Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2015, 13:29   #31
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Bogato, bogato... Wszystko dębowe! Gdyby to Richard mógł żyć w takich warunkach... Westchnął ciężko i wysłuchał niewiele znaczącej wypowiedzi pana Robina. Jak dorosły mężczyzna może mieszkać z matką? Monro poczuł pewnego rodzaju pogardę, ale zdusił w sobie to uczucie. Nie przyszedł tutaj oceniać stylu życia. Jedynym co zainteresowało śledczego, był fakt porządkowania dokumentów przez panią Brown. Ale żeby móc wywnioskować z tego cokolwiek, musi się najpierw dowiedzieć, czym się Robin zajmuje.

Z pokojówką starał się rozmawiać przyjaźnie, ale najwyraźniej pałała niechęcią do przedstawicieli prawa. Wiele osób niższego stanu żywiło takie uczucia, ale cóż poradzić? Można jedynie się uśmiechać i nie naciskać zanadto. Wypytał ją jeszcze o jakieś zainteresowania nieboszczki, jej [pokojówki] zainteresowania i o sam dom państwa Upward. Może się czegoś dowie?

Po rozmowie zapytał gospodyni, czy mógłby napić się herbaty. Był zmęczony, ale chciał po prostu chwilę wypytać pana Robina i jego matkę. Rozmowę starał się kierować na tory pracy Robina, trochę o mieście, może coś o Gormanie (bez związku ze sprawą)? Kiedy zmęczą się jego towarzystwem wychodzi i rusza na poszukiwanie innych detektywów, coby podzielić się informacjami.
 
Ardel jest offline  
Stary 02-03-2015, 14:54   #32
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
- Ja również się cieszę - odparł Adams. - Niestety nie jestem stąd i żadnego stałego telefonu tu nie mam. Jednakże w razie jakichś wątpliwości będę dzwonić, a gdyby Pani się coś przypomniało w sprawie to proszę zadzwonić do nadinspektora Davisa.

Następnie zapłacił za obiad, stanowczo przystając przy tym, że zapłaci za nich oboje. Wprawdzie Pani Williams mogła być jedną z tych nowoczesnych kobiet, jednakże Amerykanin w żadnym wypadku nie zamierzał rezygnować dla niej z własnych zwyczajów. Po wszystkim wyszedł razem z nią na ulicę, gdzie ruszyli w dwóch różnych kierunkach.

Adams - jak większość mężczyzn w jego wieku - był zażartym konserwatystą i przeciwnikiem tego "unowocześnienia" kobiet. Jednak o dziwo Pani Williams wywarła na nim pozytywne wrażenie. Udzieliła mu dosyć sporo cennych informacji i trochę lepiej nakreśliła charakter Gormana. "Co ta kobieta w nim widzi" - pomyślał ze zdumieniem.

Po pożegnaniu się z nią, ruszył na przystanek, skąd pojechać miał do Shawford. Miał zamiar podzielić się z resztą "detektywów" zdobytymi informacjami. Wprawdzie nie było tego dużo, ale podczas rozmowy z Gormanem przyszła mu do głowy pewna teoria, którą chciał sprawdzić w Shawford. Miał nadzieje również, że przez ten czas Hem nie wpakował się w żadne kłopoty...
 
Hazard jest offline  
Stary 03-03-2015, 22:48   #33
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Hem spojrzał na kobiety z udawanym oburzeniem.
- Być w Shawford Hindus, to móc być i Murzyn. Co ja móc wam powiedzieć? Chcieć pomóc, być czujnym, mówić co widzieć, a wy mnie oskarżać o coś złego? Dlatego że ja mieć inny kolor skóra? O to chodzić? Czy ja źle sprzątać? Jedzenie złe? O co chodzi? - Hem miał nadzieję że kobiety dadzą się złapać na gadkę o rasizmie - Zawsze zwalać wina na obcokrajowiec? Ja być obywatel brytyjski i mieć takie same prawa jak wy. Należeć mi się szacunek, a jak nie to ja chcieć zapłata za dzień pracy i iść szukać robota dalej!
Nastolatek czuł że działał zbyt szybko i nieprzemyślanie i powoli zaczął się sam pogrążać.Tak bardzo chciał się wykazać, że przestał działać z właściwym dla siebie spokojem. Czuł potrzebę działania, podjęcia ryzyka. Czyżby wszedł w ten wiek w którym popełnia się błedy, okres burzy i naporu przed którym ostrzegał go jego wuj? Miał nadzieję że uda mu się z tego wszystkiego jakoś wykręcić.
Ta stara kobieta jest przenikliwa. Może to ona jest w to zamieszana?
Zszedł na dół i zaczął pakować swoje rzeczy.
Miał nadzieje że Abrams szybko się tu zjawi i mu pomoże.
 
