Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2015, 20:27   #88
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
"Biały niczym Antarktyda albinos synem jakiegoś pieprzonego szejka. Genetyka jak z The Sims."

JD był zły. Chłopiec nie powinien decydować, ani główkować na własną rękę. Tym razem skończyło się w miarę dobrze, ale mogło to potoczyć się źle na tysiąc różnych sposobów. Złapał go za nadgarstek i zaciągnął z powrotem do kabiny.

- Nie zadawali pytań? - zaczął szorstko. - Co takiego ważnego robię w momencie, gdy przez radio próbują się kontaktować z kapitanem i gdy ty sam urządzasz sobie z nimi pogaduszki? Agent specjalny aż tak niekompetentny, by za dnia zapaść się pod ziemie jak jakiś cholerny wampir? Zdajesz sobie sprawę, że w momencie, gdy otworzyłeś im drzwi, mogli cię powalić na ziemię, a mnie w najlepszym wypadku wywlec na powierzchnię i przypadkiem spalić na słońcu? Skąd w ogóle wytrzasnąłeś klucze do ich kabiny?

"Nie miałeś przypadkiem być ślepy?" - tego już nie dodał. Z jakiegoś powodu czuł się, jak gdyby Erou podważył jego autorytet, działając na własną rękę. A może powinien go pochwalić za zaradność? JD nie miał pojęcia, był po prostu zły.

- Przepraszam - Erou spuścił głowę, wyglądał jak złajany pies. Wierny pies. - Oni mi powiedzieli, gdzie jest zapasowy komplet. To dobrzy ludzie, obiecali, że nas nie zdradzą. Ja... czuję, gdy ktoś kłamie. Serce wtedy przyspiesza. Oni mówili prawdę. Wybacz, chciałem pomóc.

- Czujesz, gdy serce przyspiesza? - odparł JD, marszcząc brwi. Wpierw uznał to za nieudolne, fantazyjne tłumaczenie chłopca, jednak z drugiej strony mogło to tłumaczyć zainteresowanie Camarilli małym Erou. - W takim razie opowiedz mi o tym… zmyśle - oparł się o ścianę.

- To nic niezwykłego - Erou wyraźnie się speszył poświęconą mu uwagą - Wuj Greg... znaczy, nie był moim prawdziwym wujem, on był... z Twojej rodziny, ale... no, był dla mnie milszy niż inni w klasztorze. Wyprowadzał mnie na spacery, był łowcą i... umiał zmieniać się w zwierzę, rozmawiać z nimi. Wuj mówił, że w przyrodzie nie ma miejsca dla kalekich i jeśli brakuje mi jednego zmysłu, muszę wytrenować inne. Smak, węch, dotyk i słuch. Pomógł mi je ćwiczyć. Dzięki niemu potrafię skupić siłę wszystkich zmysłów w jeden, gdy się skoncentruję. Wtedy słyszę więcej, słyszę... nie tylko co człowiek mówi, ale też jak pracuje jego ciało. Wiem, że starszy pan Knutson ma problemy z wątrobą, a młodszy niewydolność prawej nerki... no, takie rzeczy. Potrafię też... rozpoznać takich jak ty. Sam nie wiem czy to coś specjalnego... Nie jestem wyjątkowy, po prostu miałem dobrego nauczyciela.

JD chwilkę analizował słowa chłopca. Brzmiały jak ze skryptu jakiegoś filmu o superbohaterach, lub buddyjskich klasztorach.

- Jeżeli to wypracowana, ludzka umiejętność, to znaczy, że może być zawodna. A więc nie powinno jej się ufać w sprawie życia i śmierci, takiej, jak ta - mówił bardzo powoli i wyraźnie. - Tak samo, jak homeopatii, albo horoskopom.

"Zaraz jaskółka przeleci za oknem, Erou pomyli ten odgłos ze świszczącym oddechem i wyda diagnozę, że mam hemoroidy. Ten wuj Greg musiał być niebezpieczny i szalony, zresztą jak wszyscy, którzy twierdzą, że potrafią zmieniać się zwierzęta. Nawet jeśli naprawdę to potrafią", pomyślał JD.

- Zresztą nieważne. Starszy Knutson trzyma się jakoś, z tego co widziałem. A młodszy?

