Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2015, 11:54   #38
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Prawo nie miało szansy z technologią, zawsze zostawało z tyłu.
Problem zaczął się już w dobie Internetu gdy rozpoczął się obłędny taniec zahaczający o prawa autorskie i własności. Ten temat spędzał sen z powiek prawnikom i politykom kreującym nowe ustawy.
Potem było już tylko weselej, a technologia przecież wciąż się rozwijała, szła do przodu, prawo było tu jak ślimak uporczywie sunący za naćpanym zającem.
Przekonano się o tym w Joliet Prison gdy prokurator zaproponował tymczasową zmianę miejsca zamieszkania Patricka, a wobec braku dowodów na kazus obrony własnej i trupa w kostnicy, sąd ochoczo przychylił się do propozycji. Patrick ją przyjął (jakże mógłby odmówić) - tedy w gustownym i modnym wśród niektórych grup społecznych pomarańczowym kombinezonie, wraz z grupą poznanych w okratowanym autobusie zameldował się w Joliet czekając cierpliwie na przydzielenie mu nowego apartamentu na kolejne dziesięć lat.

Strażnicy po zwyczajowej wymianie uprzejmości i obśmianiu inicjałów Patricka Matthew Stuarta ("Ale tampony czy podpaski będziesz brał?") zderzyli się w końcu z problemem jaki ich przerósł. A Strażnicy więzienni nie tryskają entuzjazmem gdy coś ich przerasta. Atmosfera ochłodziła się nieco przez co zaczęła przypominać wigilię w Nowosybirsku. Patrick został odesłany na koniec kolejki więźniów, jego i rodzący się problem postanowiono zachować na deser. Ktoś dzwonił już do naczelnika ściągając go do pracy po fajrancie. Ktoś inny do prawników.
Impreza zdawała się dojrzewać, a spojrzenia rzucane Patrickowi przez pracowników służby penitencjarnej były równie przychylne co szefa korporacji spoglądającego na pracownicę jaka w tydzień po podpisaniu umowy ogłosiła iż jest w lekko zagrożonej ciąży. A tu o, od lekarza zwolnienie na niecałe 9 miesięcy.

Technologia szła do przodu cały czas, również w zakresie protez kończyn. Proteza, któraspowodowała zamieszanie była cyberkończyną nowej generacji wykraczając poza standardowe zapewnianie chwytu. CyberTechnologies Inc. z Ingolstadt udoskonalił sterowanie neurotyczne ale też motorykę protez. Tym czymś co stanowiło lewą dłoń rudzielca można było miażdżyć stalowe rury. Wszak sam prokurator w sprawie o morderstwo z powodzeniem udowodnił iż była to broń. Z bronią więźniów do Joliet raczej starano się nie wpuszczać. Z drugiej strony nowa generacja połączeń neurotycznych wykraczała już poza nakładki mocowane do kikutów, cholerstwa nie dało się zdjąć bez operacji chirurgicznej, pozostawały też prawa więźniów... prawnicy musieli przegrzebać tony ustaw, poprawek i precedensów aby zdecydować czy więzień kaleka ma prawo do protezy podczas odbywania kary czy nie. Drobny błąd mógł tu puścić parę osób z torbami gdyby Patrick zdecydował się kogoś zaskarżyć.
Gdy znów nadeszła kolej rudzielca o burzy dredów na głowie okazało się, że problem jest szerszy. Tytanowa płytka osłaniająca przedramię nie była umieszczona tam z przyczyn estetycznych. Osłaniała panel niewielkiego komputerka wielkością i mocą porównywalnego z najnowszymi telefonami komórkowymi. Usunąć się tego nie dało, a perspektywa więzienia z własnym telefonem komórkowym wykreowała kolejny zaraźliwy jak ebola ból dupy.
Ktoś kopnął się do działu automatyzacji po informatyka.


Po konsultacjach trwających prawie do rana podjęto decyzję o pozostawieniu protezy, zaplombowaniu gniazda microUSB (przez które ładowało się też upiornie silną baterię) i zablokowaniu oprogramowania odpowiadającego za łączność bezprzewodową wraz z instalacją aplikacji powiadamiającej zdalnie, gdyby ktoś chciał majstrować przy niej w celi jej zdjęcia (Patrickowi dosadnie wyjaśniono jakie atrakcje czekają go gdyby zaczął grzebać w komputerku).
Dumne z siebie gremium zadecydowało też o izolatce póki bateria cyberkończyny nie padnie.
Po tym okresie problemu by nie było, bo mieli by już tylko więźnia z niesprawnym żelastwem zamiast łapy.

Patricka zamknięto w izolatce, w której zaczął dostawać pierdolca już po jednej dobie.
Zdecydował się współpracować i odpalił na komputerku wszystkie funkcje maltretujące baterię, w tym muzykę przechowywaną na twardym dysku.
To sprawiło, że już po kolejnych 24 godzinach został przeniesiony na oddział ogólny. Techniczni orzekli że bateria kaput. Alleluja. Pierwsze co Patrick zrobił to po dwóch dniach zamknięcia udał się na spacerniak nacieszyć się słońcem. Tam tez pół godziny później dopadli go czarne chłopaki.

Zasadniczo biały trafiający po zabójstwie czarnego "kumatego chłopaka z sąsiedztwa" nie ma lekko, a strażnicy postarali się aby rudy dostał wycisk za bogatą we wrażenia noc jaką mimowolnie zafundował im w dniu przyjazdu. Poza tym kto by rudego lubił. "Rude to mende som". Każdy wie przecież.
Na spacerniaku odbyło się zatem coś w stylu 'dawania lekcji'.
Problem w tym, że to nie trzech czarnoskórych osiłków dało lekcję nowemu ale nowy osiłkom.
Lekcja była dość krótka i skupiała się raczej na zajęciach praktycznych, zakończonych od razu kolokwium z przerabianego tematu: "Co oznacza w Capoeirze 'Corda verde e roxa' i jak to się ma w połączeniu z metalową ręką potrafiącą zgniatać gazrurki jakby były to aluminiowe puszki po Budweirserze".

Wszyscy trzej chłopcy zgodnie kolokwium oblali.

Udowodniło to między innymi triumf nowoczesnej solidnej, niemieckiej myśli technicznej nad prymitywnym "Rozładujmy sukinsyna: bez energii bez problemu". Pokazało to też czemu protezy nie dało się zdjąć bez ingerencji chirurgicznej, jak również wymontować komputerka bez naruszania struktury baterii.
Po pierwsze czujniki cieplno-neurotyczne ładowały baterię non stop poprzez emisję cieplną ludzkiego ciała. Po drugie czarny, dotykowy wyświetlacz w stanie spoczynku działał jak panel słoneczny. Owszem, głównie ładowanie odbywało się standardowo, prądem. Jednak była to jedna z trzech niezależnych od siebie możliwości ładowania energii akumulatora. Wprawdzie poboczne metody nie dawały nadziei na używanie cyberłapy non stop, jednak umożliwiały krótkotrwałe aktywacje kończyny co jakiś czas. Na przykład by złapać kogoś za jaja i ścisnąć. Tak się przynajmniej okazało w praktyce, a więzienny chór (gdyby takowy istniał) zyskał potencjalnego czarnoskórego śpiewaka dysponującego falsetem.

Patrick znów trafił do izolatki, a naczelnik więzienia zaczął pić. Na linii Joliet Prison - Gore&Miles Law Company oferującej kompleksowe czynności prawno-adwokackie właściwie nie odkładano już słuchawek przerywając połączenia.
Kombinowano czy jest możliwość podrzucenia 'kukułczego jaja' innemu więzieniu. Ktoś niby żartem rzucił "Guantanamo". Bardzo niby.


Czy dlatego trafił do Grecji? Wymiar sprawiedliwości dogadał się ze zbiurokratyzowaną Unią Europejską mającej pierdolca na punkcie różnych regulacji i jakieś normy mogły określać co z tym fantem zrobić? Posiadanie przez niego również irlandzkiego obywatelstwa miało tu coś wspólnego z sytuacją? Patrick zasadniczo miał to w dupie, jednak dociekliwy analityczny umysł czymś się zajmować musiał. Choćby po to by nie skupiać się na tym, że siedzi już drugi dzień w celi z zadeklarowanym wariatem.

* * *

Psychodzieciak już nawet nie drgał, alarm wył, ludzie krzyczeli, czerwone światła migały, a kolejny psychol jaki zamknął się z nim w celi nawet nie mrugnął okiem.
Wielki nóż wciąż sterczał z piersi współwięźnia, a po podłodze rozlewała się kałużą świeża ciepła krew.
Patrick bał się, bał się emanując tym strachem jaki zwykle działa narkotyzująco na potrafiące wyczuć go drapieżniki. Elegancki schizol wyglądał na drapieżnika.
Tak to ma wyglądać?
Zamieszki w więzieniu, jak to przy nich ktoś kogoś pchnął nożem.
Odeślą do Joliet Prison ciało w plastikowym worku, trochę wypełniania papierów i problem rozwiązany.
W Stanach jeszcze było by to ryzykowne. Śledztwa, dochodzenia - a tak?
"Udawać Greka" zyskuje piękną głębię.
A kto go tu wysłał.
Ot błąd w papierach, przyzna się jakiś typ co i tak idzie na emeryturę. Akta się pomyliły, ktoś nie sprawdził, bywa.

Patrick zrozumiał, że żywy z celi raczej nie wyjdzie.
Panika ustąpiła buntowi, myśli nieco się rozjaśniły.
- Chcę żyć. - jego usta bezwiednie wyartykułowały myśli jakie desperacko krzyczały pod czaszką.
- Chcę żyć. - szeptał wciąż bezwiednie.
Aktywował protezę ręki i cofnął się od eleganckiego mordercy.
Na nóż nawet nie zerknął.

Spiął się lekko gotów w każdej chwili przejść w pozycję 'ginga'.
Spojrzał elegantowi w oczy we wzroku mając mieszaninę strachu z twardą desperacją.
Jak rudy szczur zagoniony w kąt.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 25-06-2015 o 14:10.
Leoncoeur jest offline