Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2015, 11:43   #98
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lotar nigdy nie potrafił zrozumieć zamiłowania niektórych do pewnych rozrywek. Nażreć się, nachlać, a potem albo dziewkę wychędożyć, albo burdę wszcząć.
O ile przeciwko płci pięknej Lotar nic nie miał, o tyle tracenie czasu na karczemne burdy zawsze zdawało mu się czymś, co sensu nie miało za grosz. No i nie żałował tego, iż go bitka w karczmie ominęła, chociaż odgłosy starcia i do jego izby docierały. Ale, chociaż znał zdolności swoich kompanów, nie spodziewał się, że takie mogą poczynić szkody. Kiepski humor karczmarza w najmniejszym stopniu go nie dziwił, jako że ucierpiało nie tylko wyposażenie, ale i reputacja przybytku. To drugie znacznie trudniej było naprawić. I nie zdziwiłby się, gdyby karczmarz wywalił ich na zbity pysk. Po uiszczeniu wszystkich opłat, rzecz jasna.
Jakby tego było mało, Manfreda zabrano do lochu za zabójstwo, a na dodatek gdzieś się zawieruszył Hans.
Chociaż o tym ostatnim zbyt dobrego zdania Lotar nie miał, ale i tak nie dziwił się Wolfowi, że ten chce opóźnić wypłynięcie.
- Znajdziemy Zeffiro i jej kapitana - obiecał w imieniu Gomeza i swoim.
Wolał przejść się do portu, niż włóczyć się po więzieniach lub penetrować zaułki miasta w poszukiwaniu kapłana, który wszak mógł najspokojniej na świecie w jakimś rynsztoku odsypiać wieczorne pijaństwo.

Pod ponurym okiem Wolfa dość trudno było kontynuować śniadanie, tak brutalnie przerwane przez żołdaków i ich oskarżenia. Zresztą... aresztowanie Manfreda zepsuło nieco Lotarowi i humor, i apetyt. Co jednak nie znaczyło, żeby miał chodzić głodny. Wstyd by było, gdyby stanął przed kapitan Mariasole z burczącym brzuchem.
Zjadł więc nieco, w pośpiechu ograniczając się do mniejszej porcji, niż by pragnął, popił odrobiną wina, a potem spojrzał na Gomeza.
- Gotowy? - spytał.

Uzbrojony jak na bój Lotar ruszył w stronę portu przez nie tak przyjazne, jak się tego wcześniej spodziewał, miasto.
W porcie statków różnej maści i wielkości było sporo, na szczęście portowy ludek wiedział wszystko o wszystkich.
- Zeffiro? Ta łajba z babami? O, tam stoi - poinformował Lotara jeden z dokerów.

Po chwili obaj stanęli przy trapie, prowadzącym na pokład statku, na którego dziobie widniał napis “Zeffiro”.
- Dzień dobry - powiedział do znajdującej się na pokładzie żeglarki. - Chcieliśmy się widzieć z kapitan Mariasole
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-06-2015 o 12:05.
Kerm jest offline