Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2015, 17:37   #110
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
-Heh. Nie dobrze. Bardzo nie dobrze - pokręcił głową szlachcic -Być może uda się załatwić by do procesu dołączył Lorenzo de Pavona. Jest to jeden z Mistrzów Magii, mająca swoją szkołę, choć obawiam się że Hrabia Doiux może wyrazić swój sprzeciw. Jego pozycja w mieście, i fakt że nie żyje jego córka, może przeważyć w sądzie. - pokręcił smutno głową -Komu mogło by zależeć na wrobieniu waszego przyjaciela? - zapytał

Wolf słuchał wyjaśnień Manfreda. Sam niewiele wtedy widział i zapytany nie mógłby zdać szczerej relacji na korzyść maga. Był jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie.
- W tej chwili, ja i moi kompani, jesteśmy na misji wysokiej wagi - rzekł. - Ścigamy nekromantę, który dopuścił się plugawych czynów w Księstwach Granicznych lecz zagraża również ziemiom ościennym. Ufam że cała sprawa z nieboszczką to jedynie zbieg okoliczności, a nie świadome działanie. Jeśli jest inaczej i ktoś próbuje tym oskarżeniem spowolnić nasz pościg a tym samym wesprzeć nekromantę… - spojrzał na szlachcica i nie skończył myśli, ufając że ma do czynienia z człowiekiem z głową na karku. - Ta sprawa musi być wyjaśniona. Jeśli Lorenzo de Pavon może nam pomóc jako trzecia strona, jakiż to sprzeciw może wysunąć hrabia? Oskarży lokalnego Mistrza Magii o współpracę?

-Nie koniecznie. Po prostu Mistrz Lorenzo nie jest zbyt lubiany. Baron Lorenzo Lupo, bo to on odpowiada za wydanie ostatecznego wyroku, nie będzie patrzył zbyt przychylnie. Poza tym obecność Mistrza może nie być aż tak na rękę Herr Manfredowi. Oczywiście możemy wziąc go jako specjalistę od magii, by wydał swój osąd - rzekł łagodnie “adwokat”.

-Nie wiem komu tutaj mogło by zależeć na wrobieniu mnie. Nie znam tu nikogo, jestem tu po raz pierwszy i właściwie to przejazdem. Przecież ja nawet nie miałem żadnego motywu do popełnienia tej zbrodni. Jedyną interakcją miedzy mną a ofiarą był przypadkowy, krótki kontakt fizyczny. Nie była mi wrogiem na którym pragnął bym zemsty, nie brakuję mi pieniędzy bym chciał ją okraść. Nie byłem zaćmiony alkoholem czy pogrążony w wściekłym szale by ją skrzywdzić. W karczmie nie było mnie jedynie krótką chwilę, akurat tyle by wynieść ją na zewnątrz a to za mało czasu by dopuścić się niecnych praktyk wobec ciała dziewczyny. Czy gdybym był winny tej zbrodni to naprawdę wróciłbym do tawerny, pozostawiajac zwłoki na ławce obok? Przespał spokojnie noc i konsumował nieśpiesznie śniadanie czekając na przybycie straży? Nie podjął żadnego kroku by uciec tutejszemu wymiarowi sprawiedliwości?-powiedział czarodziej starając się poddać w wątpliwość sens oskarżenia właśnie go. Chociaż z każdą chwilą nikła w nim nadzieja że obrona opierająca się na faktach i niewpisaniu w archetyp typowego złoczyńcy zapewni mu wolność. Zwrócił wzrok ku dowódcy. -Może to nieszczęśliwy zbieg okoliczności… ale jeśli ktoś jeszcze z kompani zniknie na dłużej to możliwe że wrogie siły specjalnie ograniczają potencjał naszej drużyny. - skomentował Manfred mając na myśli zaginięcie Hansa. Specjalnie nie użył imienia towarzysza mając nadzieję że Wolf zrozumie ze zbytne zaufanie i wylewność wobec Pierre Lafebre też nie jest rozsądne. Ten prawnik choć sprawiał wrażenie miłego, mógł być przekupiony.

Pierre myślał milcząc w końcu się odezwał:
-Boję się że to nie trafi do nikogo. Użył pan magii. Rzeczy której nie da się kontrolować ani okiełznać ani w pełni do końca poznać. Bogowie wiedzą czy faktycznie nie doszło do jakiś komplikacji po tym kontakcie. Sądzę że oskarżyciel może to wykorzystać. Może dziewczyna żyła. Może nie. Tylko pana słowa świadczą o tym że żyła. - rzucił smutno.

- Sprawa wygląda tak, że dziewczynę mógł ubić ktokolwiek. W środku karczmy wrzała bójka. Widzieliśmy jak ona i jej towarzystwo biło się z naszym towarzyszem. Kiedy została sama wyciągnęła nóż, ale nasz towarzysz zdołał ją obezwładnić i popchnął do Manfreda. Ten zrobił jakieś hokus pokus i dziewka się osunęła mu w ramionach, a on ją przytrzymał. Jeżeli Hrabia ma wrogów na pewno ktoś śledził jego córkę, która wybyła na miasto się zabawić, a jak nadarzyła się okazja… pach. Bo czemu nie skorzystać z okazji, że krewna możnego sama, nieprzytomna i niepilnowana pod karczmą, gdzie mógł praktycznie każdy ją napaść. - krasnolud przeczesał grzywę srebrnych włosów - Poza tym. Wiadomo jak zabito tą kobietę? Sztylet? Miecz? Pałka? Jeżeli to były czary to i po czarach powinny zostać jakieś ślady, prawda Manfred?

-Nie było żadnych śladów. Nie było ostrza. Nie została zadźgana. Wszystko wyglądało tak jakby ktoś zabrał z niej życie. Umarła siedząc. Tam gdzie ją zostawił Manfred - padła odpowiedź -Została obejrzana i nie było widać śladów walki. - zakończył

-Panie Pierre to niemożliwe. Tak proste zaklęcie mogło jedynie zaszkodzić mi. Nie mam możliwości by zasięgnąć mocy tak dużej by wystąpiła jakaś możliwość negatywnego oddziaływania na otaczającą rzeczywistość. Chociażby dlatego ekspertyza jakiegoś godnego zaufania maga bądź kapłana rzeczywiście mogłaby tą sprawę rozjaśnić sędzią.
- powiedział czarodziej choć wątpił by ktoś zechciał tego wysłuchać. W Altdorfie, w mieście gdzie stoją kolegia sprawa była by może i do szybkiego wyjaśnienia, ale tutaj? Zabobon goni zabobon, czarodzieje to rzadkość i raczej nikłe szanse trafić na postępowego sędziego. Żeby to chociaż był jakiś wykształcony Verenita a nie tutejszy baron i to jeszcze pewnie przyjaciel oskarżyciela… Po czym zwrócił się do krasnoluda.
-Teoretycznie… aura czaru przez jakiś czas się utrzymuję… w miejscu inkantacji, czy na jego celu… W stolicy mają takie rytuały, czy zaklęcia co by to zbadały… ale tutaj…- skomentował a w głosie maga dało się usłyszeć nutkę zwątpienia. To były skomplikowane sprawy, zawiłości teoretyczne dotyczące wiatrów magii o których lepiej wypowiedział by się jego przyjaciel z kolegiów Maximillian Egidius. No ale on dalej siedział wśród ksiąg w piramidzie światła a Manfred ruszył na szlak. -Można się też zwrócić się do tutejszych kapłanów.- zabawne wydało się magowi że teraz pomóc mógłby mu jakiś inkwizytor, wszakże oni też mieli swoje metody by skutecznie badać takie sprawy.
-Panie Pierre, bardziej prawdopodne jest to że akurat Morr zaprosił dziewczynę do swoich ogrodów bo był jej czas niż miało jej zaszkodzić moje zaklęcie - dodał przekonany o swojej racji. Nie spotkał się z negatywnym efektem uśpienia jak dotąd. No przecież nawet nie uderzyła głową bo położył ją na ziemi delikatnie. Ktoś by ją niefortunnie nadepnął podczas tej potyczki? Była wcześniej otruta? Może chora? Szybko myślał szukając realnej możliwości obrony.


-Cóż tak czy inaczej wstępne przesłuchanie odbędzie się jutro zapewne. Do tego czasu wasz towarzysz zostanie osadzony w celi. Mam nadzieję, dla jego dobra, że to co mówi jest prawdą. Oczywiście powołamy mistrza magii, który mam nadzieję potwierdzi, słowa waszego przyjaciela - rzekł spokojnie -Baron Lupo, bo to on będzie przewodzić rozprawie, mam nadzieję że zgodzi się na naszych świadków - rzekł z nadzieją w głosie-Jak macie jakieś pytania to pytajcie..chyba że coś jeszcze wiecie? - rzekł z jeszcze większą nadzieją w głosie.

Wolf zasępił się słysząc, że sprawa może się przeciągnąć do następnego dnia. Nie wróżyło to dobrze całej wyprawie. Powróciły myśli, o mniej legalnych sposobach rozwiązania całej awantury.
- Kim dokładnie była dziewczyna? - zapytał. - Mówicie że córka hrabiego, ale coś więcej? Tamta grupa wyglądała co najmniej na jakiś zawadiaków. Sądząc po całym wieczorze, była z nimi dość dobrze zaznajomiona. Wiadomo z kim wczoraj przestawała?

-Zamordowana to Beatrice Dioux jak już wspomniałem. Oprócz tego że jest, a raczej była, córką Hrabiego, to należała do kompanii najemniczej zwanej “Condotta”. Finansuje ich sam Baron Lorenzo Lupo, który jest bratankiem księcia Alfonso Lupo. Sama kompania odpowiada za ochronę miasta Capelli, którą otacza Las Sussurrio. Tak więc jak widzicie śmierć dziewczyny uderza w kilka osób na raz - rzekł Pierre
 
Jaracz jest offline