Piwniczka nie zrobiła na marienburczyju większego wrażenia. Odkąd Walter spił go krasnoludzkim spirytusem, gdy miał dwanaście lat, wielkolud starał się unikać alkoholu. Nie licząc wyrobów pobratymców Horgina i Magnara oczywiście, ale do tego nie często miał okazje. Ach te wspomnienia młodości...
W końcu dorwali swoją ofiarę, w jakieś ciasnej dziurze. Zabójca okazał się mało błyskotliwy, stwierdzając, że żywcem go nie wezmą. Dobre sobie. Wielkolud nie po wciskał się w te klitkę, aby teraz "brać go żywcem".
Mimo swoich rozmiarów, nijak nie pasujących do pomieszczenia, Wróbel z racji zawodu, świetnie czuł się w walce w pomieszczeniach. Widząc manewr brodacza, sam również nie czekał z reakcją. Rzucił tylko krótkie
- Yo!! -
Magnarowi i cisną tarcze w miejsce, gdzie leżał miecz zabójcy. Nie liczył, z zrobi mu krzywdę, ale w tak ciasnym pomieszczeniu, ciężko było uniknąć dosyć sporego dysku. Chciał bardziej wytrącić zabójce z rytmu, uniemożliwić mu odzyskanie broni i zyskać te kilka sekund, aby znaleźć się bliżej niego. Wiedział, że jak będzie miał go na długość ręki, to szybko będzie wstanie pomóc człeczynie w karierze wróżbity i zamieni jego niedawną przepowiednie w rzeczywistość. Kariera ta, co prawda będzie krótka, ale za to naznaczona samymi sukcesami, no a Wróbel w swej naturze miał pomaganie ludziom... |