Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2015, 06:46   #218
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Udało mu się. ~Więcej szczęścia niż rozumu, co?~ pomyślał Clarke i zaśmiał się. Był już tak blisko statku, praktycznie miał go w zasięgu ręki. Nigdy nie spodziewałby się, że uda mu się przeżyć to wszystko. Już po rozbiciu AJOLOSa na powierzchni perły pogodził się ze śmiercią, a walczył jedynie dlatego, że stał się dowódcą i był odpowiedzialny za swoich ludzi.
- Chi'rek, widzisz to? Udało nam się! - krzyknął, śmiejąc się głośno.

Clarke miał nadzieję, że pozostali trafili już na pokład HAWKEa, albo dotrą do niego lada moment. Po raz kolejny spróbował połączyć się z załogą, ale słyszał tylko trzaski i szumu. Mimo to postanowił nadać komunikat, gdyby okazało się, że to tylko jego odbiornik został uszkodzony.
- Widzę HAWKA, jestem jakieś dwie-trzy minuty drogi od niego. Spotkamy się na miejscu, bez odbioru- - rzucił w eter.

Kolejne metry zdawały się ciągnąć w nieskończoność, ale gdy byli już w połowie drogi do HAWKA stało się coś dziwnego. Silniki statku zapłonęły ogniem, rozchlapując solankę wokół. Clarke w pierwszej chwili pomyślał, że jego załoga dotarła na miejsce wcześniej i wychwycili go na radarach i właśnie przygotowują statek do startu, żeby wyruszyć zaraz jak tylko znajdzie się na pokładzie. Dodało mu to sił i ruszył szybciej, jednak po chwili moc silników została zwiększona, a nad wszystkie hałasy panujące na terraformowanej Perle wybił się ryk odrzutów HAWKE'a.

-Nie... Nie...- szepnął do siebie Clarke. Nadzieja, która została mu dana kilka chwil temu, niczym cukierek dziecku, została mu brutalnie odebrana... z całą dłonią. Technik zatrzymał się i patrzył na odrywający się od ziemi statek, chłostany dodatkowymi falami solanki rozchlapywanej przez prądy powietrzne wytworzone przez silniki HAWKEa. Przyglądał się jak jego jedyna nadzieja na przeżycie podrywa się z powierzchni planety powoli i spokojnie, niemalże majestatycznie.

Clarke upadł na kolana, a dłonie wsparł na ziemi, pokrytej głęboką warstwą solnej brei.
- Nie...nie... nie- powtarzał do siebie coraz głośniej, aż wreszcie odgiął się w tył i przeciągle zawył - Nieeeeeeeeeeeeee! -

Nie mógł wiedzieć, że Van Belzen podjęła słuszną decyzję. Dała szansę na przeżycie pozostałym, poświęcając jego. Sam wydałby taki rozkaz, gdyby miał tylko taką świadomość.

Clarke klęcząc, teraz już w ciszy, obserwował znikający punkt, którym był HAWK.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline