Trzeba być idiotą, żeby w takiej atmosferze podnosić przesłonę, by zobaczyć wszystko na własne oczy. Całkiem jakby nadmiar wstrząsów poprzestawiał Chanowi klepki. I pewnie jeszcze jakaś mu wypadła.
Z tym, że głupi miał szczęście, a HAWK był o krok, na dodatek z otwartymi drzwiami. Tylko dzięki temu nie mieli kolejnego truposza w zestawie.
Gościnny gospodarz również przeżył i była szansa, że obaj, Chan i Spencer, nie doznają trwałego szwanku i uda się ich wywieźć z planety.
Jeśli zdołają się wyślizgnąć ŻÓŁWIOWI...
Hawk to było prawdziwe cacko. Był prawie tak dobry, jak Thunder. W tym przypadku "prawie" nie robiło zbyt wielkiej różnicy. Uzbrojenie Thundera i tak niewiele by zrobiło Żółwiowi.
Tony podłączył się do systemów Hawka. Wszystkie kontrolki zapłonęły zielenią. Prawie wszystkie... Tak jak mówiła Frida - maskowanie diabli wzięli. Czy raczej Polarianie...
Włączył skanowanie okolicy i nie do końca wiedział - cieszyć się z tego, co zobaczył, czy nie.
- Ktoś tu idzie - powiedział. - Dwie osoby.
Raz jeszcze sprawdził gotowość systemów Hawka.
- Możemy startować w każdej chwili - powiedział.
Niestety - nie było możliwości, by poderwać Hawka i podlecieć bliżej Clarke'a i Felinitki.
Bo to raczej byli oni.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-06-2015 o 18:05.
|