Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2015, 11:57   #11
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
- Mal? - krzyk Johnny'ego dotarł do niego. - Wszystko ok, czy może mamy już dzielić się Twoimi gamblami?
Gliniarz wstał i skinął Rogerowi głową w podzięce i uznaniu. Zaraz odkrzyknął też łowcy.
- Starość nie radość, a młodzikom tylko gamble w głowie.
Zagderał, jednak uśmiech zdradzał rangerowi, że to musi być jego wersja żartu. Zaraz dostrzegł wychodzącego Jamesa i June a zaraz za nimi psa z okrutnie pokrwawionym pyskiem. Nigdy nie ufał zwierzętom, które posmakowały ludzkiej krwi. Dziewczyna zaś słaniała się na nogach, chociaż nie wyglądała na ranną. Malcolm chwilę przyglądał im się uważnie w końcu zwrócił się doniosłym głosem do reszty:
- Roger, zajmij się June. Johnny, stań na czujce. Te gnojki mogą zaraz wrócić. James, Maria, pomóżcie mi z trupami. Wszystkie gamble do samochodu, potem je podzielimy.
Po krótkim żarcie Rogera i poważnym skinięciu głową Jamesa wszyscy zajęli się swoimi obowiązkami. Po za June ale ta dziwnym trafem zawsze była niedysponowana gdy było trzeba wykonać jakąś pracę. Malcolm obejrzał się jeszcze na stację benzynową. Na piętrze huczał ogień.

Nowy Jork, dziesięć lat wcześniej

Ogień huczał na piętrze kamiennicy, szybko przeniósł się z drugiego piętra. Nie minął nawet miesiąc od czasu gdy odnowiono parter i pierwsze dwa piętra. Byle jak ale jednak, uszczelnienie dziur i wstawienie prostych piecy dawały szansę na ogrzanie podczas nadchodzącej zimy najbiedniejszych mieszkańców Nowego Jorku. Grupka bezdomnych toczyła się na zewnątrz, patrzyła jak ich skromny majątek i szansa na przetrwanie obracają się w popiół. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Dwie sylwetki wybiegły z parteru, jedna z nich niosła na rękach dziecko. Zaraz podbiegła do nich kobieta o zaniedbanej i brudnej twarzy oraz ostrzyżonej przy skórze głowie. Jej sylwetkę zniekształcały liczne warstwy ubrania. Wyrwała swoją pociechę ze łzami w oczach. Reszta jednak patrzyła tępo na pożar, nielicznie z pretensją zerkali na dwóch mężczyzn. Ich spojrzenia mówiły "nie ochroniliście nas, od czego jesteście?". Duet cofnął się na bezpieczną odległość. Młodszy mężczyzna postawił kołnierz skórzanej kurtki. Spod kamiennej maski przebijał się smutek, widoczny tylko w oczach, ponoć zwierciadle duszy.


Jego znacznie starszy towarzysz, rówież ubrany w kurtkę skórzaną zaklął krótko i sięgnął po papierosa.



***

W komisariacie dostali własny pokój, sprawa podpalacza ubogich, jak został ochrzczony sprawca była ważna. Nikt nie chciał rozruchów w mieście, by biedota wyszła na ulicę. Dlatego oddelegowano do niej dwóch dobrych śledczych. Pamiętającego jeszcze czasy przed wojną Connora Keanne, byłego SWATowca pochodzenia irlandzkiego oraz Malcolma Houstona, młodego ale obiecującego detektywa. To właśnie młodszy z nich krążył niespokojnie po pomieszczeniu.
- Trzy podpalenia. Trzy spalone domy odnowione przez Wielebnego Higginsa. Kto chce pozbawić domu bezdomnych? Robota zawodowca, bomby zapalające domowej produkcji. Wybili nawet ochronę, którą postawiliśmy w trzecim budynku.
Connor odstawił kubek z kawą i zaciągnął się papierosem.
- .22. Wszędzie poznam ten kaliber. Nikt nic nie słyszał więc pewnie wytłumiona, nie zdziwię się jak znajdziemy przy sprawcy rugera mk.II. Nic nowego młody jednak nie mówisz.
- Bo gonimy w kółko! - w głosie Malcolma było słychać gniew. - Nikomu się nie naraził, prezydent sam pochwalił inicjatywę wielebnego. Nie finansuje jej jednak, odpada motyw antypaństwowy.
- Może to zwykły świr. Został jeszcze tylko jeden dom. Obstawmy go porządnie, skurwiel sam nam wpadnie w łapy.
- A jeśli się przemknie?
- To będziemy mieć pieczone szczury.
Czarny humor wydawał się na stałe wpisany w robotę policyjną.
- Co chcesz zrobić młody?
- Przejdę się do Wielebnego, może coś powie.
- A ja wydębię ludzi od starego i obstawię budynek.

Czasy obecne

Wrzucili ostatnie gamble do wozu. Trzy peemy, Malcolm nigdy nie rozumiał zamiłowania gangerów do szybkostrzelnego szajsu jak MAC-10. Celności to to nie miało a w jednej serii wywalało cały majątek. Klamka, przynajmniej solidna beretta 92 i trochę drobnego szajsu.
- Zbieramy się, ścierwa wcześniej lub później tu wrócą a my musimy być daleko. Mario, poprowadzisz? Oberwałem lekko i chcę by Roger na to spojrzał.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline