Lotar nigdy nie potrafił zrozumieć zamiłowania niektórych do pewnych rozrywek. Nażreć się, nachlać, a potem albo dziewkę wychędożyć, albo burdę wszcząć.
O ile przeciwko płci pięknej Lotar nic nie miał, o tyle tracenie czasu na karczemne burdy zawsze zdawało mu się czymś, co sensu nie miało za grosz. No i nie żałował tego, iż go bitka w karczmie ominęła, chociaż odgłosy starcia i do jego izby docierały. Ale, chociaż znał zdolności swoich kompanów, nie spodziewał się, że takie mogą poczynić szkody. Kiepski humor karczmarza w najmniejszym stopniu go nie dziwił, jako że ucierpiało nie tylko wyposażenie, ale i reputacja przybytku. To drugie znacznie trudniej było naprawić. I nie zdziwiłby się, gdyby karczmarz wywalił ich na zbity pysk. Po uiszczeniu wszystkich opłat, rzecz jasna.
Jakby tego było mało, Manfreda zabrano do lochu za zabójstwo, a na dodatek gdzieś się zawieruszył Hans.
Chociaż o tym ostatnim zbyt dobrego zdania Lotar nie miał, ale i tak nie dziwił się Wolfowi, że ten chce opóźnić wypłynięcie.
- Znajdziemy Zeffiro i jej kapitana - obiecał w imieniu Gomeza i swoim.
Wolał przejść się do portu, niż włóczyć się po więzieniach lub penetrować zaułki miasta w poszukiwaniu kapłana, który wszak mógł najspokojniej na świecie w jakimś rynsztoku odsypiać wieczorne pijaństwo.
Pod ponurym okiem Wolfa dość trudno było kontynuować śniadanie, tak brutalnie przerwane przez żołdaków i ich oskarżenia. Zresztą... aresztowanie Manfreda zepsuło nieco Lotarowi i humor, i apetyt. Co jednak nie znaczyło, żeby miał chodzić głodny. Wstyd by było, gdyby stanął przed kapitan Mariasole z burczącym brzuchem.
Zjadł więc nieco, w pośpiechu ograniczając się do mniejszej porcji, niż by pragnął, popił odrobiną wina, a potem spojrzał na Gomeza.
- Gotowy? - spytał.
Uzbrojony jak na bój Lotar ruszył w stronę portu przez nie tak przyjazne, jak się tego wcześniej spodziewał, miasto.
W porcie statków różnej maści i wielkości było sporo, na szczęście portowy ludek wiedział wszystko o wszystkich.
- Zeffiro? Ta łajba z babami? O, tam stoi - poinformował Lotara jeden z dokerów.
Po chwili obaj stanęli przy trapie, prowadzącym na pokład statku, na którego dziobie widniał napis “Zeffiro”.
- Dzień dobry - powiedział do znajdującej się na pokładzie żeglarki. - Chcieliśmy się widzieć z kapitan Mariasole
Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-06-2015 o 12:05.
|