Halfdan jest offline  
Stary 23-04-2015, 09:36   #34
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wczesnym wieczorem do Shawford przybył nadinspektor Davis ściągnięty przez kapitana Summersa do „Na Smugach”. Był bardzo ciekaw obejrzenia tajemniczego anonimu.

Davis szybko zorietował się w sytuacji i poprosiwszy Państwa Summers o udostępnienie jadalni zasiadł przy stole razem z czterema mężczyznami. Nie zabrakło także Hema, który by nie rujnować jego kamuflarzu został poproszony o wyjaśnienie kwestii anonimu.

- A zatem Panowie? - przeszedł od razu do rzeczy nadinspektor - Udało Wam się ustalić jakieś nowe fakty? Coś co umknęło mi podczas śledztwa?

Widać było po nim lekkie zdenerwowanie. Zrozumiałe biorąc pod uwagę okoliczności, to iż być może niewinny człowiek miął zawisnąć.

Richard Monro zupełnie nie rozumiał o co się rozchodziło z anonimem, ani nie do końca rozumiał jaką rolę pełni w niej Hem. Postanowił więc milczeć dopóki nie wyjaśni on, co się wydarzyło. Poza tym, skoro udawał służącego, niestosownym byłoby opowiadać przy nim o sprawie.

Po tym jak nadinspektor wyjaśnił im już, co Hem narobił, Adams oczywiście nie był zbyt zadowolony. Jednak by nie robić scen przy tak wielu osobach, postanowił odłożyć kwestie jego kary na później i skupić się w tej chwili na śledztwie. Szybko więc opowiedział reszcie zebranych, o spotkaniu z Gormanem i Panią Williams, nie pomijając żadnego szczegółu.

-Niestety nie udało mi się zdobyć zbyt wielu informacji. Jednakże spotkanie z Gormanem, a następnie Panią Williams utwierdziły moje przekonanie, że jest on niewinny. Człowiek jego pokroju nie byłby w stanie kogoś zabić z zimną krwią – powiedział Abraham, po czym zwrócił się bezpośrednio do Davisa. –Czy podczas procesu Gorman również zachowywał się, jakby nie był pewien wydarzeń tego dnia? Jakby nie do końca pamiętał, co się wtedy działo?

- Z tego co pamiętam, to tak. Twierdził, że był w szoku, gdy znalazł ciało. - odparł Davis.

- Moim zdaniem morderstwa dokonało małżeństwo u którego pracowała pani Brown. Kobieta była bardzo wścibska i wiadomo że lubiła szpiegować i czytać cudzą korespondencję. Pewnie natrafiła na coś czego nie powinna była zobaczyć i musiała zostać zabita. Wpuściła ich do domu, stąd nie było śladów walki. Znalazłem pewien podejrzany przedmiot, toporek do cukru który może być narzędziem zbrodni. Schowałem go na górze. Ten anonim zrobiłem ja, chciałem sprowokować ich do zrobienia błędów. Ich reakcja była bardzo nerwowa, być może pani Brown również ich szantażowała.
Gdyby byli niewinni nie przejmowaliby się nim aż tak bardzo by nosić ze sobą broń.


Abraham parsknął.
-A gdyby byli winni, to nie wzywaliby z takim pośpiechem policji...

Richard, wysłuchawszy uprzednio towarzyszy, przedstawił swoje, nędzne dość, wnioski:
- Toporek do cukru, o którym opowiadałeś, zrobiony był z miedzi, prawda? Był gdzieś wygięty, albo wyszczerbiony? Ewentualnie widziałeś na nim jakieś ślady naprawy? Rozbić ludzką czaszkę miedzią nie trudno, ale potem narzędzie nosi na sobie po tym poważny ślad. - Richard był jednak mocno zaintrygowany. Ciężkie ostre narzędzie podobne do tasaka… To by się zgadzało. - Niestety z moich rozmów z dwiema rodzinami nie wynikło nic, co rzuciłoby mi się w oczy. Może wam coś się uda z tego rozszyfrować - nawiązał do omówionych wcześniej rozmów z rodziną Upward i obecną lokatorką domu po pani Brown. - Zachowanie pokojówki Upwardów mogłoby być podejrzane, gdyby nie to, że jest praktycznie kaleką i nie byłaby zdolna do zabójstwa.

Nadinspektor Davis poruszył się nerwowo, gdy dotarła do niego wiadomość o toporku.
- Ha! A jednak coś nowego. Hmm … w laboratorium moglibyśmy go zbadać i poszukać śladów krwi, czy włosów. Niestety prócz tego macie Panowie same poszlaki. Co planujecie? Chcecie jeszcze kogoś popytać? - Davis wydawał się zatroskany.

