Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2015, 11:12   #116
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Shade obserwując teren, zdawała sobie sprawę, że sytuacja nie była prosta. Posterunki umieszczono dobrze, i chociaż płoty posiadano tu solidne, to okolica została oświetlona i przekradnięcie się stawało się ryzykowne. Szczególnie, że ani Kane, ani Roy nie byli snajperami pokroju Foxa i nie mogli w razie czego bez trudu i hałasu sprzątnąć wartownika, który zobaczyłby dziwnie zachowującą się osobę.
- Jak będziecie tak stali w końcu się nami zainteresują. - Stwierdziła zwiadowczyni do komunikatora. - Idźcie za ten kwadratowy budynek stojący najbliżej drogi z tyłu za wartownią. Jeśli nie powiedzie mi się podejście będziecie mogli dotrzeć do niej w miarę szybko. Pójdę wolno na północ. Dajcie znać kiedy wartownik nie będzie patrzył w moim kierunku. Planuję przejść przez ogrodzenie jednego z tych domów i przez podwórze do kolejnej ulicy. Pokonać ją znowu gdy wartownik się odwróci i dostać na kolejne podwórze, a stamtąd do tego z domem naszego celu. Pociecha z niskiej temperatury jest taka, że mała szansa na spotkanie w ogrodach żywych piesków. - Zakończyła w przypływie wisielczego humoru. - Jakieś uwagi albo pytania?
Ciężko było stwierdzić, kiedy i gdzie dokładnie spojrzy wartownik. W świetle noktowizji dało się określić, w którą stronę odwrócona jest jego sylwetka, lecz delikatny ruch głowy i gałek ocznych to już było za dużo dla obserwatorów. A mogło zmienić diametralnie pole widzenia.
Shade zdawała sobie sprawę z ryzyka, mimo wszystko postanowiła spróbować:
- Dobra, podchodzimy. Jak chwyci za broń albo spróbuje wyjść, przechwytujemy. Daj nam trochę czasu, przejdziemy przez jezdnię tam gdzie nie będzie widział. - powiedział Kane i skinął na Roya i nie tracąc czasu ruszył wzdłuż ulicy w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca.
- Żadnych fajek - odpowiedział na wcześniejsze pytanie. - W tej temperaturze przymarzłyby mi do ust jak tylko zdjąłbym maskę - zaśmiał się bez radości w głosie.
- Luz. Teraz do niczego już niepotrzebny, skoro mamy się schować.
Valerie ruszyła wolnym krokiem w kierunku przeciwnym do ruchu mężczyzn, dokładnie przyglądając się mijanym po drodze ogrodzeniom.
Przekroczenie ulicy było proste. Samochody akurat nie jechały, a wartownik przez dłuższy czas nie uniósł nawet wzroku. Mężczyźni przycupnęli za budynkiem, który osłaniał ich od wartowni, ale zupełnie odsłaniał na widok z okien bloków po drugiej stronie. Na szczęście wysoka zaspa przy drodze blokowała widok kierowcom. Shade nie miała aż takiego szczęścia do wartowni, ukryta w śniegu nie była widoczna, ale do pierwszego ogrodzenia miała otwartą przestrzeń z równym śniegiem. Żołnierz w stróżówce uniósł głowę, rozejrzał się i znowu wrócił do drzemki albo czytania.
Kobieta, która oddalała się wolnym krokiem od niego, nie mogła tego widzieć bez ciągłego oglądania się za siebie, dlatego liczyła na informacje od towarzyszących jej mężczyzn.

