Pojawienie się wścibskiej sąsiadki właściciela mieszkania było doskonałym momentem, żeby opuścić gościnne progi najemników. Kolejnym doskonałym momentem. I kolejny raz Zoe nie mogła z niego skorzystać.
A wystarczyło tak niewiele. Narobić trochę hałasu. Trochę zamieszania.
Wszystko tak prosto i pięknie układało się w myślach Rosjanki. Gdyby nie Oszołomiona wydarzeniami Ninna, która spała w pokoju obok. I gdyby nie dość realna groźba dowódcy najemników.
Chociaż z tego dałby się jakoś wybrnąć. Chyba.
Sumienie jednak nie pozwalało Zoe pozostawić przyjaciółki
Najemnik dość sprawnie pozbył się gościa.
- No, no, - Gnedenko pokiwała głową z uznaniem wychodząc ze swojego ukrycia. - nieźleście sobie poradzili towarzyszu oficerze służb specjalnych. Problem w tym, że chociażby nie wiem jak się bała władzy nim dojdzie do swojego mieszkania zdąży powiadomić o takich gościach wszystkich zainteresowanych jak i niezainteresowanych. Bądźcie gotowi na wizytę rodzimych służb specjalnych. Nikt nie lubi gdy ktoś z zewnątrz bruździ mu na podwórku i to potajemnie.
- Myślę, że musi zebrać się na odwagę, nim komukolwiek powie. Była dość przestraszona, jak zagroziłem inspekcją. W takim mieście w trefne dobra zaangażowany jest każdy, a kto wie jakie teraz tu zwyczaje. Pewnie czapa za to - Zoltan wzruszył ramionami - zresztą lepiej tak, niż miałaby rozgadać, że obcy zajęli mieszkanie sąsiada. Zaraz mielibyśmy gości. A cywili nie zabijam, przynajmniej staram się.
To rzekłszy, Węgier podniósł swoją pękatą peemkę, którą schował przed pukającą i wrócił na fotel
- Ktoś jeszcze śpi, czy obudziłem wszystkich? - spytał pułkownikowej, uruchamiając jednocześnie zaprogramowaną trasę obchodu Puszkina, sprawdzając czy algorytmy wychwytujące zmiany w otoczeniu zainstalowane programie sterującym robotem są poprawnie ustawione.
- Tylko Ninna śpi. Ale to lepiej. - Zoe wzruszyła ramionami. Skoro Najemnik się nie przejmował, to ona tym bardziej nie powinna.
Ruszyła do kuchni by przygotować jakieś śniadanie. Najpierw zabrała się za stos brudnych naczyń. Gdy już z tym się uporała zaczęła przeglądać kuchnię w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Gdy niczego nie znalazła wychyliła się z pomieszczenia i rzuciła do Zoltana.
- Macie coś do jedzenia. - To nie było pytanie. To proste stwierdzenie, podszyte pewną nutą niepewności, ale i nadziei na pozytywną odpowiedź.
- Jadłem niedawno, ale dzięki - odparł jej Hradetzky i położył przekąskę obok holofonu - zjem jak zgłodnieję. Nie byliśmy sobie przedstawieni oficjalnie. Zoltan - wyciągnął rękę do kobiety - byłem mało rozmowny, bo nadzór nad maszynerią w tym klimacie to istna udręka. Powiesz coś o sobie? pewnie spędzimy tu kilka przydługich chwil razem, równie dobrze możemy się bliżej poznać.
- Zoe. - Kobieta uścisnęła jego dłoń. Ale tak niepewnie patrząc z pewną podejrzliwością. - Pytałam o jedzenie raczej ze względu na siebie i koleżanki.
Najemnik pochłonięty Puszkinem na patrolu najwyraźniej miał typową, męską empatię. A raczej jej brak. Dopiero po chwili zreflektował się o co jej chodziło i rzucił Zoe wysokoenergetyczny batonik, który uprzednio wyjął dla siebie. - Ziemniaki już wyszły? Wydawało mi się, że ugotowaliśmy więcej.
