Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-06-2015, 11:12   #121
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Sterczenie w jednym miejscu, na widoku wartownika, było kuszeniem losu. O'Hara trzymał zasłoniętą twarz za winklem, uniemożliwiając służbiście w budce przyjrzenie się całej sylwetce. Każdy mający lornetkę i olej we łbie zajarzyłby, że coś jest ostro nie tak. Dobrze, że jak na razie niewielu było tu wyjątkowo dociekliwych. Buckman nie miał nawet tego jebanego papierosa, który żarząc się dawałby lepsze alibi. Znieczulica codziennej nudnej roboty, Irlandczyk przestawał się dziwić, że miasto przejmowali obcy.

- Cholera… - Roy bujnął się miękko w kierunku Kane’a i zaśmiał hałaśliwie na użytek służbisty w wartowni. - Jak na tak świetnie zorganizowanych sukinsynów ten punkt całkiem spieprzyli. Przydałoby się coś, żeby nie częstować od razu każdego podejrzanego typa nazwiskiem i marką. Hasło, znak, cokolwiek... Przynajmniej w filmach jakoś tak to działa.
- Patrząc po tych ludziach to cud, że nie zostali wcześniej wykryci. To jak wyobrażenie mojej matki szmuglującej tajne wiadomości. Za diabła nie pasuje - mruknął O'Hara w odpowiedzi. - Shade jest w środku, znikamy z oczu temu kolesiowi zanim zacznie się zastanawiać. Przerwa na fajka w tych warunkach jest skracana do minimum.

Jak powiedział tak zrobił, cofając się za budynek i znikając wartownikowi z oczu. Buckman też się nie ociągał. Za rogiem z powrotem założył i osłonił staroświeckim szalikiem ochronną maskę, potem zapobiegawczo powiódł spojrzeniem po blokach naprzeciwko.Na głównej drodze od północno-zachodniej strony pojawił się pojazd terenowy, zjeżdżając z ulicy i wjeżdżając pomiędzy jednorodzinne domy. Był daleko i nie mógł ich zauważyć. Pewnie rutynowy patrol.
- Patrol na uliczkach - Kane głośno poinformował przez komunikator, następnie zwrócił się do Roya. - Jak się przykleimy do tego budynku to powinni nas nie zauważyć. Zaczynamy wyglądać podejrzanie stercząc w tym miejscu.
- Prawda. - Buckman kiwnął głową, idąc za jego radą. - Możemy zrobić rundkę po okolicy. Byle nie za daleko.

Terenówka objechała dzielnicę jednorodzinnych domów, a następnie zatrzymała się przy pobliskiej wartowni. Ze środka wysiadł jeden człowiek i szybko przeszedł do budynku. Wartownik w tym samym czasie zszedł w dół, znikając z pola widzenia. Mogli odejść, ale z tej strony głównej drogi nie odśnieżono nawet chodnika, a i nie było gdzie spacerować. Należałoby przejść na drugą stronę lub skierować się prosto w stronę jednorodzinnych domów, przechodząc tuż obok patrolu i strażnicy.
- Shade, przy wschodniej strażnicy pojazd wojskowy - poinformował kobietę Kane, słysząc, że kończy rozmowę z agentem. - Zmywamy się na drugą stronę ulicy.
Klepnął Roya i ciągle zwracając uwagę, aby budynek za którym się chowali ukrywał ich przed wzrokiem patrolu, przeszli szybkim krokiem na drugą stronę i ruszyli spacerem na zachód.
- Pokluczę trochę po okolicy, by zostawić więcej śladów. - Usłyszeli po chwili głos najemniczki - Nie śpieszcie się zbytnio.
- Aye. Czekamy za pierwszymi blokami - odpowiedział krótko Kane, schodząc z chodnika przy głównej drodze i zagłębiając się w osiedle mieszkalne. Po spotkaniu z Shade kierunek był jeden: safehouse.
 
Widz jest offline  
Stary 27-06-2015, 16:07   #122
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Gdy dźwięk silnika ciężarówki ucichł w oddali, Raver zaczął się śmiać. Najpierw cicho, potem głośniej. Było w tym śmiechu sporo z niedowierzania.
- Nikt nam chyba nie nagrywał, co? - pokręcił głową, uśmiechając się i strzepując z siebie śnieg.
Witalij również chichotał, oparty plecami o zaspę.
- Mam nadzieję, że nie - odpowiedział, przecierając dłonią załzawione oczy. - Jesteś bardzo przekonujący w roli niedorozwoja, towarzyszu. Myślałem, że się poszczam jak zacząłeś wyć i machać łapami.
- Nic dziwnego - odparł Fox, poważniejąc. - W końcu łatwo to przychodzi, gdy nie trzeba udawać - dokończył, utrzymując powagę jeszcze przez chwilę, po czym znowu wybuchł śmiechem. Trwało to trochę, aż jego ciało przypomniało sobie o zimnie.
- Ok, czas stąd spieprzać, Mistrzu, zanim zamarzniemy albo trzeba będzie powtórzyć ten cyrk.
- Da - zgodził się Ukrainiec, gramoląc się na nogi. - Zawsze lepiej jednak zrobić cyrk niż strzelaninę.

Obaj najemnicy powlekli się z powrotem ku miejscu zamieszkania Udinova. Przez to całe zamieszanie stracili prawie pół godziny.
 
Bounty jest offline  
Stary 27-06-2015, 21:03   #123
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Na zadupiu, w okolicy mieszkania Udinova...

- Ósmy od lewej, mówili... - zadrwił specyficznym tonem Fox. - No dobra, to mamy parę możliwych kombinacji, ale nie trzeba sprawdzać wszystkich baraków w tym rzędzie. Chyba najprościej będzie po prostu pukać po kolei do tych bud. Tutejsi mogą się wystraszyć, jak im w okna będziemy zaglądać. W razie czego - pomyłka. W pijaków bym się tym razem nie bawił - najemnik nawiązał do wcześniejszych perypetii “drogowych”. - Za dużo hałasu.
- Jasne - zgodził się Witalij. - Tu nie ma potrzeby. Uśmiechnij się i wyglądaj przyjaźnie. A jeszcze lepiej zostań z tyłu. Dwóch obcych facetów pukających do drzwi o szóstej rano źle się w tym kraju kojarzy. Jeden odrobinę lepiej. Miej oko na okolicę, zawołam cię jak znajdę Udinova.
Bojko skierował się najpierw do ósmego domu licząc od strony głównej ulicy i włącznie ze zburzonymi, podczas gdy Fox stał z boku na czatach.
Dom, a raczej barak, wydawał się zamieszkany - świadczyły o tym ślady przed drzwiami, przysypane w dużej mierze świeżym śniegiem. Bojko zapukał, ale odpowiedziała mu cisza. Jedyne okno, znajdujące się zaraz po lewej od wejścia, zasłonięto czymś od wewnątrz.
- Dzień dobry, czy chciałby pan porozmawiać o Chrystusie? - zażartował do komunikatora.
Podobijał się jeszcze z minutę, coraz mocniej waląc w drzwi, po czym bezceremonialnie nacisnął na klamkę. Gdy wszystkie te zabiegi nic nie dały udał się do kolejnego domu, tym razem ósmego licząc bez ruin, zamierzając powtórzyć te same czynności.
- “Ósmy po lewej” - sarknął pod nosem. - Wywiad Miracle to pieprzona amatorka.

Nikt mu nie odpowiedział na te walenia, ale przy drugim adresie, gdy zaczął się dobijać, dość wyraźnie poruszyła się zasłona w oknie. Drzwi mieli tu zamknięte i najwyraźniej nieszczególnie przepadali za gośćmi.
Witalij walnął w drzwi jeszcze raz, po czym zbliżył się do okna na ile pozwalała zaspa, uśmiechnął się przyjaźnie i wyświetlił z projektora w holofonie wyglądającemu przez okno domownikowi duży napis: “Dymitr Udinov?”
Zasłona poruszyła się raz jeszcze, ale innej reakcji nie było.
Ukrainiec wzruszył ramionami i ruszył na drugą stronę ulicy do kolejnych potencjalnych domów agenta o trudnym do ustalenia adresie.
- Jak nigdzie go nie będzie to odpuszczamy, czy się włamujemy? - zapytał Foxa przez komunikator. - Mam gnata z tłumikiem, mogę przestrzelić zamki.
- Jeśli odpuścimy, to wszystko będzie tylko zmarnowany czas - odparł Felix.

W pozostałych dwóch adresach Vader również nie miał szczęścia, przy jednym z nich nie było nawet śladów przed drzwiami, jakby od dawna nikt z nich nie wychodził ani nie wchodził. W Rosji być może ludzie byli przyjaźni i otwarci, ale w tym miejscu, w osiedlu baraków, takie dobijanie się musiało chyba oznaczać coś złego. Nikt nie chciał się wychylić. Kolejny człowiek zbliżał się powoli do osiedla od strony głównej drogi z miasta.
- Ktoś tu idzie - poinformował Ukraińca przez komunikator Fox. - Może coś wie. Gadanie z nieznajomym będzie lepsze niż włamanie się do złej budy. Cholera, ten sposób komunikacji z agentami jest do dupy…
- To jest wywiad na miarę naszych możliwości - odparł Witalij, ruszając nieśpiesznym krokiem ulicą naprzeciw nadchodzącego człowieka. Gdy zbliżył się na kilka metrów, uniósł dłoń w geście pozdrowienia i uśmiechnął się przyjaźnie i rzekł:
- Zdraswujtie, nie wiecie może gdzie tu mieszka Dima? - zapytał. - Znaczy się grażdanin Dymitr Udinov.
Mężczyzna, niemłody już co dało się poznać w sylwetce i zmarszczkach w kącikach oczu, bo resztę twarzy miał zawiniętą w obawie przed zimnem. Zatrzymał się gwałtownie i uniósł wzrok na Ukraińca. Zmarszczył brwi, zawahał się, a potem szybko pokręcił głową.
- Nic nie wiem. Kto pyta? - rzucił, rozglądając się.
- Mam dla Dimy dziengi za jedną cudaczną fuchę - odparł wesoło Bojko, przestępując przy tym z nogi na nogę i rozcierając o siebie ręce w rękawiczkach. - Ale nigdy u niego nie byłem - rozłożył w bezradnym geście ramiona. Miał być ósmy dom od lewej, ale chuj wie który to. Nie wiem czy się nie spóźniłem i nie pojechał już do roboty. Pomóżcie, towarzyszu, przez całe miasto się tu tłukłem i mało mnie nie zgarnęli te obce to roboty. Cud, żem tu dotarł. Znacie Dimę?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ósmy dom, da - wskazał na pierwszy, który sprawdzał Witalij. - Jego żem dawno nie widział. Może na inne zmiany robi - raz jeszcze wzruszył ramionami. Nawyk albo robił to dla rozgrzania. - Tedy tam szukaj, ja strudzon i do ciepła mi spieszno. Bywajcie.
Ominął najemnika, ruszając prosto ku jednemu z baraków, który musiał być jego domem.

- Spasiba! - Bojko podziękował mężczyźnie.
Aby bez wzbudzania podejrzeń odczekać aż ten opuści ulicę, wyjął i zapalił e-papierosa, nieśpiesznie ruszając z powrotem pod drzwi Udinova.
- Przynamniej już znamy adres - szepnął do komunikatora. - Może nasz agent po prostu jest w pracy. Sprawdzamy czy olewamy? Nie umiem tam wejść inaczej jak psując zamek. Będzie po cichu, ale ślad zostanie.
- Ten gość pewnie wracał z nocnej zmiany, więc stawiam na pracę - odezwał się po dłuższej chwili milczenia Fox. - Chyba po prostu źle trafiliśmy z terminem - westchnął. - Można spróbować zapukać jeszcze raz i powołać się na Miracle. Walnij jakiś bełkot z naciskiem na słowo “cud” parę razy. Nawet jak ktoś inny usłyszy, to pewnie pomyśli, że pierdoły gadasz po pijaku, a jeśli Bond jednak siedzi w środku, to powinien zareagować - po tych słowach Felix zrobił pauzę, po czym zmienił nieco temat.
- Bodajże jakieś półtora kilometra stąd jest jedna z fabryk, którą mamy zbadać. Możemy zajrzeć do Udinova przy okazji, jak będziemy kierować się w stronę tej fabryki. Bo w jego miejscu pracy to pewnie go za chuja nie odnajdziemy, ani nie zmusimy do gadania.