-Przydałoby się wypytać Państwo Summers o ten toporek. Czy nie pożyczali go komuś, czy widzieli go w domu, kiedy Pani Brown została zamordowana i tak dalej... - rzekł Amerykanin. -W Shawford nie mieszkał przypadkiem jakiś lekarz? Miałbym do niego pewne pytanie odnośnie środków mogących wywołać częściową amnezje u zażywającej je osoby - odkaszlnął, po czym ponownie przeleciał wzrokiem po zebranych. -Myślę również, że powinniśmy nieco nagłośnić fakt o naszym śledztwie. Jeżeli do uszu mordercy dojdą plotki, że jesteśmy na jego tropie, może sam wyjść z ukrycia by się nas pozbyć…- nagle Adams umilkł, jakby nowa myśl nagle przyszła mu do głowy i zaczął dogłębnie ją analizować. Następnie zwrócił się do Davisa -Mógłby mi Pan przypomnieć, czy podczas rozprawy Gorman przyznał się do kradzieży pieniędzy Pani Brown?
- Nie. - Davis pokręcił głową - Nie przyznawał się do niczego. Ani do morderstwa, ani do kradzieży.

- Zawsze można odwiedzić pozostałych pracodawców Brown, porozmawiać z jej siostrzenicą, dotrzeć do pracodawcy Gormana… Mamy dużo możliwości. Jednak także zacząłbym od tego toporka.

- Ja chyba już dosyć narozrabiałem. Teraz muszę siedzieć cicho, Mary jest podejrzliwa wobec mnie. Mogę przynieść ten toporek

Davis przytaknął.
- Bardzo proszę. Jeśli potwierdzi się, że tym narzędziem zamordowano panią Brown, to będziemy mieli obiecujący trop. Postaram się nacisnąć tu i tam, ale wyniki będziemy mieli najszybciej jutro po południu, o ile znam naszych laborantów.

Przez chwilę zapanowała cisza podczas której Hem przyniósł toporek i przekazał inspektorowi, który z najwyższą ostrożnością schował go po uprzednim obejrzeniu.
- Tak. Te odbarwienia wyglądają na krew, ale równie dobrze może to być coś innego.
- Wiecie Panowie. Wydaje mi się, że pominęliśmy jedną kwestię. - niespodziewanie zabrał głos Davidson.
- Nie obejrzeliśmy rzeczy Pani Brown. Ponoć napisała list? Ale co ją tak poruszyło? Chyba nie zwykła korespondować? To raczej nie było w jej stylu.
- Cóż … - Davis zastanowił się przez chwilę - Jej rzeczy są u Bessie Barks jej siostrzenicy, tu w Shawford. Ma z mężem domek w pobliżu. Łatwo trafić.
Cień uśmiechu przebiegł przez twarz nadinspektora.
- Panie Haque spróbuję uspokoić Panią Summers. A co do tropów, jakie Panowie macie, to toporek jest najbardziej obiecujący, jeśli wolno mi coś sugerować. Co do rzeczy to już je przejrzeliśmy, ale cóż … może Panowie wyciągniecie inne wnioski.
Davis wydawał się zadowolony z ich osiągnięć. Może nie ustalili zbyt wiele, ale pchnęli sprawę do przodu. Nowe spojrzenie najwyraźniej się sprawdziło, a Gorman być może uzyskał drugą szansę.

Wkrótce Davis wyjechał zabierając toporek i pozostawiając czterech mężczyzn w Shawford. W cichym, spokojnym Shawford, gdzie być może wciąż był morderca.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 05-06-2015, 08:01   #35
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Państwu Summers najwyraźniej nie brakowało toporka. Co prawda Mary i John co chwila czegoś szukali, ale akurat nie toporka. Wątpliwości rozwiała Mary, gdy Hem zauważył, jak rąbie zakupione głowy cukry znalezionym na prędce tłuczkiem do mięsa.

Abraham westchnął przeciągle, widząc przed sobą perspektywę tłumaczenia swego podopiecznego przed Państwem Summers. Amerykanin był odpowiedzialny za Hema i wiedział, że zostawiając go bez opieki, częściowo winny był całemu zajściu. W dodatku nie sądził, by dalsza maskarada azjaty miała jakikolwiek sens, po tym jak narobił tyle szumu. Natomiast miał w tej chwili również okazje do wypytania właścicieli potencjalnego narzędzia zbrodni o kilka szczegółów.