- Gówno stąd widać - mruknął Roy, blokując na chwilę swój mikrofon. Ściągnął wierzchnią rękawicę i maskę z twarzy. Kliknął na próbę wydobytą spod kurtki polową zapalniczką. - Chodź za róg, ostatecznie bez fajek też możemy odstawić szopkę.
- Ok - zgodził się Kane, podchodząc pod róg budynku i opierając się o niego w ten sposób, żeby większość jego sylwetki pozostała ukryta. - Dobry masz wzrok? Bardziej wiarygodnie będzie, jak tylko jeden będzie się patrzył na niego.
- Naturalny. - Buckman uśmiechnął się cierpko i wyszedł dalej. Podsunął niebieskawy płomyk zapalniczki Irlandczykowi, potem powtórzył pantomimę przed własną twarzą i wypuścił w mroźne powietrze kłąb pary z ust. - Mam nadzieję, że wystarczy.
Ustawił się bokiem do strażnicy, żeby przy rzadkim zaciąganiu się pustką spomiędzy palców nie epatować brakiem żarzącego się końca papierosa. Odwracał też przy tym lekko głowę, jakby próbował chronić się przed wiatrem. Od czasu do czasu zerkał na Kane’a, ale poza tym gapił się głównie na pobliską wartownię.
Dali znak Rusht zaraz jak się ustawili, bo nie było sensu czekać. Spoglądający w dół wartownik nie mógł wiele widzieć i podniósł głowę dopiero po dłuższej chwili, gdy kobieta zdążyła już dotrzeć do pierwszego ogrodzenia i wykorzystać je jako osłonę przed wzrokiem tamtego. Zobaczył co prawda stojącego na widoku Roya i przez moment na niego patrzył, ostatecznie ignorując i wracając do swojego zajęcia. Zwiadowczyni szybko przemykała dalej, po pełnym przeszkód i osłaniającymi ją dodatkowo domami placu, zostawiając za sobą ślady na śniegu. Oprócz nich szło gładko i wkrótce miała przed sobą ulicę oddzielającą rzędy jednorodzinnych domów. Gdyby wartownik teraz podniósł głowę, nie miałaby szans się ukryć. Obserwujący stróżówkę mężczyźni wiedzieli, że ruch głową wymaga zbyt małej ilości czasu, aby mogli skutecznie ostrzec towarzyszkę. Co więcej, była też druga wartownia, ale przed tą łatwiej było się ukryć. Shade przeskoczyła ogrodzenie, wyczekała i w pewnym momencie rzuciła się na drugą stronę ulicy. Nie było się gdzie tu ukryć, zaraz więc przeskoczyła następny metalowy płot i ukryła się za jakimś świerkiem, mając dom celu dziesięć metrów od siebie. W jednym oknie ciągle paliło się światło, ale zasłony zostały zaciągnięte.
Zwiadowczyni poruszając się wzdłuż płotu dotarła do miejsca gdzie wartownik nie miał szans jej zobaczyć w momencie gdy podkradała się do budynku. Podeszła do znajdujących się od tej strony drzwi i na wszelki wypadek sprawdziła czy są zamknięte. Daleko było tu do beztroski ludzi z bezpiecznych, chronionych dzielnic w miastach kapitalistycznego zachodu. Drzwi ani drgnęły. Solidne, z grubego drewna i posiadające trzy zamki, choć zwyczajne, to na pewno nie takie znowu łatwe do pokonania. W oknach najniższego piętra znajdowały się kraty.
Shade nie chciała zrażać do siebie ani agenta a ni ewentualnie mieszkających z nim osób, rozwalając mu drzwi lub niszcząc zamki. postanowiła więc spróbować najprostszego sposobu na dostanie się do środka i wcisnęła przycisk dzwonka znajdującego się obok drzwi. Jednocześnie odezwała się cicho do komunikatora:
- Dotarłam do celu. Dzwonię do drzwi.

- Świetnie. - Roy rzucił na śnieg i przydeptał nieistniejącego papierosa, bo komedia trwała już podejrzanie długo, po czym z zadowoleniem wciągnął wierzchnią rękawicę, został jednak na miejscu i dalej gapił się na wartownię, kiwając lekko głową, jakby wysłuchiwał rozwlekłej przemowy Kane’a.
- Może się uda… - mruknął. - W razie czego udajemy pijanych, żeby ściągnąć uwagę na siebie.
O'Hara zgodził się szybko krótkim ruchem głowy.
Wartownik nic nie zauważał, co jakiś czas podnosząc głowę. Po którym razie przyglądał się jednak najemnikom jakby dłużej, pewnie zastanawiając się, co robią na tym piekielnym mrozie, stojąc ot tak.

Shade usłyszała dzwonek rozlegający się w środku budynku. Przez chwilę trwała tam zupełna cisza, potem do jej uszu dotarł stłumiony męski głos. Słów nie zrozumiała, ale logiczny, dedukcyjny umysł Valerie podpowiadał, że ktoś wygląda teraz przez okno, ku furtce i bramie. Obie były zamknięte, a teraz nie widząc nikogo przed placem, człowiek w środku musiał się zastanawiać co się dzieje. Kobieta ponownie wcisnęła dzwonek tym razem robiąc to krótko dwa razy pod rząd.
W domu zapadła cisza. Możliwe, że pozorna, bo każdy mający odrobinę oleju w głowie zorientowałby się teraz, skąd dzwoniono. Po kilkunastu, może kilkudziesięciu sekundach, zza drzwi odezwał się męski, stłumiony głos.
- Ki czort?! Przedstaw się!
- Moje nazwisko nic panu nie powie. Zostałam przysłana przez Miracle. - Odpowiedziała najemniczka po rosyjsku.
- Że kogo?! - odezwał się jakby z bliższej odległości.
- Czy rozmawiam z Aleksiejem Konstantynowiczem Iwanienko? - Shade na wszelki wypadek wolała się upewnić co do tożsamości rozmówcy, zanim powie coś więcej.
- Coś za jedna? - teraz doszło już zza samych drzwi. Może tuż zza widocznego na ich środku wizjera.
- Pracuję dla Miracle. Przysyła mnie Sato. - Valerie odpowiedziała cierpliwie na kolejne pytanie zza drzwi.
- Ręce na widoku! - usłyszała w odpowiedzi, razem z przekręcaniem zamka i odsuwaniem zasuwy. Drzwi zaczęły się uchylać.
 
Eleanor jest offline