- Mhm. - Witalij dla zachowania pozorów popukał jeszcze do drzwi Udinova, ale na razie wydzierać się nie zamierzał. - Mówisz o tej fabryce oznaczonej na mapie F4, niedaleko miejsca gdzie weszliśmy do miasta? Sato mówił, że powinniśmy się przyjrzeć F1 i F2, one są dalej i nie po drodze tutaj.
- Ach, F4, tak - odrzekł Fox. - Być może ta fabryka to nie nasz priorytet, racja, chociaż przy tak dziurawych informacjach, kto wie. Jeśli ją olejemy, to znowu będziemy musieli się specjalnie przejść tutaj, albo szukać Udinova tam, gdzie pracuje. Ciężka sprawa, przydałoby się go dorwać jednak w domu. A nuż nam coś powie na temat kopalni K1, zanim się tam wpakujemy.
Ukrainiec odszedł od drzwi agenta i ruszył z powrotem do głównej ulicy, gdzie czekał Felix.
- Jeśli polazł na dzienną zmianę do pracy to szybko nie wróci - stwierdził. - Ale ok, obejrzyjmy tą fabrykę i zajrzyjmy jeszcze tu w drodze powrotnej. Przydałoby się zorganizować jakieś auto. Może mają tu jakieś stare graty, które da się odpalić łącząc kabelki. Rozglądaj się. Jeśli nie, to trzeba będzie zrobić komuś GTA.
- Hmm… Myślałem o tym, by do tej fabryki iść później, nie teraz, i wtedy zahaczyć o Udinova po drodze - powiedział Raver do znajdującego się już blisko Ukraińca. - Jak sam zauważyłeś, on pewnie szybko nie wróci. Ale samochód się przyda i być może znajdziemy jakąś osobówkę bliżej dzielnicy mieszkalnej.
Po słowach Foxa Bojko zastanawiał się przez chwilę, nim podjął ostateczną decyzję.
- Może będzie też jakiś otwarty sklep. Wracamy więc.
 
__________________
Flying Jackalope

Ostatnio edytowane przez Cybvep : 28-06-2015 o 10:16.
Cybvep jest offline  
Stary 28-06-2015, 12:52   #124
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację


Valerie, Kane, Roy, Zoltan, Zoe

Godzina 7:51 czasu lokalnego
Wtorek, 19 styczeń 2049
W pobliżu mieszkania Aleksieja Ivanienko
Norylsk, Rosja


Brak słońca na niebie nie przeszkadzał miastu budzić się do życia. Na ulicach pojawiali się ludzie, spieszący gdzieś w swoich sprawach. Nie wyglądało na to, aby ktoś tu zwyczajnie spacerował, powód tego był jasny i wcale nie chodziło o niepewną sytuację w Norylsku i jego okolicach. Tutaj to temperatura dyktowała warunki. Ludzie zobojętnieli i nawet odległe odgłosy wystrzałów nie budziły w nich większego zainteresowania. Jak w mieszkańcach obozu koncentracyjnego albo łagru, gdzie dawno już umarła nadzieja na lepsze jutro. Najemnicy trafili tu w najgorszym okresie, gdy słońca praktycznie nie było, a ludzie już byli bardzo zmęczeni zimą i brakiem dających pocieszenie promieni.

Helena Sorokin, siedząca w embrionalnej pozycji na jednym z foteli, była tego doskonałym przykładem. Na jej twarzy malowało się zmartwienie i przygnębienie, pomieszczane z pogrążeniem w myślach. Krótkim uśmiechem podziękowała Zoe, ale poza tym prawie nie wykonała ruchu od momentu pojawienia się hałaśliwej sąsiadki pana Arsenko. Ninna za to rozbudziła się zupełnie, wyglądając odrobinę lepiej. Wypiła herbatę i wychodziła powoli z szoku, nabierając sił.
- Kiedy wrócimy do domów? - cicho spytała Gnedenko, ciągle pozostając tą samą naiwną Landis co zwykle. Jej dobroć wypływająca z serca prawdopodobnie nie zmieniła się po ostatnich wydarzeniach, lecz na kogoś takiego jak ona podziałały one znacznie mocniej. Ten poranek pokazał jednakże, że nie popadła w katatonię.

Powrót trójki najemników ożywił kryjówkę. Zmarznięci ludzie nie napotkali na swojej drodze kłopotów, oprócz standardowych patroli oraz czasami dziwnie popatrujących na nich cywili. Otwierano zakłady i sklepy, ale w jednym, który mijali, prawie nie było asortymentu. Z ledwością udało im się dostać ostatnie dwa chleby. To wyjście i tak należało zaliczyć do udanych - dogadanie się z agentem, brak kłopotów oraz trochę jedzenia. Norylsk zmuszał do zadowolenia z małych rzeczy.
Witalij i Fox wciąż byli na swojej misji, należało więc podjąć decyzję, czy czekać na nich czy działać. Komunikatory nie miały zasięgu.


Witalij, Felix

Godzina 8:44 czasu lokalnego
Wtorek, 19 styczeń 2049
W pobliżu mieszkania Dymitra Udinova
Norylsk, Rosja


Opuścili tę pseudo dzielnicę mieszkalną i ruszyli w drogę powrotną. Posiadanie samochodu skróciłoby tę mękę diametralnie, a posiadanie w nim jeszcze ogrzewania… to było marzenie ściętej głowy, póki co. Dwóch najemników mozolnie parło ponownie na północ. Ruch w tej części miasta był niewielki, intensyfikował się jedynie w tych małych grupkach domków mieszkalnych i przy działających fabrykach. Gdzieś za plecami, dość daleko na południu, usłyszeli gwałtowną strzelaninę. Trwała przez dłuższy czas, lecz nie dało się nic dostrzec, oprócz tu i ówdzie odbijających się na ciemnym niebie błysków.
Tym razem nikt ich nie zatrzymał. Zmiany w kopalniach i fabrykach wymieniły się, ruch ciężarówek zmalał i znowu przeszli obok stacji kolejowej, gdzie mignęło im kilku ludzi, schodzących do jakichś podziemi. Tu chyba wszystko miało piwnice. Przy braku światła brzmiało to jak dobry wybór.

Poszukiwania samochodu oraz otwartych i zaopatrzonych w cokolwiek sklepów okazało się zajęciem prostym i trudnym jednocześnie. Samochody stały i jeździły. Nie było ich dużo, zdecydowanie nie tak jak w bardziej "normalnych" miastach, ale ciągle były. Problem w tym, że stały głównie w dwóch miejscach: przed zakładami pracy oraz na odśnieżonych podwórzach pomiędzy wielkimi blokami mieszkalnymi. Ich ilość pozwalała zachować chodniki i wszystko inne wolne od parkujących wozów, wspomagały to podejście również zaspy, zwykle to uniemożliwiające. Pozostawały więc odśnieżone parkingi, które trudno było zastać zupełnie puste, zwłaszcza teraz, w czasie godzin dziennych, bo dniem ciężko było tę ciemność nazwać. O wypożyczalni samochodów można było zapomnieć.

