Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2015, 20:49   #9
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję wszystkim za pierwszą walkę...

Gangerzy początkowo nie dostrzegli nikogo z Black Sands pomimo wyraźnie pobudzonego, rozglądającego się, czujnego dowódcy w postaci łysego mięśniaka. Malcolm bez problemu dostrzegł w nim wojskowy dryg, a nawet odrobinę garnizonowego wyszkolenia. Rozglądał się czujnie zwracając uwagę na rzeczy nieistotne dla słabiej przeszkolonych jednostek. Poruszał się blisko osłon i mimo iż jego broń była przygotowana do strzału Mal wyraźnie widział wyuczoną dyscyplinę spustową. Bez wątpienia to nie był byle cieć, którego jaja odcisnęły się na baku jego motocyklu. Pozostali gangerzy wyglądali na typowych dla ich profesji idiotów potrafiących nosić ciężkie - i często nieporęczne - zabawki. Grupa, która ruszyła aby sprawdzić cysternę już przy niej była. Jeden z bandytów zaczął wchodzić po drabince aby dostać się do górnego wlewu paliwa. Kolejny stał na czatach, a pozostała dwójka szabrowała najbliższy cysternie wrak...


Grupa, którą zamierzali przywitać Roger i Malcolm powoli zbliżała się do wraku, za którym krył się nowojorczyk. Łysy dowódca poruszał się na końcu orszaku i zatrzymał się przy wraku bacznie się rozglądając w każdą ze stron. Nieświadoma zagrożenia reszta zmierzała wprost w objęcia Malcolma. Jeden dorwał się do bagażnika wraku, a dwóch pozostałych zmierzało do budynku, w którym czaił się federata z jego śmiercionośnym karabinem szturmowym. James był ostatnim człowiekiem, u którego dostrzegłoby się chociaż cień litości.


Dowódca gangerów zaimponowałby niejednemu czujnością, dzięki której dostrzegł ukrytego wewnątrz starej stacji Jamesa. Łysol nie zdążył jednak unieść broni obrywając dwoma karabinowymi pociskami w okolice obojczyka. MacArthur strzelał cholernie celnie jedynie jedną kulę posyłając gdzieś na spękany asfalt. Reszta gangerów zareagowała szybko rozbiegając się. Dwóch zaczęło biec w kierunku wejścia do budynku, a grzebiący wcześniej w bagażniku dopadł do ściany stacji mając wzrok skierowany w kierunku okna, w którego światło walił właśnie ołowiem jego szef. Grupa, która znajdowała się przy cysternie zniknęła zostawiając wspinającego się do drabince kompana. Stał on na platformie - nieopodal włazu - z wyciągniętym pistoletem...

Herszt gangerów padł zwijając się z bólu, ale po chwili zaczął się czołgać w stronę stanowiącego osłonę wraku. Wrzasnął niemiłosiernie zapewne będąc gotowym do dalszej walki, bo zaraz po krzyku z jego ciała wydobył się głośny śmiech. Ciężko było stwierdzić czy był w szoku czy też taki twardy z niego skurwysyn. Kiedy herszt oberwał, kolejny z gangerów dostał w bebechy z pozdrowieniami od Mala. Padł na kolana i zaczął zwijać się z bólu. Tak. Postrzały w kichy bolały jak jasna cholera. Trzeci z gangerów rzucił się na Malcolma z gazrurką, ale nie dane mu było dobiec, bo trzy celnie wystrzelone przez rewolwerowca kule dosięgły jego torsu i dosłownie ścięły go z nóg.

Widząc jak jego kompani padają jak kaczki koleś stojący na cysternie zaczął ostrzeliwać pozycję Mala. Ostrzał ten nie był jednak zbyt celny, bo ganger stał za daleko, a sam cel był osłonięty przez zdezelowany samochód. 3 kule obiły się niebezpiecznie blisko pozycji byłego gliny. Dowódca bandytów wystawił zza osłony tylko PM po czym posłał serię w okno budynku, w którym krył się James. Nic oprócz kilku odłamków szkła nie trafiło jednak federaty. Póki co gangerzy wiedzieli jedynie o trzech przeciwnikach, którzy w kilka sekund wyłączyli z gry dwójkę z nich. Na ich nieszczęście mieli do czynienia nie z trzema dobrze walczącymi jednostkami, a organizmem nazywającym się Black Sands. Mieli przyjemność z doskonale przygotowanym taktycznie Malcolmem, kurewsko szybkim Rogerem, niebezpiecznie sprytną June, zawziętym Jamesem, egzotyczną Marią i niepozornym, ale genialnie się kamuflującym Johnnym. Jedyna nadzieja gangerów zniknęła w chwili kiedy minęli iluzoryczny znak "Unstable ground. Keep off." i wpakowali się w niebezpieczne, ruchome piaski. Czarne piaski.

Malcolm spokojnie zgrał przyrządy celownicze na jednym z gangerów. Nie na tym, z którym strzelał się federata. Jeśli James wziął kogoś na muszkę to było jak wyrok śmierci z klauzulą natychmiastowej wykonalności. Strzelał w tego, który zastawił “pułapkę” na MacArthura, stając tak by móc strzelić pierwszy, gdy tamten się wychyli jednocześnie stojąc samemu jak kaczka na strzelnicy.

Roger natomiast zmienił pozycję błyskawicznie przechodząc na drugą stronę wraku. Wychylił się i zamierzał strzelać jak tylko kogoś zobaczy. Strzelał szybko i bez celowania jak zawsze stawiając na osłonę własnej osoby i szybkość, z której słynął.

James zamierzał się wychylić i strzelić do gościa stojącego na cysternie. Zgodnie z wyuczonym zagraniem taktycznym MacArthur następnie zamierzał się schować. Wytatuowana Maria wyciągnęła gnata od razu go odbezpieczając. Schowana w aucie próbowała dostrzec cokolwiek przez lusterka.

June może nie należała do typu wojowniczki, ale pomyślunek posiadała całkiem zdrowy. Zmieniła pozycję aby żaden ganger nie wjechał w duet J&J od tyłu. Przeszła na górę schodów i czaiła się w mroku. Dobytą wcześniej broń trzymała w małej, szczupłej, niepozornej dłoni. Pax warował nieopodal robiąc za czujkę z bardzo dobrym słuchem i węchem.

Johnny Black - niedostrzeżony przez przeciwnika - cicho i sprawnie przeczołgał się na dogodniejszą dla siebie pozycję. Czołgał się aż miał herszta na linii strzału. Z takiej pozycji zamierzał strzelić do potężnego bandyty z równie potężnej kuszy.

Mierzony strzał Malcolma sięgnął gangera właśnie dobywającego broni w okolice uda. Zbir przeklął i wrzasnął zaczynając po chwili rozglądać się po okolicy i kuśtykać w stronę wraku, za którym krył się jego szef. W tym momencie Roderick zdążył już zmienić pozycję i wychylając się oddał szybki strzał. Kula trafiła gangera w bebechy, a ten padł krzycząc niczym porażony prądem. W tym samym czasie James przekonany o swoich umiejętnościach wychylił się z okna i... pouczył gangera. Ten jednak zbyt wiele z tej nauki nie wyniósł gdyż strzał prosto w szyję skutecznie strącił go z cysterny, a jego niemy i nieruchomy lot utwierdził federate w przekonaniu o skuteczności jego spluwy.

Schowana w drużynowym aucie Maria zaczynała rozglądać się po polu walki. Widziała jak jej wprawni kompani robią z gangerów miazgę. Każdy bandyta w zasięgu jej wzroku padł. Każdy poza hersztem, który wychylił swoją broń zza wraku i wywalił w stronę Mala i Rogera niezbyt kontrolowaną serię. Kilka kul jednak wbiło się w ścianę obok Malcolma i w samochód z hiszpanką w środku. Wyglądało to jakby dowódca gangerów strzelał zupełnie na ślepo grając na zwłokę. Nie przewidział jednak faktu, że drużynowy łowca, który wyszedł zza swojego krzaka miał go na linii strzału. Bełt, który z przerażającą prędkością opuścił broń Blacka przeszył szyję herszta zmiatając jego trupa na ubitą, suchą ziemię.

