Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2007, 15:09   #15
OZ40
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
Nie wiem czy to coś takiego ma być ale próbować chyba może każdy :P No więc teraz czekam na jakąkolwiek odpowiedź Obrazek jak coś to później doleci ...

Przestrzeń starej, zgrzybiałej piwnicy wypełniały krzyki:
-Wstawaj! Podnoś dupę z tej ziemi!
-Podnoś się! Jak stracę pieniądze to cię zabije! Zrozumiałeś!
-Leż! Dobrze! Kop go Mike!
Ból przeszywał klatkę piersiową z każdym kolejnym kopniakiem. Bolała go poobijana twarz. Ledwie widział na lewe oko, a opuchlizna zajmowała cały policzek. Z ust spływała krew.
-Cholera jak ja tego nienawidzę. E, nie czas na to! Skup się idioto!
Sen spojrzał na swego przeciwnika, który przygotowywał kolejne kopnięcie. Głęboki wdech wypełnił obolałe płuca. Przeturlał się przez ramie, na chwilę zapominając o bólu. Zerwał się na proste nogi i z całej siły uderzył Mika gdzieś w okolice ucha. Ten bezwładnie stawiał nogi, starając się utrzymać prosto. Kolejny cios trafił w brodę prawie dwumetrowego chłopaka. Siła ciosu zwaliła go na kolana. Atakujący odwrócił się na chwilę i przetarł oczy, rękawem otarł zakrwawione czoło. Gdzieś w tłumie wyłapał:
-Mike wyciągnął nóż!
-Ma nóż!
Odruchowo rzucił się w bok, a na miejscu jego nerek pokazało się ostrze noża. Przygotował się do kolejnego ruchu. Wiedział dobrze, że z nożem nie ma zabawy. Mięśnie nóg naprężyły się na chwilę.
-Tyle z tego będzie! – Tylna noga z pełnym impetem wyleciała w przód. Trafiła Mika z siłą wystarczająco do powalenia cielaka. Zanim bezwładne ciało wylądowało na ziemi Sen stał nad nim. Lądowanie nie było miękkie. Noga przeciwnika Mika uniosła się do pasa, a jej upadek na krtań poprzedziły słowa:
-Powiedz dobranoc!

Sen opadł ciężko na ziemię. Bolały go chyba wszystkie kości. Lewy policzek okropnie pulsował, a miał za to dostać ...nawet nie warto było o tym myśleć. Większość tłumu cieszyła się z wygranej, reszta zastanawiała się jak załatwić Sen. Tracili na nim zbyt dużo pieniędzy i czasem ludzi.
-Podnieś dupę.
Nad głową usłyszał głos organizatora. Szczerze nienawidził tego drania i z każdym dniem zastanawiał się czy nie połamać mu nóg. Ledwie stając na nogi wyrwał swoją dolę z ręki samozwańczego sędziego. Nie czekał na żaden werdykt, a następnej walki już by nie wytrzymał. Podszedł do prowizorycznego baru i od dziwki robiącej za barmankę odebrał swoje rzeczy. Wziął też rzeczy Mika. Zawsze podobał mu się jego zegarek, a resztę można było sprzedać. Każdy grosz się liczył.
-Dokąd leziesz – przy drzwiach zatrzymał go ochroniarz.
-Spierdalaj mi z drogi – Sen nie podniósł nawet wzroku z nad portfela Mika. Wziął pieniądze, a resztę wywalił.
-Możesz mi powiedzieć – ochroniarz mówił schodząc z drzwi – jak taki knypek rozwala tu wszystkich?
-Nie ja jestem knypkiem – Sen mówił znikając w ciemnej uliczce – to wy jesteście pieprzonymi mutantami! Ja mam metr siedemdziesiąt pięć wzrostu!
Ręka Snu uniosła się w górę w geście pożegnania. Pieniądze schował do kieszeni. Zatrzymał się zaraz za rogiem. Oparł się ręką o wilgotną, zimną ścianę. Drugą rękę przyłożył do czoła. Wiedział, że to nic dobrego.

