Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2015, 10:34   #1
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Przygody niegrzecznej Marceliny [18+]

W pewnym mieście, w pewnym pokoju


Dla Nadii ten dzień zaczął się przyjemnie. Zaczął się popołudniu. Gwar ulicy dotarł do jej uszu i wybudził ze snu. Łóżko było wygodnie, chociaż nieco skrzypiało kiedy się poruszała.

Pokój był niewielki, ale przytulny. Na stoliku było dużo papierów, na półkach było dużo książek, niektóre miały nawet złote grawerunki. Można było dostrzec ubrania rozrzucone na podłodze, zdecydowanie męskie. Pod ścianą stała lutnia, zdecydowanie mocno zużyta. Był też flet, fujarka, bębenek, kastaniety i zapewne wiele innych, ale zginęły gdzieś pod bałaganem. Rudowłosa nie miała nic przeciwko takiemu lenistwu. Powolnym ruchem zsunęła z siebie koc, odsłaniając nagie, szczupłe ciało. Długie włosy leżały rozrzucone w nieładzie na poduszkach, gdy dziewczyna przeciągała się rozkosznie, pomrukując przy tym z przyjemności. Podobnie jak wiele innych, ta noc należała do intensywnych. Przesunęła dłońmi po dużych sutkach, twardniejących na wspomnienie tego co się działo. Leniwie uniosła zgięła jedną nogę w kolanie i odrobinę uniosła głowę. Tak jak myślała, krótkie włoski na łonie, przycięte w wąski pasek, były pozlepiane sokami miłości. Ciekawie rozejrzała się po pomieszczeniu, jakoś wcześniej nie miała do tego głowy, przy okazji zastanawiając się, gdzie podział się jej kochanek.
Jakby na zawołanie do pokoju wszedł młody człowiek. Był kolorowo ubrany, a na jego twarzy zaraz znalazł się szelmowski uśmiech, wykrzywiający jego wąsy, gdy tylko zobaczył nagą kobietę.

- Ach witaj mój ty rudziku. Wyspana? - wkroczył do środka zręcznie omijając swój bałagan. Niósł kolejną stertę papierów i książek, które właśnie z hukiem położył na stole. Nadia znała go. Nazywał się Ludius. Bard i uczony, a przynajmniej za takiego lubił uchodzić. Dziewczyna miała okazję już kilkukrotnie zejść się z nim. Teraz zaś mogła złowić spojrzenie jego ciemnych oczu. Przyglądał się jej piersiom czerpiąc z tego wyraźną przyjemność.

Bez odrobiny skrępowania uniosła się na łokciach, jeszcze lepiej prezentując mu to, co tak przyciągało jego wzrok. Nie miała dużych piersi, cieszyła się natomiast dużą ich jędrnością.

- Dzień dobry - wymruczała w odpowiedzi leniwym, odrobinę zachrypniętym po przebudzeniu głosem. - Wyspana i gotowa - uśmiechnęła się co najmniej dwuznacznie.
- W to nie wątpię rudziku, a co z twoimi planami na noc? Jakiś skok? Coś co mógłbym później opisać jako wspaniałą przygodę niegrzecznej Marceliny? - Ludius miał na myśli oczywiście powieść, o tematyce wielce niestosownej, której bohaterką była Nadia. Oczywiście z zachowaniem wszelkich szczegółów… poza imonami i nazwami.

Co zaś się tyczyło łotrzycy i jej planów na jakikolwiek najbliższy czas, to było kilka kuszących propozycji. Najbardziej jednak pośród wszystkich podszeptów krążyła wieść o szchlachciance, która zaczęła chwalić się jakoby w jej posiadaniu zaczarowany naszyjnik. Bogato wysadzany, okuty w złoto i jeszcze umagiczniony. To była wisienka na torcie, bo oczywiście w jej posiadaniu były też inne kosztowności… jak chociażby zestaw jej biżuterii.

- Myślałam o wyjściu do lasu i oswojeniu jakiegoś wielkiego potwora… - nie zmieniła zmysłowości swojego głosu, oblizując językiem swoje pełne, ciemne wargi. I dopiero po kilku sekundach się roześmiała. - Jest coś co interesuje mnie w mieście - przyznała, jeszcze nie mając ochoty zmieniać swojej pozycji na łóżku. - Mam ochotę udać się na pewne… przyjęcie.
Mężczyzna przygryzł wargi. Kręcąc głową podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Z jego ust wyszło “kogo ja oszukuje”.

- Znaczy, że masz czas jeszcze trochę czasu..? - stanął nad łóżkiem górując nad dziewczyną. Jego spodnie zdradzały, że wcale nie był odporny na jej wdzięki… co z reszta było tylko potwierdzeniem ostatniej nocy.
A ona uwielbiała go kusić, także tak całkiem bezpośrenio. Rozchyliła na chwilę uda, pokazując mu przez ułamek sekundy ciągle mocno zaróżowione po nocnych harcach łono.

