordelas, a w dłoniach po nożu. Starszy mężczyzna siedział na beczce i ćmił fajkę. Przejechał dłonią po siwych włosach spoglądając na akrobatę spode łba i rzekł:
-Zły dzień na pytania. A jeszcze gorszy, jeśli chodzi o Azam Omeir’a - po tych słowach zeskoczył z beczki i kuśtykając, podszedł do Gomeza. Był niższy od niego, więc musiał unieść głowę, by móc spojrzeć mu w oczy -Tak. Podobieństwo jest widoczne w oczach..chłopcze. A więc, szukasz go? Chcesz go znaleźć. Niedobry omen. Niedobry. Tylko dla kogo. - zaśmiał się i klasnął głośno dłońmi. -No chłopaki. Powiemy mu kim był Azam Spryciarz - odpowiedziała parsknięciami załoga starego dziada -Morda w kubeł. Nie pytałem was. No już już.. Azam Azam.. - starzec odwrócił się i można było dostrzec w jego oczach nienawiść lub coś równie mocnego -Dobrze, powiem Ci, niech ten stary skurwiel płaci za swoje grzechy. Gdy dotrzesz do El-Haikk, udasz się do tawerny Dar Jedynego, którą zarządza Abdul Zahir. On na pewno będzie wiedział, bowiem tam gdzie Abdul, tam i Azam płynął. Byli nierozłączni za moich czasów. Ja Twojego ojca poznałem, gdy płynęliśmy do Marienburga, a potem udawaliśmy się do Altdorfu. To było dawno, z dwie dyszki temu. Tak... byliśmy młodzi, dumni, butni i wierzyliśmy. że świat będzie nasz. Świat może nie był, ale portowe dziwki jak najbardziej - starzec zaśmiał się, lecz gdy zawtórowała mu jego kompanija, zgromił ich wzrokiem. Zamilkli momentalnie -No więc tak. Pływałem z nim na Persifalu i powiem Ci synku jedno. Większego farciarza w życiu nie widziałem. Kiedyś pewien chłop trzymał go na muszce. Lufa pistoletu wycelowana w jego serce z pięciu metrów. Spust i bach. Cisza. Kliknięcie. Rozumiesz. Nie wypał. Skurwiel Azam miał takiego farta. Dupy do niego garnęły, choć raz kiedyś bredził, że zakochał się w takiej jednej i że wróci do niej. No, ale blisko dziesięć lat go nie widziałem i ziemii Imperium również. Płyń do Arabii. Do kraju piachu i złota. Do kraju, gdzie umarli chadzają za dnia, a tylko prawdziwi mężczyźni mogą tam przetrwać. Odnajdź Abdul Zahira i powiedz mu, że czas spłacić dług. Powiedz mu, że Cię przysyłam i że ma Ci pomóc - rzucił, wracając do swoich kompanów, którzy otoczyli go kordonem. Zaczęli się oddalać i gdy Gomez miał już zapytać się, jak ma starzec na imię, ten rzucił -jak odnajdziesz ojca przekaż mu pozdrowienia. Powiedz, że kapitan Flint go pozdrawia - ostatniemu zdaniu towarzyszył śmiech.

Akrobata wiedział, że nie ma po co iść za Flintem, więc jedyne co mu pozostało, to wrócić do pokoju. Niewiele się dowiedział, ale zawsze była to kolejna wskazówka. Przemykając się ciemnymi uliczkami, zdawało mu się, że ktoś go obserwuje, lecz mimo prób sprowokowania tego kogoś do odkrycia, nie udało się to. Jedyne więc, co mu pozostało to powrót do wkurzonej czarnulki i ciepłego łóżka. Tym razem, gdy Gomez zamknął oczy nocna mara go nie nawiedziła. Dane mu było w spokoju się wyspać.

Karczemne historie

Kufle jeszcze przez chwilę latały w koło, gdy do karczmy wpadli ochroniarze. Za pomocą pięści i pałek zaprowadzili porządek. “Szef” wraz ze swoimi kamratami został wyprowadzony, tak samo, jak paru innych chojraków. Ich rzeczy wyrzucone na ulice. Niektórzy coś jeszcze krzyczeli, ale ochroniarze znali się na swojej robocie. Szybkimi, celnymi ciosami wybili z głowy pijanej hołocie ochotę na powrót do środka.
Karczmarz z wściekłością spoglądał na swój dobytek i kapłana. Zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że aż mu knykcie zbielały. Podszedł do Hansa i szturchnął go palcem, lekko popychając:

-Ty!!! Ty!!!! Peste!!! Zapłacisz mi za to!!! Zapłacisz!!! - szynkarz pieklił się i wściekał. Za jego plecami stanęło dwóch, rosłych mężczyzn, co by słowa szefa zyskały większy respekt -Idź mi z oczu ty!!! Mascalzone - wykrzyknął -Już. Won. Przespaceruj się, co bym cię tu jakiś czas nie widział. Za drzwi. Won!!!

