Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2015, 23:44   #119
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Pojawienie się wścibskiej sąsiadki właściciela mieszkania było doskonałym momentem, żeby opuścić gościnne progi najemników. Kolejnym doskonałym momentem. I kolejny raz Zoe nie mogła z niego skorzystać.
A wystarczyło tak niewiele. Narobić trochę hałasu. Trochę zamieszania.
Wszystko tak prosto i pięknie układało się w myślach Rosjanki. Gdyby nie Oszołomiona wydarzeniami Ninna, która spała w pokoju obok. I gdyby nie dość realna groźba dowódcy najemników.
Chociaż z tego dałby się jakoś wybrnąć. Chyba.
Sumienie jednak nie pozwalało Zoe pozostawić przyjaciółki

Najemnik dość sprawnie pozbył się gościa.
- No, no, - Gnedenko pokiwała głową z uznaniem wychodząc ze swojego ukrycia. - nieźleście sobie poradzili towarzyszu oficerze służb specjalnych. Problem w tym, że chociażby nie wiem jak się bała władzy nim dojdzie do swojego mieszkania zdąży powiadomić o takich gościach wszystkich zainteresowanych jak i niezainteresowanych. Bądźcie gotowi na wizytę rodzimych służb specjalnych. Nikt nie lubi gdy ktoś z zewnątrz bruździ mu na podwórku i to potajemnie.
- Myślę, że musi zebrać się na odwagę, nim komukolwiek powie. Była dość przestraszona, jak zagroziłem inspekcją. W takim mieście w trefne dobra zaangażowany jest każdy, a kto wie jakie teraz tu zwyczaje. Pewnie czapa za to - Zoltan wzruszył ramionami - zresztą lepiej tak, niż miałaby rozgadać, że obcy zajęli mieszkanie sąsiada. Zaraz mielibyśmy gości. A cywili nie zabijam, przynajmniej staram się.
To rzekłszy, Węgier podniósł swoją pękatą peemkę, którą schował przed pukającą i wrócił na fotel
- Ktoś jeszcze śpi, czy obudziłem wszystkich? - spytał pułkownikowej, uruchamiając jednocześnie zaprogramowaną trasę obchodu Puszkina, sprawdzając czy algorytmy wychwytujące zmiany w otoczeniu zainstalowane programie sterującym robotem są poprawnie ustawione.
- Tylko Ninna śpi. Ale to lepiej. - Zoe wzruszyła ramionami. Skoro Najemnik się nie przejmował, to ona tym bardziej nie powinna.
Ruszyła do kuchni by przygotować jakieś śniadanie. Najpierw zabrała się za stos brudnych naczyń. Gdy już z tym się uporała zaczęła przeglądać kuchnię w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Gdy niczego nie znalazła wychyliła się z pomieszczenia i rzuciła do Zoltana.
- Macie coś do jedzenia. - To nie było pytanie. To proste stwierdzenie, podszyte pewną nutą niepewności, ale i nadziei na pozytywną odpowiedź.
- Jadłem niedawno, ale dzięki - odparł jej Hradetzky i położył przekąskę obok holofonu - zjem jak zgłodnieję. Nie byliśmy sobie przedstawieni oficjalnie. Zoltan - wyciągnął rękę do kobiety - byłem mało rozmowny, bo nadzór nad maszynerią w tym klimacie to istna udręka. Powiesz coś o sobie? pewnie spędzimy tu kilka przydługich chwil razem, równie dobrze możemy się bliżej poznać.
- Zoe. - Kobieta uścisnęła jego dłoń. Ale tak niepewnie patrząc z pewną podejrzliwością. - Pytałam o jedzenie raczej ze względu na siebie i koleżanki.
Najemnik pochłonięty Puszkinem na patrolu najwyraźniej miał typową, męską empatię. A raczej jej brak. Dopiero po chwili zreflektował się o co jej chodziło i rzucił Zoe wysokoenergetyczny batonik, który uprzednio wyjął dla siebie. - Ziemniaki już wyszły? Wydawało mi się, że ugotowaliśmy więcej.
