Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2015, 11:15   #94
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Hund miał wrażenie, że ostatnie dni pozwoliły mu poznać życie na nowo. Długie okresy wyczekiwania, poprzegradzane krótkimi, gwałtownymi starciami. Odnoszone i niedługo potem zaleczane z pomocą magii rany, co przeradzało się w okresy nieustannego bólu. Rudowłosy chłopak próbował to ignorować, tak jak wszystkie inne niewygody, skupiając się na swoich myślach. Kilka dodatkowych monet pobrzękiwało w mieszku, lecz nie czuł się z tym źle. Każdy brał z obozu koboldów to co chciał. To nie tak działało? Gdyby ktoś powiedział, że dzielą się po równo, wszystkimi zyskami.
Zresztą, w tej głuszy, daleko od ludzi i blisko do niebezpieczeństwa, Marv inaczej zaczął określać priorytety. To nie monety stawały się ważne, a ostra broń, jedzenie, sen i sporo szczęścia. Nie miał wątpliwości, że ciągle brakowało mu umiejętności, ale póki co żył. Wychował się na pograniczu, więc ten fakt uznawał za jeden z ważniejszych. Niewygody i zmęczenie człowiek mógł jeszcze przezwyciężyć. A w zwycięskim powrocie, z łupami w plecaku, kieszeniach i w rękach bowiem pomagał nieść jedzenie, było coś przyjemnego. Łechtającego gdzieś w środku.

Podczas całej drogi powrotnej odezwał się ledwie kilka razy, skupiając się bardziej na zaciskaniu zębów i ignorowaniu nieprzyjemnych impulsów z ran. Szczególnie jak źle stanął to noga zaczynała pulsować. Powtarzał sobie, że to jedynie kilka godzin i mogło być gorzej. Gadatliwy Shavri brzęczał mu w głowie, zwłaszcza jak przypomniał sobie jego powtarzające się, szaleńcze wyczyny. Gdzie ten chłopak się wychował, że miał tak niepokolei w głowie? Pozornie ciekawiło go to bardziej niż zniknięcie Zoji oraz ta cała Tilith, o której opowiedziała Franka. Pierwszą dziewczynę miał za naiwną - nawet jeśli pomocną - to jej widzenie świata straszliwie różniło się od Hundowskiego. Pewnie dowiedziała się, że ktoś gdzieś cierpi i pognała na zbity łeb. Rudowłosy głowił się, kiedy pierwszy raz zostanie w ten sposób poważniej oszukana. Bo, że coś takiego jeszcze nigdy się jej nie zdarzyło, był niemalże pewien.
Czarodziejką starał się nie zajmować w swoich niekończących się przemyśleniach. Była ponad możliwościami zrozumienia dla prostego chłopaka i myśląc o niej czuł jak całe wnętrzności zaczynają zbliżać się do gardła. Nieokreślony strach przed kimś takim czaił się w podświadomości i nie szło go stamtąd wydobyć.


Większość myśli zniknęła jak za dotknięciem magicznej różdżki, kiedy dotarli do wsi i zostali przywitani bardziej entuzjastycznie niż Marv sądził. Prowadzili w końcu zaledwie dwójkę żywych ludzi, podejrzewając co stało się z pozostałymi. Nie narzekał jednak na to przyjęcie. Oddał ubrania, pozwolił opatrzyć swoje rany, uśmiechając się z wdzięcznością do zajmującej się nim kobiety. Ogolił rzadką, rudą brodę, która zawsze go wkurzała jak zaczynała rosnąć. Wreszcie objadł się do syta i w zapasowej parze ubrań usiadł na prostej ławce przy jednej z chat, łapiąc oddech. Wątpliwości i problemy zniknęły na chwilę. Podjął nawet, zadziwiająco dla niego teraz łatwą, decyzję o pójściu za poleceniem Evana. Przekazał mu to także, sugerując nie tracenie czasu. Istniała bardzo mała szansa, że w obozie rodzinnym są jeszcze jacyś żywi jeńcy, a za tym był dowódca, co jeszcze mocniej utwierdziło Marva w przekonaniu o słuszności tej decyzji.

Dopiero po drzemce wziął się za niezbędne rzeczy. Wyszorował za pomocą wody, piasku i szczoty swoją broń oraz zbroję, próbując pozbyć się z nich śladów krwi i brudu. Dla odprężenia zrobił kilka strzał i rozdał cały posiadany zapas tym, którzy potrzebowali - w szczególności Gasparowi. Wziął udział w streszczaniu Dziewannie wydarzeń w lesie, chociaż sam praktycznie się wtedy nie odzywał i ani myślał wspomnieć o Tilith. Jak inni chcieli to nie jego sprawa. Za to na zapłatę zagapił się dłużej, pocierając rosnącą brodę. Dopiero jak mu wytłumaczono, że to wcale nie srebro a platyna, pokiwał głową, nie chcąc wyjść na zupełnego durnia.
I czekał, aż Evan powie mu, co robią dalej.
Może nie tego spodziewał się po życiu najemnika, a z drugiej strony... czego innego? Wreszcie był na swoim. Jego mieszek zrobił się cięższy. Sprawił, że ludzie stali się szczęśliwsi. Podobało mu się. Nieznajome twarze uśmiechały się do niego i chociaż oglądał się za nimi podejrzliwie, to w głębi czuł się z tym dobrze.
I ten raz jeden postanowił nie marudzić i nie dyskutować z tym, którego wybrali za dowódcę. Ten jeden raz.
Potem się zobaczy.
 
Sekal jest offline