Ze sklepami było podobnie, ale inaczej. Występowały małe sklepiki, lecz ich asortyment był żaden. Pierwszy, na jaki natrafili, został już doszczętnie wykupiony i na półkach stały produkty niepierwszej potrzeby. Chleba, wędliny, serów albo gotowych półproduktów nie sposób było kupić. Nie było też mąki, cukru, napojów, przypraw, nabiału… Sprzedawca konspiracyjnym tonem powiedział, że ma jeszcze trochę smalcu, chociaż zażądał na to wygórowanej ceny. Czyli dla osoby przeliczającej na eurodolary całkiem zwyczajnej.
Były też markety. Mieli kilka zaznaczonych na mapie i do jednego trzeba było tylko trochę zboczyć w drodze do kryjówki. Z marketami, sklepami bardziej w stylu większych, przedpotopowych "Supersamów" niż nowoczesnych hipermarketów, okazał się być inny problem. Stacjonowało przy nich wojsko. Kilku żołnierzy przy wejściu sprawdzało dokumenty, albo może przepustki i dopiero wpuszczało do środka.

Piękny, przyjazny Norylsk. Po kilku godzinach na zimnie zaczynali już poważnie marznąć, a zmęczone członki czuły kilometry trudnego terenu.


 
Sekal jest offline  
Stary 02-07-2015, 23:38   #125
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Gdy wrócili do kryjówki tych, którzy poszli do Udinowa nadal nie było z powrotem. W sumie nie było w tym nic dziwnego, bo mieli dalsza drogę do przebycia. Nie wiadomo też jakie przeszkody musieli pokonać by dostać się do agenta. Shade słyszała pomysły Bojko na temat kolejności działań, ale nie widziała powodu by ślepo stosować się do jego wytycznych. Nie był ich sierżantem i powinien to sobie jak najszybciej uświadomić. Zresztą siedzenie na jednym miejscu po prostu nie było zgodne z natura kobiety, która podczas misji najlepiej czuła się przemieszczając ciągle z miejsca na miejsce. Dlatego po powrocie do kryjówki od razu przystąpiła do działania:
- Nie widzę powodu by czekać bezczynnie na powrót Bojko i Foxa. Według mnie lepiej działać dalej. Czas jest zbyt cenny. - Stwierdziła gdy najemnicy usiedli razem w głównym pokoju. - Proponuje by podzielić się na dwie grupy. Zoltan i Roy mogą spróbować odstawić Ninnę w jakieś bezpieczne miejsce. Kane i ja pójdziemy z Heleną do domu jej siostry. Przy okazji warto by się rozejrzeć za nowym miejscem do ukrycia. Nigdy nie jest dobrze, nie mieć czegoś w obwodzie, w razie konieczności natychmiastowej ewakuacji.
- Zostawimy im karteczkę na lodówce? - ton Irlandczyka zahaczał o dowcip. Mówił po angielsku. - Miasto wygląda na zadziwiająco spokojne. Moglibyśmy spróbować z agentką. Jednak najpierw znalazłbym alternatywny safehouse, dopiero odstawiał koleżankę - zerknął w stronę Ninny.
- Co do Niny i Zoe nie będę się spierać, ale za szukaniem kwatery i spotkaniem z Nadzieją Sorokin podpisuję się obiema rękami. Roy, Zoltan co wy na to?
- Za - Węgier lakonicznie potwierdził - i przy okazji dobrze byłoby dowiedzieć się czegoś więcej. Czuję się jak we mgle.
- Pójdźmy sprawdzić co z siostrą tej tutaj - Kane unikał używania imion kobiet, kierując słowa do Shade. - Sami. Witalij wejdzie w zasięg komunikatora albo wróci do kryjówki to zarządzi co dalej. Nie wypuszczałbym żadnej dopóki nie będziemy mieli drugiego lokum. Lepiej dmuchać na zimne, aye?
- Dobra. - Roy kiwnął wolno głową. - Ale dopóki zostają, ktoś z nas też musi tu zostać. A jeśli idzie o drugą kryjówkę… Jaką mamy szansę znaleźć coś lepszego? Na dobrą sprawę losowo, w obcym mieście? Byłoby świetnie, ale i tak mamy co robić.
- Dlatego też chcę porozmawiać z Nadzieją. Może ona coś nam doradzi. - Shade westchnęła - Zawsze wolę działać niż po prostu siedzieć i czekać. - Popatrzyła na Irlandczyka - Skoro wolisz byśmy poszli sami, ruszajmy, szkoda czasu.
- Tyle dobrego z tej piekielnej zimy, że niewiele widać co pod płaszczem - Hradetzky umocował do szelek podręczny ekwipunek, zawiesił pistolet maszynowy na ramieniu, po czym włożył antyczny ruski płaszcz i obejrzał się w brudnym lustrze - ujdzie. Jak zjawi się jakaś jędza, pamiętajcie, spławiłem ją pod pretekstem, że jestem z bezpieki. Kto pilnuje gratów i lokacji?
Shade popatrzyła na Węgra, a na jej twarzy błąkał się uśmiech:
- Myślałam, że teraz idziemy we dwójkę razem z Kane'm, bo mniejsza liczba osób nie zwraca na siebie takiej uwagi, ale widzę że masz wielką ochotę też poszlajać się na mrozie. Może spróbujesz w takim razie poszukać czegoś więcej do jedzenia. Jak twój rosyjski? Poradzisz sobie sam? Roy tym razem mógłby pozostać na straży, ale może Zoe wybrałaby się razem z tobą?
- To nie idę z Royem odstawić Niny? - zdziwił się Zoltan - Cholera, plącze mi się w głowie. Za mało snu, za dużo wrażeń. A rosyjski ujdzie, jak nie mówię dużo. Zresztą pułkownikowej spytaj, jako miejscowa lepiej oceni.
Kane zaśmiał się i klepnął Zoltana po ramieniu.
- Na mój gust lepiej najpierw kryjówkę nową znaleźć, by nam odstawione dziewczęta wojska na łeb nie zwaliły. Jak który chce mogę odstąpić wycieczkę do domu agentki, Witalij miał odrobinę dalej niż my, ale zaraz powinni się pojawić. Jak nie osobiście to w komunikatorze. Zajęcie reszcie znajdą. Ja po tutejszemu gadam jak Fox, czytając z tłumacza. Sam zostawać z cywilami nie chcę, bo jak coś odpieprzą to muł.
- Nie - Shade pokręciła głową zdecydowanie - Ty idziesz ze mną - Dotknęła palcem klatki Irlandczyka. - Wybacz Zoltan - Popatrzyła na Węgra - nie mam osobiście nic przeciw tobie, ale gdyby coś się spieprzyło wolę mieć przy sobie kogoś z kim już pracowałam i kto rozumie jak działam.
- W tej sytuacji wygląda na to, że dalej będę się tu grzał. - odparł Hradetzky - Nie żebym narzekał…
- Doskonale - Zwiadowczyni skinęła głową. - W takim razie zbierajmy się.
Wstała i ponownie założyła dziwaczne wierzchnie ciuchy, które tutaj nosili miejscowi, na swoje ochronne ubranie. W tego wszystkiego podobała jej się tylko czapka, była zabawna i rzeczywiście całkiem dobrze grzała, zwłaszcza gdy zawiązało się ją pod szyją.
- Aye aye, ma’am - rzucił Kane z uśmiechem i też zaczął się zbierać do wyjścia, zakładając na siebie zimowe warstwy odzienia.
Wyszli razem na zewnątrz w Norylski dzień, który był ciągła, nieustającą nocą. Dwie godziny świtu w południe trudno bowiem było uznać za prawdziwe przebudzenie słońca. Shade nie potrafiła zrozumieć jak ludzie potrafią żyć w takim miejscu. Sama chyba by oszalała, gdyby ktoś próbował ja do tego zmusić.
 