- Dziękuję. - W głosie Gnedenko pobrzmiewała niepewność i dezorientacja. Przyjęła jednak batonik. Chwilę przyglądała mu się po czym schowała do kieszenie spodni.
Zapadła niezręczna cisza. Zoe stała wpatrując się w jakiś punkt po za najemnikiem.
- Chcesz herbaty? - Spytała w końcu. To była jedyna rzecz, która jeszcze się nie skończyła. Ale i tego pewnie na długo nie starczy.
- Mam, dzięki - Zoltan zerknął na kobietę - Szkoda że nam nie ufasz. Gdybyśmy chcieli was więzić, wystarczyłoby was związać. Nie jesteśmy porywaczami. Jakbyś nie zauważyła, nie zamykamy was też w jakiejś piwnicy ze szczurami, nie głodzimy... jak będzie bezpiecznie odeskortujemy was gdzie trzeba. A że zawód niespecjalnie pokojowy... sama wyszła Pani za żołnierza. Nie wszyscy chodzący z bronią są źli.
Węgier nie dodał, że w przypadku pułkownikowej "odeskortować gdzie trzeba" oznacza ewakuację.
Zoe usiadła blisko Węgra ze szklanką gorącej herbaty.
- Nie, nie jesteście porywaczami, to muszę przyznać. Przynajmniej nie takimi jak ci, z rąk których nas uwolniliście. - Rozejrzała się za Heleną i pochyliła ku rozmówcy tak żeby tylko on ją słyszał. - Udzieliłam już twojemu dowódcy odpowiedzi na jego pytania. Najlepiej jak potrafiłam. A gdybym sądziła, że jestem waszym więźniem, to wykorzystałabym wizytę tej wścibskiej sąsiadki. Mogłam zacząć krzyczeć, wzywać pomocy. Spójrz na mnie. - Przesunęła ręką od głody w dół do stóp. - Czyż nie wyglądam jak ofiara porwania?
- A czy ja wypytuję? - odpowiedział pytaniem na pytanie Hradetzky - Ot, zabijam czas rozmową. Może niezbyt wprawnie, ale zawsze.
- Oryginalny sposób prowadzenia konwersacji. - Zgodziła się Rosjanka.
- W moich stronach otwiera się usta i płyną słowa - wesoło podsumował Węgier. - Przeprowadzanie konwersacji innymi otwo... hmmm... ścieżkami byłoby raczej dziwne, ale skąd ja mogę znać syberyjskie zwyczaje?
- Zapewne. - Odparła lekko zamyślona Zoe.
Po jakiejś chwili podniosła się i podeszła do siedzącej w fotelu Heleny. Kobieta nie odzywała się, zatopiona w myślach, ani w czasie rozmowy pułkownikowej z Węgrem, ani wcześniej podczas niespodziewanej wizyty.
Zoe ułamała kawałek batonika jaki podarował jej najemnik.
- Jest tylko to. - Uśmiechnęła się. To była jedyna rzecz, którą Gnedenko mogła zrobić w tej chwili. - Może później przyniosą coś innego. - Dodała z nadzieją w głosie.
Następnie żona pułkownika poszła do drugiego pokoju sprawdzić co z Landis. Zabrała ze sobą gorące herbatę.
Po wmuszeni w Ninnę batonika i herbaty, oraz po tym jak sama się pożywiła, Zoe położyła się na łóżku koło przyjaciółki gapiąc się w plamy na suficie.
Miała całkiem sporo czasu na rozpatrywanie swojego położenia.
Być może najemnicy mówili prawdę o tym, że zostali przysłani przez jej tajnego pracodawcę w celu wyciągnięcia jej z tego zimnego piekła. Być może. Niestety nie miała tego jak potwierdzić. Dlatego pozostawało jej czekać. Obcokrajowcy nie byli w końcu tacy źli. Przynajmniej jak na razie...
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.
"Rycerz cieni" Roger Zelazny |