Amerykanin szarpnął Hema za kołnierz, nakazując mu iść z nim. Następnie swym kuśtykającym krokiem, wspomagając się laską, ruszył w stronę krzątających się po gospodarstwie Państwa Summers. Odchrząknął znacząco, by zwrócić na siebie uwagę.

- Witam. Nazywam się Abraham Adams. Przybyłem tu niedawno, chwilę przed nadinspektorem Davisem – to powiedziawszy uścisnął dłoń obojgu. – Usłyszałem o przykrej sytuacji, jaka tu tego dnia zaszła i czuje się w obowiązku, by wyjaśnić wam wszystko. Moglibyśmy usiąść? Niestety, nogi już nie te, a stanie w jednym miejscu dłużej niż chwilę, powoduje, że stara rana dotkliwie przypomina o sobie.

Kiedy usadowili się w końcu wygodnie, Amerykanic wyjaśnił im powód wizyty jego i reszty detektywów, jak również przedstawił jaką role w tym chciał odegrać jego podopieczny. Na koniec znacząco spojrzał na niego i uniósł brew, oczekując by sam przeprosił za swoje wybryki.

Skruszony Hindus spuścił głowę i przestał udawać idiotę.
-Przepraszam państwa za moje zachowanie. Chciałem się wykazać i bez pomyślunku i w pospiechu oskarżyłem was. Mam nadzieję że mi wybaczycie. Mogę wam pomagać za darmo przez jakiś czas.

Trochę nie podobało mu się to, nie mógł już działać w ukryciu, ale musiał zaakceptować decyzję swojego patrona. W takim razie czekał na dalsze polecenia od Abramsa.

- Będzie zrozumiałe, jeżeli będą Państwo chcieć, byśmy się stąd wynieśli - powiedział Adams. - Jednak wcześniej chciałbym z Państwem porozmawiać na temat pewnego odnalezionego niedawno toporka… Nie chciałbym was przestraszyć, ale istnieje szansa, że jest on narzędziem zbrodni, którym posłużono się do zabicia Pani Brown. Chciałbym by Państwo wyjaśnili mi, kiedy toporek zniknął, czy komuś go pożyczaliście lub czy ktoś miał szansę by się do niego dorwać, a następnie odłożyć go z powrotem. Prosiłbym o jak najdokładniejsze odpowiedzi. Zważywszy na wasza reakcje na list, jestem pewien, że nie mają Państwo związku z morderstwem, jednak jeżeli toporek w istocie jest narzędziem zbrodni, to policja może się Państwem zainteresować…

- Ach, jeszcze jedno. Czy nie odwiedzał was kiedyś przypadkiem ktoś z firmy Logan i Muttle? - Amerykanin zapytał się, nim jeszcze Państwo Summers zdołali wypowiedzieć się w sprawie toporka. Od rozmowy z Davisem, po głowie Abrahama zaczęły krążyć podejrzenia, że to właśnie ktoś stamtąd mógł być zamieszany w tą sprawę. Postanowił, że po rozmowie z Summersami, odwiedzi tą firmę bezzwłocznie.
 
Hazard jest offline  
Stary 05-06-2015, 08:05   #36
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Richard pożegnał się z dżentelmenami i wyjaśnił, że zajmie się przeglądem przedmiotów, które zostawiła po sobie zamordowana. Od początku miał w planach odwiedzenie siostrzenicy, która znajdowała się w kręgu podejrzanych, więc upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu. Zanim Davis wyszedł zapytał go jeszcze o adres i potem wyruszył wraz z Davidsonem. Od razu postanowił się przedstawić i wyjaśnić sprawę w jakiej przyszedł. Interesowała go reakcja Pani Bessie czy jej męża. Jeżeli pojawi się wyraz zniecierpliwienia czy zniechęcenia, będzie starał się postępować ostrożniej.

Bessie była dużą, tęgą kobietą o zdrowej cerze i wesołych ustach. Domek był schludny, czysty, pachniał pastą do mebli i płynem Brasso do polerowania miedzi. Leciutki apetyczny zapaszek dolatywał od strony kuchni.

