Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2015, 20:36   #113
Cybvep
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
W drodze do dzielnicy fabrycznej...

Fox przyglądał się przez chwilę rozkładowi jazdy na przystanku, konfrontując go z mapką. Najemnik cały czas pozostawał przy tym w mniejszym albo większym ruchu, a to przestępując z nogi na nogę, a to pocierając okryte rękawicami ręce.
- Patrz, cholera - zagadnął kompana. - Full service od samiuśkiego rana i to aż do samego początku największego zadupia. Mogło być znacznie gorzej. Miasto nie wygląda póki co na strefę wojny. Jest raczej tak, jakby przygotowywało się na wojnę.
- Pamiętasz Bunt Niszczycieli Maszyn i stan wojenny w Europie? - zapytał Witalij, przypominając wydarzenia, które wstrząsnęły kontynentem przed siedemnastu laty. - U nas wyglądało to wtedy trochę podobnie. Tu walki jeszcze nie dotarły, nie widać śladów zniszczeń. Władcy Norylska chcą za wszelką cenę utrzymać produkcję. Stąd kursujące autobusy i cała reszta. Ja bym z nich jednak nie korzystał, jeszcze zawiozą nas do roboty jakiejś w fabryce.
Skinął zakutaną w kominiarkę głową na Foxa ruszając dalej tunelem wydrążonym dla pieszych między zaspami.

Mimo obaw dowódcy, po kilkudziesięciu minutach Raver zaczął żałować, że nie wybrali jednak autobusu. Na całe szczęście warstwa śniegu pokrywająca drogi miasta nie umywała się do tej za miastem, więc z trudem, ale dało się jednak podróżować także piechotą. Bliżej dzielnicy fabrycznej żadnego wyboru już nie było, gdyż autobusy tam nie docierały. Wielkiego wyboru nie mieli również w doborze drogi do mieszkania agenta.
- Droga przez jezioro odpada - Fox mruknął cicho pod nosem, co znajdujący się niedaleko Witalij usłyszał pewnie tylko za sprawą komunikatora. - Podejrzewam, że za dnia mają też kontrole w dzielnicy fabrycznej - dodał, mówiąc głośniej. - Trudno będzie je ominąć idąc jezdnią. Jaką mamy wymówkę? Zepsuł się nam wóz i idziemy piechotą do roboty? - zasugerował tonem wskazującym na ironię.
- Jakiej roboty? - Witalij wyjął z kieszeni napoczętą flaszkę, z której pociągnął małego łyka. - Jesteśmy bumelantami.
Podał butelkę Foxowi i wskazał na prowadzącą przez jezioro drogę po grobli. - Tędy będzie szybciej.

Felix uśmiechnął się, przyjmując butelkę.
- Ależ Ty się tego menelstwa jako kamuflażu trzymasz, towarzyszu. Odzywają się chyba u Ciebie te wszystkie latka spędzone wśród innych Słowian.
Anglik wskazał na kierunek, z którego cała grupa przybyła nocą.
- Tędy będzie nam łatwiej. Mały ruch coś dzisiaj, może ze względu na godzinę, a snajperskie instynkty mi podpowiadają, że lepiej unikać otwartego terenu na jeziorku - Fox pokiwał głową z pełnym przekonaniem. - Zaufaj mi, te zmysły to prawie tak, jakbyś czuł samą Moc.
- No haraszo - zgodził się Ukrainiec. - Prowadź, młody padawanie. Wygląda na to, że zmieniają lokacje posterunków, pod tym względem plan Sato jest już nieaktualny.

Łatwo było zauważyć, że w przypadku Witalija nawiązania do Gwiezdnych Wojen miały tendencję do wzmacniania siły argumentu, z czego Raver zamierzał korzystać, ilekroć będzie potrzeba. Każdy sposób jest dobry, jeśli daje efekty. Przemaszerowali kilkanaście kroków, nim Fox znów się odezwał.
- Taak... Nasz pracodawca w ogóle nadmiarem wiedzy o regionie nie dysponuje. Ta ich agentka też na Bonda nie wygląda, w dodatku ciągle patrzy na nas bokiem, zupełnie jakby spodziewała się, że coś jej chcemy zrobić. Z pewnością nam nie ufa, a wydawałoby się, że powinna być chętna do współpracy. Specyfika tubylców, czy Norylsk to takie zadupie, że Miracle działa tutaj przez pół-amatorów?
- Na to wygląda - odparł Bojko. - Ci agenci to żadni superszpiedzy a zwykli informatorzy. Łasi na kasę, ale nieskłonni do ryzyka. Przekazują tylko zasłyszane plotki. W sumie co im się dziwić, ze szpionami się tu pewnie nie patyczkują. Gnedenko wczoraj zdrowo się spietrała, jak zagroziłem, że jeśli piśnie o nas słowo to jej mąż dowie się o jej drugim etacie. Powinna współpracować.
- Mam nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego - rzucił Raver. - Na szczęście póki co jest dość spokojna, ale po takich ludziach to w sumie nie wiadomo, czego się spodziewać.
- Po nikim tu kurwa nie wiadomo czego się spodziewać - podsumował Witalij i zamilkł, człapiąc dalej po śniegu. Otwieranie gęby w tej temperaturze nie należało do czynności przyjemnych.

Dalszą drogę przebywali więc w milczeniu. Nie trwało już jednak długo, nim natrafili na ciężarówkę...
 
__________________
Flying Jackalope
Cybvep jest offline