- Dziękuję. - W głosie Gnedenko pobrzmiewała niepewność i dezorientacja. Przyjęła jednak batonik. Chwilę przyglądała mu się po czym schowała do kieszenie spodni.
Zapadła niezręczna cisza. Zoe stała wpatrując się w jakiś punkt po za najemnikiem.
- Chcesz herbaty? - Spytała w końcu. To była jedyna rzecz, która jeszcze się nie skończyła. Ale i tego pewnie na długo nie starczy.
- Mam, dzięki - Zoltan zerknął na kobietę - Szkoda że nam nie ufasz. Gdybyśmy chcieli was więzić, wystarczyłoby was związać. Nie jesteśmy porywaczami. Jakbyś nie zauważyła, nie zamykamy was też w jakiejś piwnicy ze szczurami, nie głodzimy... jak będzie bezpiecznie odeskortujemy was gdzie trzeba. A że zawód niespecjalnie pokojowy... sama wyszła Pani za żołnierza. Nie wszyscy chodzący z bronią są źli.
Węgier nie dodał, że w przypadku pułkownikowej "odeskortować gdzie trzeba" oznacza ewakuację.
Zoe usiadła blisko Węgra ze szklanką gorącej herbaty.
- Nie, nie jesteście porywaczami, to muszę przyznać. Przynajmniej nie takimi jak ci, z rąk których nas uwolniliście. - Rozejrzała się za Heleną i pochyliła ku rozmówcy tak żeby tylko on ją słyszał. - Udzieliłam już twojemu dowódcy odpowiedzi na jego pytania. Najlepiej jak potrafiłam. A gdybym sądziła, że jestem waszym więźniem, to wykorzystałabym wizytę tej wścibskiej sąsiadki. Mogłam zacząć krzyczeć, wzywać pomocy. Spójrz na mnie. - Przesunęła ręką od głody w dół do stóp. - Czyż nie wyglądam jak ofiara porwania?
- A czy ja wypytuję? - odpowiedział pytaniem na pytanie Hradetzky - Ot, zabijam czas rozmową. Może niezbyt wprawnie, ale zawsze.
- Oryginalny sposób prowadzenia konwersacji. - Zgodziła się Rosjanka.
- W moich stronach otwiera się usta i płyną słowa - wesoło podsumował Węgier. - Przeprowadzanie konwersacji innymi otwo... hmmm... ścieżkami byłoby raczej dziwne, ale skąd ja mogę znać syberyjskie zwyczaje?
- Zapewne. - Odparła lekko zamyślona Zoe.
Po jakiejś chwili podniosła się i podeszła do siedzącej w fotelu Heleny. Kobieta nie odzywała się, zatopiona w myślach, ani w czasie rozmowy pułkownikowej z Węgrem, ani wcześniej podczas niespodziewanej wizyty.
Zoe ułamała kawałek batonika jaki podarował jej najemnik.
- Jest tylko to. - Uśmiechnęła się. To była jedyna rzecz, którą Gnedenko mogła zrobić w tej chwili. - Może później przyniosą coś innego. - Dodała z nadzieją w głosie.
Następnie żona pułkownika poszła do drugiego pokoju sprawdzić co z Landis. Zabrała ze sobą gorące herbatę.
Po wmuszeni w Ninnę batonika i herbaty, oraz po tym jak sama się pożywiła, Zoe położyła się na łóżku koło przyjaciółki gapiąc się w plamy na suficie.
Miała całkiem sporo czasu na rozpatrywanie swojego położenia.
Być może najemnicy mówili prawdę o tym, że zostali przysłani przez jej tajnego pracodawcę w celu wyciągnięcia jej z tego zimnego piekła. Być może. Niestety nie miała tego jak potwierdzić. Dlatego pozostawało jej czekać. Obcokrajowcy nie byli w końcu tacy źli. Przynajmniej jak na razie...
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline