Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2015, 21:03   #100
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Po tym jak Elena wybiegła z karczmy, udała się w takie miejsce, by żaden z obwiesi nie miał możliwości, żeby ją dopaść. Kiedy się uspokoiła na tyle, by serce nie pochodziło jej do gardła ze stresu, ruszyła się przewietrzyć. Z całą pewnością była już trzeźwa. Coś, czego nie potrafiła nazwać zadziałało na nią na tyle mocno i szybko, że poczuła się tak, jakby wszystkie procenty z niej wyparowały w tempie ekspresowym. W karczmie pojawiła się długo później, kiedy po mordobiciu pozostał jedynie wspomnień czar w postaci zniszczeń. Nie wyglądało to za dobrze. Dziewucha czmychnęła przez karczmę tak, by pozostać raczej niezauważoną. Nie lubiła się rzucać w oczy, tym bardziej, że mogła sobie przysporzyć tu kilku wrogów. Szczęśliwie nikt jej nie zauważył lub nie chciał jej widzieć. Wśliznęła się do pokoju i ogarnęła się, trochę obmyła, by rano zaoszczędzić czasu.

Nie wiedziała, kiedy nastał ranek. Nawet głośne chrapanie kompanów w pokoju nie było w stanie jej obudzić. Wrażenia z poprzedniego dnia najwyraźniej dały jej się we znaki na tyle, że usnęła niczym kamień: niewzruszona i nieczuła na wszelkie pomruki szczęśliwości alkoholowej współtowarzyszy. Bezczelnie wczesna pora, jak na to, co się działo dzień wcześniej, wcale nie nastrajały jej optymistycznie. Poza tym znów mieli gdzieś płynąć. Dziewucha nie miała w tym jakiegoś wielkiego doświadczenia, ale po spływie barką stwierdziła, że jest to po prostu nudne. Pary z gęby jednak nie puściła, bo i po co komu o takich rzeczach mówić? Jeszcze by ją za psami posłali, a tego zdecydowanie wolałaby uniknąć. Przeciągnęła się więc i wstała. Podeszła do okna i je otworzyła. Nie ma co, opary po popijawie karczemnej w pokoju utworzyły dość ciężką do zniesienia aurę. Świeże powietrze zadziałało na dziewuchę zbawiennie. Raz, że się dobudziła, a dwa: stwierdziła, że strasznie boli ją głowa - bynajmniej nie od tego, co wypiła. Bolał ją porządnie także i tyłek, bo sobie go wczoraj obiła i żebra z prawej strony. Chyba jednak dość mocno gruchnęła o ziemię. Trudno. Jak to jej matka mawiała, do wesela się zagoi. Tylko, że nigdy nie powiedziała, do którego. Ta zagadka zapewne będzie musiała poczekać jeszcze jakiś czas na rozwiązanie, bo trzeba było właśnie zagęszczać ruchy. Elena nie chciała wyglądać na ślamazarę, wolała wiec nie zejść na dół jako ostatnia. Okazało się to nie takie trudne. Swoje tobołki pozbierała dość szybko.

W karczmie na dole można było powiesić siekierę. Dziewucha nie musiała nawet spoglądać na karczmarza, by wiedzieć, że właściciel tego przybytku nie chce ich widzieć na oczy. I tu dopiero zaczęła się zastanawiać, co do kroćset się wczoraj stało? Niestety, nie dane jej było rozwiązać i tej zagadki. Może potem się wszystko wyjaśni. Siadła więc przy stole i westchnęła. Spojrzała na jadło, jakie przyniesiono i coś tam zaczęła nawet jeść. Elena prawie się udławiła kawałkiem pieczywa, gdy wymierzono bronią między innymi w jej stronę. Odłożyła jedzenie i się mimowolnie wyprostowała. No szlag by to wszystko trafił! Do tego przybysze zaczęli szczebiotać w swoim języku między sobą. Dziewucha skrzywiła się, ale nie drgnęła. W jej głowie powstała myśl, myśl z rodzaju: "lepiej się siebie posłuchaj, jeśli chcesz być w jednym kawałku". Tak więc dziewczę wyglądało przez dłuższą chwilę na taką, co połknęła tyczkę, ewentualnie rodzice przywiązali jej kij do pleców w myśl zasady: nie garb się - nie wystarczy.

Dopiero głos Wolfa, który wypowiedział jej imię, przywołał jej myśli na powrót do karczmy. Zerknęła na niego, potem na współtowarzyszy.
- Oczywiście - odpowiedziała i jak kazał, tak zrobiła. Pieczywo, które napoczęła jeść, zawinęła w chustkę, na później. Choć pewnie i tak apetytu dość długo mieć nie będzie. Kiedy miała pewność, że żaden z mierzących do nich z broni jednak nie zechce jej użyć, wstała, żeby zebrać swoje manele. Jęknęła cicho, bo kość ogonowa dała o sobie znać, a tępy ból w skroni na chwilę się wzmocnił. Cyk myk i była gotowa do jakże pasjonującej wycieczki. Cały czas intensywnie myślała, o którą kobietę chodzi i co Manfred mógł nawyprawiać.
 
Narina jest offline