17-06-2015, 15:52
|
#16 |
| Meinholf z zainteresowaniem wodził oczyma po domu porwanego kupca. Prawdę powiedziawszy, to nie natknął się na nic, co mogłoby wskazać mu tożsamość porywacza. Fachowym okiem obarczył meble i bibeloty zalegające w opuszczonych pokojach. Nic nie wskazywało na to, by porywacz dokonał rabunku jakiegokolwiek typu. Zasępił się, przesuwając opuszkami sękatych palców po zawartych w ramach gobelinach. Dużo złota kryło się w wśród tych nici, wiele mogliby za nie dostać. Z drugiej strony, nie miał czasu na wyjmowanie gobelinów z ram, a nawet jeśli, to nie zamierzał tego robić. Dziwnym trafem, straż bezbłędnie rozpoznawała, które kosztowne ozdoby pożegnały się ostatnio z właścicielem.
Szczerze powiedziawszy, to byłoby mu też głupio. Skraść klejnot, czy garść monet to jedno, a coś będące integralną częścią jakiegoś budynku - drugie. Z dziwnym zażenowaniem wyobraził sobie ściany domu oddarte z ozdób, przywodzące na myśl okaleczonego, obdartego z ubrań człowieka. A gdzieś w głowie pojawił mu się purpurowy obraz Welleborn. Szpetnie zaklął pod nosem. Mimo to, zabrał z pokoju gościnnego naszyjnik i cztery karle.
Tymczasem, jego zasępienia przerwane zostało gwałtownie przez widok dwóch ciał. Zabici wyglądali na służących, a Liess założył, że z pewnością musieli dać mordercy opór. Przyjrzał się podjętemu z ziemi wisiorkowi. Trzy belki, skrzyżowane na podobieństwo trójkąta celującego w dół. Nie wiedział, co to za symbol, nie przypominał jednak symbolu żadnej Gildii. Pokazał tylko wisior Gustavowi i ruszyli dalej.
Następnym pomieszczeniem był składzik. Ciura wygrzebał dwie lampy i trzy butelki z olejem, hubkę z krzesiwem i hak z mocną, konopną liną ostlandzkiej produkcji. Lampę i jedną butelkę z olejem oddał Gustavowi, resztę zaś wziął dla siebie. Obwiązał sznur wokół szerokiego pasa i przytroczył sobie do boku hak. Potem wsadził za pazuchę dwa ceramiczne słoiki, napełnione prochem, a ozdobione lontem. Takiej broni używała piechota morska z armii imperialnej. Niebezpieczne, ale może się przydać, choć Liess uznał, że odda swoje dwa lepszemu miotaczowi, może Harginowi. Na chwilę po tym, jak szlachcic opuścił pokój, wybiegł z niego i Meinholf, kierując się ku piwnicy, gdzie zniknęli Magnar i Wróbel. |
| |