Oddalając się od bramy Skali robił się coraz bardziej czerwony, już na drugim brzegu nie wytrzymał. Wybuchł gromkim śmiechem zginając się w pół i klepijąc rękoma po udach.
-Nie... Nie mo... Nie mogę! Łyknęli... To. -Starał się mówić i nie przewrócić ze śmiechu w tym samym czasie, popierdując w tym czasie co rusz.
-Dawno nie widziałem takiej scenki, a jeszcze dłużej nie brałem udziału. -Kontynuował lekko już uspokojony krasnolud, i już zabierał się żeby opowiadać stare dzieje. Od tego pomysłu odwiodła go jedynie słabowita pamięć tych czasów, co było rzadkie i wymagało by czasy te były sowicie zakropione.
-To co panowie czym prędzej do miasta, lepiej się czujesz Lenz? -Spytał powróciwszy myślami do czasów współczesnych.
Błogie rozbawienie niestety nie trwało długo, rychło Skaliemu zaczęło burczeć w brzuchu. A dalej nie było lepiej, w świetle gasnącego słońca wisiał znajomy im goniec. Młody i miły chłopak, który dzielił się z nimi opowieściami i piwem w karczmie. Rzadko zdarzało się by polubił on kogoś po tak krótkiej rozmowie, ale młodzieniec przypomniał staremu woźnicy młode lata na gościńcu.
Krasnolud poczuł jak by dostał obuchem w łeb, gdy przypomniał sobie jak młodzieniec opowiadał o rodzinie. Złość zaczęła w nim narastać.
-Trzeba dorwać kurwisynów! -Warknął rozwścieczony, po czym zaczął przebierać w śród rzeczy gońca. Miał nadzieje znaleźć ślad tego czego szukać mogli zabójcy, na pewno nie zaatakowali chłopaka dla zabawy. Musiał on w nieświadomości wieźć coś cennego. Pusta koperta bądź poszarpana paczka mogła by ich naprowadzić na adresata.
-Panowie, jako że trop ciepły proponuje się rozdzielić. Jedna grupa podąży tropem w las, druga do miasta zebrać informacje i zapasy. -Skali robiąc krótką pauzę spojrzał po kamratach, pomyślał że może nie każdy z nich tak polubił chłopaka. -Jeśli nie przemawia do was zwykła zemsta, to może przemówi do was zarobek. A pewnikiem Milo wiózł coś cennego na czym zależało skurwielom.