Podczas gdy inni zajmowali się czarną robotą June ubezpieczała Jamesa. Pies wiernie jej pilnował i nie odstępował na krok. Znalazła jakieś biurko, które dała radę przesunąć do schodów. Narobiła przy tym ogromnego hałasu kiedy stalowe nóżki biurka piszczały niemiłosiernie w starciu ze starą posadzką. Każdy będący w budynku słyszał ten dźwięk bardzo wyraźnie. Po nastaniu ciszy do uszu June, Jamesa oraz stojących nieopodal budynku Mala, Rogera i Blacka doszedł dźwięk tłuczonego szkła. Pies zaczął ujadać w stronę schodów prowadzących na dół. Gangerzy chyba planowali zaskoczyć przeciwnika, ale póki co nieudolnie im to wychodziło. Z drugiej strony mógł to być całkiem niezły plan odciągający uwagę bohaterów od... koktajlu mołotowa, który wleciał do pomieszczenia przez wybite od wielu lat okno naprzeciwko schodów.


Nastąpił wybuch, który fartownie jedynie lekko poparzył rzucającą się na ziemię, absolutnie zaskoczoną June. Zdecydowanie mniej szczęśliwym faktem było to, że płomienie dość szybko zaczęły trawić pomieszczenie, a logika podpowiadała, że gangerzy czaili się na parterze zrujnowanej stacji benzynowej.

Roger planował znowu się przemieścić i zająć pozycję za drużynowym pojazdem. Później chciał się wychylić i walić w leżącego przeciwnika aż jego dusza spierdoli do piekła. Jak wcześniej stawiał na zasłonięcie własnej osoby i szybkie strzały.

James zamierzał podejść do kolejnego okna, wychylić się i strzelić do gangera, który wrzucił do budynku płonącą niespodziankę. Takie czynności nie mogły pozostać bez odzewu cholernie zawziętego żołnierza.

Johnny przewiesił przez plecy kuszę i sięgnął po pistolet. Nie ruszył się jednak ze swojej pozycji nadal pozostając uprzejmie dyskretnym.

Dla Malcolma wszyscy gangerzy byli wyłączeni z walki. Niektórzy nawet na dobre. Była to jednak tylko jedna grupa, bo druga gdzieś się czaiła. Odgłos bitego szkła w środku nie świadczył dobrze. W środku był James jednak skupiony na froncie budowli obstawiany przez June. Malcolm cenił dziewczynę i to czasem najbardziej z całej ekipy, jednak nie za doświadczenie bojowe. Dlatego przygarbiony zamierzał przebiec do okna znajdującego się przy wraku i wychylić się. Jeżeli zobaczyłby przeciwnika strzeliłby z nabytą w boju precyzją.

- Vete a la verga culero! - wrzasnęła Maria, gdy usłyszała kulę przywalającą w jej ukochany wóz. Wychyliła się odrobinę, by zobaczyć co się dzieje przez przednią szybę… po czym odpaliła maszynę. - Mal, ja go rozjadę! - wydarła się wkurzona hiszpanka.

June przywołała Paxa i wspólnie z nim cofnęła się do pozycji Jamesa. Trzeba było przyznać, że jak na nią była całkiem dzielna nie narzekając, że boli i jej ubranie było brudne. Jej klamka była cały czas w pogotowiu.

Po wybuchu mołotowa James gotowy do dalszej walki błyskawicznie przeskoczył do okna, przez które wpadła butelka i od razu wypatrzył strzelca, któremu posłał dwie celne kulki w okolice klatki piersiowej. Grenadier padł martwy. W tym samym momencie Roger, który po raz kolejny zmienił pozycję oddał trzy strzały w leżącego gangera. Niestety trafił tylko jednym w lewą nogę rabusia. Auto odpaliło z krzyczącą ze środka Marią, która ruszyła z piskiem opon nie zważając na to, że za samochodem stał Roger, który dostał po twarzy i ubraniu sporą ilość piachu. Na pełnej kurwie hiszpanka przejechała leżącego gangera, którego łeb stał się... w sumie rozbryznął się od ciężaru auta i zniknął. Pozostała po nim czerwona plama krwi i kilka większych części czaszki. Maria zaczęła się całkiem dobrze bawić, a Roger stał nieco zdezorientowany z piaskiem na mordzie. Malcolm ruszył by sprawdzić budynek. Nie był jednak na tyle głupi żeby wpadać tam drzwiami. Schował się za róg budynku i gotowy oddać strzał wychylił się z bronią do środka. Dostrzegł gangera kucającego za biurkiem i oddał strzał. Jednak chybiony...

Wydawało się że sytuacja wyglądała coraz lepiej. Większość gangerskiego ścierwa nie żyła, a ci którzy zostali na placu boju mieli przesrane. Tylko jeszcze tego nie wiedzieli. Dość nieciekawie zaczynała wyglądać sytuacja Jamesa i June, którym ogień już prawie odciął drogę ucieczki. Oddech stawał się coraz trudniejszy w pomieszczeniu, w którym zaczynało brakować życiodajnego tlenu. Ganger do którego strzelał Mal wychylił się i wykosił długą serię w stronę okna gdzie stał Malcolm. Przez fakt, że seria była bardzo niekontrolowana tylko jedna kula zdołała go drasnąć. Bez wątpienia grupowy spec od dialogu miał szczęście. Kula tylko drasnęła jego ramię zdzierając trochę skóry i warstwę materiału ubrania. Podczas serii kumpel gangera czający się za rogiem ruszył sprintem w stronę rogu, za którym zaszył się Mal i gdy tylko dobiegł staranował go i powalił. Malcolm padł na ziemię i za chwilę miał przywitać się z kijem bejsbolowym gangera.

Roger zaklął cicho przecierając rękawem oczy zaraz po tym jak Maria sypnęła mu w nie piaskiem. Rewolwerowiec widział jak ganger rzucił się na Malcolma. Roderick wycelował w głowę gościa mając na celu mu ją odstrzelić. Trafi. Był pewien, że trafi.

James po tym jak posłał do piachu domorosłego pirotechnika odwrócił się słysząc duszącą się od dymu June. Chwycił dziewczynę i ruszył z nią w kierunku schodów. Jednocześnie rzucił do Paxa:

- Bierz go! - i czarne, masywne ciało zwierzęcia ruszyło w dół schodów gotowe rzucić się do gardła każdemu wrogowi. MacArthur pomagał swojej partnerce zejść po schodach, osłaniając ją własnym ciałem od płomieni.

Malcolm opanowany nawet - a może szczególnie - w ogniu walki nawet nie zaklął. Adrenalina grająca w żyłach sprawiła, że zupełnie nie poczuł rany. Chwilę zaskoczony przypatrywał się gangerowi jednak widok kija sprawił, że długo się nie zastanawiał. Przeturlał się, gdy ganger brał zamach.

Pobudzona Maria chciała strzelić rundkę wozem wokół cysterny i ogólnie naokoło budynku… Miała zamiar sprawdzić czy gdzieś nie ukrywał się jakiś palant gotowy przywitać twarzą zderzak grupowej fury.

Johnny miał na celu oddać spokojny, celowany strzał. Celował w korpus. Kula w klacie powinna skutecznie powstrzymać faceta od wyszorowania Malowi zębów bejzbolem.

Koniec walki był szybki i ciężki do przewidzenia. Zanim ganger się zamachnął i uderzył kijem nowojorczyka dostał celną kulkę w łeb od Rodericka. Johnny widząc jak ganger pada nie oddał strzału ubezpieczającego. James sprowadził June po schodach bez uszczerbku na zdrowiu. Pax natomiast rzucił się na gangera siedzącego za biurkiem i wgryzł mu się w gardło. Ogień powoli się rozprzestrzeniał.

 
Lechu jest offline