Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2015, 19:41   #113
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Gottfried rozejrzał się dookoła szukając najlepszego miejsca na obronę przed opryszkami. Co prawda nie zdążył zdjąć zbroi i miał przy sobie miecz, ale przeciwnik miał przewagę liczebną, a w tłoku nóż był znacznie poręczniejszą bronią niż długie ostrze. Najważniejsze żeby nie zaszli go od tyłu, gdzie zbroja miała liczne słabe punkty. Rycerz przesunął się w stronę najbliższej ściany, pociągając za sobą Karla, i oparł się o nią plecami a dłoń położył na rękojeści miecza. Nie wyciągnął go jednak uznając że spowodowałoby to natychmiastowy atak, a możliwe że za cenę kilku monet mogli się czegoś dowiedzieć o wieczornych wydarzeniach . Mówienie pozostawił Karlowi, który był bardziej zorientowany w całej sytuacji.

Karl uśmiechnął się na widok opryszków. Najpewniej herszta, lub rzezimieszka i jego bandę obwiesiów. Kto inny jak nie oni mogli posiadać informacje które były im potrzebne?
- Idealnie się składa, że szukamy kogoś kto mógłby nam pomóc w niezręcznej sytuacji. - odpowiedział na zaczepki Karl. - Zdaje się, że możemy sobie pomóc nawzajem. Może jest was więcej, ale mamy przewagę uzbrojenia, niepotrzebne tarcia skończyłyby się na szkodzie naszej i waszej a to nie o to chodzi, prawda?

Oprawca skrzywił się w akcie niezadowolenia. Oj tak, był mocno niezadowolony. Kapłan, a raczej wyrzutek świątyni Sigmara którym najpewniej był patrząc po jego ostatnim zachowaniu zasługiwał na solidną nauczkę, a co najmniej słowne zbesztnie.
- Szukamy łysola z obcym akcentem. Mamy z nim zatarg i z chęcią mu odpłacimy za szkody które wyrządził nam i naszym przyjaciołom. Zdajecie się zorientowani w mieście i jego życiu. Pomóżcie nam go odnaleźć, a złoto was nie minie. Rozsądny układ, co nie?*

Bandyci uśmiechnęli się szeroko. “Szef” wskazał Karla swoim “kozikiem”
-Te cwaniak, nie mędrkuj tutaj, tylko złociszami syp. Jak będzie ładna sumka, to może coś się dowiesz - rzucił zaczepnie.

Karl spojrzał beznamiętnie na Gottfrieda i z niezadowoleniem w głosie powiedział do niego na tyle cicho by oprychy go słyszały, a nie było to jawne, że to dla ich uszu.
- Mistrz Varthias Khaar nie będzie zadowolony, musimy odnaleźć tego heretyka nim zacznie zwoływać demony… Zakon Świętego Płomienia kazał go pojmać żywcem i poddać torturom pod okiem Mistrza Khaar’a, nie? Jak my tego nie załatwimy to Inkwizytor Khaar sam się o niego upomni... - Na koniec warknął gniewnie i splunął na bok. - Pierdolone w żyć przez nietoperze czaromioty…
Spojrzał chłodno na herszta i skrzyżował ręce na piersi wypinając ją dumnie tak, że wszystkie części oręża były widoczne, a był to nie mały arsenał. Kajdany u pasa cicho pobrzęknęły.
- Powiem Tobie Herr Szef jak to widzę. Dam wam sakiewkę, wręczycie ją jednemu ze swoich ludzi który ucieknie, a reszta będzie kryć jego odwrót. Powiedzcie nam co wiecie, a zapłata was nie minie. Inaczej, ktoś znacznie “zaradniejszy” zacznie o niego wypytywać, a w Jego oczach krycie tego Thagi (zdradzieckiego mordercy) karane jest młotem i świętym wypalającym ogniem.

Szef się zaśmiał i rzekł tylko:
-Synku tu jest Luccinni, a nie pierdolone Imperium. Inkwizycja to może..ssać kutasa co najwyżej miejskim dziwkom. Wyskakuj z kasy. Marco - nastąpiło pstryknięcie palcami i wszystkim objawił się młodzik. Niewysoki, chudy i pryszczaty. W dłoniach natomiast trzymał kuszę, którą wycelował w Karla.

Karl się zaśmiał gromkim wesołym śmiechem nie tracąc rezonu.
- Dokłanie w taki sam sposób w jaki załatwiamy sprawy w Imperium! Zaczynam was lubić, nie ma co. - uśmiechnął się zawadiacko - Łap i gadaj, a jak będę miał kolejnego zbiega na wolności to będę wiedział do kogo się zwracać.
I to mówiąc odpiął nieśpiesznie sakiewkę od pasa i rzucił ją w stronę herszta. Kusza to nie były przelewki, poza tym mieli przewagę liczebną. Kapłan wisiał mu nie tylko panienkę, ale i sakiewkę… Na Sigmara! Jak tylko go znajdzie!

Szef schylił się i rozpiął mieszek sprawdzając ile w nim jest. Czternaście złotych koron i jakieś drobniaki ucieszyły bardzo bandziora.
-Żadnego łysego nie widzieliśmy, choć wczoraj, o tam - pokazał boczną alejkę -kilku gogusiów napadło na jednego takiego. Wyglądał jak ostatni żul. Proste ciuchy. Twarzy nie widzieliśmy bo ciemno. W łeb mu dali i zabrali go..Pewnie już ma poderżnięte gardło biedaczek - rzucił z uśmiechem szefu, a Tayron się głośno zaśmiał.

Kusza w rękach jednego z opryszków zmieniała układ sił, całe szczęście że badyci wydawali się usatysfakcjonowani zawartością sakiewki. Choć to mogło się zmienić za chwilę. Gottfried nie odzywał choć pytanie w którym kierunku pociagnięto napadniętego samo cisnęło się na usta, Karl radził sobie dobrze z rozmową. Na wypadek gdyby szef bandy zmienił zdanie, rycerz nie puszczał rękojeści broni. Starał się też ocenić czy zdoła odgrodzić się od kusznika najbliższym z bandziorów.

-Brzmi jak człowiek którego możemy szukać. - odpowiedział Karl -[i]Jeżeli pomożecie nam go znaleźć i wyciągnąć w jednym kawałku, bo on nam żywy potrzebny, to dostaniecie drugie tyle, ale musi to być TEN człowiek. Umowa stoi?/i[]

-Zapomnij. Możemy wskazać Ci drogę dokąd poszli i to wszystko. Nie zamierzamy pchać się na teren Grzywy - rzucił ostrożnie szefuncio -Jak to będzie to wasze szczęście. Jak nie, to cóż..macie pecha. Wasz znajomek też - zaśmiał się a w raz z nim reszta jego drużyny.

Karl się zaśmiał, no fakt, widać gruba ryba mogła go zgarnąć, a to nie wróżyło nic dobrego. Oby to jednak nie był on. Oby.
W takim przypadku, w którym kierunku?

Po kilku krótkich wyjaśnieniach Karl już wiedział którędy zmierzać do celu. Łobuzy znikły po chwili oddalając się, zadowoleni z łupu. Dla nich to była prawdziwa fortuna. A dla medyka zwykła sakiewka, której stratę zapewne szybko odrobi. Pozostała tylko sprawa co teraz. Dwóch najemników zostało samych w alejce.
 
Dhratlach jest offline