Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2015, 01:30   #97
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Jej wieczny optymizm topniał z każdymi dodatkowymi troskami, które zajmowały jej głowę. Uratowała Olafa i Robertę, jednak było to dla niej za mało. Chciała uratować wszystkich, nie tylko część osób. Martwiła się o Zoję, o sytuację w jakiej zostały postawione, czy nic się jej nie stało, czy zła Tilith przynajmniej o rannym kowalu mówiła prawdę. Nie wiedziała, czy dobrze zrobiła pozwalając jej jechać. Nie powinna jej w taki sposób zostawiać. Tak samo jak nie powinna zostawiać towarzyszy. Powinna przekazać Ilmaterce uwolnionych jeńców w bezpiecznej odległości i dołączyć do walczących. Jedną z najgorszych rzeczy były losy trzeciej dziewczyny, nocą oddzielonej od uratowanych. Brak natychmiastowej reakcji w jej kierunku kapłanka odczuwała jak skazanie jej na śmierć. Bała się myśleć o tym w jakim stanie ją znajdzie.

Martwiła się o wszystko i jeszcze bardziej wraz z wydłużającym się marszem powrotnym. Docierając do wioski była tak wyczerpana a głowa tak zajęta wątpliwościami, że radosne powitanie w ogóle nie dotarło do jej świadomości. Na uśmiechy odpowiadała uśmiechami, mechanicznie. Podziękowania odbiły się echem. W końcu zsunęła się na kolana i przesiedziała tak niemal godzinę.

Ze średniej jakości wypoczynku wyrwał ją noworodek wraz ze swoją matką. Tego dnia był jak gwóźdź do trumny. Spichlerz, jako jedyne znane bezpieczne i oswojone miejsce w okolicy, pękł jak bańka mydlana. Przypomniano jej, że w Zamieci jest tylko obcą osobą. Gościem, którego są zmuszeni tolerować. Kimś, mimo wszystko, średnio mile widzianym. Z krwawiącym sercem pobłogosławiła dziecko, choć doskonale wiedziała, że młoda matka zgodziła się na to tylko by jej nie obrazić.

Franka była całkowicie dobita. Dodatkowe wyczerpanie mocy spływającej od Lathandera sprawiło, że było jej już wszystko obojętne. Niestety dzień nie mógł się jeszcze skończył. Nie chciała zmarnować czasu. Udała się do Łucji, by wskazała chaty mieszkańców, którymi w dniach poprzednich zajmowała się Zoja. Po prostu wykonywała swoją pracę. Na szczęście wielu z nich wyzdrowiało, a ich poważniejsze przypadki miały się ku lepszemu.

Następnego ranka uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy. Spokojna i potulna jak baranek zajęła się ranami towarzyszami ponownie upuszczając z siebie całą moc. Wyczerpanie znowu ją owładnęło.
 
Proxy jest offline