Eleanor jest offline  
Stary 03-07-2015, 20:13   #126
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Nic dziwnego, że ludzie z zimniejszych krajów wiele wyżej klasyfikowali się pod względem pomysłowości od przeciętnych buszmenów z gorącej Afryki. Trzeba tu o wiele więcej zachodu do samego faktu przeżycia, niż znalezienie wody i czegoś do wsadzenia do mordy. W pełni mogli docenić zalety centralnego ogrzewania, ocieplonych, betonowych ścian, promieni słońca, witanego tu niczym bóstwo. Właśnie, to ciekawe, że na południu bóstwa słońca zawsze były popularniejsze niż na północy, gdzie było go mało. Myśli O'Hary krążyły bez sensu, a ich właściciel ogrzewał się przy kaloryferze, biorąc udział w krótkiej dyskusji po powrocie do kryjówki. Oy, na jego gust Rusht powinna sama nominować się na dowódce na początku ich przygody w Rosji. Nabierała coraz to większego drygu.

Nie zdążył się porządnie ogrzać, jak się okazało, że trzeba znowu wyłazić na zewnątrz. Skąd się to brało, że w każdej misji wracało się z danego miejsca z poczuciem, że nienawidzi się go bardziej niż pozostałych. Bywało się na całym świecie i cały wydawał się spierdolony jak ruska tuszonka. I jeszcze cywile. Irlandczyk nie ufał im na słowo i uważał za problem puszczać kobiety zanim nie zamelinują się gdzieś indziej. Swojego czasu słyszał o urządzeniach czytających z podłączonego doń mózgu tak dobrze, że wykrywacze kłamstw działały prawie ze stuprocentową skutecznością. Musiał to sobie załatwić na następne zadanie zakładające cywili. Zapiął gruby kożuch należący do tajemniczego pana Arsenko i wyszedł za Shade.

- Nie do twarzy ci w grubych ciuchach - Kane wyszczerzył się do niej, mimo że nie mogła tego widzieć to musiała poznać po głosie. Przekonfigurował komunikator na wysyłanie głosu bezpośrednio do kobiety i nikogo więcej. - Zaczynam marzyć o powrocie na tropiki. Do Sorokin podchodzimy bezpośrednio?
- Wyobraź sobie jak w takim stroju wyglądają kobiety, które mają trochę więcej kilo. - Odpowiedziała z rozbawieniem. - Myślę, ze nie ma co kluczyć i tak mam złe przeczucia co do jej obecności w mieszkaniu, patrząc na fakt, że Helena została porwana. Co do tropików, jak tylko się stąd wyrwę, wracam na Pacyfik
- Ja też. Gdziekolwiek do ciepła. Cholera, nawet ulewa w moim rodzinnym kraju wydaje się przy tym przyjemna! - roześmiał się, ale nie powiedział nic więcej. Gadania w tych warunkach też należało unikać.

Bloki i śnieg. W dzielnicy mieszkalnej nie było nic innego, a pomimo godziny ciągle było ciemno jak w dupie u czarnucha. Światła na gust O'Hary nie zmieniały nic a nic, brak słońca to brak słońca. Szło się pochlastać. Rozglądał się uważnie, łapiąc szczegóły życia tutejszych. Głowa w dół, krok szybki, kaptur na łeb. Sfotografował rozkład najbliższego przystanku autobusowego. Poruszanie się na piechotę było za wolne, musieli na to coś zaradzić. Norylsk nie Norylsk, komis samochodowy musiał być gdzieś i tutaj.
- Lepsza dzielnica? - skomentował niewielkie zmiany w wyglądzie okolicy. - Większe kloce betonu. Mają rozmach, skurwysyny - mruknął.
Miał nadzieję, że nie będzie komplikacji z Sorokin, raz jeden mogłoby pójść gładko jak po maśle. Wejść i wyjść, nawet jak jej nie będzie.
 