Hans nie chcąc większych kłopotów, wyszedł, przy czym karczmarz pomagał mu, popychając go w ich kierunku. Tawerna była dość mocno zniszczona. Kilka stołów, wiele krzeseł, jeszcze więcej kufli było porozbijanych. W szybie okna widniała dziura, zapewne spowodował nią latający kufel. Podłoga lepiła się od wylanego trunku i krwi. Kilka złociszy zapewne nie załatwi sprawy, tym bardziej, że do tej pory, karczma była miejscem dość spokojnym i cichym. Kapłan, nie mając za wiele do roboty poszedł się przejść. Miało mu to dobrze zrobić, tym bardziej, że noc była dość ciepła.

Karczmarz spojrzał na leżącą dziewczynę, którą mag lekko “znieczulił”. W kilku żołnierskich słowach kazał Manfredowi zabrać ją z karczmy i zobaczyć, czy nic jej nie jest. Miał ją zostawić tuż obok stajni, na ławie, która znajdowała się na jej tyłach. Ten wyszedł z nią i upewniwszy się, że dziewczyna żyje zostawił ją tam. Sam też wrócił do swojego pokoju

Reszta natomiast wróciła do swoich pokoi, co by w spokoju przeczekać do rana. Widać było gołym okiem, że właściciel lokalu nie zamierza dyskutować z nikim. Wściekły niczym osa, w dodatku mający za sobą kilku mocarnych ochroniarzy, nie wydawał się być w nastroju do jakichkolwiek pertraktacji.

Hans natomiast szedł sobie spokojnie ciemną, mroczną podążając gdzieś przed siebie. Skręcał to w jeden, to w drugi zaułek chcąc odpocząć i odsapnąć. Adrenalina wciąż krążyła w jego żyłach, buzując niczym wzburzone morze. Walka przypomniała mu kim jest i kim był. Mimo nauk, jakie odbył tak naprawdę w głębi duszy pozostał awanturnikiem. Szedł tak zamyślony i skupiony, skręcając w kolejną alejkę, gdy nagle poczuł palący ból z tyłu głowy. Z mroku wyłoniły się trzy postacie, które momentalnie zaczęły okładać go pałkami. Ciosy spadły tak szybko i gwałtownie, że kapłan nie zdążył się zasłonić. Pierwsze, drugie, a potem i trzecie uderzenie posłało go na ziemię, a świat zaczął wirować, ciemnieć, aż w końcu ogarnął go mrok. Hans stracił przytomność.

Youviel

Youviel postanowiła spędzić ten wieczór samotnie włócząc się po mieście. Dotarła aż do portu, gdzie stanęła na molo i wpatrywała się w księżyc. Czas nagle przestał mieć dla niej znaczenie i tylko ta chwila się liczyła. Przeszłość zaczęła ponownie ją doganiać, pogrążając w zadumie. Zamknęła oczy, chcąc odgonić od siebie krwawe i straszne wspomnienia, lecz gdy je otworzyła już nie stała na molo. Znów czuła, jakby nie była w swoim ciele, znów nie była sobą. Spoglądała oczami na jakiś stary, poniszczony i zakurzony papirus napisany w starożytnym języku. Jednym z tych, które zostały zapomniane przez wielu ludzi i tylko garstka znała ich znaczenie. Elfka spoglądała na symbole i choć widziała je po raz pierwszy na oczy i nic nie wskazywało, że będzie wstanie je zrozumieć, jej umysł zaczął je rozszyfrowywać. Znaki stawały się słowami:

-Gdy nadejdzie czas i dwaj odwieczni kochankowie znów staną w tej samym dniu patrząc na siebie czule poświęcić musisz życie. Dusza nienarodzonego otworzy wrota, i pierwszy sługa powróci. Znów Czarna Wieża stanie się gwarantem strachu i grozy, bowiem gdy Pierwszy spojrzy na zachód, ziemię znów mrok ogarnie. By tak się stało oddaj duszę nienarodzonego w ofierze. Potem narysuj okrąg mocy stworzony z krwi wybranego. Jego dusza i ciało muszą być czyste, dłonie i honor nie splamione niczym, a wiara twarda i nie zachwiana niczym głaz. Gdy czas się wypełni wypowiedz słowa zapisane w kamieniu

Następnie wzrok elfki padł na kolejną rycinę przedstawiającą papirus, i choć znaki na nim nie były wyraźne i dobrze widoczne, to jedno spojrzenie na nie, wystarczyły łowczyni na zrozumienie ich znaczenia:

Przyzywam Cię w imię waszego mistrza
Pierwszy z dziewięciu niech powróci do życia
I poprzez moc Jego
On stworzył Cię mocą swej Sztuki
Dał ci życie
Powstań, powstań, powstań

Gdy elfka doczytała do końca, poczuła silny ból w głowie i straciła przytomność. Padła na ziemię, nie wiedząc gdzie tak naprawdę jest i co się właściwie wydarzyło. Dopiero nad ranem, gdy z wielkim wysiłkiem zdołała podnieść powieki, zobaczyła, że leży na molo. Słońce powoli zaczęło wyglądać zza horyzontu. Na szczęście ludzie jeszcze mocno spali i nikt nie przejmował się leżącą na ziemi kobietą. Trzeba więc było wracać do karczmy, tym bardziej, że w gardle robiło się sucho, a i żołądek domagał się strawy.

