Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2015, 12:44   #37
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Informacje jakie przekazał Adams Państwo Summers przyjęli zdumiewająco spokojnie. Zapewne wiele dała wcześniejsza rozmowa z Davisem.
- Skądże znowu Panie Adams. Skądże znowu. – zapewniał skwapliwie John. – Możecie Panowie pozostać tak długo, jak tylko zechcecie, w końcu to całe zamieszanie … nie mieliście Panowie w każdym razie złych intencji, a że wyszło jak wyszło …
Wzruszył ramionami i spojrzał na siedzącą z boku Mary.
- Prawda kochanie?
Pani Summers spuściła oczy i nerwowo skubała brzeg fartucha, jaki miała nałożony na spódnicę.
- Tak sądzę … - szepnęła cicho.
- Co do toporka, to chyba przywieźliśmy go z Indii? – zakończył John pytającym tonem spoglądając na żonę.
Mary spojrzała w końcu swymi pięknymi oczyma koloru morza na Adamsa unikając wzroku Hema, jakby zawstydzona.
— O, nie — powiedziała — To nabytek z bożonarodzeniowego PiK–u.
Widząc niezrozumienie w oczach mężczyzn dodała pospiesznie.
— Przynieś i Kup — gładko wytłumaczyła. — Na plebanii. Przynosi się
rzeczy już niepotrzebne i w zamian coś kupuje. Jeżeli się uda, coś niezbyt
okropnego. Oczywiście, właściwie nie ma tam nigdy niczego naprawdę użytecznego. Ja kupiłam to i dzbanek do kawy. Podobał mi się dziobek dzbanka do kawy i ten ptaszek na toporku.


Dzbanek do kawy po chwili przyniósł John był niedużym przedmiotem z miedzi.
Miał długi zakrzywiony dziób.
— Chyba pochodzą z Bagdadu — powiedziała Mary. — Przynajmniej tak
utrzymywali państwo Wetherby. A może to była Persja?

Mary nie mogła sobie przypomnieć.

Niewiele też dało pytanie o firmę Logan i Muttle. Mary nic nie pamiętała … ale …
- Chyba ktoś od nich był u nas. – zauważył ostrożnie Pan Summers.
- Taka wysoka ponętna brunetka. – uśmiechnął się pod wąsem kapitan.
- John. – ofuknęła go żona odpychając od siebie.
- Wybacz kochanie. Przyjechała do Pani Chester, jak mi się zdaje. Najlepiej ją popytajmy.

Oczywiście Pani Eugenia nie ruszała się ze swego pokoju i wszyscy musieli się pofatygować na górę. Staruszka siedziała w bujanym fotelu przy oknie i … sączyła szklaneczkę whisky, już prawie całkiem wysuszoną.
- Logan i Muttle? – spytała gdy wyjawili z czym przyszli.
- Istotnie. – zauważyła Pani Chester bez najmniejszych oznak wpływu alkoholu na jej organizm.
- Ich pracownica była u mnie w zeszłym roku. W listopadzie, na początku listopada. Przywiozła mi dokumenty dotyczące posiadłości, jaką zamierzałam zakupić, lecz nic z tego nie wyszło.
Pani Chester spojrzała na nich z godnością, ale i smutkiem jednocześnie.
- Moje zniedołężnienie pogłębiło się na tyle, że nie mogę sobie pozwolić na samotne prowadzenie domu, a tu mam opiekę Mary i zawsze się coś dzieje.
Starsza Pani uśmiechnęła się ciepło do Pani Summers.
- To była młoda, około 25-letnia postawna brunetka, bardzo ładna i pewna siebie. Nazywała się … Williams. Maude Williams, jak sądzę.
Stwierdziła Pani Chester z iście wiktoriańską pewnością siebie.


***


Na poczcie w Shawford przywitała Richarda Pani Sweetiman i zakatarzona Edna.
- Biblioteka? Owszem. Najbliższa jest w Winchester. Przed wojną mieliśmy bibliotekę, ale po śmierci bibliotekarza Pana Morgana, nikt nie chciał jej prowadzić i zbiory wywieziono do Winchester właśnie, ale na pewno w „Sunday Comet” mają w ich redakcji archiwalne numery. Edna podaj mi ostatni numer.
Zwróciła się Pani Sweetiman do koleżanki.
- Zawsze na drugiej stronie podają adres i numery telefonów, o proszę.
Kobieta położyła gazetę na blacie kontuaru i postukała palcem w odpowiednim miejscu. Redakcja jest w Londynie przy Virginia Road 5.

Do rozmowy wtrąciła się Edna, która siedziała najbliżej stojaka z prasą.
- Trochę schodzi tej gazety, ale trudno powiedzieć, by ktoś czytał regularnie. Chyba najczęściej doktor Rendell i jego żona kupują „Sunday Comet”, ale czy będzie miał numer sprzed roku?
Zadała retoryczne pytanie.
- No i Pani Brown czytywała! – wykrzyknęła z nagłym przebłyskiem geniuszu Pani Sweetiman. – Ale biedaczka nie żyje.
Dodała smutno.
 
Tom Atos jest offline