Chłopiec tylko pokiwał głową, co miało prawdopodobnie znaczyć, że dobrze.

- A jak z tobą? Jak ty się czujesz? - wampir zapytał, jakby od niechcenia. - Widzę, że małym chłopcom siła nigdy się nie kończy. To na pewno to organiczne jedzenie.
- Pomyślałem, że... że może odeśpię, gdy ty wstaniesz. Przepraszam... - ten dzieciak miał wyraźną skłonność do przepraszania za sam fakt, że żyje.
- Ech, w porządku - JD westchnął. - Rzeczywiście powinieneś się przespać. Dobra robota, mimo wszystko - rzekł, opuszczając korytarz. Jeszcze raz obrócił się, posyłając albinosowi słaby uśmiech. Być może chłopiec zdołał go usłyszeć, lub wywąchać; był w tym kierunku szkolony.

Wyszedł na pokład. Noc była spokojna, na niebie ani jednej chmurki. Zdawało się, że przynajmniej natura postanowiła chociaż na na ten krótki moment zlitować się nad Ashfordem. Przeszedł kilka kroków po drewnianych, skrzypiących deskach, aż napotkał starego Knutsona dokręcającego jakąś śrubkę w Bóg-wie-czym.

- Witam - zaczął. - Mam nadzieję, że nie uszkodziłem pana zbyt mocno? Przykro mi, tajna agentura czasami wymaga zdecydowanych środków, nawet wobec cywili. Muszę dbać o bezpieczeństwo tego chłopca, nawet za cenę własnego życia. Takie mam wytyczne.

Mężczyzna splunął.
- Nie wiem kim jesteś i nie chcę wiedzieć, pięknisiu. Po prostu ja zrobię swoje, a ty swoje, a potem każdy pójdzie swoją drogą.
- I słusznie - JD wyprostował się z uśmiechem i poprawił nieco koszulę. - Chciałem prosić dokładnie o to samo. Wcześniej jednak poruszę kwestię kursu. Nowym celem jest Goteborg. Ile czasu może zająć żegluga?

Przed snem ustawił kurs na zachodnie wybrzeże Danii, dobrze byłoby wiedzieć, co z tego wynikło.

- Jeśli nic się nie zmieni i dostaniemy pozwolenie na wejście na wody szweckie, jakieś 12 godzin.

- Rozumiem - JD pokiwał głową. - Słyszałem też, że w trakcie dnia byliśmy poddani jakiegoś rodzaju… kontroli. Może pan o tym opowiedzieć? Ufam, że nie powinniśmy się obawiać konsekwencji tego incydentu - powiedział specjalnie dobranym, nieco ostrzejszym tonem.

Mężczyzna splunął.
- A daj mi pan spokój! Jak się zaraz nie zamkniesz, to będziesz miał tu kolejną kontrolę i skończy się wycieczka - wybuchnął Knutson - Dla chłopaka zgodziłem się was dalej trzymać, bo szkoda go, a mądry dzieciak, ale tobie to za chuja nie ufam i brzydzisz mnie pan swoją gładkością i tym cholernym... zimnem. Nie wiem coś za jeden i nie chcę wiedzieć. Jak zapłacisz, to my nic nikomu nie powiemy. Chcesz do Geteborga, to będzie do Geteborga i tyle. A teraz won!

JD przegryzł wargę, jak gdyby chciał coś dodać, po czym obrócił się i skierował do kajut. "Zimny, gładki piękniś"… Powtarzał to w myślach kilka razy, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Sama sytuacja oczywiście nie była śmieszna, raczej ten dobór słów… jak z reklamy Gillete, czy być może raczej antyreklamy. Stary Knutson przeczuwał, że coś się kroi, lecz koniec końców nie ogarniał co dokładnie i zdaje się, że ślepy syn maharadży rzeczywiście go jakoś zaczarował. I dobrze. Oby ten urok trwał.

Ashford usiadł na łóżku, nie do końca pewny co z sobą zrobić. Wyszperał z torb pierwszy tom kryminału, po czym zaczął czytać. Wpierw nie mógł skupić się na tekście, rozpamiętując tu słowa Knutsona, tu portowych wampirów, lecz w końcu - po kilku stronach - opowieść go wciągnęła i prędko zaczął przewracać kolejne strony.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 24-06-2015 o 20:33.
Ombrose jest offline