-Dobrze. Zdaj im swoje rzeczy, a Ty pozwolisz ze mną - rzekł smutno mężczyzna -Umieszczę cię w pojedynczej celi, więc przynajmniej nikt cię nie będzie nękać
Manfred mówił zbyt mądre rzeczy i Elena całkowicie nie zrozumiała jego wywodu. Słuchała więc tego z dość wytężoną uwagą. Cała magia była dla niej, prostej dziewczyny z ulicy, czymś zagadkowym, czymś, czego pojąć się nie da, a i też nie da się wytłumaczyć.
- Ja tam magii nie rozumiem i pewnie dobrze, bo bym tylko w kłopoty wpadła. Ale jest coś w tym, co Manfred mówi. Przecież gdyby chciał, a te jego zaklęcia mogły robić krzywdę, to pewnie, Panie, byś już ducha wyzionął, a potem i cala reszta z nami na czele.
I Elena nie wytrzymała, wsadziła ręce w kieszenie i wzruszyła ramionami. Jej mina wskazywała na to, że nadal wszystko analizuje. A w takim przypadku nie było mowy o pilnowaniu się przy podstawowych odruchach bezwarunkowych praktycznie. Kiedy się spostrzegła, wyjęła je czym prędzej i burkła zła na siebie krótkie i dość zawstydzone:
- Przepraszam.. - i po chwili zapytała - Czy jest jakakolwiek szansa na to, by procesu nie było?
-Jeżeli przekonacie Barona że to nie Herr Manfred zabił jego córkę, lub samego Barona Lorenzo Lupo by ten wypuścił waszego przyjaciela, to jest szansa - Pierre rzekł z lekkim niedowierzaniem w to co mówi. Wolf nie chcąc zaprzepaścić żadnej szansy na uwolnienie towarzysza wywiedział się jeszcze gdzie szukać wspomnianych arystokratów. Miał jeszcze jedno pytanie.
- Macie może ten anonimowy donos pod ręką? - zapytał - Chciałbym go obejrzeć.
Jeśli charakter pisma, choć mało prawdopodobne by sam to chciał uczynić, byłby podobny do ręki Bragthorne’a…
-Niestety. Oskarżyciel go ma - padła odpowiedź.-Wieczorem Herr Manfred zostanie zawieziony do Barona w celu przesłuchania. Myślę, że chcielibyście o tym wiedzieć - rzekł na koniec urzędnik. Rycerz kiwnął głową.
- Zatem będziemy przy tym obecni - zdecydował. - To wszystko co chcieliśmy się dowiedzieć. Przyślę tu swojego medyka, aby dokonał oględzin ciała. Powoła się na mnie.
Spojrzał na Manfreda.
- Nie trać ducha. Wyciągniemy cię z tego.
Zerknął jeszcze na Galvina i Elenę, czy nie chcą zadać dodatkowych pytań i pożegnał się ze szlachcicem zabierając od Manfreda jego broń.
-Dziękuje- odpowiedział do prawnika i podszedł bliżej towarzyszy. Oddał im wszystką broń jaką posiadał przy sobie. Ostatni poddał sztylet, wcześniej ukryty w cholewce buta. Manfred najwyraźniej do końca nie był pewny czy nie chować ostrza ale gdyby dokładnie go przeszukali to mogły by wyniknąć z tego tylko dodatkowe nieprzyjemności. Wręczone przez czarodzieja uzbrojenie było nawet w niezłym stanie. Może nie były to przedmioty wysokiej jakości ale zadbane i niezbyt często używane. Potem zaś zawiesił wzrok na chłopczycy, rozmyślając o jej słowach. Teraz nie mógł tego rozwiązać w żaden sposób przy użyciu magii ale gdyby miał więcej mocy. Nawet nie musiałby nikogo zabijać, wystarczyło by zniknąć a problemu w ogóle by nie było. Potrzebował tylko więcej mocy...