27 Vorhexen 2522

Świt nastał, a wraz z nim nadeszła piękna, słoneczna pogoda. Ptaki zasiadły na drzewach, cichutko poćwierkując, a ulice powoli zaczęły zapełniać się ludźmi. Karczmy tak samo. Prawie cała drużyna zebrała się na dół, gdzie karczmarz przywitał ich delikatnym uśmiechem. W jego oczach nadal tlił się gniew i coś w rodzaju żalu, lecz bez słowa podał wszystkim jadło i napitek. Byli wszyscy poza Hansem, którego od wieczornego wyjścia z tawerny nikt nie widział. Nawet elfka zdążyła wrócić z wieczornego spaceru, który z jakiś tajemniczych powodów dla reszty przeciągnął się aż do rana.

Gdy posiłek został podany, do środka weszło kilkunastu mężczyzn, którym przewodził jakiś szlachcic Po krótkiej rozmowie z karczmarzem, która odbywała się w ich rodzimym języku, ten ostatni wskazał Manfreda. Arystokrata ruszył więc ku stolikowi, gdzie siedział mag wraz z resztą drużyny Wolfa, przy okazji dając jakiś znak swoim “pomagierom”. Ci od razu wycelowali w stolik muszkiety, a było ich z piętnaście, dając tym samym znać, by lepiej każdy pozostał na swoim miejscu. Gdy szlachcic podszedł, rzekł w staroświatowym:

-W imieniu Barona Lorenzo Lupo ten o to człowiek - tu wskazał na Manfreda -zostaje oskarżony o morderstwo Beatrice Dioux. Według zeznań świadków, widzieli jak podczas walki z jego ręki Beatrice padła nieprzytomna na ziemię i więcej nie wstała. Świadkowie twierdzą też, że oskarżony wyniósł, nie dającą znaku życia ów damę z karczmy. Ta została dziś rano znaleziona nieżywa..Oskarżony uda się z nami, gdzie zostanie umieszczony w areszcie, aż do czasu rozprawy. Oskarżycielem będzie Hrabia Vincent Dioux, ojciec ofiary. - oficjalny ton mężczyzny zwiastował prawdziwe kłopoty.

Hans

Hans powoli otworzył jedną, a potem drugą powiekę. Szło mu to ciężko, bowiem świdrujący ból przeszywał jego czaszkę. Chciał się ruszyć, ale silne więzy uniemożliwiały mu to. Usta miał zakneblowane. Zauważył, że od pasa w górę był nagi, a ktoś go tak sprytnie oporządził, że wisiał nad ziemią z metr. Dłonie miał skrępowane, tak samo jak i nogi i wyglądał niczym kiełbasa oczekująca na przypieczenie. Kapłan kątem oka zarejestrował, że znajduje się w jakiejś stajni, albo oborze, a przed nim siedzi wygodnie “szef”, któremu podczas wieczornej burdy obił porządnie mordę. Złamany nos, duże sińce na całej twarzy i mocno spuchnięte oko świadczyły, że ów młodzik dostał porządnie w kość.
-O w końcu nasz wróbelek się obudził. No już myślałem, że będę śniadał sam - podniósł puchar, zapewne wypełniony winem, w geście toastu i upił z niego łyk. Było widać kątem oka, że skrzywił się nieznacznie przy tym, co pewnie psuło mu tą chwilę tryumfu.
-Nie było dane nam się przedstawić. Jestem Giovanni Lupo, bratanek Duka Alfonso Lupo - uśmiech, który pojawił się na jego twarzy przepełniony był bólem.

Giovanni wstał dumnie od stołu i podszedł do koksownika, w którym palił się ogień. Odpalił on pochodnie i skierował ją w stronę wiszącego. Zrobił to delikatnie, wręcz pieszczotliwie pozwalając, by ogień muskał nagie ciało kapłana.

-Ty chamie pobiłeś mnie, a teraz ja odpłacę Ci pięknym za nadobne. Przypieczemy boczku temu bydlakowi, niech wie, że Tileańska szlachta umie ugościć Imperialnych kmieci - przejechał tak raz, drugi, a Hans jedyne, co mógł to gryźć knebel. Ślina spływała mu po kącikach ust, a jego ciałem targał spazm bólu. Czuł się bezradny i bezbronny. Tileańczyk widząc, że jego ofiara mocno osłabła podszedł do niej i zdjął jej knebel, mówiąc:
-Chyba coś mówiłeś bo nie dosłyszałem?
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 15-06-2015 o 23:15.
valtharys jest offline