- Muszę się przyszykować. Znaleźć odpowiednią suknię, przygotować włosy… to zajmuje tak dużo czasu, że chyba powinnam już zaczynać - na ustach zadrgał jej delikatny uśmiech.

Mężczyzna zacisnął usta w kreskę.
- Rudziku… nie bądź sukubem… - jego wzrok rozmazał się kompletnie błądząc po jej ciele.

- Sukubem? Chciałbyś, bym miała ogon i różki? - kusiła go dalej, przekręcając na bok i wkładając jeden z palców do ust. Już mokrym zaczęła wodzić wokół sutka. - Życzenia powinno wypowiadać się na głos, misiu.

- Ach ty… - mężczyzna chyba sięgnął swoich granic.
- Chcę się zanurzyć w twoich sokach rudziku - zaczął się przechylać w jej stronę.
- Tych sokach? - spytała z uniesioną brwią, podnosząc jedno kolano w górę. - Musisz być świadom, że obecnie jest tam więcej twoich niż moich…

- Pieprzyć to - mężczyzna poddał się grawitacji przygniatając swoim ciężarem kobietę do łóżka. Mocno wpił się ustami w jej własne, soczyste wargi. Jedna dłoń od razu przejechała po barku i wplątała się w jej rude włosy.

Przyjęła go uchylonymi wargami, wychodząc mu naprzeciw swoim językiem i splatając się z nim w namiętnym tańcu. Jej małe, ciepłe ciało nie stawiało oporu, gdy przygniatał ją do łóżka. Wręcz jeszcze zachęcało. Położyła dłoń na policzku mężczyzny, starając się jeszcze pogłębić ten pocałunek.
Języki śliskie od śliny wiły się wewnątrz ust się podniecając oboje kochanków. Ubranie ocierało się o delikatną skórę dziewczyny, a mężczyzna ślepo wodząc drugą, uwolnioną z włosów, po krągłej piersi. Zaraz jednak sięgnął do kołnierza szarpiąc go nerwowo starając się pozbyć niepotrzebnego odzienia. Pomagała mu na ile mogła, chwytając za dolną część koszuli i z niecierpliwością równą jego, próbując ściągnąć mu ją przez głowę. Nie przerywała pożądliwego pocałunku, wciągając w swoje usta jego język i przygryzając z namiętnością dolną wargę. Trzeba było jednak przerwać aby pozbyć się górnej części odzieży. Za tę chwilę rozłąki Ludius zadośćuczynił zasysając jeden z różowych i kusząco sterczących sutków Nadii, dostarczającąc jej w ten sposób przyjemnych dreszczy. Westchnęła cicho, czując rozchodzącą się po całym ciele przyjemność z tej pieszczoty. Zaraz po przebudzeniu ciało miała jeszcze bardziej wrażliwe niż zazwyczaj i chcąc to wykorzystać sięgnęła do spodni mężczyzny, pragnąc uwolnić na zewnątrz rozpychającą je męskość.

- Pokaż mi jak bardzo cię rozpalam… - wyszeptała prawie wprost do jego ucha.
Odpowiedziało jej mruknięcie zmieszane z jęknięciem. Ludius nerwowo zszarpał z siebie spodnie do połowy ud. Niecierpliwie złapał za nogi dziewczyny zakrywając ją nimi. Zabierając resztki swobody ruchu wbił się bezceremnialnie sztywnym, twardym i rozgrzanym członkiem w jej ociekającą sokami kobiecość. Jęknął z rozkoszy. Z ust Nadii wyrwał się krótki okrzyk, głośna manifestacja szczęścia i przyjemności. Miękka, wilgotna i przygotowana bez trudu przyjęła go w siebie całego, zaciskając dłonie na kocach.

- O tak! - nigdy nie starała się być cicha w takich chwilach. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła na kochanka, chłonąc rozkosz wymalowaną na jego obliczu. A było na co popatrzeć. Ludius był jednym z tych co, jak ona, nie lubili się ograniczać. Zatracał się w przyjemności i bez krępacji uzewnętrzniał ją. Twardy członek suwał się w przód i tył, torując sobie drogę żołędziem. Przyjemnie drażnił punkt G pozwalając aby oboje kochanków przeszywanych było słodkim dreszczem miłości. Zdecydowanym, ale i delikatnym ruchem, wyswobodziła swoje nogi z jego uścisku, tylko po to, aby zapleść je na męskich plecach i za ich pomocą jeszcze mocniej docisnąć do swojego niedużego ciała. Pojękując z każdym pchnięciem swojego kochanka zarzuciła mu ramiona na szyję i uniosła własną, aby złożyć na jego ustach namiętny pocałunek i poczuć przyspieszony oddech. Zielone oczy Nadii wyrażały czyste pożądanie.

