Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2015, 15:38   #321
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Airyd szedł za falą. Trochę stracił serce do wyprawy kiedy musiał kombinować co zrobić z sytuacją Kiresa i Linei.
Basztę obrzucił politowanym spojrzeniem.
- "Przeklęte ziemie"? "Upiorna dolina", "dolina widm", "strefa mroku". Bleh... Za często używa się tych określeń, że to aż nudne... Dolina kwiatów byłaby chociaż ironiczna...- skwitował ostrzeżenie na progu. - Słyszałem to nie raz od kiedy byłem jeszcze mlekosytem...

Wtedy dostrzegł przy trawie jakiś ruch. Małe stwory niosące coś. Może nieco większego od nich. A może nie?
- Co to do cholery? - wymamrotał
- Mite -oświadczyła Jasmine wisząca mu u pasa.
- Cokolwiek to ma być.... Ech... No przeklęte krainy mają to do siebie, że z reguły po okolicy krąży coś małego i wrednego... Z co najmniej stonka ziemniaczana... W ilościach żeby plecy bolały od ciągłego wybijania kurdupli.
Hmmm... To nie to nas zaatakowało ostatnio z hobgoblinami? Może tutaj mają swoje leże, gniazdo, czy jak to nazwać ich bazę...


Potem opowiedział o swoim znalezisku towarzystwo. Cholera wie ile jest tych mite

W obozie
- To samo pytanie mogli byśmy wam zadać. - po czym odparła dyplomatycznie - Lecz skoro pytasz to przybyliśmy tutaj na polecenie Lady Ravenwood w celu skontrolowania stanu jej włości jak i rozwiązania problemów jakie mogą przysparzać. Więc panowie co tutaj mianowicie robią ?
- Jakoś nie widziałem nigdzie tabliczki "Własność Ravencośów". Możecie to udowodnić ? Oczywiście, niczego wam nie zarzucam, ale nie lubię być okłamywany. - rzekł Kelid gładzący coś na kształt srebrnej laski.
- Głodujemy. - odparł grubas.
- Niektórzy się odchudzają. - odparł Kelid.
- Raczej dość nietypowe miejsce na "głodowanie" i ryzykowne chyba że zamierzacie dokarmić tutejszą faunę... - odparła po czym dodała poważniejszym tonem - Czyli mam rozumieć awanturnicy którym nie dopisało szczęście ?
- Prawdę mówiąc, tak. Jesteśmy tylko prostymi awanturnikami pragnącymi tylko nieco się odkuć grabiąc ruiny pełne demonicznego pomiotu. - uśmiechnął się Kelid.
- Proponuje ich olać - odparł skwapliwie Grzmot. - To tylko piwnicowe szczurki...

Elhira miała pewne podejrzenia jednak mężczyzna zdawał się być szczery ignorując komentarz krasnoluda którego zwerbował Eryk dodała.
- Tylko w dwójkę się tutaj wyprawiliście ? To brzmi dość ryzykownie i skąd dowiedzieliście się o tym miejscu ?
- Wystarczy porównać stare mapy z nowymi. w takich miejscach zawsze coś jest.
- rzekł Grubas. - Ten krasnolud dużo pije ? - zapytał kelid.
- Chyba tyle co każdy krasnolud. - skomentowała - Czyli zdecydowaliście się wyprawić tutaj w dwójkę czy też wasi kompani ruszyli w głąb zaś wy zostaliście na czatach ?
- Trzymaj się swojego kielicha i nie zaglądaj do mojego - pogroził pięścią mrucząc coś pod nosem. Czemu ma takie szczęście trafiać na same burki.
- Nie potrzeba nam kompanów. Jesteśmy zaradnymi l odważnymi ludźmi, ale oczywiście nie pogardzimy pomocą. Chyba to macie na myśli tak? Podzielimy się fifty fifty, jeśli pozwolicie nam... zarządzać tymi terenami w imieniu pani Sparrow. - rzekł chudszy.
- Ravenwood! - mruknął Aerion i schowany Nicolas jednocześnie.
- A to przepraszam. Raven brzmi zbyt złowieszczo, jak na tak piękną damę, jaką zapewne jest. - poprawił się uzbrojony w dziwną broń.
- Zarządzać terenami ? - spytała zdezorientowana w duchu dodając ze ostatnio napotykają sporo osób roszczących sobie prawa do włości Hope.
- To ładny kawałek ziemi, a tu nikogo i tak nie ma. Możemy oczywiście płacić symboliczny podatek. Dwieście sztuk złota rocznie ? Czekają nas wielkie inwestycje. - Kelid się uśmiechał.
- Jakież to inwestycje ? Poza tym nie jestem upoważniona do rozporządzania tym terenem.