Dobra żona, która utrzymuje dom w czystości i nie żałując trudu, gotuje dla męża. Zdecydowanie nie należała do kobiet, które można by sobie wyobrazić, jak zamierzają się na ciotkę z tasakiem lub namawiają do tego męża. Davis nie uważał jej za taką. Davis zbadał stan finansow Barksów i nie znalazł żadnego motywu morderstwa, a Davis to bardzo skrupulatny człowiek.
Jej mąż jeszcze nie wrócił do domu z pracy.
Bessie w gruncie rzeczy nie za wiele wiedziała o ciotce. Łączyła je więź rodzinna, którą obie respektowały, ale bliższych stosunków nie utrzymywały. Od czasu do czasu, raz na miesiąc albo coś koło tego, szła z Joe w niedzielne popołudnie na obiad do ciotki, a ciotka jeszcze rzadziej przychodziła z wizytą do nich. Wymieniali prezenty na Boże Narodzenie. Wiedzieli, że ciotka coś niecoś odłożyła i że im się to
dostanie po jej śmierci.
— Co nie znaczy, żebyśmy tego potrzebowali — tłumaczyła pani Barks, rumieniąc
się coraz bardziej. — Sami trochę odłożyliśmy. I pochowaliśmy ją pięknie. Był to naprawdę śliczny pogrzeb. Z kwiatami i ze wszystkim.

- Pani Barks. – wtrącił się Davidson – Czy możemy obejrzeć rzeczy Pani ciotki?

- Sama nie wiem. – Bessie spojrzała na nich nieufnie - To było bardzo nieprzyjemne — ciągnęła. — Biedna ciotka ofiarą morderstwa i policja, i wszystko razem. We wszystko włazili z kopytami, myszkowali i zadawali pytania. A sąsiadom mało oczy z głowy nie wyskoczyły. Z początku myślałam, że tego nie przeżyjemy. I teściowa zachowała się wręcz paskudnie. Nic podobnego w jej rodzinie nigdy się nie zdarzyło, powtarzała. I „biedny Joe”, i takie tam. A co biedna ja? Przecież to była moja ciotka. Ale naprawdę chyba
mamy to już za sobą.
Spojrzała na nich z mieszaniną niepewności i niechęci.

- Pani Barks - odezwał się spokojnie Richard wpatrując się w oczy kobiety. - Jesteśmy tutaj po to, by przejrzeć rzeczy pani ciotki. Nie mamy zamiaru zostawać tu dłużej niż będzie to konieczne - domyślam się, że już policja sprawiała wystarczająco dużo roblemów, a plotki bywają mocno bolesne. Jednak nasze działanie ma na celu schwytanie prawdziwego mordercy. Pan Gorman, który wciąż jest tylko podejrzanym, prawdopodobnie nie zabił pani Brown. Wskazuje na to wiele czynników. Szczerze powiedziawszy - Monro ściszył lekko głos - nie interesuje mnie, kto jest winny. Interesuje mnie to, żeby skazano osobę odpowiedzialną za tę paskudną zbrodnię, a niewinnego wypuścili.

Richard chciał zapytać, czy może zapalić, ale powstrzymał się. Kobieta i tak wydawała się być mocno zniechęcona. Miał także nadzieję, że Davidson także okaże się pomocny w śledztwie. Na razie zbyt wiele nie zrobił…

Ostatnie słowa Richarda wprowadziły biedną panią Barks w zakłopotanie. Czyż winny nie jest odpowiedzialny?
— Nonsens — warknęła pani Barks. — Jasne, że nie jest niewinny. A jakże, zrobił
to. Nigdy mi się nie podobał. Łaził i mamrotał sam do siebie. Mowiłam cioci: „Nie
powinnaś trzymać kogoś takiego w domu. Jeszcze zwariuje”. A ona na to, że jest
spokojny i uczynny i nie sprawia kłopotu. Nie pije, mowiła, a nawet nie pali. No, teraz się przekonała biedaczka.
- Pani Burch. Czy ciotka nie pisała do pani ostatnio listu? - spytał nagle davidson.
- List? — Bessie pokręciła głową. — Nie, nie dostałam od cioci żadnego listu.
O czym by miała do mnie pisać?
— Może chciała o czymś panią powiadomić — podsunął Davidson.
— Ciocia nie przepadała za pisaniem. Wie pan, szło jej na siedemdziesiątkę, a kiedy była młoda, nie chodziło się tyle do szkoły.
— Ale umiała czytać i pisać?
— Och, oczywiście. Nie czytała za wiele, ale lubiła „News of the World” i „Sunday Comet”. Z pisaniem zawsze miała kłopoty. Jak chciała mnie o czymś zawiadomić, na przykład, żebyśmy do niej nie przychodzili, albo chciała dać znać, że ona do nas nie przyjdzie, zwykle dzwoniła do pana Bensona, aptekarza obok, i on nam przekazywał wiadomość. Bardzo uczynny człowiek. Widzi pan, jesteśmy w jednej strefie, tak że to kosztuje tylko dwa pensy.
- Rozumiem, a jej rzeczy? - ciągnął dalej Jack.
— Ach, to. No, przyznam się, że wszystko zapakowałam do walizki i jeszcze stoi
na górze. Właściwie nie wiem, co z tym zrobić. Myślałam, żeby ubrania zanieść na
kiermasz bożonarodzeniowy, ale zapomniałam. Jakoś nieładnie je oddawać do
któregoś z tych paskudnych sklepów z używaną odzieżą.
— Zastanawiam się… może mógłbym obejrzeć zawartość tej walizki?
Bessie westchnęła. Rozmowa o ciotce sprawiła, że żal po jej stracie znów odżył. Już przestała się boczyć, na tych nieznajomych.
— Ależ proszę. Choć myślę, że nie znajdziecie tam panowie nic, co by wam pomogło.
Wie pan, policja wszystko już przejrzała.

Pani Barks zaprowadziła ich żwawo do maleńkiej sypialni w głębi domu, używanej
głównie jako domowa szwalnia. Wysunęła walizkę spod łóżka i powiedziała:
— Proszę, niech mi panowie wybaczy, że pana zostawię, ale muszę zajrzeć do
pieczeni.
Wyszła pozostawiając ich z walizką Pani Brown.

Richar nie przepadał za ludźmi, używającymi podwójnego przeczenia. Było takie nienaturalne… Pojawił się i pan Benson, będzie trzeba się zapytać, czy przed śmiercią dzwoniła do kogoś. Ale pewnie nie będzie pamiętał… Richard westchnął ciężko. Tak to już jest z rozgrzebywaniem starych spraw.
- Skoro pani Barks zajmuje się pieczenią, weźmy się także do roboty, panie Davidson - zaproponował śledczy. - Ciekawe, że cały dobytek zmieścili w jednej walizie, prawda?
Wzruszył ramionami i zaczął otwierać torbę z zamiarem jej dokładnego przeszukania.

Przywitał go zapach kulek przeciwmolowych.
Z uczuciem litości wyjmowali zawartość walizki tak wymownie ukazującą nieżyjącą już kobietę. Znoszony długi czarny płaszcz. Dwa wełniane sweterki. Żakiet i spódnica. Pończochy. Ani jednej sztuki bielizny (pewnie Bessie wzięła ją dla siebie). Dwie pary butów owinięte w gazetę. Szczotka i grzebień, podniszczone, ale czyste. Stare, wygięte, oprawione w srebro lusterko.
W skórzanej oprawce fotografia młodej pary ubranej w stylu sprzed trzydziestu lat — zapewne zdjęcie pani Brown z mężem. Dwie widokówki z Margate. Porcelanowy piesek. Przepis na marmoladę z dyni wycięty z gazety. Inny strzęp gazety z sensacyjną wzmianką o latających talerzach. Trzeci wycinek dotyczył przepowiedni Matki Shipton. Była jeszcze Biblia i modlitewnik.

Żadnych torebek ani rękawiczek. Pewno wzięła je Bessie albo komuś
oddała. Te ubrania, oceniając na oko, dla zażywnej Pani Barks byłyby za małe. Pani Brown była chudą, niedużą kobietą.
Rozwinął jedną parę butów. Były w całkiem dobrym gatunku i niezbyt znoszone.
Zdecydowanie za małe na Bessie. Już miał je schludnie zapakować z powrotem, kiedy jego oczy przyciągnął nagłówek gazety.

Była to „Sunday Comet” z 19 listopada. Pani Brown zginęła 22 listopada.

Monro rozwinął drugą parę butów. Była owinięta w „News of the World” z tą samą datą.
Wygładzili obydwie gazety, żeby przeczytać. I od razu dokonali odkrycia. Z jednej ze stron „Sunday Comet” coś wycięto. Prostokątny kawałek ze środkowej strony. Dziura była za duża, by pasował do niej któryś ze znalezionych wycinków.
Przejrzeli obydwie gazety, ale nie znaleźli w nich nic interesującego.

Richard nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego rodziny zmarłych trzymają u siebie ich stare klamoty. Modlitewniki, lusterka, inne bzdury. Ale cieszył się z tego faktu - bardo pomagał śledczym w pracy. Fakt, że pani Brown była osobą zainteresowaną sprawami nadnaturalnymi był ciekawy, chociaż nic jeszcze nie zmienił. Sam Monro śmiał się z przepowiedni Mateczki, chociaż ich treść zbyt dobrze pasowała do rzeczywistości. Ale tak jest z każdą przepowiednią - musi być napisana bardzo rozlegle, by dało się ją dopasować do każdego wydarzenia.

Porzucił rozmyślania i wrócił do pracy. Dopiero odkrycie brakującego fragmentu gazety wprowadziło jakiś trop. Możliwe, że całkiem nieistotny, ale było coś, co mógł zrobić. Poprosił Davidsona, by wypytał jeszcze Bessie o wszystko, co mu przyjdzie na myśl, sam zaś Monro udał się na pocztę, by tam wypytać o jakąś bibliotekę, albo człowieka, który kolekcjonuje gazety. Albo o inne miejsce, gdzie istniała możliwość pojawienia się “Sunday Comet” z 19 listopada.
 
Ardel jest offline  
Stary 16-06-2015, 12:44   #37
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Informacje jakie przekazał Adams Państwo Summers przyjęli zdumiewająco spokojnie. Zapewne wiele dała wcześniejsza rozmowa z Davisem.
- Skądże znowu Panie Adams. Skądże znowu. – zapewniał skwapliwie John. – Możecie Panowie pozostać tak długo, jak tylko zechcecie, w końcu to całe zamieszanie … nie mieliście Panowie w każdym razie złych intencji, a że wyszło jak wyszło …
Wzruszył ramionami i spojrzał na siedzącą z boku Mary.
- Prawda kochanie?
Pani Summers spuściła oczy i nerwowo skubała brzeg fartucha, jaki miała nałożony na spódnicę.
- Tak sądzę … - szepnęła cicho.
- Co do toporka, to chyba przywieźliśmy go z Indii? – zakończył John pytającym tonem spoglądając na żonę.
Mary spojrzała w końcu swymi pięknymi oczyma koloru morza na Adamsa unikając wzroku Hema, jakby zawstydzona.
— O, nie — powiedziała — To nabytek z bożonarodzeniowego PiK–u.
Widząc niezrozumienie w oczach mężczyzn dodała pospiesznie.
— Przynieś i Kup — gładko wytłumaczyła. — Na plebanii. Przynosi się
rzeczy już niepotrzebne i w zamian coś kupuje. Jeżeli się uda, coś niezbyt
okropnego. Oczywiście, właściwie nie ma tam nigdy niczego naprawdę użytecznego. Ja kupiłam to i dzbanek do kawy. Podobał mi się dziobek dzbanka do kawy i ten ptaszek na toporku.


Dzbanek do kawy po chwili przyniósł John był niedużym przedmiotem z miedzi.
Miał długi zakrzywiony dziób.
— Chyba pochodzą z Bagdadu — powiedziała Mary. — Przynajmniej tak
utrzymywali państwo Wetherby. A może to była Persja?

Mary nie mogła sobie przypomnieć.

Niewiele też dało pytanie o firmę Logan i Muttle. Mary nic nie pamiętała … ale …
- Chyba ktoś od nich był u nas. – zauważył ostrożnie Pan Summers.
- Taka wysoka ponętna brunetka. – uśmiechnął się pod wąsem kapitan.
- John. – ofuknęła go żona odpychając od siebie.
- Wybacz kochanie. Przyjechała do Pani Chester, jak mi się zdaje. Najlepiej ją popytajmy.

Oczywiście Pani Eugenia nie ruszała się ze swego pokoju i wszyscy musieli się pofatygować na górę. Staruszka siedziała w bujanym fotelu przy oknie i … sączyła szklaneczkę whisky, już prawie całkiem wysuszoną.
- Logan i Muttle? – spytała gdy wyjawili z czym przyszli.
- Istotnie. – zauważyła Pani Chester bez najmniejszych oznak wpływu alkoholu na jej organizm.
- Ich pracownica była u mnie w zeszłym roku. W listopadzie, na początku listopada. Przywiozła mi dokumenty dotyczące posiadłości, jaką zamierzałam zakupić, lecz nic z tego nie wyszło.
Pani Chester spojrzała na nich z godnością, ale i smutkiem jednocześnie.
- Moje zniedołężnienie pogłębiło się na tyle, że nie mogę sobie pozwolić na samotne prowadzenie domu, a tu mam opiekę Mary i zawsze się coś dzieje.
Starsza Pani uśmiechnęła się ciepło do Pani Summers.
- To była młoda, około 25-letnia postawna brunetka, bardzo ładna i pewna siebie. Nazywała się … Williams. Maude Williams, jak sądzę.
Stwierdziła Pani Chester z iście wiktoriańską pewnością siebie.


***


Na poczcie w Shawford przywitała Richarda Pani Sweetiman i zakatarzona Edna.
- Biblioteka? Owszem. Najbliższa jest w Winchester. Przed wojną mieliśmy bibliotekę, ale po śmierci bibliotekarza Pana Morgana, nikt nie chciał jej prowadzić i zbiory wywieziono do Winchester właśnie, ale na pewno w „Sunday Comet” mają w ich redakcji archiwalne numery. Edna podaj mi ostatni numer.
Zwróciła się Pani Sweetiman do koleżanki.
- Zawsze na drugiej stronie podają adres i numery telefonów, o proszę.
Kobieta położyła gazetę na blacie kontuaru i postukała palcem w odpowiednim miejscu. Redakcja jest w Londynie przy Virginia Road 5.

Do rozmowy wtrąciła się Edna, która siedziała najbliżej stojaka z prasą.
- Trochę schodzi tej gazety, ale trudno powiedzieć, by ktoś czytał regularnie. Chyba najczęściej doktor Rendell i jego żona kupują „Sunday Comet”, ale czy będzie miał numer sprzed roku?
Zadała retoryczne pytanie.
- No i Pani Brown czytywała! – wykrzyknęła z nagłym przebłyskiem geniuszu Pani Sweetiman. – Ale biedaczka nie żyje.
Dodała smutno.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 21-06-2015, 13:23   #38
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
- Dziękuję uroczej pani, dziękuję. Miłego dnia - pożegnał się Monro i wyszedł na ulicę.

Gdyby tylko nie odesłał Davidsona, to mogliby się podzielić i sprawdzić wszystko. A tak... Londyn to za daleko, nie było na to za bardzo czasu. Niechaj będzie doktor Rendell. Richard czuł się zagrzany jakimś celem, który może do czegoś będzie prowadzić. Chociaż... To tylko gazeta. Z braku lepszego pomysłu udał się na spotkanie z lekarzem.
 
Ardel jest offline  
Stary 23-06-2015, 22:13   #39
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Hem wstydził się tego co zrobił i czuł się niesamowicie niezręcznie w towarzystwie Summersów. Musiał się wyrwać z ich domóstwa, obojętnie pod jakim pretekstem. Patrzył na metalowy dzbanek jak na potencjalne narzędzie zbrodni i zanim znów oskarżył młode małżeństwo ugryzł się w język i stwierdził że wpadł na pewien pomysł.

Postanowił zignorować wszystkie dotychczasowe tropy i spróbować czegoś innego. Pani Brown swoje lata już miała, a wiadomo że jak człowiek robi się stary to szuka sposobów by odgonić od siebie kostuchę, albo chociaż złagodzić skutki wpadnięcia w jej objęcia. Takim sposobem jest religia i Hem podejrzewał że Brown podobnie jak inne starsze panie regularnie chodziła do kościoła by po śmierci wylądować raczej na górze niż na dole. Musi być w pobliżu jakaś parafia. Zapytał o adres plebanii w którym można coś przynieść i kupić i spróbował namówić inspektora by go tam podwiózł. Oczyma wyobraźni widział już złowieszczego pastora dozbrajającego morderców krwawymi toporkami...
 
Halfdan jest offline  
Stary 25-06-2015, 11:48   #40
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
- Bardzo dziękuję za pomoc - powiedział na koniec Adams. - Może dzięki temu uda nam się znaleźć prawdziwego mordercę, a w ostateczności upewnić się, że została za to skazana odpowiednia osoba.

Po tych słowach, pożegnał się z państwem Summers. Po drodze na przystanek spokojnie zaczął analizować wszystkie informacje, które zdołał uzyskać. Jego zdaniem Pani Summers mogła wiedzieć nieco więcej o tej sprawie, jednak po tych wszystkich zaistniałych wydarzeniach, Abraham nie zamierzał naciskać. Był pewien, że prawda i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw. A może to po prostu nerwy? Nieważne.

Istotniejsza wydawała mu się informacja o firmie Logan i Muttle. Zastanawiał go fakt, dlaczego do załatwienia sprawy Pani Chester nie wysłano właśnie Gormana, skoro mieszkał tak blisko klientki. Byłoby to raczej logiczne posunięcie. W prawdzie wytłumaczeń takiego stanu rzeczy mogło być wiele, jednak Amerykanina wciąż nękało przypuszczenie, że jeden z pracowników tej firmy, może być zaangażowany w tą sprawę.

W czasie rozmowy z Maude Williams nie zwrócił na to szczególnej uwagi, jednak teraz sprawa ta nie dawała mu spokoju.

- Skoro Gorman gadał tyle w pracy o zaskórniakach trzymanych przez Panią Brown, to każdy pracownik jest potencjalnym podejrzanym. W końcu morderca musiał wcześniej wiedzieć o pieniądzach - zastanawiał się na głos.

Nie namyślając się długo, Adams miał zamiar skorzystać z otrzymanej od Panny Williams wizytówki. Planował odwiedzić firmę Logan i Muttle, i postarać się uzyskać pozwolenie na rozmowę ze współpracownikami Gormana.
 
Hazard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172