Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2015, 12:52   #124
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację


Valerie, Kane, Roy, Zoltan, Zoe

Godzina 7:51 czasu lokalnego
Wtorek, 19 styczeń 2049
W pobliżu mieszkania Aleksieja Ivanienko
Norylsk, Rosja


Brak słońca na niebie nie przeszkadzał miastu budzić się do życia. Na ulicach pojawiali się ludzie, spieszący gdzieś w swoich sprawach. Nie wyglądało na to, aby ktoś tu zwyczajnie spacerował, powód tego był jasny i wcale nie chodziło o niepewną sytuację w Norylsku i jego okolicach. Tutaj to temperatura dyktowała warunki. Ludzie zobojętnieli i nawet odległe odgłosy wystrzałów nie budziły w nich większego zainteresowania. Jak w mieszkańcach obozu koncentracyjnego albo łagru, gdzie dawno już umarła nadzieja na lepsze jutro. Najemnicy trafili tu w najgorszym okresie, gdy słońca praktycznie nie było, a ludzie już byli bardzo zmęczeni zimą i brakiem dających pocieszenie promieni.

Helena Sorokin, siedząca w embrionalnej pozycji na jednym z foteli, była tego doskonałym przykładem. Na jej twarzy malowało się zmartwienie i przygnębienie, pomieszczane z pogrążeniem w myślach. Krótkim uśmiechem podziękowała Zoe, ale poza tym prawie nie wykonała ruchu od momentu pojawienia się hałaśliwej sąsiadki pana Arsenko. Ninna za to rozbudziła się zupełnie, wyglądając odrobinę lepiej. Wypiła herbatę i wychodziła powoli z szoku, nabierając sił.
- Kiedy wrócimy do domów? - cicho spytała Gnedenko, ciągle pozostając tą samą naiwną Landis co zwykle. Jej dobroć wypływająca z serca prawdopodobnie nie zmieniła się po ostatnich wydarzeniach, lecz na kogoś takiego jak ona podziałały one znacznie mocniej. Ten poranek pokazał jednakże, że nie popadła w katatonię.

Powrót trójki najemników ożywił kryjówkę. Zmarznięci ludzie nie napotkali na swojej drodze kłopotów, oprócz standardowych patroli oraz czasami dziwnie popatrujących na nich cywili. Otwierano zakłady i sklepy, ale w jednym, który mijali, prawie nie było asortymentu. Z ledwością udało im się dostać ostatnie dwa chleby. To wyjście i tak należało zaliczyć do udanych - dogadanie się z agentem, brak kłopotów oraz trochę jedzenia. Norylsk zmuszał do zadowolenia z małych rzeczy.
Witalij i Fox wciąż byli na swojej misji, należało więc podjąć decyzję, czy czekać na nich czy działać. Komunikatory nie miały zasięgu.


Witalij, Felix

Godzina 8:44 czasu lokalnego
Wtorek, 19 styczeń 2049
W pobliżu mieszkania Dymitra Udinova
Norylsk, Rosja


Opuścili tę pseudo dzielnicę mieszkalną i ruszyli w drogę powrotną. Posiadanie samochodu skróciłoby tę mękę diametralnie, a posiadanie w nim jeszcze ogrzewania… to było marzenie ściętej głowy, póki co. Dwóch najemników mozolnie parło ponownie na północ. Ruch w tej części miasta był niewielki, intensyfikował się jedynie w tych małych grupkach domków mieszkalnych i przy działających fabrykach. Gdzieś za plecami, dość daleko na południu, usłyszeli gwałtowną strzelaninę. Trwała przez dłuższy czas, lecz nie dało się nic dostrzec, oprócz tu i ówdzie odbijających się na ciemnym niebie błysków.
Tym razem nikt ich nie zatrzymał. Zmiany w kopalniach i fabrykach wymieniły się, ruch ciężarówek zmalał i znowu przeszli obok stacji kolejowej, gdzie mignęło im kilku ludzi, schodzących do jakichś podziemi. Tu chyba wszystko miało piwnice. Przy braku światła brzmiało to jak dobry wybór.

Poszukiwania samochodu oraz otwartych i zaopatrzonych w cokolwiek sklepów okazało się zajęciem prostym i trudnym jednocześnie. Samochody stały i jeździły. Nie było ich dużo, zdecydowanie nie tak jak w bardziej "normalnych" miastach, ale ciągle były. Problem w tym, że stały głównie w dwóch miejscach: przed zakładami pracy oraz na odśnieżonych podwórzach pomiędzy wielkimi blokami mieszkalnymi. Ich ilość pozwalała zachować chodniki i wszystko inne wolne od parkujących wozów, wspomagały to podejście również zaspy, zwykle to uniemożliwiające. Pozostawały więc odśnieżone parkingi, które trudno było zastać zupełnie puste, zwłaszcza teraz, w czasie godzin dziennych, bo dniem ciężko było tę ciemność nazwać. O wypożyczalni samochodów można było zapomnieć.

Ze sklepami było podobnie, ale inaczej. Występowały małe sklepiki, lecz ich asortyment był żaden. Pierwszy, na jaki natrafili, został już doszczętnie wykupiony i na półkach stały produkty niepierwszej potrzeby. Chleba, wędliny, serów albo gotowych półproduktów nie sposób było kupić. Nie było też mąki, cukru, napojów, przypraw, nabiału… Sprzedawca konspiracyjnym tonem powiedział, że ma jeszcze trochę smalcu, chociaż zażądał na to wygórowanej ceny. Czyli dla osoby przeliczającej na eurodolary całkiem zwyczajnej.
Były też markety. Mieli kilka zaznaczonych na mapie i do jednego trzeba było tylko trochę zboczyć w drodze do kryjówki. Z marketami, sklepami bardziej w stylu większych, przedpotopowych "Supersamów" niż nowoczesnych hipermarketów, okazał się być inny problem. Stacjonowało przy nich wojsko. Kilku żołnierzy przy wejściu sprawdzało dokumenty, albo może przepustki i dopiero wpuszczało do środka.

Piękny, przyjazny Norylsk. Po kilku godzinach na zimnie zaczynali już poważnie marznąć, a zmęczone członki czuły kilometry trudnego terenu.


 
Sekal jest offline