Rozpoczął się ponowny taniec języków. Przerywany jękami, westchnięciami, mruknięciami. Wydawało by się, że tak potężne podniecenie można było czuć tylko podczas pierwszych razów, a jednak. Ludius drżał, a jego ruchy stały się gwałtowne. Mocno dociskał biodra w nagłych i szybkich uderzeniach. Nakręcająca się spirala ekstazy wyzwalała w obojgu pierwotne zachowania. Nie mogło to jednak potrwać długo. Szczyt był bliski i nieunikniony. Czuła go tak dobrze! Jęki powoli zamieniały się w wyraźne okrzyki rozkoszy. Całowała go tak, jakby miała zamiar wycisnąć z niego w ten sposób całą duszę, biodrami odpowiadając na jego pchnięcia. Niewiele już potrzebowała i całe ciało Nadii zaczęło drżeć i zaciskać się na cudownym intruzie. Krzyk spełnienia na pewno rozniósł się dalej niż jedynie po pokoju, w którym się znajdowali.

Zawtórowało mu niemalże dzikie ryknięcie jakie wydał z siebie Ludius. Dysząc opadł na kobietę.
- Jak ty to robisz? - wysapał. - Tyle emocji… oooch…

- Lubię to, potrzebuję i odczuwam… bardzo intensywnie - odpowiedziała zdyszana, z trudem biorąc kolejne oddechy przygnieciona przez mężczyznę. Nie miała mu tego za złe, bo jej samej sprawiało to przyjemność. Jak również fakt, że po wytryśnięciu w jej wnętrzu pozostawał tam jeszcze przez jakiś czas.
Mężczyzna lekko podniósł się na łokciach patrząc za okno. Przewrócił się na plecy uwalniając drobniutką kobietę.

- Chyba cię już puszę na ten bal. Klucz jest przy spodniach… Wiesz gdzie jest łaźnia. i na litość Tymory niech cię Babunia nie zobaczy. Wygodnie mi tutaj, nie chce szukać nowego lokum.

Nadia leżała jeszcze przez chwilę, delektując się nadal odczuwaną przyjemnością, zanim uniosła się i zsunęła niespiesznie z łóżka. Wzrokiem zaczęła szukać swojego ubrania. Miała nadzieję, ze w zapamiętaniu nie zdezintegrowała go zeszłego wieczora.

- Nie pokazywać się Babuni, zrozumiałam. Pokazywać się wszystkim innym - dodała prowokująco.

Mężczyzna wypuścił powietrze przez usta.
- Już mi powiedziałaś jakie masz podejście rudziku - niedbale machną ręką jakby faktycznie nie zależało mu na tym.

- Nie wiem tylko czy straż miejsca lub jacyś klasztornicy nie będą ci mieli tego za złe… No a już na pewno kobiety z mężami i dziećmi - poderwał się aby zasadzić Nadii klapsa w tyłek. Akurat się pochylała żeby podnieść, szczęśliwie, całe ubranie.

- Osz ty! - krzyknęła i roześmiała się. Zakręciła pośladkami i podniosła sukienkę, zakładając ja na siebie przez głowę. Zwykle starała się nie nosić strojów wymagających długiego i skomplikowanego zdejmowania, chyba, że wymagała tego sytuacja.

- Spotkam cię tu w nocy, gdybym.. potrzebowała towarzystwa?
Mężczyzna przejechał palcami po swoich wąsach.

- No nie wiem, nie wiem… chyba nie tym razem rudziku. Planuję zrobić sobie ładny obchód po karczmach - wyszczerzył się dziarsko. Nadia nie była jednak do końca pewna czy mówi prawdę.

- Gdybyś zatęsknił, wiesz gdzie mnie szukać - odwróciła się do niego z uśmiechem i bez żalu. Oboje wiedzieli, że nie są do siebie przywiązani i było im z tym dobrze. Nadia zresztą tak naprawdę miała nadzieję, że ta noc przyniesie jednak ciekawe, przyjemne wydarzenia.

- Do zobaczenia.
Nie kłopotała się z poszukiwaniem bielizny, pozostawiając ją bardowi, sama wychodząc w skromnej, prostej sukience do ziemi. Zielony jej kolor współgrał z oczami rudowłosej, a czerwone nici z falującymi w rytm kroków lokami. Dekolt nie sięgał daleko i był to strój ogólnie mało rzucający się w oczy, zwykle nieużywany przez Nadię. Potrzebowała czegoś znacznie lepszego na bal, jak również zaproszenia lub osoby, z którą mogłaby na nie pójść. Takie wejścia lubiła znacznie bardziej niż ukradkowe skradanie się. Najpierw jednak musiała się umyć, więc skierowała się ku łaźni.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 23-06-2015 o 10:40.
Asderuki jest offline