-Jeszcze coś… moja księga… jeśli ktoś działa przeciwko mnie, to może ją spreparować jako dowód przeciwko.- Nie wiedział co zrobić z tomiszczem. Niewielka księga, oprawiona ciemną skórą, zawinięta w płótno znajdywała się przy nim. Nie było w niej nic zakazanego, za to zapisane stronice mieściły głownie wskazówki na temat kilku zaklęć magii tajemnej, przeważnie skupionych wokół wymowy lingua praestantia a także kilkoma własnymi spostrzeżeniami Manfreda na ten temat zawirowań wiatrów magii na danym obszarze. Magowie cienia unikali a wrecz zakazywali zbytniej wylewności w swych notkach. Słusznie uznając że mogą kiedyś wpaść w niepowołane ręce. W tej sytuacji miał obawy czy jeśli ktoś mający dostęp do jego rzeczy w strażnicy nie wpisze w nią czegoś zakazanego(wszakże większość stron było pustych) a znów zostawić w rękach towarzyszy dało by argument oskarżycielom że ma coś do ukrycia. Elena spojrzała na Manfreda. Zupełnie nie znała się ani na magicznych rytuałach ani zwyczajach. Pociągnęła z przyzwyczajenia nosem i przestąpiła z nogi na nogę. Uniosła jedną brew i się uśmiechnęła.
- To może ją też weźmiemy? Jeśli oczywiście można - tu zerknęła na prawnika i uśmiechnęła się do niego. Podrapała się za uchem, bo jakoś poczuła się zakłopotana. - A można? Bo skoro zabieramy broń... Albo zamknąć ją jakoś na łańcuch, kłódkę... - tu zawiesiła głos i czekała na reakcję jegomościa. Zawsze sam mógł ją gdzieś zamknąć, ale Elena jakoś nie do końca ufała temu człowiekowi. Być może była przewrażliwiona. Ot, życie na ulicy. Na nikogo z drużyny pieniędzy nie wołał. To więc było dziwne dla dziewczyny, że on tak sam z siebie stanął po stronie niby winnego Manfreda.
-Biorąc pod uwagę że ktoś mnie wrabia... a przez to cierpi interes całej grupy to jestem nawet gotów... podzielić tą księgę chociażby przy pomocy topora na równe części… jedną zostawić wam, drugą tutaj…- powiedział obojętnym głosem ale na samą myśl o takim rozwiązaniu poczuł coś w rodzaju smutku. Księgi wiedzy tajemnej nie były potrzebne do czarowania a do nauki ale chyba każdy czarodziej żywił do do nich sentyment. Szczególnie do tej pierwszej, spisanej własnymi rękoma. Położył tomik na stole. -Panie Pierre?- zwrócił się do prawnika, ciekawy podobnie jak Elena czy urzędnik ma jakąś opinie na ten temat.
Zanim szlachcic odpowiedział Wolf zabrał głos.
- Nie ma nawet nad czym się zastanawiać - powiedział nie rozumiejąc powodu dla którego miałoby być inaczej. - Weźmiemy księgę. Na bogów to przecież papier.
Zabrał tom ze stołu i wręczył go Galvinowi na przechowanie.
- Manfredzie… - dodał. - niechętnie zostawiam cię tu w samotnicy, ale nie możemy mitrężyć czasu. Trzeba nam jak najszybciej porozmawiać z baronem i z hrabią.
Uświadamiając sobie że towarzysze odchodzą a on zaraz wyląduje (licząc w duchu że urzędnik nie kłamie) w pojedynczej celi, odezwał się do nich.
-Dam radę, działajcie… Elena, Wolf, Galvin dzięki.- dodał i nawet gdyby po południu wyruszyli dalej bez niego, nie miał na tyle odwagi by ich pożegnać. W duchu liczył że może rzeczywiście go uratują.
Po pożegnaniu Manfreda i opuszczeniu lochów Wolf postanowił jeszcze chwilę poczekać mając nadzieję, że Lotar i Gomez do nich dołączą. Potem skierował się do posiadłości sędziego, który miał stanowić o uwolnieniu bądź skazaniu czarodzieja. |