Nienawidzę jak mnie łeb boli. – Nawet rozmowa z samym sobą sprawiała ból. – Cholerny nos, znów przecieka.
Świadomość próbowała uspokoić samą siebie. Na chwilę wyłączyło się całe ciało. Głęboki wdech i zebranie sił zajęło trochę czasu. Kiedy wszystko wydawało się być normalne nogi ruszyły w dalszą drogę. Sen włączył muzykę z nowej mp3, którą znalazł w kurtce Mika.
-Tobie się już nie przyda. Na co ci był ten nóż? Jakbyś nie znał zasad. Tylko pięści Mike. Tylko pięści. TYLKO PIĘŚCI!
Nikt nie słyszał tego krzyku. Po twarzy płynęły łzy.
-Mam dosyć tych walk. Nienawidzę zabijać ludzi, a te palanty same się o to proszą. Po co uciekałem? Czy naprawdę tak źle było mi w domu?
W umyśle nastała cisza przerywana kolejnymi bitami sączącymi się ze słuchawek. Chwila głębszej zadumy.
-Co ja wygaduje? Proste, że tu jest lepiej. Przynajmniej nie muszę już dręczyć się tymi śmieciami, którzy uważali się za moich rodziców. Patologiczne śmieci. Ile to już lat? Kogo to obchodzi.
Kolejny zakręt w drodze do czegoś, co nawet ciężko nazwać domem. Kawałek starego magazynu, do którego i tak nikt...
Znów ból.
-Cześć! Znów śniłeś na jawie?
-Sen ma sny! – Tak tępy żart miała tylko jedna, znajoma dla Snu osoba, a był nią Thomas. Jeden z goryli tego parszywca, od którego Sen kiedyś...
Thomas postawił Sen na nogi. Przyparł mocno do muru, a do skroni przystawił pistolet. Rozbiegane ręce zaczęły latać po kieszeniach do czasu, gdy z jednej nie wypadły pieniądze:
-No, całkiem nieźle Koszmarku! Ale to i tak za MAŁO! Zrozumiałeś?! Kiedy oddasz resztę!?
-Już dawno spłaciłem swój dług i przy...
Cios w brzuch nie był silny – to Sen był zbyt obolały by wytrzymać cokolwiek. Osunął się po ścianie.
-Kiedy oddasz resztę?
-Ile jeszcze? – Sen wycedził przez zęby.
-Powiedzmy – Slim, drugi z goryli mówił uśmiechając się szyderczo – że jeszcze jakieś 10 000 i będziemy kwita.
-Daj mi miesiąc.
-Masz tydzień.
-Jebałem ci matkę wiesz, mile jęcz...
Kolejny cios trafił w żebra. Sen oparł się o ziemię rękoma. Starał się nie upaść, bo to mogło oznaczać jego koniec.
-Coś jeszcze masz do powiedzenia cwelu! Jeszcze coś! Gdyby nie on rozjebał bym ci tą twarzyczkę przy pierwszym spotkaniu!
Słowa padały kolejno tak jak kopnięcia. Thomas odciągał rozwścieczonego Slima.
-Zostaw Slim! Zostaw go! Jeśli zdechnie będziesz musiał oddać dług za niego!
-Dobra już – Slim odchodził od chłopaka zwijającego się z bólu – jestem spokojny. Mówiąc o matkach to mogę ci podać adres burdelu, w którym pracuje twoja. Masz pieprzony tydzień. Jak ty możesz wygrywać te wszystkie walki? Jesteś ciotą. Tydzień zrozumiano?!
-Slim – Sen mówił wypluwając krew – nie chodź ciemnymi uliczkami, bo kiedyś cię dopadnę.
Głowa chłopaka uniosła się, a jego wzrok przepełniony był nienawiścią. Dopadnę ciebie i tego skurwiela, waszego szefa! Dorwę was...
Dwóch opryszków szło powoli gdzieś w ciemne uliczki. Sen usiadł i oparł plecy o ścianę. Spojrzał na parę banknotów walających się po ziemi. Starczyło ledwie na dwa dni. Znów będzie musiał kraść.
-Kurwa. Za to dałeś sobie obić mordę? Pieniądze nie są tego warte.
Sen naciągnął na głowę kaptur, głowę oparł na rękach.
Urodziłeś się w mieście gdzie ludzkie życie jest warte tak dużo jak za nie zapłacą. Żyłeś w tym jebanym chlewie, który tych dwoje nazywało domem. Co noc słyszałeś jak ojciec gwałci kolejne panny. Matka sprzedawała się dwie ulice dalej. I to nazywasz życiem? Spierdoliłeś zaraz po swoich piętnastych urodzinach. Zaraz po kłótni, w której ojciec ...nóż, krew.
Chłopak spojrzał w niebo przesłonięte grubą warstwą dymu.
-Uczyłem się żyć na ulicach. Wprawiłem się w kradzieże kieszonkowe, potem coś większego. Nieszczęśliwa miłość do dziewczyny, która oczywiście musiała się okazać dziwką. Nie chciałeś jej tego zrobić, poniosło cię. Nie lubisz zabijać. To nie leży w twojej naturze, ale ten świat cię do tego zmusza.
Sen podniósł się na równe nogi. Za kolejnym rogiem potknął się o jakiegoś pijaczka leżącego na ziemi. Odruchowo przeszukał kieszenie, zabrał butelkę szczyn, o których niektórzy mówią piwo.
-Głębi serca pragnę spokoju. Ale to chyba najdroższa rzecz na tym świecie – porządny łyk zakłócił myśli – jednak przyznać trzeba, że pięści mam mocne. Żałuję paru rzeczy, które zrobiłem, kiedy byłem młodszy. Najbardziej chyba tej pożyczki od... huj mu w dupę! Dziesięć patoli? Może zapierdolić jakąś brykę?
Butelka uderzyła o chodnik, a w ręku zadzwoniły klucze. Zamek opornie ustąpił. Z wewnątrz jego magazynu wydobył się odór wilgoci.
-Po huj ci to wszystko stary? Może skoczę z mostu?
Chłopak upadł na łóżko z uśmiechem na twarzy. Marzyły mu się luksusy. Ale to było tak nieosiągalne. Piękne marzenia zaraz zastępowały fakty życia, które niejednego doprowadziłyby na krawędź najbliższego wyższego budynku.
-Muszę walczyć o swoje! Zemszczę się na nich, na tobie, Slim. Będziesz pierwszy.
Chłopak wstał i zdjął z siebie kurtkę.
-Slim frajerze – uśmiech poleciał w pustkę magazynu – jaki debil nosi dziś pieniądze w kieszeni?
Sen wyciągnął plik pieniędzy schowany gdzieś między podszewką kurtki, a doszytym materiałem.
Położył go na stole i skierował kroki do apteczki wiszącej nieopodal. Musiał przemyć rany. Wyciągnął z niej butelkę whisky.
Poszedł do lodówki, z której wziął kieliszki i bandaż.
-Zdrowie tych wszystkich – mówił polewając dwa kieliszki – którzy zdechną!
Znów będziesz musiał zabić. Jednak to uzasadnione. Tym jednak należy się nóż między żebrami!
Tak po prostu musi być...

 

Ostatnio edytowane przez OZ40 : 08-04-2007 o 16:37.
OZ40 jest offline