Widząc, że młoda czarodziejka chyba nie do końca łapie się w sytuacji, podszedł do niej i pociągnął za spodnie. - Hej.... pssst.
Elphira nachyliła się w stronę krasnoluda czekając na to co chciał jej przekazać.
- Ci goście są podejrzani, próbują wymusić na tobie współpracę, zobacz, że jeden trzyma przy sobie broń, są gotowi zaatakować jeśli pójdzie nie po ich myśli - szeptał jej na ucho. - Z takimi trzeba uważać, knują przeciw nam.
- Domyślam się, nie raz słyszałam opowieści o "awanturnikach" którzy chętnie wyręczali się swymi kompanami by potem powrócić z wyprawy jako "jedyny ocalały" w glorii. Głupia nie jestem. Odszepnęła po czym dodała
Tylko wolała bym bez rękoczynów ale chyba już są przekonani że te ziemie się im należą.

Dziewczyna zyskała w oczach krasnoluda. Była mądrzejsza niż na to wyglądała, mimo to obawiał się, że nie dostrzega całego obrazu sytuacji. - Zastanów się dlaczego są tak pewni siebie, mimo, iż jest ich tylko dwójka... - wrócił do reszty kompanów. Sam nie nadawał się na pertraktowanie z wrogami był w tym po prostu beznadziejny.


- Budowa... czegokolwiek ? - zapytał Chudszy rozglądając się teatralnie.
- A macie słodycze ? - zapytał grubas.
- Nie! Pan i tak za dużo je ! - zakrzyknął use. Grubas parsknął obrażony.

-A ile byście zapłacili za ewentualne słodkości - Airyd uśmiechnął sie do grubego i chudszego
- A co macie? - grubemu aż oczy się zaświeciły
Airyd wyciągnął z pakunków trochę ciastek: - No i? Co wy na to panowie?
- Tak, no dam... Złocisza - grubas wyciągnął rękę

Elphira nie odzywała się gdy Airyd wyskoczył ze swą propozycją skoro naprawdę chciał z nimi handlować. Spojrzała się tylko na niego z politowaniem jak by pytała się czy on tak na poważnie.
Tak czy inaczej na razie lepiej nie było nikogo alarmować choć z drugiej strony korciło ją by przestrzec mężczyzn że mają dodatkowe towarzystwo.

- To dajcie złocisza i opowiedzcie co tam ciekawego w okolicy - Airyd nie przestawał się uśmiechać
- Nie ma jedzenia - mruknął mag
- To dość... kiepsko... A skąd ta sytuacja? macie tutaj jakieś szkodniki?
- Jak coś upoluję, to jedzenie jest, ale to za mało jak na jeden normalny i jedne POCZWÓRNY żołądek - warknął chudszy - To było niepotrzebne. - gruby rzucił monetę
- Toście trochę przeszli, a co w po za tym?
- Jak coś upoluję, to jedzenie jest, ale to za mało jak na jeden normalny i jedne POCZWÓRNY żołądek - warknął chudszy - To było niepotrzebne. - gruby rzucił monetę
- Toście trochę przeszli, a co w po za tym?
- Widzieliście jakieś mity, albo inne kurduple? - kitsune drążył temat.
- Takie małe i niebieskie? Widziałem jednego, ale w tym cuchnącym mieście - grubas zmarszczył nos
- Cuchnącym mieście ? - wtrąciła czarodziejka przechylając głowę.
- To zabrzmiało jak o szczurach wiejących z tonącego statku... - westchnął Airyd
- Szczury!… nie są smaczne, nie polecam - niedosłyszał krasnolud zajęty czesaniem kity na hełmie
- We dworku mamy trochę. Odsprzedamy panu za kilka sztuk złota - Use nachylił się nad krasnoludem
- Nasza przyjaciółka robi Kethup
- Dreadwood się nazywało. Miało dobrą wieprzowinę - rzekł gruby mag
- Tylko niezbyt uprzejmych mieszkańców. Jakie podatki płacą pani Ravenwood?
- Chyba żadne. - bąknęła pod nosem do siebie Elphira.
- Coś mi się ci goście nie podobają. Może weśmijmy ich wyślijmy do dworku niech się Hope pytają i po straszny demonami?- Eryk Spytał się szeptem krasnoluda.
- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest wysyłać dwóch zbirów do posiadłości kobiety - odszepnął krasnolud, uważnie obserwując nieznajomych. - Niemniej… coś mi ta cała sytuacja trąca trupem… Widzisz Pan jak się zachowują? Zupełnie nie martwią się naszą przewagą liczebną...
- Ostatnio sobie świetnie poradziły! Ale może i racją... Tylko co z nimi zrobić ? Przepędzić? A co jak niewinni? A może to demoni liczy jakimiś?
- Znaczy się żem ci mroczne siły czczą
-A wy tak tu gadacie i gadacie, a odpowiedzi nie dostaliśmy
- rzekł chudszy - Jakieś decyzje?
- Ja się na tym nie znam… jeno mi ich brudne mordy przeszkadzają… czuje w kościach, że to niezłe gagatki i lepiej trzymać ich na dystans… nie chciałbym ich oddechów na swoim karku… zwłaszcza, że o jakich demonach Pan gadał… - mruczał w brode, łypiąc czujnie oczkami na otoczenie

