Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2015, 19:13   #112
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
-Dobrze. Zdaj im swoje rzeczy, a Ty pozwolisz ze mną - rzekł smutno mężczyzna -Umieszczę cię w pojedynczej celi, więc przynajmniej nikt cię nie będzie nękać

Manfred mówił zbyt mądre rzeczy i Elena całkowicie nie zrozumiała jego wywodu. Słuchała więc tego z dość wytężoną uwagą. Cała magia była dla niej, prostej dziewczyny z ulicy, czymś zagadkowym, czymś, czego pojąć się nie da, a i też nie da się wytłumaczyć.
- Ja tam magii nie rozumiem i pewnie dobrze, bo bym tylko w kłopoty wpadła. Ale jest coś w tym, co Manfred mówi. Przecież gdyby chciał, a te jego zaklęcia mogły robić krzywdę, to pewnie, Panie, byś już ducha wyzionął, a potem i cala reszta z nami na czele.
I Elena nie wytrzymała, wsadziła ręce w kieszenie i wzruszyła ramionami. Jej mina wskazywała na to, że nadal wszystko analizuje. A w takim przypadku nie było mowy o pilnowaniu się przy podstawowych odruchach bezwarunkowych praktycznie. Kiedy się spostrzegła, wyjęła je czym prędzej i burkła zła na siebie krótkie i dość zawstydzone:
- Przepraszam.. - i po chwili zapytała - Czy jest jakakolwiek szansa na to, by procesu nie było?

-Jeżeli przekonacie Barona że to nie Herr Manfred zabił jego córkę, lub samego Barona Lorenzo Lupo by ten wypuścił waszego przyjaciela, to jest szansa - Pierre rzekł z lekkim niedowierzaniem w to co mówi.

Wolf nie chcąc zaprzepaścić żadnej szansy na uwolnienie towarzysza wywiedział się jeszcze gdzie szukać wspomnianych arystokratów. Miał jeszcze jedno pytanie.
- Macie może ten anonimowy donos pod ręką? - zapytał - Chciałbym go obejrzeć.
Jeśli charakter pisma, choć mało prawdopodobne by sam to chciał uczynić, byłby podobny do ręki Bragthorne’a…

-Niestety. Oskarżyciel go ma - padła odpowiedź.-Wieczorem Herr Manfred zostanie zawieziony do Barona w celu przesłuchania. Myślę, że chcielibyście o tym wiedzieć - rzekł na koniec urzędnik.

Rycerz kiwnął głową.
- Zatem będziemy przy tym obecni - zdecydował. - To wszystko co chcieliśmy się dowiedzieć. Przyślę tu swojego medyka, aby dokonał oględzin ciała. Powoła się na mnie.
Spojrzał na Manfreda.
- Nie trać ducha. Wyciągniemy cię z tego.

Zerknął jeszcze na Galvina i Elenę, czy nie chcą zadać dodatkowych pytań i pożegnał się ze szlachcicem zabierając od Manfreda jego broń.

-Dziękuje- odpowiedział do prawnika i podszedł bliżej towarzyszy. Oddał im wszystką broń jaką posiadał przy sobie. Ostatni poddał sztylet, wcześniej ukryty w cholewce buta. Manfred najwyraźniej do końca nie był pewny czy nie chować ostrza ale gdyby dokładnie go przeszukali to mogły by wyniknąć z tego tylko dodatkowe nieprzyjemności. Wręczone przez czarodzieja uzbrojenie było nawet w niezłym stanie. Może nie były to przedmioty wysokiej jakości ale zadbane i niezbyt często używane. Potem zaś zawiesił wzrok na chłopczycy, rozmyślając o jej słowach. Teraz nie mógł tego rozwiązać w żaden sposób przy użyciu magii ale gdyby miał więcej mocy. Nawet nie musiałby nikogo zabijać, wystarczyło by zniknąć a problemu w ogóle by nie było. Potrzebował tylko więcej mocy...
-Jeszcze coś… moja księga… jeśli ktoś działa przeciwko mnie, to może ją spreparować jako dowód przeciwko.- Nie wiedział co zrobić z tomiszczem. Niewielka księga, oprawiona ciemną skórą, zawinięta w płótno znajdywała się przy nim. Nie było w niej nic zakazanego, za to zapisane stronice mieściły głownie wskazówki na temat kilku zaklęć magii tajemnej, przeważnie skupionych wokół wymowy lingua praestantia a także kilkoma własnymi spostrzeżeniami Manfreda na ten temat zawirowań wiatrów magii na danym obszarze. Magowie cienia unikali a wrecz zakazywali zbytniej wylewności w swych notkach. Słusznie uznając że mogą kiedyś wpaść w niepowołane ręce. W tej sytuacji miał obawy czy jeśli ktoś mający dostęp do jego rzeczy w strażnicy nie wpisze w nią czegoś zakazanego(wszakże większość stron było pustych) a znów zostawić w rękach towarzyszy dało by argument oskarżycielom że ma coś do ukrycia.

Elena spojrzała na Manfreda. Zupełnie nie znała się ani na magicznych rytuałach ani zwyczajach. Pociągnęła z przyzwyczajenia nosem i przestąpiła z nogi na nogę. Uniosła jedną brew i się uśmiechnęła.
- To może ją też weźmiemy? Jeśli oczywiście można - tu zerknęła na prawnika i uśmiechnęła się do niego. Podrapała się za uchem, bo jakoś poczuła się zakłopotana. - A można? Bo skoro zabieramy broń... Albo zamknąć ją jakoś na łańcuch, kłódkę... - tu zawiesiła głos i czekała na reakcję jegomościa. Zawsze sam mógł ją gdzieś zamknąć, ale Elena jakoś nie do końca ufała temu człowiekowi. Być może była przewrażliwiona. Ot, życie na ulicy. Na nikogo z drużyny pieniędzy nie wołał. To więc było dziwne dla dziewczyny, że on tak sam z siebie stanął po stronie niby winnego Manfreda.

-Biorąc pod uwagę że ktoś mnie wrabia... a przez to cierpi interes całej grupy to jestem nawet gotów... podzielić tą księgę chociażby przy pomocy topora na równe części… jedną zostawić wam, drugą tutaj…- powiedział obojętnym głosem ale na samą myśl o takim rozwiązaniu poczuł coś w rodzaju smutku. Księgi wiedzy tajemnej nie były potrzebne do czarowania a do nauki ale chyba każdy czarodziej żywił do do nich sentyment. Szczególnie do tej pierwszej, spisanej własnymi rękoma. Położył tomik na stole. -Panie Pierre?- zwrócił się do prawnika, ciekawy podobnie jak Elena czy urzędnik ma jakąś opinie na ten temat.

Zanim szlachcic odpowiedział Wolf zabrał głos.
- Nie ma nawet nad czym się zastanawiać - powiedział nie rozumiejąc powodu dla którego miałoby być inaczej. - Weźmiemy księgę. Na bogów to przecież papier.
Zabrał tom ze stołu i wręczył go Galvinowi na przechowanie.
- Manfredzie… - dodał. - niechętnie zostawiam cię tu w samotnicy, ale nie możemy mitrężyć czasu. Trzeba nam jak najszybciej porozmawiać z baronem i z hrabią.

Uświadamiając sobie że towarzysze odchodzą a on zaraz wyląduje (licząc w duchu że urzędnik nie kłamie) w pojedynczej celi, odezwał się do nich.
-Dam radę, działajcie… Elena, Wolf, Galvin dzięki.- dodał i nawet gdyby po południu wyruszyli dalej bez niego, nie miał na tyle odwagi by ich pożegnać. W duchu liczył że może rzeczywiście go uratują.

Po pożegnaniu Manfreda i opuszczeniu lochów Wolf postanowił jeszcze chwilę poczekać mając nadzieję, że Lotar i Gomez do nich dołączą. Potem skierował się do posiadłości sędziego, który miał stanowić o uwolnieniu bądź skazaniu czarodzieja.
 
Narina jest offline