Widz jest offline  
Stary 03-07-2015, 20:35   #127
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Najemnicy wrócili, choć nie wszyscy. Dobrze? Nie dobrze? Raczej obojętne dla Zoe.
Zebrali się w większym pokoju by się naradzić.
Gnedenko i pozostałe dwie jej towarzyszki niedoli zaszyły się w drugim pokoju. Pułkownikową niepokoił fakt, że obcy prozumiewają się między sobą w języku jakiego nie rozumiała. Ninna angielskiego, to na pewno był angielski, nie znała. Być może trzecia kobieta była w stanie zrozumieć to co najemnicy mówią miedzy sobą. Byłoby to zawsze coś.
- Znasz angielski? - Zoe spytała po cichu Helenę gdy najemnicy siedli w sąsiednim pokoju by podyskutować.
Sorokin powoli pokręciła głową.
- Kilka słów zaledwie, oni mówią za szybko i z dziwnymi akcentami. Niemal każdy z innym.
Niestety płonne okazały się nadzieje pułkownikowej.
- Ja też nie znam. A chętnie dowiedziałabym się o czym tak debatują.
- Wymieniają nasze imiona. Ninny kilka razy - Helena uśmiechnęła się krzywo. - Pewnie myślą co zrobić.
- Zapewne. - Zgodziła się Zoe. - My też powinnyśmy się zastanowić co daje. - Powiedziała nerwowo oglądając się na drzwi. - Gorzej, że oni rozumieją nas i nie można swobodnie rozmawiać.
- Ciągle liczę, że mają dobre intencje - westchnęła Sorokin. - Bardzo chciałabym wrócić do rodziny albo się chociaż z nimi zobaczyć - zadrżała. - Byłam zamknięta w tych ciemnościach o wiele za długo...
- Jak na razie nie zrobili niczego, co mogłoby potwierdzić ich wrogie zamiary. Możemy to odczytywać za dobry znak. Kiedy przyszli po ciebie? Chcę wiedzieć jak długo trzymali cię w tych podziemiach.
- Sześć dni, bez kilku godzin... - popatrzyła w stronę najemników chyba kończących już dyskusję i nie powiedziała nic więcej.
- Sześć dni? - Zdziwiła się pułkownikowa po czym spojrzała w tę samą stronę. - To naprawdę długo. Nie dziwię się zatem, że chcesz jak najszybciej spotkać się z rodziną. Oni na pewno umierają ze strachu o ciebie. - W jej głosie pobrzmiewało autentyczne przejęcie i współczucie. - Wiem dokładnie co to znaczy nie mieć żadnej informacji o bliskiej ci osobie. Nie wiedzieć co się z nią dziej, czy żyje. - W ostatnich zdaniach było więcej uczuć niż Zoe chciałaby w nie włożyć, ale nie potrafiła się opanować. Przypomniało jej się jak ona sama drżała o Kostię, gdy nie dostawała od niego żadnych oznak życia w czasie, gdy pełnił służbę w zapalnym rejonie na granicy osetyjsko-gruzińskiej.
Helena smutno kiwnęła głową, odruchowo odgarniając włosy z twarzy.
- Dlatego liczę na dobrą wolę tych ludzi. Z drugiej strony, mówili o wydostaniu się stąd. To taka kusząca wizja - na końcu wypowiedzi już szeptała.
- Mówiłaś, że twój ojciec jest kimś ważnym i mimo to chcesz stąd wyjechać? - Nie było w tej wypowiedzi żadnej przygany jedynie lekka ciekawość.
- A ty nie? - odbiła pytanie, zerkając na Zoe. - Mam dość tego miejsca. Brakuje mi słońca. Życia. Ciepła - jakby na dźwięk własnych słów oplotła się ramionami.
- Ja mam tu kochającego męża. - Odparła Gnedenko jakby to wielokrotnie powtarzane przez nią kłamstwo miało wytłumaczyć wszystko.
Helena zamrugała, chyba zaskoczona tą deklaracją. Przez chwilę milczała patrząc na Zoe, zanim odwróciła wzrok.
- Ja mam rodzinę. Mogłabym ją zabrać, gdybym miała możliwość ucieczki z tego miejsca. To samolubne, ale gdybym nie mogła ich zabrać... - przełknęła ślinę. - Ucieczka stąd jest bardzo kusząca. Normalne życie, gdzieś daleko, w cieple...
- To normalne, ze masz takie myśli. Zwłaszcza w takim czasie jak teraz. - Zoe starała się pocieszyć Sorokin. - Nie ma w tym nic złego.
Jej rozmówczyni pokiwała głową, ale nie powiedziała już nic więcej. Najwyraźniej zatopiła się w myślach, trochę ponurych sądząc z wyrazu twarzy.
I rozmowa się przestała kleić. W sumie nie dziwota. Przygnębiająca sytuacja w jakiej się znalazły nie sprzyjała pogaduszką.
Zoe ułożyła się na kanapie koło Ninny, kilkukrotnie postękując gdy uraziła jedno ze stłuczonych miejsc. Udało jej się w końcu znaleźć najmniej niewygodną pozycję i pogrążyła się w swoich własnych rozmyślaniach na tematy mniej lub bardziej istotne.
Nawet jeżeli Ninna była półprzytomna z powodu traumy, to jednak to lub owo mogło zapaść w jej pamięci. Zoe wolała nie rozmawiać otwarcie przy niej, nie wspominając już o Sorokin. Dlatego zależało jej żeby najemnicy odstawili Landis bezpiecznie do domu. Helenę w sumie też.
Gdyby była sama mogłaby swobodniej rozmawiać z ludźmi, którzy twierdzili, że przysyła ich jej tajny zleceniodawca.
Ale nie była i musiała się pilnować.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 04-07-2015, 00:07   #128
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
- Dawajcie ten smalec - rzekł Bojko do sklepikarza, wykładając żądaną sumę. - Wciąż marnie z dostawami, co?
- O panie! - machnął ręką. - Od miesiąca już ni ma. To co w mieście robiom, to czasem się dostać da. Co innego? Gdzież tam!
Witalij pokiwał ze zrozumieniem głową i zerknął za siebie, upewniając się, że są sami w sklepie.
- Na co to nam przyszło, nie? - rzekł. - Słuchajcie, jakbyście mieli jakie prywatne zapasy czy inne źródełko to płacę podwójnie...a niech tam, potrójnie! - pokazał sklepikarzowi gruby plik banknotów. - Mam dużą rodzinę, zrujnuje mnie ta wojna jak nic - dodał z głośnym westchnieniem.
Sklepikarz przyjrzał mu się dokładnie spod zmrużonych powiek. Spojrzał na gotówkę i krótkim potrząśnięciem głową odmówił.
- Za pieniądze niewiele tu kupisz. Wiedzieć powinieneś. Ja cię nie znam, w swojej okolicy szukaj.
- Znaju, tam już próbowałem - skrzywił się Ukrainiec. - Spasiba, do swidania - pożegnał się i wyszedł ze sklepu.
Ruszyli dalej i po paru minutach dotarli pod market. Przed wejściem do którego trzeba było wylegitymować się żołnierzom. Szlag.
- Myślisz, że jest szansa na to, by przekonać któregoś z tutejszych do tego, by coś nam kupił? - spytał Witalija Fox, wskazując na wchodzących i wychodzących ludzi ze sklepu. - Nas pewnie żołnierze nie wpuszczą ot tak, a rozróba to ostatnie, czego nam potrzeba.
- W ostateczności można spróbować - odparł Ukrainiec. - Ale w ten sposób przyznajesz się komuś obcemu, że nie masz papierów i ryzykujesz, że doniesie. Na razie odpuśćmy. Może Gnedenko nam w tej sprawie pomoże. Trzeba się jej też zapytać czy ma jakie auto. Pułkownikowa powinna mieć. Kradzież wozu tutaj to spore ryzyko. Wracajmy na razie do naszych, zaczynam pomału zamarzać.
- Ok - rzucił Felix, ruszając dalej w stronę dzielnicy mieszkalnej. - Kradzież wozu to ryzyko, ale pożyczenie od pułkownikowej w sumie też - powiedział już w drodze. - Pomijając już jej ewentualne wybryki, mężuś jest w okolicy znany i wiemy, że ma wrogów, a taki wóz to prawie jak ogon. Po numerach będzie można nas łatwiej znaleźć.
- Racja - zgodził się Witalij. - Zobaczmy co u naszych. Może ktoś z nich umie kraść auta. Ja jestem saperem, umiem je wysadzać. Zaraz wejdziemy w zasięg komunikatora, dam im znać, że idziemy.

***

Kilkugodzinny i, jak się okazało, bezowocny marsz w norylskim mrozie nie mógł dobrze wpłynąć na samopoczucie Foxa, toteż i nie wpłynął. Zresztą, nikt nie lubił marnować czasu, a już szczególnie przy temperaturze syberyjskiej, i to zimą. Tubylcy, gdy nie piją, pewnie modlą się o -15 stopni. Swego czasu głośno było o "globalnym ociepleniu" i z jakiegoś powodu Raver był ciekaw, jak na takie rewelacje zareagowaliby miejscowi.

Powrót do kryjówki kojarzył się co prawda z wielce pożądanym ciepłem, jednak w takich warunkach mogło ono również zmęczyć i rozleniwić. To zaś Ravera irytowało. Gdy krąży się po okolicy jak bąk w koziej dupie, to nie ma czasu na leżakowanie. Trzeba działać, a śpi się po prostu wtedy, gdy natrafia się okazja. Mobilizująca podziałała też informacja o wyprawie Rusht i O'Hary, którzy najwyraźniej również woleli coś ruszyć z miejsca miast odpoczywać, a przecież nikt ich do niczego nie zmuszał. Krótki rzut oka na mapę był wystarczający, by określić potencjalny cel. Fabryka F1 nie dość, że została bezpośrednio wskazana przez Miracle, to na dodatek nie znajdowała się w pobliżu domów lub miejsc pracy któregokolwiek z agentów, ani nie była tak kurewsko daleko od kryjówki jak niektóre inne obiekty. Może zbadanie tego kompleksu w końcu przybliży grupę do realizacji ich głównego zadania.

- Hradetzky, Ty stara dupo, znowu Ci się trafiło siedzenie przy gorącym kaloryferze - powiedział z przekąsem na odchodne Fox. - Następny wypad przypada Ci z urzędu - dodał żartobliwie. - Ale coś mi mówi, że nasza miejscówka już niedługo będzie bezpieczna. Ta baba, o której mówiłeś, może nagadać nie tym co trzeba. Lepiej przygotuj się na kłopoty. Także na ewentualną ewakuację - zakończył już całkowicie poważnym tonem.
 
__________________
Flying Jackalope

Ostatnio edytowane przez Cybvep : 04-07-2015 o 00:09.
Cybvep jest offline  
Stary 04-07-2015, 02:27   #129
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdyby ktoś go zapytał dlaczego, pewnie nie potrafiłby z pełnym przekonaniem tego wytłumaczyć, ale z jakichś przyczyn Roy spodziewał się, że Bojko nie zareaguje na inicjatywę Shade i Irishmana najlepiej. Chyba przez wzgląd na dawne, rosyjskie czasy, zamiast wyjść razem z nimi, przeciągnął nieprzyzwoicie przygotowania do swojej pomocniczej wyprawy. Żeby jeszcze bardziej starego druha nie drażnić.
Zdążył w tym czasie coś przegryźć, wypić kubek gorącej herbaty, pogawędzić z Zoltanem o sprawach mało teraz istotnych, w rodzaju afrykańskich przygód albo znajomości z pozostałymi ludźmi z zespołu, i o tych trochę bardziej aktualnych też. Pogodzie na przykład. Całej reszcie norylskiego bajzlu. Albo o tym, czy norylskie dziewczyny pod ich nieobecność nie zrobiły bądź nie powiedziały czegoś ciekawego.
Od początku zachowywały się cholernie ostrożnie.Takie przynajmniej odniósł wrażenie, choć musiał sam przed sobą przyznać, że dotąd nie poświęcał im zbyt wiele uwagi. A nieufność w ich sytuacji wydawała się całkiem naturalna.

*

Na zewnątrz nie wyczuł żadnej drastycznej zmiany, choć całkiem możliwe, że - jak to przed świtem - zrobiło się jeszcze zimniej. Mimo to chodnikami przemykało jakby więcej ludzi. W zasadzie mogli mocno utrudnić zdobycie wozu, ale martwić się na poważnie potencjalnymi świadkami kradzieży nie zamierzał dopóty, dopóki nie udało mu się namierzyć czegoś odpowiedniego.
Zwykła osobówka - zwłaszcza europejska - zdaniem Roya wcale nie rozwiązałaby ich transportowych problemów. Pomijając już samą liczbę miejsc, w ogóle nie nadawałaby się do sensownego wożenia zabawek Zoltana. Potrzebowali czegoś większego, co nie przyciągałoby jednak tyle uwagi, ile ich ostatnia zdobycz. Rozglądał się więc za furgonem.
Najlepiej furgonem niepozornym, stojącym na uboczu, na oko podatnym na próbę wbicia zamka do środka za pomocą pożyczonego od Hradetzky’ego narzędzia i w ogóle jak najmniej zaawansowanym technologicznie.
Zważywszy lokalne warunki, przynajmniej ten ostatni wymóg wydawał się dosyć realny. Naszpikowane elektroniką, wymuskane autka na baterie przy takich mrozach po prostu nie mogły zrobić furory, bo były niepraktyczne.
 
Betterman jest offline  
Stary 04-07-2015, 11:12   #130
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Witalij i Felix wrócili do kryjówki czterdzieści minut po opuszczeniu jej przez Irishmana i Shade, zapowiadając się wcześniej przez komunikator. Gdy Bojko usłyszał o tej samowolce zdrowo się wkurzył.
- Anarchia, po prostu anarchia - westchnął. - Jęczą, że nie konsultuję decyzji a potem sami robią to samo.
Pomarudził jeszcze trochę pod nosem, lecz prędko się uspokoił, rozkoszując błogim ciepłem. Okazało się, że drugiemu zespołowi udało się kupić chleb, więc mogli zrobić pożywne kanapki ze smalcem. Bojko i Fox opowiedzieli Royowi i Zoltanowi jakie mieli z Foxem przygody a sami wysłuchali relacji z drugiej ręki Buckmana ze spotkania z Ivanienką, zaś od Hradetzky’ego usłyszeli o wścibskiej sąsiadce z góry.
- Nie dowiedzieliśmy się za wiele - podsumował. - Wiemy, że wojsko stawiało z początku obcym opór, ale potem dowództwo uległo. Niektórzy miejscowi są zadowoleni, bo obcy płacą dobrze za pracę, inni gdyby dostali do łap broń walczyliby z okupantem. Dom Udinova jest na takim uroczym zadupiu, że można go wykorzystać jako awaryjną kryjówkę, gdyby ta została zdekonspirowana.
Fox uśmiechał się pod nosem, gdy Witalij marudził, ale nie odzewał się słowem aż do momentu, gdy dowódca skończył mówić.
- Według mnie nie ma sensu tutaj czekać, aż wrócą - oznajmił sucho. - Udinov, jeśli żyje, to pewnie jest w robocie, więc można wrócić do niego potem. Tak się natomiast składa, że akurat mniej więcej w kierunku, w którym poszli Shade i Irishman, znajduje się jeden z naszych głównych celów - fabryka oznaczona na mapie symbolem F1. Nie pracuje tam żaden ze znanych nam agentów, pewnie więc od żadnego się o niej nic nie dowiemy. Panowie, sugeruję ogrzać się chwilę, po czym ruszyć dupy, by zbadać ten obiekt. I tak będziemy musieli to zrobić, równie dobrze można więc teraz. Po drodze możemy się zgadać z resztą i iść kupą, jak będzie trzeba. Warto też w końcu załatwić sprawę transportu. Może Val zdoła podwędzić jeden ze stojących wozów. Jak nie, to znowu trzeba będzie jakiś pojazd przejąć siłą, by nie chodzić ciągle wte i wewte. Co powiecie? - najemnik popatrzył po kolei po towarzyszach.
Ukrainiec przełknął właśnie solidny kęs kanapki.
- Zgoda. - kiwnął głową. - Ale jest prawie dziesiąta rano. Wyruszając teraz dojdziemy do celu akurat gdy będzie jasno. Musimy odczekać kilka godzin. Poza tym Shade by się przydała. Ja też mam pancerz kameleona, ale ona w te klocki jest lepsza. Mówicie, że umie kraść auta? Mi się nigdy nie chwaliła - zaśmiał się krótko. - A może ktoś z was potrafi?
- Mógłbym spróbować, wiem jak działają - odpowiedział z lekkim wahaniem Roy. - Zoltan pewnie też. I zgadzam się z Foksem, że siedzenie tu na dupach jest bez sensu. Możemy zrobić, jak powiedział. Albo pójdziemy we dwóch rozejrzeć się choć po okolicy.
- Pójdę z wami - rzekł Witalij. - Najpierw sprawdzimy czy ciężarówka, którą wczoraj ukradliśmy wciąż stoi na miejscu. To kilometr stąd, więc dojdziemy przed świtem. Zostawiłem ją między opuszczonymi garażami, mała szansa by ktoś ją tam znalazł. Weźcie narzędzia to poprzestawiamy jej cyferki na tablicach rejestracyjnych. Póki nie znajdziemy nic innego to nasz jedyny środek transportu. Potem spróbujemy przekonać kogoś z miejscowych, by zrobił nam zakupy w markecie. Gnedenko nam w tym nie pomoże, przecież straciła dokumenty. Przygotujcie się a ja zajrzę jeszcze do naszych dziewuszek.

***

Uzbrojony w talerz z kanapkami ze smalcem Witalij zapukał do pokoju kobiet, odczekał chwilę i wszedł.
- Zdrastwujtie diewuszki. - uśmiechnął się na powitanie, przysiadł na wolnym krześle i postawił talerz na stoliku. - Częstujcie się. Bez obaw, długo już tu nie zabawicie. Pani Sorokin, moi przyjaciele poszli sprawdzić czy pani dom i rodzina są cali. Porywaczom mogło chodzić zarówno o pani siostrę lub ojca. Gdy upewnimy się, że są bezpieczni, odprowadzimy panią do nich. Musi pani tylko obiecać, że nie piśnie pani o nas nikomu ani słówka. - mężczyzna położył palec na ustach, po czym nachylił się ku Helenie i szepnął jej do ucha: - Proszę pamiętać, że wydając nas władzom może pani bardzo zaszkodzić Nadziei.
- Dziękujemy. - Powiedziała Zoe. - To aż cud, że udało się wam cokolwiek kupić.
Przez twarz Sorokin przemknęła cała gama uczuć. Od wdzięczności na początku, poprzez ulgę, do zdenerwowania po szepcie Witalija. Pokiwała głową.
- Nie… nie mam powodu, aby komuś mówić. Ale będą pytać. Muszę powiedzieć, że zostałam uratowana.
- Wszystkie powiecie, że zostałyście uratowane - zgodził się mężczyzna. - Tyle, że dzień później i przez tajemniczych ludzi, którzy szybko poszli w swoją stronę, a do miasta dotarłyście już same. Możecie nawet powiedzieć, że byli obcokrajowcami, w końcu cała masa turystów się po Norylsku kręci.
Helena raz jeszcze pokiwała głową, przyjmując i zgadzając się z wersją Witalija.
- Haraszo - uśmiechnął się. - Wychodzimy jeszcze na chwilę, zostaniecie znowu z Zoltanem.
Wyjął jeszcze z kieszeni leczniczy żel i wręczył Gnedenko.
- To na siniaki, pani pułkownikowo - powiedział. - Powinny mniej boleć i szybciej zniknąć. Przepraszam, że nie pomyślałem wcześniej.
Wstał i skierował się do wyjścia.

O milczenie Gnedenko i Sorokin już się specjalnie nie martwił. Problem stanowiła Ninna, wciąż wystraszona i nieufna. Musieli wypuścić ją razem z Zoe, licząc, że przyjaciółka odpowiednio ją ustawi. Ale należało być gotowym do opuszczenia kryjówki w każdej chwili. Odkryta, mogła zmienić się w pułapkę.
 
Bounty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172