Eryk postanowił wziąć zamknięcie sprawy na siebie:
- Nuu słuchajcie panoczki jaśnie panienka nam nakazała oczyścić i sprawdzić teren. Nie mamy uprawnień żeby decydować więc jeżeli chcecie odpowiedź dostać to się zgłoście do jaśnie szlachetnej w dworko-karczmie. Ale dopóty zgody nie do stanięcie to muszę was prosić o usunięcie obozu i oddalenie się bo podobno. Wewnątrz demony są co mamy sprawdzić a rozzłoszczony mogą was panoczki zaatakować- Ostrzegł.
Mężczyźni popatrzyli po sobie i Kelid rzekł - Jak tam jest tyle demonów, to tym bardziej nasza pomoc się przyda. Zwłaszcza, że wtedy wasza pani będzie bardziej skora do odpowiedzi na naszą propozycję współpracy... Bo chyba nie przędzie zbyt dobrze, skoro dworek na karczmę przerabia, a tacy jak Salinger budują tu miasteczka ze świątyniami lamaszutu
- W karczmie będzie więcej ciastek? - zapytał grubas
- Ciastek będzie więcej więc i wy panowie lepiej idźcie bo ją za was odpowiedzialny być nie chcę tu mam sprawdzoną ekipę. I ustalony podział ról i łupów a waszmościów to ją nie znam- stwierdził Eryk.
- No właśnie, nie przedstawiliśmy się. Mówcie mi Myrmidon, bo taki jest mój zawód - Rzekł kelid
- A ja jestem Ghzimer. Ten kupiec korzenny z Absalonu. Zbankrutowałem - gruby podał dłoń Elphirze.
- Miło mi poznać. Jam jest Airyd Kiresan - przedstawił się kitsune
- Jam jest Eryk świętobliwym prostaczkiem zwany paladyn w służbie Lady Hope Ravenwood. Co wielce szlachetnej będzie pasować bądź nie to. ni mi ni Wiem decydować panoczki. Proszek was grzecznym zwijajcie bambetle i ruszajtaa w drogę najlepiej do ravenerie gdzie się rozmówicie z wielce szlachetną. Walka z diablim podmiotem to nie miejsce dla kupczyków a nam się spieszy więc proszę się zbierać mocium pany- Eryk miał dość już tej rozmowy a nie zamierzał zostawiać sobie uzbrojonych typów za plecami żeby ich napadli po wyczerpującej walce.

Czarodziejka ostrożnie uścisnęła dłoń mężczyzny w sumie cieszyła się że Eryk zdołał dotrzeć do mężczyzn bez rozlewu krwi choć wciąż miała pewne obawy.
- Elphira, i lepiej go posłuchajcie jak chcecie coś tutaj robić to powinniście rozmówić się z Hope.
- Cóż, jeśli sprawy tak się mają. Ale myślę, że dzierżawa jej nie będzie przeszkadzać - rzekł Myrmidon
- Skoro jest pan z Absalonu to może słyszał pan o niejakim Satriusie ? - zapytała się Elphira.
- To ten człowiek, co chciał dokonać przewrotu? Mój rodak. Głupie w gruncie rzeczy - rzekł Kelid. I roześmiał się szczerze

- Handlarz przypraw dokonujący przewrotu... Ciekawe... - Airyd starał się zachować kamienną twarz, gdy słyszał o człowieku przez którego Kires trafił w niezłe kłopoty.- Satrius może?
- Mówiłem, nie znam człowieka - rzekł Kelid
- Szkoda... Pewnie ma sporo ciekawych opowieści... Przewroty nie dzieją sie od tak co wtorek... A wiecie kto może go znać? - Airyd zacmokał niby niedbale


Grzmotozad milczał posępnie, patrząc z ukosa na nieznajomych. Był nowy w "drużynie" i nie zamierzał się wymądrzać. Ostrzegł dziewczynę oraz wymienił swe obawy z paladynem więc można przyjąć, że zrobił co mógł. Reszta należy do jego nowych kompanów.
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 25-06-2015 o 21:13.
Guren jest offline