Dowcip był przedni. Świetny. Wspaniały wprost.
Jekil był pewien, że nie wykręcą się od konieczności uiszczenia opłaty, a tu proszę - udało się. I to, nie da się ukryć, w sposób, którego Jekil by nie wymyślił, choćby siedział na drodze i myślał przez kilka godzin.
- Numer zasługuje na duże piwo - powiedział, gdy już znaleźli się z dala od posterunku mytników. - Widzieliście te przerażone miny. I jak nas grzecznie prosili, żebyśmy przeszli.
***
Dobry humor Jekila minął, gdy ujrzał niespodziewany i nietypowy owoc, jakiego zwykle się nie spotyka przy drodze.
- Trzeba by go odciąć - powiedział. - No i iść za nimi. Ślady są wyraźne. Całkiem jakby nas zapraszali, żebyśmy szli za nimi.
- To znaczy niekoniecznie nas akurat.
Spojrzał raz jeszcze na tropy i na trupa żeby sprawdzić, jak dawno temu Milo zginął. A nuż tamci nie odeszli zbyt daleko... |